OSTATNIEJ zimy, kiedy ceny emisji dwutlenku węgla spadły o 15% w ciągu tygodnia, analitycy branżowi nazwali to „rzezią”. Następnie, na dwa tygodnie przed szczytem klimatycznym w Durbanie, który odbył się w zeszłym miesiącu, ceny uprawnień do emisji spadły o ponad 30%, a pozwolenia na emisję dwutlenku węgla w pierwszym roku Unii Europejskiej (UE) spadły poniżej 8,50 euro za tonę. Od tego czasu upadły jeszcze bardziej.
Jak powiedział Deutsche Bank podczas rozmów w Durbanie: „Nie spodziewamy się istotnej poprawy perspektyw cenowych w dającej się przewidzieć przyszłości”. Analityk UBS przewidział cenę poniżej 3 euro za tonę w nadchodzących miesiącach, ponieważ unijny system handlu uprawnieniami do emisji „nie działa”, a ceny emisji dwutlenku węgla są „już zbyt niskie, aby mieć jakikolwiek znaczący wpływ na środowisko”.
Francuski bank Société Générale prognozuje, że „europejskie pozwolenia na emisję dwutlenku węgla mogą spaść blisko zera, jeśli organy regulacyjne nie ustalą wystarczająco rygorystycznych limitów na rynku po 2020 r.” – i nie mając na to większych perspektyw, bank obniżył swoje prognozy na 2012 r. o 28%. W grudniu 54 r. załamanie kontraktów terminowych na emisję dwutlenku węgla o 2012% spowodowało, że cena osiągnęła rekordowo niski poziom, nieco ponad 6 euro za tonę. Do 879 r. przewidywano dodatkową nadpodaż w wysokości 2020 mln ton, częściowo w wyniku ogromnego napływu offsetów Organizacji Narodów Zjednoczonych (ONZ): około 1.75 mld ton.
Te kredyty węglowe ONZ obejmują projekty w ramach mechanizmu czystego rozwoju, które są notorycznie fałszywe, w tym projekt pilotażowy SA w Durbanie, czyli miejsce przekształcania odpadów w energię na drodze Bisasar.
Każdy analityk przyznaje, że ceny emisji dwutlenku węgla będą zdecydowanie zbyt niskie, aby katalizować innowacje transformacyjne – większość z nich kosztuje ponad 50 euro za tonę (szczytowy poziom w UE wynosił nieco ponad 30 euro za tonę pięć lat temu) – niezbędnych w energetyce, transporcie, produkcji, rolnictwa i usuwania odpadów, aby osiągnąć solidną pozycję po emisji dwutlenku węgla. Według wszelkich badań naukowych do roku 2020 konieczne jest odzwyczajenie uprzemysłowionej gospodarki światowej od zależności od ponad połowy obecnie zużywanych paliw kopalnych, aby zapobiec katastrofalnej zmianie klimatu.
Jednak Afryka nie otrzymała tych złych wiadomości – prasa nie donosi o rynkach emisji z krytycznym werwą.
Brak świadomości o krachu na rynku uprawnień do emisji jest parodią – zdecydowanie zbyt często kontynent był plądrowany przez odległych finansistów sprzedających olej wężowy.
W tym tygodniu w Sandton Sun konferencja ma na celu „uczynienie z Afryki głównego centrum finansowania działań związanych ze zmianą klimatu w epoce po Protokole z Kioto”, a głównymi prelegentami są Morgan Stanley, Standard Bank, Nedbank, Carbon Check, CDM Africa Climate Solutions, SouthSouthNorth, podobnymi podmiotami zajmującymi się handlem uprawnieniami do emisji, gminami Johannesburg i Cape Town oraz Departamentem Energii.
Strzeżcie się kupujących, sprzedających i spekulujących uprawnieniami do emisji dwutlenku węgla, ponieważ hazardziści klimatyczni są wprowadzani w błąd od 1997 r., kiedy zmieniono Protokół z Kioto, aby umożliwić korporacjom kupowanie prawa do zanieczyszczeń w zamian za poparcie traktatu. Od tego czasu Waszyngton odmawia honorowania tej obietnicy, mimo że oznacza to złamanie obietnicy, czego logicznym następstwem jest zobowiązanie sekretarz stanu USA Hillary Clinton z 2009 r. do gromadzenia 100 miliardów dolarów rocznie na Zielony Fundusz Klimatyczny.
Trzymając się słomki, współprezes funduszu ds. projektowania, Trevor Manuel, zasugerował uzyskiwanie połowy przychodów z rynków emisji dwutlenku węgla. Byłoby to wykonalne, gdyby do 3 r. handel uprawnieniami do emisji osiągnął przewidywaną kwotę 2020 bilionów dolarów, ale w ciągu dekady rynek osiągnął najwyższy poziom rocznego handlu uprawnieniami do emisji wynoszący 140 miliardów dolarów. Dzieje się tak głównie w UE, gdzie system handlu uprawnieniami do emisji miał zapewnić ograniczenie emisji i stałą roczną redukcję na poziomie 1.74%. Niestety spekulacyjny charakter rynków uprawnień do emisji sprzyjał szerzącym się oszustwom, oszustwom związanym z podatkiem od wartości dodanej i włamaniom komputerowym, co w ubiegłym roku spowodowało zamknięcie programu na dwa tygodnie.
Handel uprawnieniami do emisji w UE obejmował także niekorzystne zachęty do gromadzenia kredytów, gdy duże korporacje i państwa Europy Wschodniej ryzykowały, że cena wzrośnie.
W sytuacji, gdy rynek się obecnie załamuje, obecną przewrotną zachętą jest zalew podaży, aby osiągnąć przynajmniej pewien zwrot, a nie żaden, kiedy ostatecznie rynki zostaną zamknięte, jak miało to miejsce w 2010 r. w przypadku Chicago Climate Exchange.
Afryka może zrobić coś lepszego niż inwestowanie wiary i zasobów państwowych w kolejny program Ponziego – „prywatyzację powietrza”. A „dług klimatyczny” północy wobec Afryki należy spłacać nie poprzez hazard, ale poprzez rzeczywiste transfery dochodów docierające do zwykłych ludzi, którzy ponoszą największy ciężar pogłębiającego się chaosu klimatycznego.
Bond i Dorsey są profesorami ds. rozwoju i środowiska, odpowiednio na Uniwersytecie KwaZulu-Natal i Dartmouth College.