Przez chwilę tego lata wydawało się, że Grecja osaczyła swoich wierzycieli. W gorąco kwestionowanym głosowaniu, w którym otwarcie interweniowali ich europejscy sąsiedzi, Grecy przeważającą większością głosów głosowali za odrzuceniem dalszych oszczędności.
Jednak w wyniku kontrowersyjnego zwrotu grecki premier Alexis Tsipras uległ następnie żądaniom przywódców strefy euro dotyczących wprowadzenia większej liczby środków oszczędnościowych w zamian za pożyczkę ratunkową w wysokości 86 miliardów euro. Tsipras ubolewał, że nie miał wyboru – opór oznaczałby przymusowe wyjście ze strefy euro.
Upokorzony i pokonany rząd grecki wrócił do stołu negocjacyjnego, aby zaakceptować warunki kapitulacji. Spektakl przypominał egzekucję całego kraju w stylu ISIS – na oczach globalnej publiczności.
Ostateczne szczegóły pozostają do ustalenia, ale nie ma wątpliwości, że porozumienie narzucone Grecji przez strefę euro nie pozwoli Atenom ani na spłatę miażdżącego długu, ani na wyjście z kryzysu, w jakim się obecnie znajdują. Transakcja jest triumfem kapitału finansowego, ale została przeprowadzona straszliwymi kosztami – takimi, które ostatecznie wywołają bumerang wśród banków, Unii Europejskiej i jej organów wykonawczych, Niemiec.
Diagnozowanie problemu
Niedawno ujawniona notatka Międzynarodowego Funduszu Walutowego potwierdza, że Grecja pilnie potrzebuje umorzenia długów. We wcześniejszej analizie fundusz przyznał już, że nie przewidział rozmiarów szkód wyrządzonych przez kaftan bezpieczeństwa, w który Grecja wciągała się od 2010 roku.
Produkt krajowy brutto w 25 r. był o 2014% niższy w porównaniu z 2008 r., a bezrobocie wyniosło 26%, a bezrobocie wśród młodych osób osiągnęło oszałamiający poziom 52%.
Obniżki emerytur, podwyżki podatków konsumenckich i inne drakońskie środki, którym Grecy prawdopodobnie zostaną poddani w ramach nowego ładu, zahamują wszelki wzrost popytu krajowego niezbędny do wzrostu gospodarki. Pomoc w wysokości 86 miliardów euro, do której uzyska dostęp Grecja, niewiele pomoże, ponieważ praktycznie wszystko — Wzrost o 90według niektórych szacunków – powróci do Europejskiego Banku Centralnego, Międzynarodowego Funduszu Walutowego oraz banków niemieckich i francuskich w ramach obsługi zadłużenia.
Dlaczego strefa euro pod przewodnictwem Niemiec nałożyła: Kartagiński pokój w sprawie Grecji będzie długo dyskutowana, ale jasne jest, że kluczowymi motywami było uratowanie europejskiej elity finansowej przed konsekwencjami ich nieodpowiedzialną politykę, narzucając żelazną zasadę całkowitej spłaty długu i ukrzyżowując Grecję, aby odwieść innych – takich jak Hiszpanie, Irlandczycy i Portugalczycy – od buntu przeciwko niewolnictwu zadłużonemu. Jak stwierdził Karl Otto Pöhl, były szef niemieckiego Bundesbanku: przyznał jakiś czas temudrakońskie ćwiczenia w Grecji mają na celu „ochronę niemieckich banków, ale zwłaszcza francuskich, przed umorzeniem długów”.
Ujarzmienie Greków jest ostatnim zwycięstwem odniesionym przez kapitał finansowy od czasu rozpoczęcia przez niego kontrofensywy spalonej ziemi przeciwko siłom pragnącym ograniczyć go i uregulować za spowodowanie kryzysu finansowego, który wybuchł w 2008 r. Jednak jego zwycięstwo będzie prawdopodobnie pyrrusowe — niezwykle kosztowna sprawa, która prawdopodobnie doprowadzi do większej katastrofy.
Rozporządzenie o wycofaniu
Grecja jest jedynie najnowszym epizodem ciągłego schematu.
Kiedy w listopadzie 20 r. grupa G-2009 zebrała się w Pittsburghu w samym środku wiru finansowego, w zatwierdzonym przez uczestników programie reform najważniejsze były dwa środki. Jednym z nich było utrzymywanie potężnych programów stymulacyjnych, które miały zapoczątkować ożywienie gospodarcze. Drugim było skuteczne uregulowanie sektora finansowego. jako Komunikat przywódców G-20 to ujął„Tam, gdzie lekkomyślność i brak odpowiedzialności doprowadziły do kryzysu, nie pozwolimy na powrót do zwykłej bankowości”.
Jednak kapitał finansowy i jego sojusznicy byli w stanie powstrzymać oba ataki i rozpocząć kontrofensywę, która zmusiła obywateli do zapłaty ceny za bałagan gospodarczy.
W Stanach Zjednoczonych Wall Street zdołała w 2008 roku nakłonić rząd do ratowania gigantycznych instytucji, których bilanse zostały poważnie nadszarpnięte przez toksyczne aktywa subprime, zamiast je nacjonalizować. Następnie w latach 2009 i 2010 wypatroszyli ustawę Dodda-Franka o reformie Wall Street i ochronie konsumentów dotyczącą trzech kluczowych elementów, które uznano za niezbędne do przeprowadzenia prawdziwej reformy: redukcji rozmiarów banków; instytucjonalne oddzielenie bankowości komercyjnej od inwestycyjnej; oraz zakaz większości instrumentów pochodnych i uregulowanie równoległego systemu bankowego, który spowodował kryzys.
Jak pisze Jonathan Kirshner z Cornell University, „reformy regulacyjne Dodda Franka i przepisy takie jak zasada Volckera, mające na celu ograniczenie rodzajów ryzykownych inwestycji, w jakie banki mogą się angażować, nie zostały po prostu osłabione”. Zostali „zmuszeni do uległości” przez „kaskadę wyjątków, zwolnień, kwalifikacji i niejasnego języka”. Konkluduje: „Zastosowanie tych kilku zębów jest całkowicie zależne od (bardzo podejrzanej) woli organów regulacyjnych”.
Kluczową rolę w zapewnieniu tego wyniku odegrał $ 344 mln branża spędziła lobbując w Kongresie USA w ciągu pierwszych dziewięciu miesięcy 2009 r., kiedy ustawodawcy podejmowali reformę finansową. Przyjął sam senator Chris Dodd, przewodniczący Senackiej Komisji ds. Bankowości ponad $ 2 milionów we wpłatach z Wall Street w latach 2007–08.
Pomogło także to, że w nowej administracji Obamy pojawiły się potężne głosy sympatyzujące z bankierami, zwłaszcza sekretarz skarbu Tim Geithner i przewodniczący Rady Doradców Ekonomicznych Larry Summers. Obaj byli bliskimi współpracownikami Roberta Rubina, który miał kolejne wcielenia jako współprezes Goldman Sachs, szef skarbu Billa Clintona oraz prezes i starszy doradca Citigroup. Bardziej niż ktokolwiek inny w ciągu ostatnich dwóch dekad Rubin ucieleśnia powiązania Wall Street z Waszyngtonem, które zlikwidowały kontrolę Nowego Ładu nad kapitałem finansowym i utorowały drogę implozji w 2008 roku.
Zmiana narracji
Kapitał finansowy nie tylko skutecznie oparł się skutecznej reregulacji. Udało jej się także zmienić narrację na temat przyczyn kryzysu finansowego, zrzucając całą winę na państwo.
Najlepiej widać to na przykładzie Europy. Podobnie jak w Stanach Zjednoczonych, kryzys finansowy w Europie był kryzysem podażowym. Duże banki europejskie poszukiwały wysokodochodowych i szybko zwrotnych substytutów dla niskich zwrotów z inwestycji w przemyśle i rolnictwie, takich jak kredyty na nieruchomości i spekulacje na finansowych instrumentach pochodnych, i lokowały swoje nadwyżki środków w wysokodochodowych obligacjach sprzedawanych przez rządy.
W przypadku Grecji na początku kryzysu niemieckie i francuskie banki prywatne posiadały około 70 procent długu tego kraju wynoszącego 290 miliardów euro. Niemieckie banki były świetnymi nabywcami toksycznych aktywów subprime od amerykańskich instytucji finansowych i z tym samym entuzjazmem podchodziły do zakupu greckich obligacji rządowych. Ze swojej strony, nawet w miarę pogłębiania się kryzysu finansowego, francuskie banki zwiększyły akcję kredytową dla Grecji o 23 procent, Hiszpanii o 11 procent i Portugalii o 26 procent.
Rzeczywiście, chcąc zwiększać zyski z pożyczek dla rządów, lokalnych banków i deweloperów, europejskie banki wpompowały 2.5 biliona dolarów do Irlandii, Grecji, Portugalii i Hiszpanii. Czasami mówi się, że członkostwo tych krajów w strefie euro „oszukało” banki, myśląc, że ich kredyty są bezpieczne, ponieważ przyjęły surowe zasady członkostwa w tej samej unii walutowej, do której należała najsilniejsza gospodarka Europy, Niemcy. Bardziej prawdopodobne jest jednak, że członkostwo rządu w strefie euro dostarczyło tak potrzebnego uzasadnienia dla uwolnienia ogromnych nadwyżek funduszy posiadanych przez banki, które po prostu leżałyby w skarbcach banków i nie przyniosłyby żadnych zysków.
Oblegany za wtrącenie świata w finansowy wir, kapitał finansowy desperacko próbował zmienić narrację w następstwie nieuniknionej implozji. Możliwość ta pojawiła się wraz z dwoma wydarzeniami, które miały miejsce w latach 2009–2010.
Jednym z nich było ogłoszenie pod koniec 2009 roku przez Dubaj, że nie jest już w stanie spłacać długów zaciągniętych przy budowie swojej ultranowoczesnej, luksusowej oazy dla światowej elity w Zatoce Perskiej. Dubaj domyślnie, analityk Notatki Jamesa Rickardsa, „stał się zaraźliwy i rozprzestrzenił się w szczególności na Europę i Grecję”. Drugim wydarzeniem, które miało miejsce tuż po klęsce w Dubaju, było odkrycie, że Grecja zawarła skomplikowane transakcje finansowe zaprojektowane przez firmę Goldman Sachs z Wall Street w 2001 r. fałszowała dane dotyczące zadłużenia i deficytu, aby dotrzymać rygorystycznych zasad członkostwa w strefie euro.
Dług Grecji w 2007 roku, przed kryzysem finansowym, sięgał 290 miliardów euro, co stanowiło równowartość 107 procent PKB. Jednak banki nie wykazały wówczas żadnych oznak, że szczególnie się tym martwią i nadal pompowały pieniądze do kraju. Stosunek długu do PKB wzrósł w 148 r. do 2010 procent, co doprowadziło kraj na skraj kryzysu zadłużeniowego.
Wierzyciele, władze europejskie i prasa biznesowa wykorzystały wynikającą z niej panikę, aby zrzucić winę wyłącznie na niekontrolowane pożyczki rządowe, całkowicie stłumiając rolę, jaką odgrywają nieodpowiedzialni wierzyciele zagraniczni i grecki sektor prywatny. Co równie istotne, te same siły wykorzystały kryzys grecki do spopularyzowania poglądu, że kryzysy zadłużenia publicznego spowodowane rozrzutnymi wydatkami dotknęły także Irlandię, Hiszpanię i Portugalię – chociaż kraje te miały raczej niski stosunek długu publicznego do PKB. W przypadku Hiszpanii i Irlandii były one niższe niż w Niemczech!
Przerzucanie kosztów
Dług państwowy to dług, za spłatę którego odpowiada państwo, i obejmuje to dług nieściągalny zaciągnięty przez sektor prywatny od banków zagranicznych. Od czasu kryzysów zadłużeniowych w latach 1980. władze narzucają zasadę, że państwo musi wziąć na siebie odpowiedzialność za długi wobec międzynarodowych wierzycieli, których sektor prywatny nie jest w stanie spłacić.
W Hiszpanii, Irlandii i wielu innych krajach pogrążonych w finansowych zawirowaniach to śmiercionośny sojusz pomiędzy zagranicznymi wierzycielami a krajowymi inwestorami rzucił kraje na kolana, a nie pożyczki rządowe. Jak pisze Mark Blyth„kryzysy zadłużeniowe państw są prawie zawsze „załamaniem boomu kredytowego”. Rozwijają się w sektorze prywatnym i trafiają do sektora publicznego. Przyczyna jest jasna. Bańki i załamania bankowe powodują kryzysy zadłużenia publicznego. Okres. Odwrócenie związku przyczynowego i obwinienie państwa za kryzys na rynku obligacji, co wielokrotnie robili decydenci w Europie, aby umożliwić politykę oszczędności, która nie działa, nasuwa pytanie, po co to dalej robić?”
Dlaczego właściwie? Odpowiedź jest taka, że operacja ta wypromowała silną kontrnarrację na temat przyczyn kryzysu finansowego, w której banki są ofiarami, a państwa – złoczyńcami. Narracja ta pozwala bankom jednocześnie uniknąć kar za nieodpowiedzialne udzielanie kredytów i przeciwstawić się państwom ograniczającym ich działalność.
Zmieniona narracja szybko przedostała się do Stanów Zjednoczonych, gdzie została wykorzystana nie tylko do wykolejenia realnej reformy bankowości, ale także do uniemożliwienia wprowadzenia skutecznego programu stymulacyjnego w 2010 r. Wyolbrzymianie wizerunku Stanów Zjednoczonych upodabniających się do Grecji, jeśli rząd zwiększy zadłużenie poprzez zwiększenie wydatków deficytowych, Republikanom udało się stworzyć amerykańską wersję programów oszczędnościowych narzuconych w Europie Południowej.
Tak oszacowała Christina Romer, szefowa Rady Doradców Ekonomicznych Baracka Obamy wymagałoby to bodźca o wartości 1.8 biliona dolarów aby odwrócić recesję. Obama zatwierdził mniej niż połowę tej kwoty, czyli 787 miliardów dolarów, jednocześnie nie udobruchając republikańskiej opozycji i uniemożliwiając wczesne ożywienie gospodarcze. W ten sposób koszty szaleństw Wall Street spadły nie na banki, ale na zwykłych Amerykanów, przy czym w 10 r. bezrobotni osiągnęli prawie 2011 procent siły roboczej, a bezrobocie wśród młodych sięgnęło ponad 20 procent.
Wygrać bitwę, przegrać wojnę?
Sukces kapitału finansowego w zakresie wstrzymania reform, zmiany narracji o kryzysie i przeciągnięcia obywateli na barki jego kosztów będzie jednak prawdopodobnie pyrrusowy.
Połączenie głębokiej recesji lub stagnacji spowodowanej polityką oszczędnościową, która ogarnia znaczną część Europy i Stanów Zjednoczonych, przy braku reform finansowych jest zabójcze. Przedłużająca się stagnacja i perspektywa deflacji zniechęcają do inwestycji w gospodarce realnej w celu poszerzenia towarów i usług. Zatem instytucje finansowe mają tym więcej powodów, aby zrobić to samo, co przed 2008 rokiem: zaangażować się w intensywne operacje spekulacyjne mające na celu osiągnięcie ogromnych zysków, zanim grawitacja spowoduje nieunikniony krach.
W obliczu wstrzymania działań zmierzających do ponownej regulacji finansów i niesłabnącego obrotu instrumentami pochodnymi powstanie nowych baniek jest bardziej niż prawdopodobne.
Obecnie szacuje się, że nieprzejrzysty rynek instrumentów pochodnych jest całkowity $ 707 bilionawedług analityka Jenny Walsh znacznie więcej niż 548 miliardów dolarów w 2008 roku. „Rynek rozrósł się do tak niewyobrażalnie ogromnych rozmiarów” – pisze – „gospodarka światowa jest zagrożona ogromnymi szkodami, jeśli nawet niewielki procent kontraktów zbankrutuje. Jego wielkość i potencjalny wpływ są trudne do zrozumienia, nie mówiąc już o ocenie. Były przewodniczący amerykańskiej Komisji Papierów Wartościowych i Giełd Arthur Levitt, były przewodniczący SEC, zgodził się z tym stwierdzeniem, mówiąc jednemu z autorów, że żadna z reform wprowadzonych po 2008 roku „nie zmniejszyła znacząco prawdopodobieństwa kryzysów finansowych”.
Pytanie nie brzmi zatem, czy pęknie kolejna bańka, ale kiedy. A kiedy to nastąpi, prawdopodobieństwo, że finanse ponownie zostaną potraktowane dziecięcymi rękawiczkami, jak w przypadku „reformy” Dodda-Franka, nie jest takie pewne.
gorzkie żniwa
Drugi cios związany z obecnym triumfem kapitału finansowego ma charakter polityczny i prawdopodobnie nastąpi w Europie wcześniej niż w Stanach Zjednoczonych.
Melodramat rozgrywający się w Grecji prawdopodobnie spotęguje silne nastroje antyunijne, antyniemieckie i antybankowe, które krążą obecnie po Europie. Można sobie tylko wyobrazić uczucia wielu Europejczyków, jeśli są oni zwykle stateczni, liberalni Financial Times felietonista Wolfgang Munchau jest poruszony, aby napisać bardzo emocjonalne określenia:
„Zmuszając Alexisa Tsiprasa do upokarzającej porażki, wierzyciele Grecji zrobili o wiele więcej niż tylko doprowadzenie do zmiany reżimu w Grecji lub zagrożenie dla jej stosunków ze strefą euro. Zniszczyli strefę euro, jaką znamy, i zburzyli ideę unii walutowej jako krok w kierunku demokratycznej unii politycznej. Czyniąc to, powrócili do nacjonalistycznych europejskich walk o władzę z XIX i początku XX wieku. Zdegradowali strefę euro do toksycznego systemu stałego kursu walutowego, ze wspólną walutą, zarządzaną w interesie Niemiec, spajaną groźbą całkowitej nędzy tych, którzy kwestionują panujący porządek. Najlepszą rzeczą, jaką można powiedzieć o weekendzie, jest brutalna szczerość osób odpowiedzialnych za zmianę reżimu”.
Pytanie brzmi: kto zbierze te wrzące prądy urazy i gniewu w europejskiej polityce?
Po pokonaniu radykalnej lewicy – choć bohatersko na wzór Termopil – w starciu greckiego premiera Alexisa Tsiprasa z niemiecką kanclerz Angelą Merkel oraz po tym, jak socjaldemokraci w Niemczech i w całej Europie zostali zredukowani do pomocy Merkel w agresywnym promowaniu interesów bankami, najprawdopodobniej beneficjentem dramatycznych wydarzeń ostatnich tygodni będzie bank rosnąca radykalna prawica, ze swoim antyunijnym, nacjonalistycznym i populistycznym wydźwiękiem.
Nic dziwnego, że przeciwna euro szefowa francuskiego Frontu Narodowego, Marine Le Pen – która coraz częściej łączy swoje przemówienia z antykapitalistyczną i antyglobalistyczną retoryką – chwyciła za Grecję w niedawnym starciu. Unia Europejska, ona oświadczyła, „kpi i lekceważy powszechne życzenie wyrażone podczas greckich wyborów i ma na celu narzucenie polityki oszczędnościowej, ciągłości polityki oszczędnościowej, której naród grecki już nie chce”. Zadając retoryczne pytanie zadawane niewątpliwie przez wielu Greków, zastanawiała się głośno: „Kto zwycięży w obliczu wyboru? Demokracja czy eurodyktatura?”
Le Pen nie należy lekceważyć. „Lewicowi wyborcy przekraczają czerwoną linię, ponieważ uważają, że wybawienie z ich trudnej sytuacji ucieleśnia Madame Le Pen” – francuska senatorka socjalistyczna Przyznał do Nowy mąż stanu. „Mówią „nie” światu, który wydaje się twardy, zglobalizowany i nieubłagany. To ludzie z klasy robotniczej, emeryci, pracownicy biurowi, którzy mówią: „Nie chcemy takiego kapitalizmu i konkurencji w świecie, w którym Europa traci przywództwo”.
Le Pen może zostać prezydentem Francji w wyborach w 2017 roku. A jeśli tak się stanie, niemałym wkładem w jej zwycięstwo będą dramatyczne wydarzenia ostatnich tygodni w Brukseli i Berlinie.
ZNetwork jest finansowany wyłącznie dzięki hojności swoich czytelników.
Darowizna