Pod koniec długiego sezonu wyborczego, naznaczonego dwupartyjnymi przysięgami wprowadzenia „zmian”, ogromny budżet wojskowy Ameryki pozostaje potężnym i pozornie niezmiennym faktem życia narodowego. Biorąc pod uwagę kryzys finansowy i obietnicę odejścia prezydenta Busha ze stanowiska, wielu miało nadzieję, że przesadne wydatki na obronę mogą ustąpić miejsca konieczności rozwiązania problemów wewnętrznych.
Jednak wbrew tym nadziejom Pentagon wykonał już manewr mający na celu zablokowanie administracji Obamy w zakresie większych wydatków wojskowych. 9 października „Congressional Quarterly” poinformował, że szacunki wydatków sporządzone przez urzędników odpowiedzialnych za obronność będą wymagały dodatkowych funduszy w wysokości 450 miliardów dolarów w ciągu najbliższych pięciu lat. W publikacji Defense News potwierdzono następnie w rozmowie z Bradleyem Berksonem, dyrektorem Pentagonu ds. analizy i oceny programów, że wojsko rzeczywiście będzie szukać dodatkowych funduszy, choć Berkson podał kwotę 360 miliardów dolarów w ciągu sześciu lat.
W obu przypadkach te miliardy oznaczałyby wzrost w stosunku do już rosnących budżetów wojskowych. Pentagon ma obecnie otrzymać 515 miliardów dolarów na rok 2009 i 527 miliardów dolarów na rok 2010. Każda suma stanowi mniej więcej pięciokrotność rocznych wydatków rządu federalnego na edukację, pomoc mieszkaniową i ochronę środowiska razem wziętych.
„Gra w kurczaka”
Ostatnia dekada przyniosła gwałtowny wzrost środków na obronność. Nawet bez dodatkowych pieniędzy przewidzianych w październikowym preliminarzu, proponowane wydatki na cele wojskowe na rok 2010 niemal podwajają i tak już astronomiczny budżet z roku budżetowego 2000, który wynosił około 280 miliardów dolarów.
To jednak nie jest cała historia. Dodając do „budżetu podstawowego” Pentagonu, co roku Departament Energii otrzymuje dodatkowe 16 miliardów dolarów na utrzymanie broni nuklearnej. Kongres finansuje wojny w Iraku i Afganistanie za pomocą dodatkowych zezwoleń, które w roku podatkowym 180 wyniosły 2008 miliardów dolarów.
W ciągu jednego roku kraj wydaje na wojsko tyle samo, co w ramach ostatniej pomocy finansowej w wysokości 700 miliardów dolarów. Jednak Pentagon wzywa teraz do więcej.
Zwykle prezydent USA składa Kongresowi wniosek dotyczący obronności na początku Nowego Roku w ramach zwykłej procedury budżetowej, a wcześniejsze rozmowy z urzędnikami wojskowymi nie są udostępniane opinii publicznej. Cel ujawnienia nowego szacunku wydatków na obronność wydaje się mieć charakter polityczny. Po odejściu Busha ze stanowiska i niepewności co do nowej administracji Pentagon prawdopodobnie chce ustawić wysoko poprzeczkę wydatkom wojskowym.
„Myślenie stojące za [dokumentem] jest całkiem proste” – powiedział Congressional Quarterly Dov Zakheim, najwyższy urzędnik ds. budżetu w Pentagonie podczas pierwszej kadencji Busha. „Wyznaczają punkt odniesienia dla nowej administracji, która następnie będzie musiała bronić się przed jej zmniejszeniem”.
„To trochę jak próba pogrywania z nową administracją” – mówi William Hartung, dyrektor Inicjatywy na rzecz Broni i Bezpieczeństwa w Fundacji New America. „Służby Zbrojne jasno to przedstawiają: «Tego właśnie potrzebujemy, aby spełnić naszą misję. Zobaczmy, czy masz odwagę powiedzieć inaczej». Nie dostaną wszystkiego, ale to skomplikuje sprawę. Mogą dostać więcej, niż otrzymaliby w innym przypadku.
Pentagon w czasach kryzysu
Zaraz po wsparciu Waszyngtonu dla sektora finansowego w doniesieniach prasowych przytoczono przewidywania obserwatorów zajmujących się obronnością, że wydatki na cele wojskowe ustabilizują się.
Philip Finnegan, analityk przemysłu obronnego w Teal Group, powiedział „Washington Post”, że pogorszenie koniunktury gospodarczej „pozbawia perspektywy wydatków na obronę z wysokich do słabych”.
Pod koniec października poseł Barney Frank (Mass. stanu) posunął się nawet do sugestii, że w obecnych okolicznościach właściwe byłoby 25-procentowe ograniczenie wydatków na obronę. Sama sugestia takich cięć skłoniła posła Roscoe Bartletta (ze stanu Maryland) do przywołania obrazów wrogiego przejęcia za granicą. W rozmowie z chrześcijańską siecią American Family News Network 31 października potępił nieodpowiedzialność takiego posunięcia: „Wiesz, jeśli nie podejmiemy właściwych decyzji w sprawie wojska, nic innego nie będzie się liczyło, prawda? Bo jeśli nie mamy wolnego kraju… jakie w ogóle znaczenie mają te inne programy?”
Mniej alarmistyczne głosy twierdzą, że w obliczu zbliżającej się recesji nadszedł czas na ograniczenie wydatków wojskowych w celu sfinansowania innych priorytetów.
„Produkcja wojenna nie zapewnia prawdziwego zdrowia gospodarczego” – napisała niedawno w komentarzu Phyllis Bennis z Instytutu Studiów Politycznych. „Co dają te wszystkie fantazyjne systemy rakietowe, broń kosmiczna, pancerniki, a nawet czołgi i Humvee, jeśli nie mnóstwo martwych Irakijczyków i martwych Afgańczyków?”
Zamiast tego, argumentował Bennis, rząd powinien „ratować naszą zrujnowaną gospodarkę [poprzez zapewnienie] prawdziwych miejsc pracy żołnierzom powołanym do służby z powodu braku możliwości i [przekierowując] setki miliardów wydatków wojennych na zielone miejsca pracy, odbudowując naszą rozpadającą się infrastrukturę, kształcenie nowych nauczycieli i budowanie nowych szkół.”
Pod koniec września podczas sesji pytań i odpowiedzi na Akademii Obrony Narodowej nawet Sekretarz Obrony Robert Gates przyznał, że warunki gospodarcze mogą ostudzić entuzjazm dla wydatków Pentagonu: „Z pewnością spodziewałbym się, że wzrost [budżetów obronnych] ustabilizuje się, i przypuszczam, że w nadchodzących latach będziemy mieli szczęście… jeśli uda nam się utrzymać inflację na stałym poziomie”.
Większość scenariuszy przedstawionych przez obserwatorów ds. obronności, dotyczących spadku netto wydatków wojskowych, nie przewiduje zmniejszonego „budżetu podstawowego” Pentagonu, ale raczej przewiduje zmniejszenie dodatkowego finansowania wojny.
Od 2001 roku Kongres przeznaczył 859 miliardów dolarów na Afganistan, Irak i inne operacje wojskowe związane z wojną z terroryzmem.
Oczekuje się, że pod rządami Obamy, która obiecuje stopniowe wycofywanie się z Iraku, ten strumień finansowania wyschnie w nadchodzących latach, co doprowadziłoby do ogólnego zmniejszenia alokacji wojskowych.
Nawet platforma polityczna senatora Johna McCaina (Ariz.) wezwała do powstrzymania „awaryjnych” dodatkowych przydziałów, ponieważ potrzeby wojskowe, jak wyjaśnia oświadczenie dotyczące bezpieczeństwa narodowego na stronie internetowej jego kampanii, „muszą być finansowane w drodze regularnego procesu przydziału środków” i opierając się na w sprawie „rachunków o dodatkowych środkach zachęcających do wydawania beczek wieprzowych”.
W obliczu powszechnego zaciskania pasa niektórzy analitycy wojskowi twierdzą, że nowa administracja powinna obciąć fundusze obronne na przestarzałe systemy uzbrojenia z czasów zimnej wojny. Myśliwiec bojowy F-22 — zaprojektowany do współpracy z niegdyś oczekiwaną nową generacją zaawansowanych technologicznie samolotów radzieckich i wyceniony na 300 milionów dolarów za samolot — może równie dobrze znaleźć się w trudnej sytuacji, podobnie jak nowy, kosztowny okręt podwodny szturmowy. Ponadto rząd mógłby szybko zaoszczędzić 10 miliardów dolarów rocznie, obcinając bieżące fundusze na programy antyrakietowe w stylu Gwiezdnych Wojen.
Duchy Przemian Przeszłości
Chociaż możliwość drobnych korekt jest realna, szanse na jakikolwiek znaczący atak na budżet wojskowy są znikome.
Travis Sharp, analityk w Centrum Kontroli Zbrojeń i Nieproliferacji, ujmuje to w ten sposób: „Jedną z najważniejszych lekcji, jakie wyciągnął za czasów Clintona, jeśli chodzi o stosunki Biały Dom-Pentagon, było: «Nie rób czegoś na początek twojej administracji, co zaszkodzi twoim stosunkom roboczym z wojskiem i zrujnuje zaufanie, jakim wojsko darzy cię jako głównodowodzącego. "
Sharp twierdzi, że prezydent Clinton zepsuł swoje stosunki z Pentagonem i wyższymi rangą dowódcami wojskowymi, ponieważ wkrótce po objęciu urzędu zaangażował się w politykę „nie pytaj, nie mów”.
„Bez względu na to, jak dobrego sekretarza obrony wybierze prezydent elekt Barack Obama” – mówi Sharp – „jeśli zaproponuje 25-procentowe ograniczenie wydatków na obronę, wojsko go znienawidzi. I wystawi się na całkowite ukrzyżowanie przez Republikanów kiedy będzie ubiegał się o reelekcję za cztery lata.”
Nic dziwnego, że były sekretarz marynarki wojennej USA Richard Danzig, doradca Obamy, który ma być kandydatem na sekretarza obrony, powiedział 3 października dziennikowi „Wall Street Journal”, że „nie widzi spadku wydatków na obronę w pierwszych latach obecnej kadencji”. Administracja Obamy.” Nawet poza czynnikiem strachu wywołanym niezręcznymi pierwszymi miesiącami urzędowania Clintona, z najnowszej historii nie wynika jasno, czy Demokraci byliby bardziej oszczędni w wydatkach na obronę niż ich republikańscy odpowiednicy.
„Clinton i [wiceprezydent Al] Gore w ramach Rady Przywódców Demokratów próbowali pozycjonować się jako twardzi Demokraci, którzy nie boją się użyć siły” – mówi Hartung z Fundacji New America. Podczas wyborów w 2000 r. „Gore faktycznie twierdził, że wyda na wojsko więcej niż Bush”.
Doktryna Obamy?
Ze swej strony Obama konsekwentnie odnosi się do Afganistanu z jastrzębim nastawieniem i wzywał do zwiększenia liczebności wojsk amerykańskich w tym kraju.
Zmieniające się trendy w strategii wojskowej mogą również prowadzić do nowych, kosztownych wydatków. Kiedy Bush objął urząd w 2000 r., najgorętszą modą w planowaniu obronnym było zmniejszenie nacisku na użycie wojsk lądowych i skupienie się zamiast tego na zaawansowanych technologiach i siłach powietrznych. Stało się to znane jako „doktryna Rumsfelda” od nazwiska jej głównego zwolennika, ówczesnego sekretarza obrony Donalda Rumsfelda.
Następnie operacje amerykańskie w Iraku i Afganistanie wywołały ostry sprzeciw wobec tej wizji przekształcenia armii. Urzędnicy tacy jak Gates i gen. David Petraeus, obecnie szef Centralnego Dowództwa Stanów Zjednoczonych, podkreślali zwiększenie liczby żołnierzy lądowych dostępnych do rozmieszczenia.
Zarówno Obama, jak i McCain poparli teorię stąpania po ziemi. Obama popiera planowane dodanie przez wojsko 92,000 117.6 personelu armii i piechoty morskiej w ciągu najbliższych pięciu lat, podczas gdy McCain wezwał do zwiększenia liczby żołnierzy. Według urzędników obrony zabezpieczenie i wyposażenie tych sił będzie kosztować 2013 miliardów dolarów do XNUMX roku.
Urzędnik Pentagonu, Berkson, jako główne uzasadnienie żądania 60 miliardów dolarów rocznie powyżej obecnego budżetu, podaje „wsparcie operacyjne i konserwacyjne oraz wsparcie kapitałowe” dla tych żołnierzy.
Z jednej strony porzucenie złudzeń, że wojny można wygrywać tanim kosztem, stosując zaawansowaną technologię, jest zjawiskiem pozytywnym. Z drugiej strony, zdolność superpotęg do odniesienia sukcesu w operacjach przeciwdziałania powstańcom i rekonstrukcji sama w sobie jest wysoce podejrzana.
„Więc przygotowujesz się do prowadzenia wojny, której, jak udowodniłeś, nie jesteś w stanie wygrać?” – pyta Sharp z przedstawicieli amerykańskiej armii. – Nie jestem pewien, czy to ma sens.
Dodaje: „Jeśli będziemy mieli więcej żołnierzy, czy to oznacza, że będziemy bardziej skłonni udać się do następnego Iraku lub Afganistanu? Jeśli tak, kwestionuję tę propozycję”.
Ameryka nie potrzebuje po prostu przejścia na modniejszy sposób myślenia o prowadzeniu wojen. Kongres i administracja Obamy powinny raczej rozważyć prewencyjne modele bezpieczeństwa i zająć się faktem, że niekontrolowane wydatki wojskowe pozostawiają niewiele pieniędzy na pilne potrzeby społeczne.
We wrześniu grupa zadaniowa ds. jednolitego budżetu bezpieczeństwa Stanów Zjednoczonych — grupa postępowych analityków i byłych urzędników wojskowych, powołana przez zespół doradców Foreign Policy In Focus (w którym pełnię funkcję starszego analityka) — opublikowała propozycję ponownego dostosowania budżet obronny. Raport zaleca wyeliminowanie zbędnych wydatków wojskowych i wykorzystanie zaoszczędzonych pieniędzy – około 61 miliardów dolarów – na finansowanie zaniedbanych aspektów bezpieczeństwa narodowego. Należą do nich zatrzymanie rozprzestrzeniania broni nuklearnej, poprawa bezpieczeństwa tranzytu i budowanie polityki zagranicznej opartej na dyplomacji, a nie na sile.
„Ogólny obraz jest taki, że skoncentrowana na wojsku strategia wypowiedzianej globalnej wojny z terroryzmem to ta, która nie działa” – napisali współredaktorzy, Miriam Pemberton z Instytutu Studiów Politycznych i Lawrence Korb, starszy pracownik naukowy w Center for American Progress i starszy doradca Centrum Informacji Obronnej w swoim raporcie za rok finansowy 2008. „A dyplomacja, utrzymywanie pokoju i międzynarodowa praca policji to właśnie te rzeczy”.
W dłuższej perspektywie Hartung zaleca szerszą zmianę myślenia. „Zamiast posiadania ponad 700 baz wojskowych i obiecywania dziesiątkom krajów, że będziemy z nimi ramię w ramię, jeśli kiedykolwiek popadną w konflikt, i bycia największym na świecie handlarzem bronią, uważam, że należy zastosować nie wiemy, co oznacza obrona” – mówi. „Obecne podejście jest postawą agresywną, nawet jeśli wiele osób w Stanach Zjednoczonych nie myśli o tym w tych kategoriach”.
W miarę pogłębiania się trudności gospodarczych USA przekonanie, że kraj może sobie pozwolić na utrzymanie tej postawy, może samo w sobie okazać się najpoważniejszym zagrożeniem dla naszego bezpieczeństwa narodowego.
Mark Engler, pisarz mieszkający w Nowym Jorku, jest starszym analitykiem w Foreign Policy In Focus i autorem książki How to Rule the World: The Coming Battle Over the Global Economy (Nation Books, 2008). Można się z nim skontaktować za pośrednictwem DemocracyUprising.com.
ZNetwork jest finansowany wyłącznie dzięki hojności swoich czytelników.
Darowizna