Gdzieś w Hamptons high-roller przeklina swoją sprzątaczkę i wymachuje pięściami do facetów od trawników. Amerykańscy biedni, którzy zwykle są na tyle taktowni, aby pozostać niewidoczni dla klasy multimilionerów, nagle wkroczyli na scenę i zaczęli niszczyć światowy system finansowy. Co zaskakujące, może to być pierwszy przypadek w historii, w którym uciskanym udaje się obalić niesprawiedliwy system gospodarczy bez zadawania sobie trudu rewolucji.
Najpierw przestali spłacać kredyty hipoteczne, do czego dołączyło wielu przedstawicieli klasy średniej w trudnej sytuacji finansowej, chociaż prym wiodą zdecydowanie biedni. No dobrze, to były podstępne kredyty hipoteczne, wiele z nich zaprojektowano tak, aby stały się nieopłacalne w ciągu dwóch lat od podpisania umowy. Były na przykład pożyczki „NINJA” przyznawane osobom „bez dochodów, pracy i majątku”. Konserwatywny felietonista Niall Fergusen ubolewa nad niskim poziomem „znajomości ekonomii”, która pozwoliła na wykorzystywanie ludzi za pomocą kredytów sub-prime. Dlaczego ci ludzie o niskich dochodach nie wezwali prawników, żeby przejrzeli drobny druk? A czy oni w ogóle nie mają osobistych doradców finansowych?
Następnie, diabelnie sprytnym posunięciem, biedni – kategoria, która obecnie z grubsza pokrywa się z klasą robotniczą – przestali robić zakupy. Zarówno Wal-Mart, jak i Home Depot ogłosiły rozczarowujące wyniki w drugim kwartale, pogrążając rynek w kolejnym krachu w stylu arktycznym. H. Lee Scott, dyrektor generalny imperium niskich płac Wal-Mart, przyznał z godną podziwu wrażliwością, że „nie jest tajemnicą, że wielu klientom kończą się pieniądze pod koniec miesiąca”.
Chciałbym móc poinformować, że obecny atak na kapitalizm stanowi przemyślaną strategię ze strony biednych, że w całym kraju odbywały się tajne spotkania w pokojach socjalnych i na parkingach, podczas których przywódcy komórek wydawali instrukcje typu: „Ty, Vinny… nie spłacaj w tym miesiącu żadnego kredytu hipotecznego. I Caroline, zapomnij o zakupach z okazji powrotu do szkoły, OK?” Jednak wszystkie dowody sugerują, że obecny kryzys jest czymś, co sprowadzili na siebie najwięksi gracze.
Kiedy na przykład największy prywatny pracodawca w Ameryce, jakim jest Wal-Mart, zaczyna odczuwać niedobór klientów, musi długo i uważnie patrzeć w lustro. Około sto lat temu Henry Ford zdał sobie sprawę, że jego firma będzie prosperować tylko wtedy, gdy jego pracownicy będą zarabiać wystarczająco dużo, aby kupować Fordy. Z drugiej strony Wal-Mart nigdy nie zdawał sobie sprawy, że jego okrutnie niskie płace ostatecznie ograniczą jego własny rozwój, nawet przy słynnych obniżkach cen firmy.
Smutna prawda jest taka, że ludzie zarabiający na poziomie Wal-Martu faworyzują modę dostępną w Armii Zbawienia. Nie mają też większego zastosowania w przypadku innych działów Wal-Martu, takich jak elektronika, trawniki i ogrody oraz apteka.
Jednak jest coraz gorzej. Podczas gdy z jednej strony entuzjaści, wśród nich H. Lee Scott, uciskali płace amerykańskiego pracownika, z drugiej strony wyciągali rękę z kuszącą ofertą kredytu. Tak naprawdę łatwy kredyt stał się amerykańskim substytutem przyzwoitych zarobków. Kiedyś pracowałeś na swoje pieniądze, teraz miałeś za to płacić. Kiedyś można było liczyć na to, że zarobisz wystarczająco dużo, żeby odłożyć na dom. Teraz tyle już nigdy nie zarobisz, ale jak mówili pożyczkodawcy – he, he – mamy dla Ciebie kredyt hipoteczny!
Pożyczki jednodniowe, meble na wynajem i wygórowane oprocentowanie kart kredytowych dla biednych to dopiero początek. W swoim artykule z 21 maja na okładce „Biznesu związanego z ubóstwem” BusinessWeek udokumentował panikę, która miała miejsce w ciągu ostatnich kilku lat, aby pożyczać pieniądze ludziom, których najmniej było stać na spłatę odsetek: Kup swój wymarzony dom! Refinansowaj swój dom! Weź kredyt samochodowy, nawet jeśli Twoja zdolność kredytowa jest do niczego! Financiamos i wszystko! Jakimś cudem nikt nie zadał sobie trudu, aby dowiedzieć się, skąd biedni wezmą pieniądze na opłacenie wszystkich oferowanych im pieniędzy.
Osobiście wolę, żeby moje rewolucje były trochę bardziej proaktywne. Powinny odbywać się marsze i wiece, transparenty i protesty okupacyjne, ewentualnie w ładnym kolorze, na przykład czerwonym lub pomarańczowym. Z pewnością powinna istnieć wizja tego, czym zamierzacie zastąpić stary, zły system – socjaldemokracją w stylu europejskim, socjalizmem w stylu latynoamerykańskim, a może po prostu amerykańskim kapitalizmem z pewnymi regulacjami?
Globalny kapitalizm przetrwa obecny kryzys kredytowy; rząd już pospieszył, aby uspokoić rozgorączkowane rynki. Jednak na dłuższą metę system polegający na wyciąganiu ostatniego centa od biednych nie może mieć nadziei na zdrowe prognozy. Kto by pomyślał, że przejęcia w Stockton i Cleveland wywołają zamieszanie na rynkach Londynu i Szanghaju? Ubodzy powstali i przemówili; tyle że nie brzmi to jak krzyk protestu, a raczej niski, zduszony krzyk bólu.
ZNetwork jest finansowany wyłącznie dzięki hojności swoich czytelników.
Darowizna