(Kair, Egipt, 12) — Wczoraj wraz z mieszkańcami Gazy, narodami całej Palestyny i sojusznikami na całym świecie uczciliśmy rocznicę nieludzkich i nielegalnych ataków Izraela, w wyniku których zginęło ponad 28 matek, ojców, córek i synów w grudniu i styczniu ubiegłego roku. I w sposób zbyt odpowiedni do upamiętnienia niezgłębionej okrutnej masakry i niedorzecznego milczenia rządów amerykańskiego i egipskiego, my, wolność maszerowaliśmy w kółko ulicami Kairu.
Rząd egipski zerwał kontrakty na autobusy, które przybliżyłyby nas o krok w podróży do Gazy i zabronił nam opuszczania Kairu. Żandarmeria wojskowa zdarła nasze małe, ręcznie pisane kartki przywiązane do mostu Kasr al Nil, podążając za przykładem Izraelczyków, którzy próbowali zatrzeć nazwiska i numery męczenników w Gazie. Świece, które na pamiątkę miały pływać po Nilu, nadal znajdują się w pudełkach, a setkom ich dystrybutorów nigdy nie pozwolono wejść na pokład feluków (łodzi rzecznych) czekających tuż za przeważającymi siłami bezpieczeństwa. Przegrupowujemy się, ponownie okrążamy i znajdujemy inną drogę do pamiętania i przypominania, inną drogę przez wiele punktów kontrolnych i niemożliwą do pokonania granicę.
Rząd egipski drwi z nas, zachęcając do korzystania z atrakcji turystycznych, jakie oferuje Kair podczas naszego obowiązkowego pobytu w mieście. I niektórzy z nas to robią. Zabieramy ze sobą nawet Gazę: wczoraj Abdullah Anar, turecki muzułmanin i Max Geller, amerykański Żyd, wbiegli na czoło jednej z piramid, aby odsłonić palestyńską flagę o wymiarach 12 na 6 metrów. Przez około trzy minuty jedna z najbardziej odpornych konstrukcji na ziemi dumnie przywołała imię jednego z najbardziej niezniszczalnych ludzi na świecie. Przemycamy historie takie jak ta tunelami łączącymi nasze serca, odsłaniając je szeptanymi przypomnieniami piękna i prawdy w tej walce oraz nieskończonej cierpliwości i elastyczności, których powoli uczymy się od naszych przyjaciół w Gazie.
Jest nas ponad 1,300 przedstawicieli ponad 40 krajów; jesteśmy odważni i nieustraszeni. Ponad 330 francuskich delegatów obozuje pod ambasadą, domagając się autobusów, które wczoraj wieczorem tam nie dotarły. Stawiają czoła armii dwudziestu pięciu wojskowych ciężarówek i ścianie policji głębokiej na trzy ciała ze wszystkich stron. Ośmiu z nas jest przetrzymywanych w Ismailii, daleko od naszego miejsca przygranicznego. 8 kolejnych osób zostało zatrzymanych w Al Arish, w pobliżu przejścia granicznego w Rafah. 30 samotnie czuwają na punkcie kontrolnym na obrzeżach Al Arish, odmawiając zawrócenia. A setki z nas krążą w milczeniu w zadymionej mgle Kairu, unikając informatorów, którzy atakują nasze hostele i sale konferencyjne, planując, ponosząc porażkę i planując ponownie.
Nie zapominamy, że nasze frustracje tutaj, w Kairze, stanowią najmniejszy ułamek tego, czego codziennie doświadczają nasi przyjaciele w Gazie. Nie zapominamy o przywileju paszportowym, który do tej pory chronił nas przed krzywdą fizyczną. Nie zapominamy o schronieniu przyznanym przez niektóre z naszych ambasad oraz o naszych przyjaciołach i sojusznikach, którzy w naszym imieniu nieustannie zwracają się do egipskiego Ministerstwa Spraw Zagranicznych. Wczorajszy dzień nie był dniem zapomnienia. 27 grudnia to dzień, który warto zapamiętać.
Pamiętamy o ponad 1,400 zamordowanych. Pamiętamy o setkach innych, którzy zginęli w wyniku tego straszliwego oblężenia. Pamiętamy o dziesiątkach tysięcy, którzy są nadal bezdomnych, pełny rok później. I pamiętamy o naszych siostrach i braciach po drugiej stronie granicy w Rafah, którzy od miesięcy codziennie tchnęli życie w ten historyczny marsz, którzy prowadzili nasze stopy do Kairu i oświetlali mroczną ścieżkę do Gazy. Przede wszystkim pamiętamy, że nadal będą przetrzymywani w klatkach w ogromnym izraelskim więzieniu na świeżym powietrzu długo po tym, jak bezpiecznie wrócimy do domu.
I tak maszerujemy w kółko o wolność, planując, robiąc uniki, przegrupowując się, często ponosząc porażkę, czasem osiągając sukces, a potem znowu krążąc. Dołączenie do naszych przyjaciół w Gazie w Marszu Wolności 31 grudnia jest obecnie prawdopodobnie niczym więcej niż marzeniem, ale w ciągu tych długich dni czerpiemy lekcje od naszych palestyńskich mentorów, którzy krążyli po o wiele bardziej zdradliwych kręgach niż nasz. Maszerujemy z nimi w Kairze i dziesiątkach miast na całym świecie, żądając, aby rządy Izraela, Ameryki i Egiptu wysłuchały ludzi na świecie i wyzwoliły Gazę.
Emily Ratner ([email chroniony]) to organizator i mediamaker z siedzibą w Nowym Orleanie. W czerwcu udała się do Gazy z delegacją z Nowego Orleanu. W tym miesiącu dołączy do tysięcy Palestyńczyków i innych osób z całego świata podczas Marszu Wolności w Gazie, który odbędzie się 31 grudniast. Pomóż nam się tam dostać.
W Egipcie: Skontaktuj się z Wydziałem Palestyny w Ministerstwie Spraw Zagranicznych, Kair Ahmed Azzam, tel +202-25749682 E-mail: Ahmed.azza[email chroniony]
W USA: skontaktuj się z Ambasadą Egiptu pod numerem 202-895-5400 i poproś Omara Youssefa lub wyślij e-mail [email chroniony]
ZNetwork jest finansowany wyłącznie dzięki hojności swoich czytelników.
Darowizna