Co w ostatecznym rozrachunku było istotne szczyt przywódców Afryka-USA w zeszłym tygodniu w Białym Domu? Nastąpiło to w bardzo decydującym momencie dla stosunków geopolitycznych na osi łączącej Waszyngton, Pretorię i Tel Awiw. Ujawniono także zaskakujące powiązania gospodarcze USA-Chiny, potencjalnie sięgające w głąb Afryki. Megakorporacje wywodzące się zarówno z USA, jak i Afryki, cieszyły się zainteresowaniem i powtarzającymi się eksplozjami dotacji publicznych, a transakcje rzekomo osiągnęły kwotę 37 miliardów dolarów w ciągu trzech dni.
Być może nigdy nie poznamy zakulisowych paktów faustowskich zawartych przez afrykańskie elity z tymi firmami, ale jakie sygnały zostały wysłane do opinii publicznej? Jak niebezpieczne jest to, że prezydent Jacob Zuma z otwartymi ramionami wita amerykańskie instytucje wojskowe i korporacyjne w Afryce w roli aspirującego „strażnika” kontynentu?
Próba Palestyny
Po pierwsze, obecne zamieszanie na Bliskim Wschodzie, używając słowa, do którego z przykrością musimy wrócić, najważniejszy. Irak, Libia i Syria pozostają głęboko niestabilne. Według izraelskiego historyka jednak w Gazie, gdzie ma miejsce „narastające ludobójstwo”. Ilan Pappetroska świata jest najpilniejsza. Podczas eskalacji wojny Izraela z Palestyną nawet przywódca Organizacji Narodów Zjednoczonych Ban Ki-Moon – wcześniej zakulisowy kibic bombardowań w Gazie – opłakiwany „kryminalną” brutalność masowych ataków w Tel Awiwie, podczas których okresowo burzono szkoły ONZ. Tymczasem prezydent USA Barack Obama uzupełnił amunicję aby Izraelczycy mogli przeładować. W ostatnich atakach zginęło ponad 2000 osób.
Czego nauczyliśmy się na pierwszej linii frontu solidarności palestyńskiej w Republice Południowej Afryki? Z jednej strony wielu było zaskoczonych i przerażonych wybuchem poparcia dla wojny 3 sierpnia ze strony około 10 000 izraelskich zwolenników, w tym przywódców dwóch (marginalnych) czarnych partii politycznych i głównego czarnego kościoła ewangelickiego. Zwołany przez twardogłową Południowoafrykańską Federację Syjonistyczną na pole golfowe Huddle Park we wschodnim Johannesburgu, wiec obejmujący poklepywanie się po plecach miał miejsce w chwili, gdy Izrael bombardował kolejne szkoły ONZ, ale nie okazał żadnych oznak pokory. Podobny wiec w Cape Town tydzień później przyciągnął 4000.
Wystawa syjonistów z Afryki Południowej zapiera dech w piersiach bezczelność. Osoby zgromadzone w Huddle Park należeli do głównych ekonomicznych beneficjentów apartheidu (można to rozpoznać po kolorze skóry), a także neoliberalnej polityki gospodarczej po apartheidzie, której historycznie bezprecedensowe wysokie stopy procentowe i zliberalizowana kontrola wymiany nagradzają tych, którzy są już bogaci.
Jednak ci sami ludzie czują się nękani na froncie kulturowym, a wiele doświadczeń w głównym nurcie społeczeństwa pozostawia syjonistów wyobcowanych i zirytowanych. Podczas tegorocznej edycji odkryto siniaki na ego południowoafrykańskich syjonistów „Tydzień izraelskiego apartheidu” wydarzeń, w bieżących kontrowersjach wokół izraelskich produktów sprzedawanych w ekskluzywnych supermarketach Woolworths, zwłaszcza gazownik Sodastream zgorszony przez Scarlett Johansson i bojkoty akademickie Izraela, które od 2011 r. podniosły napięcie w głównych instytucjach szkolnictwa wyższego.
W tym samym tygodniu, gdy syjoniści machali flagą w Johannesburgu, jeden z najsłynniejszych izraelskich intelektualistów, Pappé, odwiedził główne południowoafrykańskie uniwersytety i domy kultury. Publiczność, składająca się w większości z muzułmanów, zgotowała Pappé owację na stojąco nie tylko po dokonaniu analizy trwającego „narastającego ludobójstwa” i opisie czystek etnicznych dokonanych przez Izrael w Palestynie w ciągu ostatniego stulecia, ale nawet po jego naleganiu, aby narracja „rozwiązania jednopaństwowego”. pojawić się.
Kiedy Pappé dzielił scenę z ministrem szkolnictwa wyższego Ostrze Nzimande, tłum na Uniwersytecie w Johannesburgu ryknął, wzywając Pretorię do dalszych działań w ramach solidarności z Palestyną. Pokazanie, że bojkoty akademickie są instytucjonalny i nie była to osobista podróż Pappé, która dodała więcej niepokoju syjonistom lager mentalność. Ale tym, co zaostrza walkę o solidarności, jest to, że jest ich 30 000 Durban mieszkańcy bardzo stanowczo protestowali przeciwko Izraelowi (25 lipca), a następnie ponad 100 000 osób wyszło na ulice Cape Town (Sierpień 9).
W miarę polaryzacji społeczeństwa często funkcją słabych władców jest wydawanie uspokajających dźwięków, aby utrzymać pozycję status quo stosunki, a Zuma nie zawiódł. Po coraz głośniejszych wezwaniach Zumy do zerwania stosunków dyplomatycznych i biznesowych z Izraelem, jak to robią kraje Ameryki Łacińskiej, otwarcie się z tym zgadza ogłosiła, że jej ambasador Arthur Lenk nie zostanie wydalonyowacją na stojąco na konferencji prasowej w Waszyngtonie. Południowoafrykańscy syjoniści byli także zachwyceni przymykaniem oczu Pretorii na masakry w Gazie, jak stwierdził poseł Sojuszu Demokratycznego Darrena Bergmana zapiał do ultrasyjonistycznego dziennikarza SA Anta Katza: „w takim momencie nie było słuszne zrzucanie winy na kogokolwiek, lecz raczej szukanie szybkiego i trwałego rozwiązania. Daj temu człowiekowi dzwonki” (sic).
Nastąpiło to zaraz po milczącym odrzuceniu przez Zumę propozycji z lutego 2014 r Deklaracja z Kapsztadu, który domagał się zerwania różnorodnych powiązań SA-Izrael. Poparła ją większość partii politycznych, w tym rządzący Afrykański Kongres Narodowy (ANC), w efekcie Katz donosiło o Zumie: „Presja, pod jaką byli wywierani, aby działać (przeciwko Izraelowi), była ogromna. Prezydent zdecydował się zmienić kierunek, mianować głównego ambasadora w Izraelu i pobudzić rozwój handlu”, cytując źródło polityki zagranicznej.
Jednym ze źródeł sprzeciwu mógłby być Ivor Ichikowitz z Grupa Paramount, najbardziej agresywny przedsiębiorca zajmujący się handlem bronią w Afryce. Bliskość, jaką cieszy się, jest imponująca, być może ze względu na umowy – w tym słynny skandal dotyczący irackiej żywności za ropę naftową – ze zbiórkami funduszy z ANC, takimi jak Sandi Majali, oraz jego własne wielomilionowe datki na rzecz partii rządzącej. Na przykład w 2008 roku Ichikowitz zapewnił Zumę darmowe lotydo Libanu i Kazachstanu, gdzie odbyły się ciekawe „spotkania biznesowe”, a w 2011 roku ponownie do Waszyngtonu. Przed wyborami w 2009 r. Ichikowitz latał schorowanego Nelsona Mandeli z Johannesburga na lotnisko Mthatha w imię korzyści politycznych partii rządzącej, „wywołując furorę w związku z tym, czy AKN naraził jego zdrowie i zlekceważył rygorystyczny protokół podróży”. Niedawno jego rola szofera lotniczego ponownie wzbudziła kontrowersje, nawet w Izraelu, ponieważ dawał Ambasadorowi Lenkowi i jego rodzinie bezpłatny przelot i weekendowy urlop w jego domku w Madikwe Game Reserve.
„Nie będziemy zaopatrywać krajów, które mają złą sytuację w zakresie praw człowieka” – stwierdził Ichikowitz do a Niedzielne czasy biznesowereportera w 2013 r., ponieważ „rząd Republiki Południowej Afryki nie pozwoliłby nam na dostawy do krajów, które byłyby niewłaściwe”. Nadzór nad sprzedażą broni przez Pretorię jest w rzeczywistości notoryczny, a najbardziej spektakularny był tuż przed inwazją Stanów Zjednoczonych i Wielkiej Brytanii na Irak w 2003 r. w fałszywych przesłankach, kiedy Denel dostarczał zachodnim stronom wojującym łuski do amunicji, materiały pędne artyleryjskie i dalmierze laserowe. Według raportu z 2013 r Amnesty International skargi Komitet Kontroli Zbrojeń pod przewodnictwem ministra Jeffa Radebe „zezwolił na sprzedaż broni konwencjonalnej rządom bez wymaganej kontroli”, nawet po przeprowadzeniu Skandal 2010 w którym Audytor Generalny stwierdził, że doszło do 58 wątpliwych transakcji zbrojeniowych pomiędzy mieszkańcami Republiki Południowej Afryki, w tym z reżimami łamiącymi prawa w Sudanie, Gabonie, Dżibuti, Etiopii, Algierii, Egipcie i Republice Środkowoafrykańskiej.
W 2005, Departament Obrony oskarżyła firmy Ichikowitza o „naruszenie zasad kontroli zbrojeń w eksporcie do kilku krajów, w tym Angoli i Ghany”, przekupując przy tym co najmniej jednego pułkownika armii. Dwa lata później zaangażował się w to, co Sunday Times określane mianem „przedsiębiorstwa wydobywczego we wschodniej Demokratycznej Republice Konga rozdartego wojną, prowadzonego przez rodzinę Makabuza, której członkowie zostali oskarżeni o nielegalny handel bronią i finansowanie grupy rebeliantów oskarżonych o zbrodnie wojenne”.
W tym roku Ichikowitz podał do wiadomości rzekomo korumpując rząd Malawi z transportem i także dostarczanie dotychczasowy wściekła brazylijska policja w broń, którą będzie mogła wykorzystać podczas represji w fawelach przed tegorocznymi mistrzostwami świata, które charakteryzują się egzekucjami pozasądowymi i masowymi wysiedleniami. Rozpoczął karierę pracy z Autorytarny władca Rwandy Paul Kagame (rzekomo odpowiedzialny za wiele z pięciu milionów zgonów w sąsiedniej DRK) oraz pochwała znienawidzony dyktator Gwinei Równikowej Teodoro Obiang Nguema Mbasogo, a także zmarły dyktator DRK Mobutu Sese Seko, który nazwał „silny, potężny przywódca, kochany przez wielu swoich ludzi”.
Ten człowiek jest niebezpiecznym atutem dla Pretorii w kontekście skrajnej, wewnętrznej konkurencji o rynki – w tym sprzęt wojskowy – między Republiką Południowej Afryki, Chinami, Unią Europejską i Stanami Zjednoczonymi. Ichikowitz najwyraźniej rozumie potrzebę poprawy swojego wizerunku poprzez fundację rodzinną Nowy film nagłośnienie francuskiego handlarza towarami, który odegrał niewielką rolę w zawieraniu umów przeciwko apartheidowi pod koniec lat 1980., poprzez sponsorowanie książki o Żydowscy bohaterowie walki z apartheidemi w prasie.
Przy tego rodzaju problemach związanych z public relations, sięgających aż do zatrudnienia profesjonalisty skarpetkowa Lalka aby edytować jego wpis w Wikipedii, powinniśmy uważniej śledzić posunięcia Ichikowitza. Na przykład 13 sierpnia meldował się ponownie z Waszyngtonu do Johannesburga Gwiazda czytelnicy gazet na głównej stronie redakcyjnej: „Według mnie głównym wyzwaniem dla Stanów Zjednoczonych będzie przezwyciężenie szkód w reputacji spowodowanych przez niesławną mantrę dotyczącą podejścia „zmiana reżimu” w ubiegłych latach. Ta wojownicza kwestia bezpieczeństwa i obrony pozostaje głównym zmartwieniem afrykańskich podmiotów na rynkach wschodzących”.
Mówi o sobie, ponieważ Ichikowitz stara się złagodzić zasady pomocy USA i Międzynarodowego Funduszu Walutowego, aby móc zawierać znacznie większe transakcje zbrojeniowe z afrykańskimi tyranami. Ichikowitza twierdzi, że elity te „nie są w stanie pozwolić sobie na rozwiązania, których potrzebują, ze względu na ograniczenia narzucone przez społeczność międzynarodową w zakresie wykorzystania ich budżetu”. (Podobny przypadek przedstawiłem w zeszłym tygodniu w USA, Ichikowitz spotkał się z wyśmiewaniem w co najmniej jednym dużym czasopiśmie, ale w Republice Południowej Afryki, własność Gwiazda przez sojusznika ANC Iqbala Survé wydaje się obniżać poziom czujności.)
W tym samym czasie w wiadomościach pojawia się dwóch innych Izraelczyków w związku z ich kontrowersyjną działalnością w przemyśle wydobywczym. Car towarów Dana Gertlera - według Forbes, wart 2.6 miliarda dolarów – odkrył ogromne rezerwy ropy w DRK, współpracując z siostrzeńcem Zumy Khulubuse, którego dotychczasowe osiągnięcia w branży wydobywczej nie są imponujące. Obaj są bardzo bliscy autorytarnemu przywódcy DRK Josephowi Kabili, który Globalny świadek sugeruje, że „wzbudza dalsze obawy o korupcję”.
Yaron Yamin to drugi: magnat z Bulawayo, który przybył do Zimbabwe bez znajomości języka angielskiego i bez pieniędzy, ale z kontrowersyjnymi fundamentalistycznymi izraelskimi powiązaniami religijnymi – rabin Eliezer Berland - którego teraz finansuje z połowy swoich dochodów, organizując nawet cotygodniowe zakupy odrzutowcem Lear w Johannesburgu. W grudniu ubiegłego roku, Yamin ogłosił robił interesy ze skorumpowaną elitą wojskową i górniczą Zimbabwe na polach diamentowych Marange, dobrze znanych jako źródło tragicznego kryzysu w kraju Klątwa Zasobów, w tym kilkaset morderstw dokonanych przez wojsko kopaczy z sektora nieformalnego w 2008 r.
Uwodzenie korporacyjne w USA
Jest to rodzaj układu, który generuje militarne powiązania pomiędzy rywalizującymi mocarstwami, głównie w celu wydobycia surowców. Pomaga to również wyjaśnić ponowne objęcie Waszyngtonu przez Zumę, ponieważ, jak wyjaśnił w zeszłym tygodniu w: porozmawiaj z Izbą Handlową Stanów Zjednoczonych„Wśród naszych sztandarowych projektów od 2009 roku zainwestowaliśmy w infrastrukturę ponad bilion randów. W ciągu najbliższych trzech lat zainwestujemy dalej ponad 840 miliardów randów w rozwój infrastruktury. Większość tych wydatków przeznaczana jest na infrastrukturę związaną z energią i transportem.
Za rozszerzenie zasięgu Transnetu za pomocą spółki joint venture zajmującej się lokomotywami Zuma pochwalił General Electric. W końcu wyjaśnił: „Wzrost gospodarczy Republiki Południowej Afryki jest nierozerwalnie powiązany ze wzrostem Afryki jako całości. Dlatego kładziemy duży nacisk na rozwój infrastruktury nie tylko naszego kraju, ale także kontynentu afrykańskiego.”
Ciepłe przyjęcie zrobiło wrażenie w Johannesburgu Dnia roboczego reporter Mikołaj Kotsch, który zacytował dyrektora generalnego GE Jeffa Immelta, który oklaskiwał Waszyngton za dotacje amerykańskiego banku Export-Import Bank: „W bardzo konkurencyjnym świecie, w którym rywalizujemy z China Inc i Europe Inc, dobrze jest mieć tego rodzaju wsparcie”.
Dla kontrastu Kotsch poczuł się zobowiązany zauważyć: „Na szczycie nie było prawie nic do powiedzenia na temat 200 uczennic przetrzymywanych w niewoli w północno-wschodniej Nigerii przez partyzantów Boko Haram i ataków w Kenii dokonanych przez innych islamistycznych ekstremistów. Zignorowano legislacyjne nagonki na gejów w Ugandzie i kilku innych krajach”, ponieważ, jego zdaniem, „być może obawiano się, że zajmowanie się tak drażliwymi kwestiami politycznymi będzie niekorzystne dla biznesu i gdyby kiedykolwiek szczyt dotyczył powiązań między prezydentami a biznesem, to było to."
Nie można jednak pozostać poza tym ogniwem, pracownicy Pekinu zajmujący się Afryką musieli poczuć się urażeni wydarzeniami z poprzedniego tygodnia Ekonomista wywiad magazynu Obama: „Moja rada dla przywódców afrykańskich jest taka, aby upewnili się, że jeśli rzeczywiście Chiny budują drogi i mosty, to przede wszystkim zatrudniają afrykańskich pracowników; po drugie, że drogi nie prowadzą tylko z kopalni do portu do Szanghaju. Naturalnie Obama chce, aby te afrykańskie porty przyjmowały statki z minerałami i ropą zmierzające do Nowego Jorku, Nowego Orleanu i Houston.
Wyzwanie Chin
Konkurencyjne stosunki z Chinami są szczególnie interesujące, ponieważ najwyższy urzędnik Departamentu Stanu USA ds. Afryki od 2009 r. do ubiegłego roku, zastępca sekretarza stanu (A/S) stanu Johnny Carson, bardzo otwarcie opisał to czołowym nigeryjskim biznesmenom podczas przyjaznego czatu z lutego 2010 r., którego szczegóły Chelsea Manning wyzwolona dla WikiLeaks za pośrednictwem: Kabel Departamentu Stanu USA – Chiny jako "bardzo agresywnym i zgubnym konkurentem gospodarczym pozbawionym zasad moralnych". Kontynuował, "Chińczycy mają do czynienia ze światem Mugabe i Bashira, co jest sprzecznym modelem politycznym”.
W przeciwieństwie do chińskich przywódców Obama ma bardzo silną moralność. Nie zajmuje się takimi osobami jak Mugabe czy Bashir, którym zabroniono udziału w zeszłotygodniowym spotkaniu w Białym Domu. (Zamiast tego Obama ma do czynienia z afrykańskimi demokratami, którzy brzydzą się korupcją i nigdy nie praktykowaliby brutalności wobec swoich obywateli, dobrymi ludźmi, takimi jak Uhuru Kenyatta, Paul Biya, Blaise Compaore, Paul Kagame, Yoweri Museveni, Teodoro Obiang, José Eduardo dos Santos, Idriss Deby , Joseph Kabila, Jacob Zuma, Goodluck Jonathan, Yahya Jammeh i Hailemariam Desalegn – których pochwały wyśpiewują także Alemayehu Mariam – i inni z tej samej ligi, tacy jak King Mswati i Alpha Conde.)
Co znamienne, były ambasador Rwandy w USA Theogene Rudasingwa napisał: list błagalny do administracji Obamy, prosząc sekretarza stanu Johna Kerry’ego, aby „królował w waszym zespole ds. bezpieczeństwa narodowego”. Wśród nich jastrzębie będą upierać się, że nad Afryką wisi czerwone zagrożenie (Chiny), które należy powstrzymać lub zneutralizować. Co więcej, jak argumentują te jastrzębie, bezpieczeństwo Stanów Zjednoczonych i interesy gospodarcze powinny mieć pierwszeństwo przed czymkolwiek innym, nawet jeśli oznacza to opiekowanie się niektórymi z najniebezpieczniejszych wielkich mężczyzn w Afryce”.
Ale czerwone zagrożenie zostanie zneutralizowane, jeśli Obamie uda się pozyskać serca i umysły większej liczby afrykańskich tyranów. The Economist Prowadzący wywiad zapytał: „Widzicie kraje takie jak Chiny, które tworzą na przykład bank BRICS – instytucje, które wydają się raczej równoległe do systemu – i potencjalnie wywierają presję na system, zamiast go uzupełniać i wzmacniać. To jest kluczowa kwestia, czy Chiny znajdą się w tym systemie, czy też rzucą mu wyzwanie. Myślę, że to naprawdę poważny problem naszych czasów. Obama odpowiedział: „To jest. Myślę, że ważne jest, aby Stany Zjednoczone i Europa nadal witały Chiny jako pełnoprawnego partnera w zakresie tych międzynarodowych norm”.
Jak na zawołanie, tzw Wall Street Journal zgłaszane „propozycja Pekinu, aby współpracować [z Waszyngtonem] przy dużych projektach infrastrukturalnych, takich jak tama wodna Inga-3 w DRK… Dla Stanów Zjednoczonych partnerstwo z Chinami przy takich projektach mogłoby w dłuższej perspektywie utrzymać centralną rolę Świata Banku i MFW.”
Dodano Financial Times, „Urzędnicy amerykańscy twierdzą, że partnerstwo z Chinami w sprawie Ingi-3 lub innej tamy byłoby ważnym przełomem we współpracy w czasach, gdy narasta rywalizacja militarna pomiędzy obydwoma krajami w Azji.” Główny omawiany projekt, czyli tama na rzece Kongo, trzy razy większa od Trzech Przełomów w Chinach, miałby przesyłać zdecydowaną większość energii elektrycznej do górnictwa i hutnictwa. Republika Południowej Afryki zdaje sobie sprawę z straszliwego rozwiązania spowodowanego przejęciem władzy państwowej przez kompleks minerałów i energii, uosabianym w zeznaniach z tego tygodnia: Cyryl Ramaphosa o tym, dlaczego on, 9-procentowy właściciel Lonmin, wezwał policję, aby przeprowadziła operacje przeciwko jego „nikczemnym zbrodniarzom” górnikom zajmującym się wydobywaniem platyny, którzy dwa lata temu strajkowali w Marikanie.
Chińskim elitom wciąż nie brakuje gotówki, a dla zobrazowania symbiotycznej zależności Pekin w ciągu pierwszych pięciu miesięcy 107 roku zakupił amerykańskie obligacje rządowe o wartości 2014 miliardów dolarów. Według szacunków Dziennik Wall Stw zeszłym miesiącu było to „najszybsze tempo, odkąd zaczęto rejestrować ponad trzydzieści lat temu”. W zamian Chińczycy najwyraźniej chcą teraz, aby współpraca USA zmniejszyła ryzyko i zintensyfikowała proces wyzysku w Afryce, nawet za cenę pomocy konkurentowi w ponownym wbiciu buta w lokalne gardła.
Potencjał amerykańskiej aktywności wojskowej w Afryce pozostaje niezmieniony wspaniały, biorąc pod uwagę potrzebę wspierania przez Waszyngton przyjaznych dyktatorów przeciwko wszelkiego rodzaju lokalnemu oporowi – nie tylko ekstremistom religijnym, ale także działaczom społecznym, których liczba protestów w latach 2011–13 rosła jeszcze szybciej niż w okresie powstania w Afryce Północnej w latach 2010–11, według Afrykańskiego Banku Rozwoju najnowsze wyliczenie.
Ale w przeciwieństwie do ostatnich przerażających doniesień genialnego amerykańskiego dziennikarza Nick Turse Jeśli chodzi o „dowództwo bojowników walczących” Pentagonu w dziesiątkach krajów Afryki, nadal istnieje dość ostry podział pracy między Waszyngtonem a jego zastępcą szeryfa w Pretorii. Stratedzy z Dowództwo Afryki wyjaśnili już, dlaczego tak intensywnie szkolą afrykańskich żołnierzy, m.in Siły Obrony Narodowej SA żołnierze: „Nie chcemy widzieć, jak nasi ludzie wchodzą i zostają uderzeni”.
To właśnie w tym miejscu w zeszłym tygodniu Zuma wygłosił najbardziej niepokojące słowa, istny manifest subimperialistyczny: „Istniały już dobre stosunki między Afryką a Stanami Zjednoczonymi, ale ten szczyt je zmienił i wyniósł na inny poziom… Zapewniliśmy poparcie Stanów Zjednoczonych dla afrykańskich inicjatyw na rzecz pokoju i bezpieczeństwa… Jak powiedział prezydent Obama, buty muszą być afrykańskie”.
Patrick Bond kieruje Uniwersytetem KwaZulu-Natal Centrum Społeczeństwa Obywatelskiego w Durbanie.
ZNetwork jest finansowany wyłącznie dzięki hojności swoich czytelników.
Darowizna