IW swoim planie stymulacyjnym na rzecz ożywienia gospodarczego z 2009 r. o wartości 787 miliardów dolarów prezydent Obama przeznaczył 263 miliardy dolarów na dotowanie władz stanowych i lokalnych, które doświadczały historycznych niedoborów dochodów podatkowych i rosnących kosztów bezpośrednio z powodu głębokiej i przedłużającej się recesji. Według stanu na marzec 2011 r. wydano ponad 92 procent pierwotnych 787 miliardów dolarów pakietu stymulacyjnego Obamy i pozostało tylko 23 miliardy dolarów z łącznej kwoty 263 miliardów dolarów przyznanych stanom i miastom. Po całkowitym wyczerpaniu się dotacji władz stanowych i lokalnych, wybrani w listopadzie ubiegłego roku gubernatorzy z Partii Republikańskiej i centroprawicowej Partii Demokratycznej zaczęli zmuszać pracowników sektora publicznego do płacenia ze swojej pracy, wynagrodzeń i świadczeń za ponownie pojawiające się deficyty; to samo dotyczy tych, których najmniej stać na płacenie

 

Przyczyn deficytów budżetów lokalnych należy przede wszystkim przypisywać niedawnej recesji, najgorszej od lat 1930. XX wieku. Uznając powagę recesji za główną przyczynę kryzysu fiskalnego, Zarząd Rezerwy Federalnej w San Francisco zauważył w swoim zeszłorocznym piśmie ekonomicznym, że wynikający z tego spadek dochodów samorządów lokalnych z podatków był „najpoważniejszy od co najmniej 1947 r., kiedy to dane te zaczęto zbierać.” Oprócz głębokości recesji, „ożywienie” było najsłabsze w historii recesji w ciągu ostatnich 60 lat.

 

„Ożywienie” również przebiegało najbardziej nierówno. Bogaci inwestorzy, bankierzy, korporacje z S&P 500 i 10 procent największych amerykańskich gospodarstw domowych (około 11 milionów) powróciły do ​​dobrej kondycji. Rynek akcji wzrósł o 100 procent, rynki obligacji w ciągu ostatnich dwóch lat były świadkami największego boomu od pół wieku, średnie i duże korporacje dysponują 2 bilionami dolarów w gotówce, a banki gromadzą ponad bilion dolarów rezerw. Tymczasem korporacje odmawiają inwestowania i tworzenia miejsc pracy za te 1 biliony dolarów, podczas gdy banki odmawiają udzielania pożyczek małym przedsiębiorstwom, a akcja kredytowa banków spadła w ubiegłym roku o 2 procent.

 

W przypadku dolnych 90 procent gospodarstw domowych (ponad 100 milionów) obraz zdecydowanie nie przedstawia ożywienia gospodarczego. Ponad 20 milionów ludzi nadal pozostaje bez pracy, liczba przejęć domów zbliża się do 10 milionów, kolejne 12 milionów kredytów hipotecznych znajduje się „pod wodą”, a ceny domów ponownie spadają.

 

Chociaż ostateczna przyczyna obecnych kryzysów fiskalnych władz stanowych i lokalnych opiera się zatem na głębokim skurczu gospodarczym w latach 2008–2009, równie dobrze wynika ona ze strategii ożywienia gospodarczego administracji Obamy – strategii, która ostatecznie nie zapewniła przedsiębiorstwu inwestowanie i tworzenie miejsc pracy, co przywróciłoby dochody podatkowe państwa i samorządów lokalnych. Wielkim błędem strategicznym Obamy była decyzja o ratowaniu banków i amerykańskich korporacji na koszt podatników, przy założeniu, że po „ratowaniu” zrobią one swoje i będą dalej udzielać pożyczek, inwestować i tworzyć miejsca pracy. Ale tak się nie stało. I to pozostawiło Obamę bez planu B poza udaniem się z kapeluszem w ręku do korporacyjnej Ameryki, błagając ją o utworzenie miejsc pracy – jak ilustruje to jego niedawne lutowe przemówienie przed Izbą Handlową Stanów Zjednoczonych.

 

Dodatkowe przyczyny kryzysów fiskalnych

 

Oprócz recesji i niepowodzenia programu stymulacyjnego Obamy istnieją co najmniej cztery inne szczególne przyczyny deficytów budżetowych stanów i miast. Żadne z nich nie obejmuje wynagrodzeń ani świadczeń pracowników sektora publicznego.

 

Przez trzydzieści lat ogólną tendencją polityczną w prawie wszystkich stanach było obniżanie podatków nakładanych na biznes i inwestorów. Od dziesięcioleci próbują zwabić firmy z innych stanów, udzielając znacznych ulg podatkowych w przypadku przeniesienia siedziby firmy i innych obiektów. Doprowadziło to do stałego spadku w dłuższej perspektywie udziału przedsiębiorstw w całkowitych dochodach podatkowych państwa. W rezultacie doszło do wyścigu dochodów podatkowych w dół, co w dłuższej perspektywie spowodowało spadek dochodów podatkowych stanu i pogłębiło krótkoterminowe negatywne skutki słabego ożywienia gospodarczego. Sytuacja staje się jeszcze gorsza, jeśli dodamy do tej tendencji bardziej ogólną tendencję polegającą na zapewnianiu korporacjom i przedsiębiorstwom będącym rezydentami stanu dalszych obniżek podatków.

 

Dowody nie potwierdzają mitu, jakoby obniżki podatków od działalności gospodarczej tworzyły miejsca pracy. Na przykład za rządów Busha uchwalono obniżki podatków o wartości ponad 3.4 biliona dolarów, z czego 80 procent (około 2.7 biliona dolarów) trafiło do inwestorów i przedsiębiorstw. Spowodowało to najwolniejszy wzrost liczby miejsc pracy od 1945 r., po recesji. Po recesji w 46 r. samo przywrócenie poziomu zatrudnienia na poziomie sprzed recesji zajęło 2001 miesięcy. Kolejny przykład obecnej recesji: w 300 r. wprowadzono obniżki podatków o wartości ponad 2009 miliardów dolarów, w wyniku czego przedsiębiorstwa zgromadziły środki pieniężne o wartości 2 bilionów dolarów, o których wspominaliśmy wcześniej. Te 300 miliardów dolarów wygenerowało w ciągu ostatnich 1 lat mniej niż 2 milion pełnoetatowych miejsc pracy. Ta obniżka podatków kosztowała dotychczas 300,000 7 dolarów na każde miejsce pracy utworzone przez korporacje. Pod żadnym względem nie jest to zbyt dobra inwestycja. Szacuje się, że powrót do poziomu zatrudnienia w gospodarce amerykańskiej z 8 r. zajmie co najwyżej 2007–XNUMX lat.

 

W ostatnich miesiącach gubernator stanu Wisconsin Scott Walker, przy zachęcie i pomocy miliarderów braci Koch, przeprowadził bezpośredni atak na pracowników sektora publicznego w stanie Wisconsin. Bezpośrednim celem było pozbawienie pracowników stanu Wisconsin prawa do rokowań zbiorowych. Ostatecznym celem było jednak pozbawienie ich pracy, obecnego poziomu wynagrodzeń oraz świadczeń emerytalnych i zdrowotnych. Atak na negocjacje zbiorowe był jedynie środkiem do osiągnięcia celu, jakim jest zmuszenie pracowników sektora publicznego do pokrycia deficytu.

 

Mniej znane opinii publicznej jest jednak to, że tegoroczny deficyt stanu Wisconsin jest wynikiem niedawnych obniżek podatków od działalności gospodarczej. W ubiegłym roku Walker przyznał przedsiębiorstwom obniżki podatków o wartości 120 milionów dolarów. Deficyt budżetu państwa wynosi 137 mln dolarów. Krótko mówiąc, to obniżki podatków od działalności gospodarczej spowodowały tegoroczny deficyt w stanie Wisconsin, a nie pracownicy sektora publicznego. Niemniej jednak celem tego rachunku są pracownicy publiczni. Historia nie różni się zbytnio od wielu innych stanów.

 

Kolejnym istotnym elementem deficytów państwa i miast jest powrót w ubiegłym roku dwucyfrowych rocznych wzrostów kosztów opieki zdrowotnej. Jak niedawno poinformowało Biuro ds. Odpowiedzialności Rządu Stanów Zjednoczonych, „główną przyczyną wyzwań fiskalnych stojących przed władzami stanowymi i lokalnymi jest w dalszym ciągu wzrost kosztów opieki zdrowotnej”.

 

Republikańscy gubernatorzy i prasa biznesowa wypaczają ten fakt i sprawiają wrażenie, jakby przyczyną rosnących kosztów opieki zdrowotnej było to, że pracownicy sektora publicznego od lat otrzymują duże podwyżki świadczeń opieki zdrowotnej, tworząc w ten sposób deficyty budżetowe. Jednak rosnące koszty opieki zdrowotnej niekoniecznie wiążą się z rosnącymi świadczeniami dla pracowników. W rzeczywistości poziom świadczeń pracowników sektora publicznego – podobnie jak ich odpowiedników w sektorze prywatnym – spada, ponieważ koszty składek na ubezpieczenie zdrowotne rosły w tempie dwucyfrowym w latach 1997–2007, w okresie poprzedzającym niedawną recesję. Jak pokazują dane Departamentu Pracy Stanów Zjednoczonych za ubiegły rok, całkowity wzrost kosztów świadczeń dla pracowników stanowych i samorządów lokalnych wyniósł zaledwie 0.6 procent. A to dotyczy opieki zdrowotnej, emerytur i wszystkich innych świadczeń.

 

Znacznie większy wpływ na deficyty budżetowe w tym obszarze ma wzrost kosztów opieki zdrowotnej związany z Medicaid, a nie świadczenia zdrowotne pracowników publicznych. Na Medicaid przypada ponad 20 procent wszystkich wydatków państwa, a powrót dwucyfrowych rocznych podwyżek kosztów opieki zdrowotnej pogłębił problemy z deficytem budżetowym.

 

Kiedy w 2009 r. rozpoczęto debatę na temat reformy krajowej opieki zdrowotnej, towarzystwa ubezpieczeniowe ograniczyły wzrost kosztów do poziomu jednocyfrowego. Trwało to niecały rok. Po przyjęciu w 2010 roku ustawy o opiece zdrowotnej Obamy, bez opcji publicznej i praktycznie bez ograniczania kosztów opieki zdrowotnej, składki na ubezpieczenie zdrowotne zaczęły ponownie rosnąć na poziomie dwucyfrowym. W niektórych przypadkach podwyżki wyniosły 30 i 40 procent. Podwyżki te są skutkiem ponownego szaleństwa towarzystw ubezpieczeniowych, a nie wygórowanego podwyżki świadczeń zdrowotnych pracowników sektora publicznego.

 

Kolejnym obszarem gwałtownie rosnących kosztów dla samorządów jest zaciąganie kredytów na rynku obligacji komunalnych. Szczególnie od połowy 2010 r. inwestorzy wycofują swoje pieniądze z rynku obligacji komunalnych, na którym stany i miasta zaciągają duże pożyczki, aby pokryć swoje deficyty budżetowe. W miarę wycofywania się inwestorów koszty pożyczek wzrosły, co jeszcze bardziej pogłębiło deficyty budżetowe. A w miarę wzrostu deficytów stopy procentowe pożyczek rosną jeszcze bardziej, podobnie jak koszty. Powstało błędne koło, w którym rosną koszty pożyczek, pogłębiają się deficyty i odchodzą inwestorzy. Sytuację jeszcze pogorszyło wycofanie przez administrację Obamy pod koniec 2010 roku dotacji dla rynków obligacji komunalnych, co wpłynęło na obniżenie stóp procentowych kredytów państw. Krótko mówiąc, długoterminowe perspektywy kosztów finansowania zewnętrznego są negatywne. Koszty finansowania zewnętrznego wzrosną, co jeszcze bardziej pogłębi deficyty budżetowe. Rynek obligacji komunalnych zapowiada się na osłabienie w nadchodzących miesiącach, budząc widmo – jak niektórzy przewidywali – załamania na rynku obligacji komunalnych w pewnym momencie w najbliższej przyszłości na wzór rynku subprime.

 

Załamanie na rynku mieszkań od 2007 r. również poważnie wpłynęło na deficyty samorządów miast i powiatów. Załamanie na rynku budownictwa mieszkaniowego oznaczało spadek cen domów średnio o ponad 30 procent, a w niektórych miejscowościach nawet o 50 procent. Przełożyło się to na spadek wartości nieruchomości i lokalnych podatków od nieruchomości, od których w szczególności zależą samorządy. Brak odbicia cen domów (aw rzeczywistości ich dwukrotny spadek) uwydatnił problem odzyskania lokalnego podatku od nieruchomości.

 

Samorządy i okręgi szkolne również poniosły poważne długoterminowe straty budżetowe w wyniku spekulacji instrumentami pochodnymi. Zazwyczaj banki sprzedawały miasta i okręgi szkolne, spekulując ryzykownymi swapami stóp procentowych, będącymi formą instrumentów pochodnych, co spowodowało, że większość jednostek rządowych poniosła znaczne straty.

 

To nie jest wynagrodzenie

 

Według Departamentu Pracy USA płace pracowników rządowych w 2010 roku wzrosły zaledwie o 1.2 proc., czyli mniej niż oficjalna stopa inflacji. A te 1.2 procent nie uwzględnia obniżki całkowitego wynagrodzenia na rękę w związku z wielokrotnymi „urloughs” (dniami wolnymi od wynagrodzenia) wprowadzonymi w ostatnich latach w całym sektorze publicznym. Nie obejmuje to również utraconej wypłaty w związku z milionami osób, które przeszły z pracy w pełnym wymiarze godzin na pracę w niepełnym wymiarze godzin. (Wynagrodzenia w niepełnym wymiarze czasu pracy nie są uwzględniane w rocznym wyliczeniu wynagrodzenia). Nie uwzględnia to również kilkuset tysięcy osób, które straciły pracę w 2010 r. Po odpowiednim uwzględnieniu tych ostatnich obniżek wynagrodzeń, całkowity wzrost wynagrodzeń pracowników sektora publicznego w zeszłym roku wyniósł prawie na pewno mniej niż 1 proc. Dla porównania, w 1.8 roku płace w sektorze prywatnym wzrosły o 2010 procent.

 

Argumentem często słyszanym przez osoby atakujące pracowników sektora publicznego jest to, że chociaż ich płace mogą być niskie, pracownicy sektora publicznego otrzymują ogromne podwyżki świadczeń, zwłaszcza świadczeń emerytalnych. Ale fakty również nie potwierdzają tego twierdzenia. Całkowite wynagrodzenie Departamentu Pracy Stanów Zjednoczonych dla pracowników sektora publicznego, które obejmuje płace i świadczenia, wzrosło w ubiegłym roku zaledwie o 1.8 procent. Innymi słowy, wszystkie rodzaje świadczeń łącznie dały wzrost jedynie o 0.6%. Dla porównania, całkowite wynagrodzenie pracowników sektora prywatnego wzrosło o 2.1%. Ten schemat obowiązuje od początku recesji, a nawet wcześniej.

 

Ignorując najnowsze dane dotyczące wynagrodzeń i świadczeń w perspektywie krótkoterminowej, osoby atakujące pracowników sektora publicznego argumentują, że długoterminowa tendencja pokazuje, że płace pracowników sektora publicznego w ostatnich dziesięcioleciach wzrosły powyżej wynagrodzeń ich odpowiedników w sektorze prywatnym. Ale z tą linią argumentacji wiąże się kilka problemów. Po pierwsze, ignoruje fakt, że poziom wykształcenia pracowników sektora publicznego jest ogólnie wyższy niż poziom wykształcenia pracowników sektora prywatnego. Porównując poziom wykształcenia, poziom płac i wzrost wynagrodzeń pracowników sektora publicznego i prywatnego w ciągu ostatnich dwudziestu lat nie jest w niczym wyższy niż w sektorze prywatnym.

 

Po drugie, niszczenie związków zawodowych w sektorze prywatnym następuje co najmniej od końca lat siedemdziesiątych. W ciągu ostatnich trzydziestu lat realne tygodniowe zarobki 1970 procent najniższej siły roboczej utrzymywały się w najlepszym razie na stałym poziomie, a w przypadku większości osób poniżej średniej siły roboczej spadły. W 90 r. liczba pracowników prywatnych należących do związków zawodowych wynosiła 22 procent. Dziś jest to mniej niż 1980 procent. Dla kontrastu, związki pracowników sektora publicznego nadal stanowią około 7 procent siły roboczej w sektorze publicznym. Dzięki temu udało im się utrzymać poziom wynagrodzeń i zarobków. Do chwili obecnej negocjacje koncesyjne nie były główną cechą charakterystyczną sektora publicznego, w przeciwieństwie do sektora prywatnego, w którym płace realne i zarobki utrzymywały się na stałym poziomie, a następnie spadały w wyniku trzydziestu lat negocjacji koncesyjnych. Na przykład pracownicy samochodowi zarabiają o ponad połowę mniej niż dziesięć lat temu. Zatem to, co wygląda na wzrost względnych wynagrodzeń pracowników sektora publicznego, jest w rzeczywistości względnym spadkiem wynagrodzeń i zarobków pracowników sektora prywatnego.

 

To nie są świadczenia emerytalne

 

Jeszcze większe błędne przedstawienie wiąże się ze świadczeniami emerytalnymi pracowników sektora publicznego, ponieważ niedofinansowane przyszłe zobowiązania emerytalne są sprytnie wrzucane do ogólnych budżetów operacyjnych stanów, aby sprawiać wrażenie, że przewidywane deficyty budżetowe wzrosną. Element kosztów świadczeń emerytalnych pracowników sektora publicznego jest po części dymem i zwierciadłem, a po części rzeczywistym.

 


 

Republikańscy gubernatorzy oskarżeni przeciwko pracownikom sektora publicznego, jak Chris Christie z New Jersey, oszacowali w styczniu 2011 r., że luka w finansowaniu emerytur dla wszystkich stanów łącznie wzrosła do 2 bilionów dolarów od 2009 r. Następnie Christie utrzymywał, że osiągnęła ona 2.5 biliona dolarów w 2010 r. Jeśli emerytura różnica podwoiła się z 1 biliona dolarów do 2 bilionów dolarów w 2009 roku, a rok ten był rokiem załamania bankowego i finansowego w USA, niedobór musi oczywiście mieć związek z załamaniem finansowym w latach 2008-2009. Ale wierząc Christiemu, przyczyną podwojenia się różnicy były emerytury pracownicze. Jeżeli byłoby to prawdą, można by się spodziewać, że świadczenia emerytalne pracowników sektora publicznego musiałyby się podwoić, aby wyjaśnić wzrost luki w finansowaniu. Ale to nonsens. Jak wcześniej zauważono, niedawny łączny wzrost świadczeń dla pracowników sektora publicznego wyniósł zaledwie 0.6 procent. Nie mogło to spowodować wzrostu luki w finansowaniu emerytur o 1 bilion dolarów.

 

Pomijając słaby argument Christiego, niemniej jednak rzeczywiście istnieje luka w finansowaniu emerytur. Wiele emerytur państwowych i samorządów lokalnych jest niedofinansowanych. Na koniec roku podatkowego 2008 Pew Center for the States oszacowało, że luka w finansowaniu emerytur, opieki zdrowotnej i innych świadczeń wynosi około 1 biliona dolarów. (Należy zauważyć, że luka ta obejmowała nie tylko świadczenia emerytalne. Około połowa tej kwoty, czyli 500 miliardów dolarów, to emerytury niedofinansowane). Według Krajowego Stowarzyszenia Urzędników ds. Budżetu Stanu obecnie niedofinansowane emerytury publiczne wynoszą około 1 biliona dolarów. Kluczowe pytanie brzmi jednak: jakie są przyczyny niedofinansowania lub luki emerytalnej? Czy chodzi o nieograniczone podwyżki świadczeń emerytalnych pracowników sektora publicznego? A może jest to produkt czegoś innego?

 

W rzeczywistości koszty emerytur pracowników sektora publicznego nie wynikają z wymykających się spod kontroli podwyżek świadczeń emerytalnych, ale z zaniedbań zarządzających funduszami emerytalnymi i prawdopodobnie z ich przestępczej działalności finansowej.

 

Zarządzający publicznymi funduszami emerytalnymi przez ostatnią dekadę konsekwentnie spekulowali szybko i luźno przy użyciu ryzykownych instrumentów finansowych, we współpracy z funduszami hedgingowymi i innymi równoległymi bankami. To ryzykowne inwestowanie spowodowało rekordowe straty w saldach funduszy emerytalnych. Co więcej, te niedawne straty nastąpiły po dziesięcioleciach ogłaszania przez zarządzających funduszami emerytalnymi „wakacji od składek” – tj. odmowy wpłacania wymaganych składek do funduszy emerytalnych – co jeszcze bardziej pogarszało kondycję ich funduszy emerytalnych. Inwestycje spekulacyjne upadły i nie opłacanie składek to dwie przyczyny niedofinansowania publicznych emerytur. To właśnie niedofinansowaniem gubernatorzy manipulują, aby stworzyć rozdęty deficyt, który będzie wykorzystany jako pretekst do ataku na emerytury, świadczenia zdrowotne i płace pracowników sektora publicznego.

 

Typowy przykład tego został niedawno zgłoszony przez Wall Street Journal 25 stycznia 2011 r. System emerytalny pracowników stanu Illinois jest finansowany jedynie w 50%, a zobowiązania na koniec 136 r. wyniosły 2010 miliardów dolarów. Jednak przyczyną nie jest nadmierny wzrost świadczeń emerytalnych pracowników. „Niedofinansowanie, jedno z najgorszych wśród stanów w kraju, jest częściowo skutkiem częstego pomijania przez państwo zalecanych wpłat na fundusz”. Niestety Czasopismo zignorował drugi element luki w zobowiązaniach funduszu emerytalnego stanu Illinois: jaka część tej luki wynikała ze strat z tytułu złych inwestycji.

 

Świadczenia i koszty emerytur pracowników sektora publicznego z pewnością nie wzrosły dwukrotnie w ciągu ostatnich dwóch lat. Prawdę mówiąc, w ciągu ostatniej dekady prawie nie wzrosły. Weźmy na przykład Kalifornię, stan z jednym z najgorszych deficytów budżetowych. W prasie niemal codziennie pojawiają się anegdotyczne historie o ogromnych wypłatach emerytur dla emerytów z sektora publicznego. Ale faktem jest, że CalPERS, państwowy fundusz emerytalny pracowników, wypłaca ledwie 1,000 dolarów miesięcznie świadczeń emerytalnych niemal połowie swoich obecnych emerytów. To tylko 12,000 19,800 dolarów rocznie i znacznie poniżej oficjalnego progu ubóstwa wynoszącego 30 3,000 dolarów. Kolejne XNUMX procent otrzymuje XNUMX dolarów miesięcznie lub mniej. I to przed opodatkowaniem.

 

Rozwiązania deficytów budżetowych i luki emerytalnej

 

Rozwiązania dotyczące deficytów budżetowych państwa i samorządów lokalnych muszą być ukierunkowane na prawdziwe przyczyny tych deficytów. Niektóre sugestie obejmują:

 

 

·     Największą przyczyną deficytów jest odmowa biznesu wydania 2 bilionów dolarów na miejsca pracy. Rząd federalny powinien wprowadzić odpowiedni podatek od przedsiębiorstw, które nie inwestują i nie tworzą miejsc pracy, a wpływy z podatku powinny przeznaczać na subsydiowanie usług i miejsc pracy samorządów lokalnych.

 

·     W Kongresie należy wprowadzić ustawodawstwo zapobiegające przenoszeniu przedsiębiorstw do stanów o niższych podatkach wyłącznie w celu obniżenia podatków. Wszystkie firmy, które przeniosą się do stanu o niższym opodatkowaniu, powinny zapłacić federalny ekwiwalent podatku na okres do trzech lat. Dochód miałby zostać wypłacony państwu tracącemu spółkę i przeznaczony na utworzenie państwowych miejsc pracy.

 

·     Należy ustalić pułap równy rocznej zmianie wskaźnika cen towarów i usług konsumenckich w przypadku podwyżek opłat za opiekę zdrowotną pobieranych przez ubezpieczycieli zdrowotnych na rzecz władz stanowych i lokalnych. Jeżeli ubezpieczyciele odmówią świadczenia usług po takim koszcie, rząd federalny powinien rozszerzyć swój obecny plan zdrowotny pracowników Kongresu na stany, obejmując wszystkich pracowników stanowych i beneficjentów Medicaid.

 

·     Rząd federalny powinien ponownie wprowadzić dotację Build America Bonds dla stanów i miast zaciągających pożyczki na rynku obligacji komunalnych, aby obniżyć stopy kosztów pożyczek. Na banki należy nałożyć podatek bankowy, z którego dochody miałyby zostać przeznaczone na finansowanie dotacji do obligacji komunalnych.

 

·     Bank Rezerwy Federalnej powinien udzielać rocznych pożyczek w wysokości 500 miliardów dolarów przez następne dwa lata, aby zapewnić pożyczki pomostowe dla stanowych i lokalnych programów emerytalnych z luką w finansowaniu poniżej 85 procent. Jeśli Rezerwa Federalna może pożyczyć bankom (co spowodowało kryzys finansowy i znaczną część luki emerytalnej) 9 bilionów dolarów, a bankom zagranicznym 1 bilion dolarów z tych 9 bilionów dolarów, wówczas może pożyczyć instytucjom finansowym, takim jak fundusze emerytalne pracowników publicznych, co najmniej tyle samo, ile pożyczyła banki zagraniczne.

 

·     Zmienić ustawę emerytalną z 2006 r., aby zakazać funduszom emerytalnym pracowników sektora publicznego inwestowania w fundusze hedgingowe i inne spekulacyjne instytucje finansowe. Funduszom emerytalnym należy zakazać inwestowania w wszelkiego rodzaju instrumenty pochodne.

 

·     Fundusze emerytalne pracowników sektora publicznego powinny ustalić górny pułap kwoty emerytury wypłacanej wysoko opłacanym administratorom w wysokości nie większej niż 125 procent najlepiej opłacanego pracownika sektora publicznego w systemie.

 

·     Banki, brokerzy i inni pośrednicy finansowi powinni być zobowiązani do zapewnienia całości finansów miast i okręgów szkolnych wprowadzonych w błąd do udziału w transakcjach zamiany stóp procentowych w okresie od 2003 r. do załamania finansowego w 2008 r.

 

W ramach pogorszenia koniunktury gospodarczej istnieją trzy wielkie kryzysy, które uniemożliwiają Stanom Zjednoczonym osiągnięcie prawdziwego, trwałego ożywienia gospodarczego: kryzys zatrudnienia, w wyniku którego ponad 20 milionów pozostaje bezrobotnych; kryzys właścicieli domów, w wyniku którego ponad 10 milionów osób dotkniętych jest przejęciami, a sektor mieszkaniowy pogrążony jest w prawdziwej recesji; oraz narastający kryzys fiskalny władz państwowych i samorządowych. Bez rozwiązania tych trzech kryzysów nie będzie możliwe trwałe ożywienie gospodarcze. Co więcej, im dłużej nie zostaną one podjęte, tym większe prawdopodobieństwo, że obecny ogólny kryzys gospodarczy ponownie się pogorszy, co doprowadzi do poważniejszego pogorszenia koniunktury gospodarczej.

Z


Autorem jest Jack Rasmus Epicka recesja: preludium do globalnej depresji i nadchodzący Gospodarka Obamy: ożywienie dla nielicznych (oba z Pluto Press).

Darowizna

Doktor Jack Rasmus z ekonomii politycznej wykłada ekonomię w St. Mary's College w Kalifornii. Jest autorem i producentem różnych książek non-fiction i fikcyjnych pracowników, w tym książek The Plaga neoliberalizmu: US Economic Policy From Reagan to Bush, Clarity Press, październik 2019 r. Jack jest gospodarzem cotygodniowego programu radiowego Alternative Visions na antenie Progressive Radio Network oraz dziennikarz piszący o tematyce ekonomicznej, politycznej i pracowniczej dla różnych magazynów, m.in. European Financial Review, World Financial Review, World Review of Political Economy, magazynu „Z” i innych.

Zostaw odpowiedź Anuluj odpowiedź

Zapisz się!

Wszystkie najnowsze informacje od Z bezpośrednio do Twojej skrzynki odbiorczej.

Instytut Komunikacji Społecznej i Kulturalnej, Inc. jest organizacją non-profit o statusie 501(c)3.

Nasz numer EIN to #22-2959506. Darowiznę można odliczyć od podatku w zakresie dozwolonym przez prawo.

Nie przyjmujemy finansowania od sponsorów reklamowych ani korporacyjnych. Polegamy na darczyńcach takich jak Ty, którzy wykonują naszą pracę.

ZNetwork: lewe wiadomości, analizy, wizja i strategia

Zapisz się!

Wszystkie najnowsze informacje od Z bezpośrednio do Twojej skrzynki odbiorczej.

Zapisz się!

Dołącz do społeczności Z – otrzymuj zaproszenia na wydarzenia, ogłoszenia, cotygodniowe podsumowanie i możliwości zaangażowania.

Zamknij wersję mobilną