„Władcy wszechświata” są zszokowani i niezadowoleni. Coraz większa liczba wyborców wyraża swój gniew, ostatnio głosując za Brexitem w Wielkiej Brytanii. Jednak wielu głosujących na Berniego Sandersa i Donalda Trumpa podczas ostatniej kampanii prawyborów w USA kierowało się podobnymi frustracjami. A wcześniej miały miejsce Occupy Wall Street, los Indignados w Hiszpanii, Syriza w Grecji i inne masowe protesty w innych częściach Europy. Powód jest prosty.
Przez ponad trzydzieści lat centroprawicowe i centrolewicowe partie polityczne oraz politycy establishmentu przewodzili masowym zmianom w funkcjonowaniu światowej gospodarki, które wzmacniają pozycję międzynarodowych korporacji i uprzywilejowanej mniejszości kosztem zdecydowanej większości, tworząc jednocześnie bezprecedensowe fale uchodźców uciekających przed katastrofami humanitarnymi na Bliskim Wschodzie, w Meksyku i Ameryce Środkowej.
A wszystko to podczas gdy media głównego nurtu i intelektualiści establishmentu rozprawiają o tym, dlaczego te zmiany były zarówno nieuniknione, jak i korzystne – choć prawdą jest, że wcale takie nie są. Coraz więcej ludzi ma dość i odwraca uwagę od posłańców establishmentu, podczas gdy nowe głosy zarówno na prawicy, jak i na lewicy walczą o przywództwo rosnącej i zróżnicowanej armii niezadowolenia. Co możemy powiedzieć o ostatniej manifestacji w Wielkiej Brytanii?
Istnieją dwie główne siły napędzające niezadowolenie: pogarszające się perspektywy gospodarcze większości oraz wyzwania rzucone tradycyjnym hierarchiom kulturowym. Lewy gra na pierwszym, prawy na drugim. Prawica ma spójny program dotyczący tego ostatniego, cieszący się szerokim zainteresowaniem wśród starszych większości etnicznych: ponowna segregacja i przywrócenie przywilejów białej skóry. Ale prawica nie ma spójnego programu gospodarczego poza obwinianiem etnicznych „innych”.
Lewica ma spójną krytykę neoliberalnej ekonomii i oferuje kilka przydatnych alternatyw: Zaprzestańcie skupiania się na finansowaniu i poddajcie je kompetentnym regulacjom. Położyć kres bezsensownym oszczędnościom fiskalnym i zapewnić niezbędny bodziec fiskalny. I przestańcie demontować i odbudujcie państwo opiekuńcze. Co więcej, program ten cieszy się dużym zainteresowaniem wśród niezadowolonych.
Jednak lewica nie była w stanie skutecznie konkurować z prawicą w zakresie drugiego źródła niezadowolenia. Jeśli grupy postępowe prowadzą kampanię na rzecz pryncypialnej obrony wielokulturowości i ochrony praw imigrantów, zdobywają poparcie mniejszości etnicznych i niektórych młodych ludzi, ale zniechęcają starsze, większościowe społeczności znajdujące się w trudnej sytuacji ekonomicznej. Co więcej, dylemat lewicy jest jeszcze większy. Ponieważ prawda jest taka, że dopóki lewicowy program gospodarczy nie zostanie zdobyty i mocno ugruntowany, oparta na zasadach wielokulturowość i obrona praw imigrantów jeszcze bardziej pogłębią trudną sytuację ekonomiczną większościowych populacji znajdujących się w niekorzystnej sytuacji.
Komiczne jest obserwowanie paniki establishmentu po obu stronach Atlantyku z powodu krótkoterminowych szkód gospodarczych spowodowanych „nadmierną reakcją” rynku, ponieważ wszelkie niebezpieczeństwo wynika z ich własnego zaniedbania. Tylko dlatego, że establishment powiązał nasz los gospodarczy z kaprysami rynków finansowych, można się martwić, że Brexit może wywołać kolejny globalny krach. Tylko dlatego, że establishment nie wprowadził rozważnych regulacji finansowych w ciągu siedmiu lat, odkąd ostatni kryzys finansowy załamał światową gospodarkę, istnieje dziś jakiekolwiek niebezpieczeństwo. Tylko dlatego, że rząd Camerona i Komisja Europejska odpowiedziały na wielką recesję drastycznymi oszczędnościami fiskalnymi, przynoszącymi efekt przeciwny do zamierzonego, powrót do głębszej recesji w Europie jest całkiem prawdopodobny. Ale jednego możemy być pewni: za wszystkie negatywne trendy gospodarcze będzie się teraz obwiniać brexit i populistyczny „tłum”, który go spowodował, a nie neoliberalną politykę establishmentu, która jest za to faktycznie odpowiedzialna.
Podejrzewam jednak, że polityczne konsekwencje głosowania w sprawie Brexitu będą znacznie większe niż jakiekolwiek konsekwencje gospodarcze. Brexit wzmocni reakcyjne żagle polityczne we Francji, Holandii i Europie Wschodniej. Pozwolę sobie jednak skomentować dwie potencjalnie pozytywne konsekwencje polityczne.
(1) Szkocja i Irlandia Północna większością głosów głosowały za pozostaniem w UE. Nie zdziwię się, jeśli wkrótce odbędzie się drugie głosowanie w sprawie niepodległości Szkocji, które przejdzie. Szkoci wyraźnie wolą UE od Wielkiej Brytanii teraz, gdy muszą wybrać jedno lub drugie. Co więcej, w Szkocji istnieją silne siły postępowe, silnie sprzymierzone z tamtejszym ruchem niepodległościowym. Postępowcy w Szkocji byli rozczarowani faktem, że dwa lata temu o włos pokonano niepodległość. Myślę, że teraz może spełnić ich życzenie, a Westminster nie będzie już udaremniał wsparcia dla postępowych reform gospodarczych w Szkocji. Nie zdziwię się również, jeśli Irlandia Północna opuści teraz Wielką Brytanię i ostatecznie stanie się częścią Republiki Irlandii, stając się tym samym nie tylko członkiem UE, ale także strefy ekonomicznej. To 1000 lat krwawej historii na Wyspach Brytyjskich, którą faktycznie można rozwiązać w rozsądny, postępowy i niezwykle pokojowy sposób!
(2) Brexit jest ciosem dla kierownictwa EZ, KE i EBC, które opierają się żądaniom zmiany kursu. Tak jak zostanie przejęty przez reakcyjne partie polityczne, tak siły lewicowe zrobią z niego dobry użytek. Dla Syrizy w Grecji może być już za późno. Jednak Podemos w Hiszpanii, Die Linke w Niemczech i koalicja na rzecz zmian w UE, którą próbują zmobilizować ludzie tacy jak Yanis Varafoukis, przytoczą głosowanie w sprawie Brexitu jako znak tego, co ostatecznie stanie się z UE, jeśli nie nastąpi zasadnicza zmiana w kurs. Nie rozwiązuje to dylematu, przed jakim stoją siły postępowe w krajach członkowskich UE: czy powinny pozostać i walczyć o znaczące reformy w UE? A może powinni walczyć o odejście, ponieważ to UE nigdy nie stanie się niczym innym jak neoliberalnym kaftanem bezpieczeństwa? Ale w obu przypadkach brexit jest ciosem dla władz w Brukseli i dodaje wiatru w żagle siłom postępowym w UE, a także siłom reakcyjnym, niezależnie od tego, jaką strategię polityczną obierają siły postępowe.
Robina Hahnela wykładał na wydziale ekonomii Uniwersytetu Amerykańskiego w Waszyngtonie od 1976 do 2008 roku, gdzie obecnie jest emerytowanym profesorem. Najbardziej znany jest jako radykalny ekonomista i współtwórca postkapitalistycznego modelu gospodarczego zwanego „ekonomia partycypacyjna.” Oprócz kilkunastu rozdziałów w książkach i ponad trzydziestu artykułów w czasopismach naukowych opublikował dziesięć książek, w tym m.in Cicha rewolucja w ekonomii opieki społecznej i Ekonomia polityczna ekonomii partycypacyjnej z Princeton University Press, Sprawiedliwość gospodarcza i demokracja z Routledge, a ostatnio Zielona ekonomia: w obliczu kryzysu ekologicznego z ME Sharpe.
ZNetwork jest finansowany wyłącznie dzięki hojności swoich czytelników.
Darowizna