Niecałe dwa tygodnie przed dniem wyborów 2004 stacja telewizyjna ABC odwołała konkurs Miss America. Pięćdziesiąt lat po premierze w ogólnokrajowej telewizji słynny „konkurs piękności” przeżywa trudne chwile. W zeszłym miesiącu coroczny program przyciągnął zaledwie 9.8 miliona widzów, co stanowi najmniejszą widownię w historii.
„Korowód się zmienił, ale nie na lepsze” – skomentowano artykuł wstępny w gazecie z New Jersey, Asbury Park Press. „Wyeliminowanie większości talentów z tegorocznej transmisji było błędem. Wychodzenie zawodniczek w stringach bikini zamiast w jednoczęściowych garniturach prawdopodobnie bardziej zniechęciło tradycyjnych widzów, niż przyciągnęło nowych”.
Pomimo tegorocznej modernizacji, wybory Miss America stanowią powrót do lat pięćdziesiątych XX wieku, dekady, która zapoczątkowała ich pojawienie się na ekranach telewizorów w całym kraju – epoki, w której seksizm był nierozerwalnie związany z rzekomym amerykanizmem. Kobiety zostały zredukowane do uczestniczek w kostiumach kąpielowych, które mogły śpiewać i błyskać błyszczącymi białymi zębami podczas krótkiej rozmowy. Być może w sposób subtelny, ale przenikliwy, spektakl był ćwiczeniem upokorzenia.
W dzisiejszych czasach nie powinniśmy spalać dużej ilości kalorii, klepiąc się po plecach. W 2004 roku w telewizji regularnie przydzielane są sztywne role płciowe – co potwierdza bliższe przyjrzenie się szeregowi reklam – a wykorzystywanie ciał kobiet do sprzedaży produktów jest standardową procedurą operacyjną mediów.
W całym naszym społeczeństwie kobiety mają dziś znacznie więcej możliwości, zarówno zawodowych, jak i osobistych. Jednak medialny wizerunek kobiet nadal jest w dużym stopniu wypaczony stereotypami. Tymczasem w codziennej pracy kobiety otrzymują zaledwie 76 centów za każdego dolara płaconego mężczyznom za porównywalną pracę. Mamy przed sobą długą drogę, zanim pojawią się jakiekolwiek wiarygodne twierdzenia o równości społecznej.
Jak widać w oglądalności, koncepcja Miss America wyszła z mody. Z kolei stacje telewizyjne poświęcają niezliczone godziny na relacjonowanie czegoś, co moglibyśmy nazwać konkursem Mr. America – znanym również jako kampania prezydencka.
Chociaż kraj ten stał się znacznie bardziej sceptyczny wobec mitycznych uroków Miss America, media informacyjne i cały naród nadal są otoczone ekstrawagancją Mr. America. Podczas tysięcy wystąpień publicznych kandydaci na prezydenta pozują, miną i postawą, próbując dorównać naszym wyobrażeniom o tym, czym i kim powinien być mężczyzna w Gabinecie Owalnym. A oceny medialne często wydają się niewiele bardziej wyrafinowane i wnikliwe niż sędziowie wstecz, którzy przyznają punkty według arbitralnych standardów proporcji fizycznych i kobiecej postawy.
Są to skrajne przeciwieństwa – nieistotny konkurs Miss America i doniosły konkurs prezydencki – a jednak dziennikarze polityczni, zwłaszcza telewizyjni, często popadają w skłonność do oceniania występów podczas debat i pomijania przemówień jedynie na podstawie stylu. Reporterzy i eksperci są skłonni oklaskiwać dobrze wykonany spin, bez odwoływania się do podstaw faktycznych lub mądrości twierdzeń.
Możemy kpić z wyobrażeń Miss America z jej królewską peleryną i błyszczącą koroną. Z pewnością będzie to krok naprzód, jeśli w przyszłym roku organizatorzy nie znajdą żadnej dużej stacji, która mogłaby wyemitować program w stylu retro.
Ale przez pół wieku niewiele osób miało powody, by przejmować się tym, kto dokładnie został Miss America. Jednak od lat pięćdziesiątych każda bitwa o prezydenturę toczyła się bardziej w telewizji niż poprzednia. Występy kandydatów przed kamerami telewizyjnymi – oraz sposób, w jaki dziennikarze charakteryzują te wystąpienia – nabierają coraz większego znaczenia w procesie selekcji na urząd prezydenta w kraju.
Zwykle, z praktycznego punktu widzenia, gra w dramat polityczny wymaga jedynie, aby ktoś zagrał w telewizji zadowalającą wersję mądrego prezydenta. To, co widzimy na ekranie, to pozory człowieka, który stara się postępować zgodnie ze scenariuszem napisanym tak, aby pasował do najpiękniejszego w oczach opinii publicznej wizerunku Mr. America. Rozbieżności między występami w telewizji a rzeczywistością nigdy nie były tak głębokie jak przepaść między ulubionymi telewizyjnymi postaciami George'a W. Busha a konsekwencjami jego prezydenckich rządów. Być może wkrótce nieszczęście obecnego prezydenta będzie widoczne dla większości wyborców w pozach sympatycznego aktora telewizyjnego.