Wyobraź sobie, jeśli chcesz, małe, przeważnie białe miasto z rosnącą biedą i przestępczością, w małej, wysoce segregowanej czarnej części jego południowo-wschodniej części.
Wyobraźcie sobie, że czarnoskóry profesor uniwersytetu w tym mieście ostrzega lokalną gazetę, że „tego lata miejscowy funkcjonariusz policji, prawdopodobnie w niejasnych okolicznościach, zabije czarnego mężczyznę”. Profesor przewiduje także, że strzelanina „obywateli nie będzie dostatecznie wściekła”.
Później tego samego roku, w ciepły wieczór pod koniec lipca, starszy biały kustosz uniwersytecki wypił za dużo w tawernie niedaleko centralnej dzielnicy biznesowej miasta. Kiedy on i jego żona opuszczają bar, kustosz zauważa pijanego 26-letniego czarnego mężczyznę grzebiącego w butelkach na parkingu po drugiej stronie ulicy. Czarny mężczyzna jest jedną z wielu bezdomnych w mieście, którzy zbierają puszki i butelki do recyklingu po pięć centów za pojemnik.
63-letni pracownik obiektu przechodzi przez ulicę, aby werbalnie i fizycznie nękać młodego czarnego mężczyznę za rozlanie kilku butelek. Jak inny profesor uniwersytecki (ten biały) zauważy później, biały woźny wydaje się sądzić, że został specjalnie „wyznaczony do monitorowania nietrzeźwych młodych czarnych chłopaków i dopilnowania – w razie potrzeby używając siły fizycznej – że sprzątają swojego malucha”.
Dozorca nalega, aby wymusić konfrontację z czarnym mężczyzną, mimo że jego żona krzyczy na niego, aby wyszedł. Następuje krwawe zamieszanie. Gdy biały człowiek rozpoczyna atak, czarny wyciąga krótki scyzoryk i w samoobronie dźga białego człowieka.
Na miejscu pojawia się zastępca lokalnego biura szeryfa. Zastępcą jest biały mężczyzna, lat 45. Specjalizuje się w eksmisjach, a nie w brutalnych sprzeczkach. Mimo to, wybiegając z samochodu, ma przy sobie śmiercionośny pistolet Glock .40.
Funkcjonariusz pokazuje swoją odznakę, przedstawia się jako zastępca funkcjonariusza i celuje z pistoletu w czarnego mężczyznę. Nakazuje obu mężczyznom rozdzielić się. Woźny łamie polecenie, jednym strzałem w głowę powalając czarnego mężczyznę na ziemię. Trzymając Glocka wycelowanego w czarnego mężczyznę, funkcjonariusz każe białemu mężczyźnie „uciekać”. Woźny krzyczy na funkcjonariusza, każąc mu zastrzelić czarnego mężczyznę.
Funkcjonariusz każe czarnemu mężczyźnie pozostać na ziemi. Kiedy pijany czarnoskóry mężczyzna zatacza się i rzekomo „rzuci się” w stronę funkcjonariusza, zastępca funkcjonariusza rozwala go jednym śmiertelnym strzałem. Czarny człowiek umiera w ciągu kilku minut.
Biały woźny zostaje zabrany do szpitala na leczenie z powodu rany zadanej scyzorykiem. Nigdy nie został oskarżony o napaść ani nic innego. Jego zawartość alkoholu we krwi nie jest badana. Jego rola w sprowokowaniu tego strasznego zdarzenia pozostaje niezbadana.
Miejscowa policja poinformowała lokalną gazetę, że strzelanina była uzasadniona. Gazeta sumiennie podaje, że do zabójstwa doszło w wyniku straszliwego ataku na miejscowego „obywatela” dokonanego przez groźnego „przejściowego”. Oficjalny komunikat policji, powtarzany przez lokalną prasę, brzmi następująco: „Zastępca funkcjonariusza stanął przed przechodniem z nożem. Przejściowy zignorował wielokrotne polecenia zastępcy, by rzucić nóż… Zamiast tego uzbrojony przechodni podszedł groźnie w stronę już rannego mieszkańca miasta i został postrzelony przez zastępcę”. Nie ma wzmianki o tym, jak biały dozorca nie posłuchał poleceń funkcjonariusza i kontynuował napaść na czarnego mężczyznę.
Jednak bardzo odmienne podejście do zabójstwa pojawia się w ciągu kilku dni na pierwszej stronie innej gazety, której siedziba znajduje się w większej gminie, trzydzieści mil na północ. Oto dziesięć akapitów historii opartej na zeznaniach dwóch pracowników telekomunikacji (których będę nazywał „Telcom A” i „Telcom B”), którzy byli świadkami strzelaniny z wnętrza samochodu zaparkowanego w bezpośrednim sąsiedztwie zdarzenia:
„Nie było noża, nie było skakania” – powiedział Telcom A. „Widziałem, jak policjant z zimną krwią zastrzelił faceta”. Pracownik Telcom B, lat 22 i Pracownik Telcom A, lat 40, obaj pracujący dla [lokalnej] firmy telekomunikacyjnej, wyszli z pracy o 7:XNUMX. w piątek i pojechałem z innym współpracownikiem do [lokalnego baru] na drinka. Kiedy ich pojazd wyjeżdżał z alejki obok City Electric, zablokowanej przez torby z puszkami i butelkami oraz trochę potłuczonego szkła, zobaczyli rozgrywający się po lewej stronie odcinek i wyłączyli radio, aby słyszeć, co się dzieje. ”
„Chudy czarny mężczyzna leżał na chodniku z głową opartą o oponę samochodu oddalonego o około 40 stóp. Brakowało mu zębów, miał brudne ubranie i krew na tułowiu.”
„Zastępca ubrany w cywilne ubranie miał pistolet wycelowany w mężczyznę, a trzeci mężczyzna – którego bok był pokryty krwią [czyli dozorca] – stał obok zastępcy i kazał mu strzelać, Telcom A i B powiedział."
„Bezdomny leżący na ziemi wyglądał na pijanego” – powiedzieli. Zastępca kazał mu nie wstawać, bo inaczej będzie strzelał – powiedziały Telcom A i B.
„Nie obchodzi mnie to” – odpowiedział bezdomny. Zastępca powtórzył groźbę i nakazał mężczyźnie leżeć”.
„Po raz kolejny bezdomny powiedział, że go to nie obchodzi. Następnie wstał, rozłożył ramiona i potknął się kilka stóp w bok, zanim zastępca strzelił mu w klatkę piersiową z odległości około 15 stóp, powiedzieli pracownicy Telcom 1 i 2.
„Obydwaj mężczyźni upierali się, że bezdomny nie miał noża, kiedy został postrzelony”.
„W rzeczywistości, jak powiedział Telcom B, bezdomny chwiał się i chociaż sprzeciwił się zastępcy, nigdy nie wykonał żadnego groźnego ruchu”.
„To nie było agresywne” – powiedział Telcom A. „Był po prostu pijany”.
„...‚Ledwie mógł ustać’ – Telcom B powiedział o bezdomnym.”
Pracownicy Telcomu z oczywistego powodu: ze strachu nie opowiadają swojej historii bezpośrednio policji. Osoby, które uważają, że właśnie były świadkami policyjnego morderstwa, na ogół nie są podekscytowane perspektywą zgłoszenia tego policji.
Lokalna policja wręcza pracownikom Telcom wezwania do sądu. Niechętnie składają zeznania na temat tego, co widzieli.
Inni świadkowie nigdy nie składają zeznań z powodu… strachu.
Kilka dni po strzelaninie wspomniany czarny profesor zwołuje spotkanie zaniepokojonych mieszkańców w miejscowej bibliotece publicznej. Około czterdziestu osób, w tym co najmniej połowa czarnoskórych, pojawia się, aby omówić ostatnie wydarzenia i wskazówki, co robić. Czarni obywatele i jedna biała dama (matka dwóch młodych mężczyzn o różnej rasie) wstają, aby opowiedzieć wstrząsające historie o prześladowaniach przez lokalną policję.
W połowie spotkania lokalny liberał z białego uniwersytetu sugeruje, aby wszyscy udali się na spotkanie z miejską policją. Podczas spotkania z porucznikiem policji profesor wyraża chęć grupy przeprowadzenia pełnego i kompleksowego śledztwa w sprawie strzelaniny.
Tak naprawdę nie ma takiego śledztwa.
Zgodnie z obowiązującym prawem Prokurator Generalny Stanu ma obowiązek wydawać „ustalenia faktyczne” w sprawach, w których funkcjonariusze policji zabijają obywateli.
Pochowano bezdomnego czarnego mężczyznę. Zastępca kierowany jest na urlop administracyjny – standardowa procedura po zastrzeleniu przez funkcjonariusza. Opiekun nie chce z nikim rozmawiać.
Mijają prawie dwa miesiące. Następnie, zupełnie niespodziewanie, pod koniec września, wydawana jest opinia Prokuratora Generalnego („raport AG”) na temat incydentu, z wyjątkowo krótkim powiadomieniem dla zainteresowanych obywateli. Nikogo nie dziwi, że raport AG oznacza całkowite uniewinnienie posła. Z raportu wynika, że zabójstwo było uzasadnione. Biały zastępca dostaje przepustkę. To samo robi biały kustosz, który przede wszystkim stworzył ten okropny odcinek. Zeznania pracowników Telekomunikacji zostały całkowicie pominięte. Na konferencji prasowej, na której opublikowano raport, urzędnicy omawiają możliwość wszczęcia dochodzenia wobec pracowników pod kątem fałszywych zeznań.
Wielu czarnoskórych mieszkańców i zaniepokojonych białych obywateli wyraża złość i zaniepokojenie komunikatem prasowym. Jednak raport AG, podobnie jak sama strzelanina, nie wywołuje oburzenia wśród miejscowej ludności, co jest zgodne z przewidywaniami czarnego profesora. Wydany w piątek, nawet nie pojawia się wzmianka w weekendowych treściach lokalnej gazety, która ma obsesję na punkcie najważniejszych uniwersyteckich zawodów piłkarskich.
Dwa tygodnie po raporcie gazeta publikuje felieton lokalnego białego instruktora wymiaru sprawiedliwości w sprawach karnych. W raporcie uznano zastępcę, który zabił młodego czarnego mężczyznę, za „bohatera”. Udało mu się – twierdzi instruktor – „dokonać w swojej karierze tego, czego dokona niewielu funkcjonariuszy pokojowych: uratował życie drugiego człowieka. Za to należy się mu wszystkim wielki szacunek. Dziękuję zastępco.”
Po stwierdzeniu, że „nie może uwierzyć w szybki czas reakcji miejscowej policji miejskiej i powiatowego pogotowia ratunkowego” w związku z incydentem, instruktor kończy swój felieton sugestią, że należy wszcząć „postępowanie karne i cywilne” przeciwko pracownikom telekomunikacji, którzy „ na mocy postanowienia sądu przekazał policji fałszywe informacje”.
Instruktor krytykuje „zdecydowanie” „rasistów, którzy wtrącają rasę do każdego wydarzenia, w którym biorą udział różne grupy rasowe lub etniczne”. Zasadniczo twierdzi, że przesadzasz z rasizmem, jeśli sądzisz, że w zabójstwo, które miało miejsce, miał wpływ rasizm.
Tymczasem lokalna rada miejska reaguje na rosnącą przestępczość i napięcia rasowe w małym czarnym getcie miejskim i wokół niego, uchwalając ustawę „zakazującą włóczęgostwa” wzorowaną na podobnych rozporządzeniach obowiązujących w większych miastach z większą populacją czarnej populacji. Prawo zabrania ludziom gromadzenia się na ulicach i chodnikach „w sposób, który mógłby utrudniać ruch”. Jest to przydatne narzędzie umożliwiające eskalację aresztowań młodych czarnych. Nie będzie on używany zbyt często, aby utrudniać masowe zgromadzenia, w których przeważają biali studenci, w okolicy i w okolicy.
Tak się składa, że to wszystko miało miejsce. Nic z tego nie jest wymyślone. Nie jest wymagana żadna wyobraźnia.
Gdzie to wszystko się wydarzyło? Nie, jak zapewne przypuszczało wielu Amerykanów, w XX wieku w południowym mieście. Miało to miejsce raczej w tym roku w „liberalnym”, „postępowym” i uniwersyteckim mieście na północy, które jest z siebie niezmiernie dumne ze swojej roli, jaką odegrała w uczynieniu Baracka Obamy pierwszym czarnym prezydentem kraju.
Pierwszą wspomnianą lokalną gazetą – tą, która początkowo dosłownie dosłownie podała policyjną wersję zabójstwa – jest Iowa City Press-Citizen, należąca do krajowej sieci Gannet.
Druga wspomniana gazeta – ta, która opublikowała kontrnarrację pracowników, którą nazwałem „Telcom 1” i „Telcom 2” – to The Gazette wydawana w Cedar Rapids w stanie Iowa. Artykuł „Gazette” opowiada o „zimnokrwistym” morderstwie policyjnym niewinnego czarnego mężczyzny: „Zastępca zastrzelenia człowieka „z zimną krwią”: świadek”, „The Gazette”, 26 lipca 2009 r., 1A.
Wspomniany lokalny uniwersytet to University of Iowa.
Zamordowany 26-letni czarny mężczyzna nazywał się John Deng i był sudańskim uchodźcą mieszkającym na ulicach Iowa City.
Oficerem, który zabił Denga, jest Terry Stotler, zastępca Departamentu Szeryfa powiązanego z tym, co lokalni Republikanie absurdalnie nazywają „Ludową Republiką hrabstwa Johnson” (próba twierdzenia, że kraj w przeważającej mierze demokratyczny, w którym znajduje się Iowa City, to „lewicowy ”).
Opiekunem, który spowodował śmiertelny incydent, jest John Bohnenkamp, wieloletni pracownik Uniwersytetu Iowa.
Czarnym profesorem, który przewidział, że policyjne zabicie czarnego mężczyzny spowoduje lokalną obojętność, to dr Vershawn Young, który wykłada retorykę na Uniwersytecie Iowa.
Białym instruktorem wymiaru sprawiedliwości w sprawach karnych, który wychwalał Stotlera jako „bohatera” i nawoływał do wszczęcia śledztwa w sprawie Telcom 1 i Telcom 2, jest Greg Roth, były policjant wykładający w Kirkwood Community College w Iowa City.
Stanem, którego prokuratura generalna wydała raport uniewinniający posła, jest oczywiście Iowa. Ten stan charakteryzuje się największą w USA dysproporcją między liczbą czarnych a białymi pod względem porównawczej liczby więźniów – i to w kraju, w którym przebywa ponad 2 miliony więźniów, z czego ponad 40 procent to czarni, mimo że czarni stanowią zaledwie 12 procent kraju.
Nie będę podawać nazwisk pracowników telekomunikacji, którzy zgłosili „z zimną krwią” policyjne morderstwo, ani innych osób, które były świadkami zupełnie odmiennej wersji wydarzeń niż to, co sugerowano we wstępnych doniesieniach lokalnej policji i prasie oraz w „końcowy” raport AG.
Bar, w którym Bohnenkamp przebywał przed atakiem na Denga, nosi nazwę „Kryjówka Hawkeye”. Znajduje się przecznicę na zachód od Gilbert Street na Prentiss Street w Iowa City w stanie Iowa, po drugiej stronie ulicy od The Electric Supply Company, której parking był miejscem śmierci Denga.
Cytowany powyżej biały profesor uniwersytetu nazywa się Cliff Messen i niedawno w odważnym felietonie Press-Citizen zauważył, co następuje:
„Deng, który prawdopodobnie zginął jako przestraszony człowiek, myśląc, że broni się przed szalejącym pijakiem, został pochowany”.
„Tymczasem mieszkańcy hrabstwa Johnson przyglądają się w milczeniu:”
„Biali po cichu doceniają swój przywilej”;
„Czarni uczą się, że nie można ich przyłapać nawet na śmieceniu”.
„Gdzie są przywódcy białej społeczności, którzy wstaną i powiedzą: «To jest po prostu złe?»”
Nie znaleziono takich przywódców w Iowa City, gdzie jedną rzeczą jest twierdzić, że jest antyrasistą ze względu na chęć uczestniczenia w wyborach i głosowania na „czarnego, ale nie takiego jak Jesse” kandydata i prezydenta, który stanął na głowie, aby nie urazić biała wrażliwość. Inną rzeczą jest skonfrontowanie się z prawdziwymi, codziennymi przywilejami, jakie zapewnia biała supremacja, z żywym dziedzictwem i ciągłą rzeczywistością anty-czarnego ucisku rasowego w życiu Amerykanów.
Jaka jest tego wartość, różnica pomiędzy (A) wyborem burżuazyjnego prezydenta (lub burmistrza lub gubernatora), który akurat jest czarny (jeśli jest całkowicie powiązany z przeważnie białą elitą korporacyjną i imperialną) a (B) podjęciem poważnego zaangażowania z głęboko zakorzenionymi dysproporcje społeczne, jeśli chodzi o zwalczanie problemu rasizmu, jest dobrze rozumiane przez większość czarnej społeczności. Dla wielu czarnych Amerykanów i antyrasistów wszelkiej maści jedna lekcja (dla wielu już jasna pod blaknącym podekscytowaniem pojawieniem się formalnie czarnego dyrektora naczelnego) wynikająca z wyboru Baracka Obamy jest taka, że zadziwiająco niewiele może konkretnie zyskać większość czarnych Amerykanie i być może więcej do stracenia (patrz poniżej) z (A). Tylko (B) niesie ze sobą poważną obietnicę pogłębienia równości rasowej.
Oto wiadomość, którą otrzymałem od nauczyciela czarnych uczniów w szkołach publicznych w Cincinnati (CPS) w lutym ubiegłego roku:
„Dziś zapytałem klasę, do której uczęszczałem (około tuzina uczniów anglistyki w szkole średniej, wszyscy czarni, w jednym z naprawdę ładnych obiektów licealnych CPS), co myślą o Obamie. Ich pierwszą reakcją była, z braku lepszego sposobu, aby to wyrazić, duma i radość”.
„Jednak po bliższym przyjrzeniu się, okazało się, że było to raczej płytkie odczucie. Gdy bowiem zapytałem ich, czy spodziewają się jakichkolwiek realnych zmian pod rządami Obamy, wszyscy odpowiedzieli, że nie”.
„Więc chociaż są (obecnie) szczęśliwi, że jest w Białym Domu, doskonale wiedzą, że nie będzie się różnił od żadnego innego prezydenta – i nie jest to coś, co wiedzą tylko „w głębi duszy”. Wiedzą to całkiem blisko powierzchnia."
Kiedy przeglądam odcinek Johna Denga w oszalałym na punkcie Obamy Iowa City, przypominają mi się refleksje nauczyciela. Przypomniały mi się także te refleksje pod koniec września 2009 r., kiedy Michelle Obama, a następnie sam prezydent polecieli do Kopenhagi, aby dołączyć do Oprah Winfrey w celu wzięcia udziału w głośnym lobbowaniu Międzynarodowego Komitetu Olimpijskiego na rzecz korporacyjno-demokratycznego burmistrza Chicago Richarda M. Oferta Daleya na Igrzyska Olimpijskie 2016. Jak od lat podkreślali postępowi działacze na rzecz sprawiedliwości społecznej i praw obywatelskich oraz organizatorzy społeczności w całym mieście, igrzyska olimpijskie w Chicago przyniosłyby korzyści przede wszystkim elitom biznesowym śródmieścia kosztem miejskich podatników. Plany burmistrza dotyczyły wyczyszczenia i usunięcia czarnych mieszkańców śródmieścia w południowej części Chicago, co nasiliło się w związku z trwającym projektem gentryfikacji miast, który zepchnął setki tysięcy zubożałych Afroamerykanów na odległe obrzeża metropolii i jej błyszczącego, stale rozwijającego się korporacyjnego centrum miasta .
Gdy czarno-burżuazyjne supergwiazdy Chicago, Obama i Winfrey, dołączyły do białego burmistrza na całe życie, przedstawiając środkowo-zachodnią metropolię jako wspaniałe miasto globalne, setki mieszkańców South Side planowały wziąć udział w pogrzebie młodego czarnego nastolatka, który niedawno został uderzony klubem na śmierć poza szkołą średnią w brutalnej bójce. Pracownicy szkół miejskich zauważyli, że krwawe bitwy były powszechne w szkołach i wokół nich w rozpaczliwie zubożałych dzielnicach czarnego Chicago, w tym w licznych społecznościach, w których realne bezrobocie z pewnością wzrosło obecnie do 40 procent i więcej. Nawet podczas gdy pierwszy czarnoskóry prezydent kraju obwieszczał, że jego „rodzinne miasto” jest odpowiednim miejscem dla światowych igrzysk, rzeczywistość warunków życia Czarnych w segregowanych społecznościach gett w Chicago świadczyła o utrzymywaniu się i pogłębianiu skoncentrowanej nędzy miejskiej, o której mówił dr Martin Luther King . Jr. bez powodzenia próbował pokonać w połowie lat 1960-tych.
Uderza mnie jednak, że „bez zmian” może być niedopowiedzeniem. Dla wielu Afroamerykanów dominacja Obamy może przełożyć się na gorsze zmiany, ponieważ wybór technicznie czarnego prezydenta wzmacnia długotrwałą konwencjonalną iluzję białych, że rasizm zniknął i że jedyne przeszkody, jakie pozostały na drodze do sukcesu i równości Afroamerykanów, to wewnętrzna dla poszczególnych Czarnych i ich społeczności – idea, zgodnie z którą, według słów Derricka Bella, „raczej lenistwo Czarnych niż niesprawiedliwość białych wyjaśnia społeczno-ekonomiczne luki oddzielające rasy”. „Trudno” – zauważyli Leonard Steinhorn i Barbara Diggs-Brown – „obwiniać ludzi” za wiarę (fałszywą zdaniem Steinhorna i Diggs-Browna), że rasizm w Ameryce wymarł, „kiedy nasze życie publiczne jest wypełnione powtarzającymi się afirmacjami ideału integracji i naszego rzekomego postępu w jego osiągnięciu.” W podobnym duchu czarna uczona Sheryl Cashin zauważyła wiele lat temu, że „istnieje [obecnie] wystarczająco dużo przykładów Afroamerykanów z klasy średniej, którzy odnieśli sukces, aby wielu białych uwierzyło, że czarni osiągnęli z nimi równość. Fakt, że niektórzy czarni przewodzą obecnie potężnym instytucjom głównego nurtu, stanowi dla białych dowód na to, że bariery rasowe zostały wyeliminowane; teraz problemem jest indywidualny wysiłek”.
A co może przebić osiągnięcie prezydentury USA – najpotężniejszego urzędu na Ziemi – w karmieniu i utrwalaniu tej wiary? Czarny profesor studiów miejskich Marc Lamont Hill dobrze to ujął w ważnej krytyce CounterPunch na początku lutego 2008 roku: „Dla białych zwycięstwo Obamy byłoby ostatecznym dowodem na to, że Ameryka osiągnęła pełną równość rasową. Takie przekonanie pozwala im ominąć górę dowodów, które pokazują, że pomimo twierdzeń Obamy, że „jesteśmy w 90 procentach na drodze do równości”, czarni ludzie są stale atakowani przez siły białej supremacji”.
Jednocześnie zwycięstwo Obamy mogłoby być może podsycić ogień brzydkiej białej reakcji, która jest atakowana na bezbronnych ludzi, takich jak zmarły John Deng. Przybycie gładko mówiącego czarnego prezydenta spotyka się z pewnym przyjęciem ze strony białych liberałów z wyższej klasy średniej z AcaDemocratic w „postępowym” mieście takim jak Iowa City. Może wywołać zupełnie inny rodzaj uczuć u mniej uprzywilejowanych białych ludzi, takich jak John Bohnenkamp, Terry Stotler i Greg Roth.
Paul Street u autora w Iowa City w stanie Iowa. Jest autorem wielu książek, w tym Racial Oppression in the Global Metropolis: A Living Black Chicago History (Nowy Jork, 2007). Jego następna książka to Re-branding: Barack Obama w prawdziwym świecie władzy i polityce postępującej zdrady (2010).
Źródło: Raport Czarnej Agendy