Od dłuższego czasu robiłem notatki do tego „Komentarza ZNet” na skrawkach papieru. Aby je oznaczyć, jak zwykle to robię, zanotowałem na górze, jako słowo-klucz, słowo „Gothic” (patrz niżej). Następnie 9 grudnia 2006 r. Micky Z napisał w ZNet artykuł zatytułowany: „Nie oczekujcie, że USA stworzą demokrację w Iraku (wnioski z Grecji)”. Micky Z opisuje w nim „doskonały przykład Grecji po II wojnie światowej” i kończy swój artykuł frazą: „Morał z tej historii: Irakijczycy mający nadzieję na demokrację nie powinni wstrzymywać oddechu”.
Żyjąc tym „wspaniałym przykładem”, czuję, że mogę dodać kilka szczegółów, które mogą wzmocnić ostrzeżenie Micky’ego Z skierowane do Irakijczyków na temat demokracji.
Krwawa łaźnia (ponad 160,000 1940 zabitych) wywołana przez Wielką Brytanię i USA w Grecji pod koniec lat czterdziestych XX wieku jest określana w podręcznikach historii jako „wojna domowa”. To nie była „wojna domowa”. Stany Zjednoczone i Wielka Brytania musiały uniemożliwić Grekom przyjęcie lewicowego stylu życia. Większą część tej „życzliwej” chrześcijańskiej operacji stłumienia życzeń większości narodu przeprowadziły Stany Zjednoczone (pod rządami Trumana). Jak można to osiągnąć? Poprzez wielowiekową metodę: dziel i rządź. USA wybrały część greckiego społeczeństwa (elity i część klasy średniej, około 30% populacji) i „wykorzystały” ją jako armię zastępczą przeciwko reszcie narodu. Wybrana przez USA część była uzbrojona w technologię wojskową USA, nawet w napalm, a jej elita była finansowana (to znaczy „kupiona”) za pieniądze podatników amerykańskiej populacji.
Sześćdziesiąt lat później Stany Zjednoczone stosują tę samą metodę w rzezi, jaką przeprowadzają w Iraku. Część ludności irackiej jest uzbrojona i finansowana przez USA, aby walczyć z resztą populacji. Że Stany Zjednoczone, czy to przez głupotę Busha, czy przez niekompetencję Rumsfelda i innych, czy też przez złą naturę Cheneya, wykorzystały To, że amerykańscy żołnierze dokonają inwazji i okupacji Iraku, zamiast od początku „wykorzystywać” rdzennych Irakijczyków jako zastępców, jest nieistotne. Ostatecznym celem USA (było i) jest wykorzystanie rodzimego proxy jako instrumentu do osiągnięcia swojego celu.
Ale jaki (był i) jest cel Stanów Zjednoczonych? Zatrzymajmy się trochę nad treścią tego „celu”.
„Nie ma magicznej recepty na rozwiązanie problemów Iraku. Są jednak działania, które można podjąć, aby poprawić sytuację i chronić amerykańskie interesy”. To jest pierwszy akapit tomu zawierającego „Raport Grupy Badawczej ds. Iraku”. To jest pierwszy akapit „Listu od współprzewodniczących”. Współprzewodniczącymi są: James A. Baker, III [!!!] i Lee H. Hamilton.
„Wraz z kryzysem w Libanie [zeszłego lata]… istnieje szansa na umocnienie amerykańskiego przywództwa i uratowanie amerykańskich interesów”. Tym razem jest to senator USA Joseph R. Biden Jr. [International Herald Tribune, 29-30 lipca 2006]
Wszyscy ci panowie to dorośli ludzie, których biografie charakteryzują jako osoby dobrze poinformowane i posiadające zdrowy rozsądek. Dla nich celem nadrzędnym są „interesy amerykańskie”.
Ale co oznacza wyrażenie „interesy amerykańskie”? Czy to oznacza tanią ropę do samochodów zwykłych Amerykanów? Albo rynki pracy amerykańskich pracowników? A może szacunek reszty świata dla Stanów Zjednoczonych za życzliwość Stanów Zjednoczonych? Albo korzyść z tworzenia lepszego świata poprzez promocję przez USA, powiedzmy,… muzyki Johanna Sebastiana Bacha i Georga Friedricha Handla? Czy to oznacza hitlerowską obsesję… podboju świata? I tak dalej. I czy te „interesy USA” są interesami amerykańskich górników w Appalachach, czy interesami Czarnych w Nowym Orleanie? A co jeśli „interesy USA” kolidują z pragnieniami narodów świata, które starają się po prostu pozostać przy życiu w obliczu przemocy towarzyszącej tym „amerykańskim interesom”?
Czy powyżsi panowie naprawdę wiedzą, co oznacza wyrażenie „interesy USA”? Z pewnością musieli już zdać sobie sprawę, że te interesy są bardzo „dziwnymi” interesami. Pogoń za „interesami USA” po 9 września spowodowała większe niebezpieczeństwo nie tylko dla Rumy’ego, który zastanowi się dwa razy przed wizytą w Berlinie, Belgii itp., ale także dla zwykłych Amerykanów w USA i poza nim.
Wreszcie, co stało się z chrześcijańskim powiedzeniem: „Będziesz miłował swego bliźniego jak siebie samego”? [Marka 12:31]. Jak możesz kochać bliźniego, jeśli starasz się „ratować [swój] interes” i to nie tylko w Libanie czy Iraku? To kolejny „dziwny” aspekt Stanów Zjednoczonych, biorąc pod uwagę fakt, że w USA 91 – 97% ludzi wierzy w Boga w porównaniu np. ze Szwecją, gdzie 46 – 85% populacji to ateiści lub agnostycy. Jeszcze dziwniejsze jest to, że nikt nie nienawidzi Szwedów.
Wróćmy jednak do „doskonałego przykładu” Grecji z lat czterdziestych XX wieku. Krwawa łaźnia nie wystarczyła. Aby okupacja miała charakter trwały (tzn. trwały) konieczna była także inwazja kulturowa kraju. Najskuteczniejszym sposobem na osiągnięcie tego jest indoktrynacja młodych; nastolatki.
I tak, będąc w szkole średniej w Atenach, w latach czterdziestych XX wieku, nauczyciel rozdał nam w klasie małą 1940-stronicową książeczkę (64″ na 4″). Na okładce znalazł się kolorowy obrazek przedstawiający orła amerykańskiego na tle amerykańskiej flagi. Na tylnej okładce widniał nadruk: „Podaruj znajomemu”. Broszura została ostemplowana: „Gift of the US Information Service” (USIS) i, jak wskazano, „Wydrukowano w Stanach Zjednoczonych Ameryki”. Po kilku wydaniach rozmiar książeczki zwiększono do 5.5 na 5.5 cali, a liczbę stron do około 7.
Kolorowa okładka (jednej z książeczek), która utkwiła mi w pamięci (w wieku 15-16 lat) to obraz „American Gothic” amerykańskiego malarza Granta Wooda. Byłem pod wrażeniem wysuszonego wyglądu rolnika i jego córki i odrzuciłem surowy wyraz ich twarzy. [Używam słowa „surowy” (moralnie surowy, surowy, surowy), ponieważ jako słowo greckie jest ono w codziennym użyciu w greckiej rodzinie i szkole]. Mam wrażenie, że propagandysta USIS dokonał raczej złego wyboru, przedstawiając młodym Grekom rolnika-kaznodzieję z Iowa i jego córkę.
Jeśli chodzi o zawartość książeczek, to takiej oczekiwano w przypadku akcji propagandowej. Pojawiły się artykuły takie jak: „Żołnierze bez mundurów” (czyli czołgi) autorstwa Dona Eddy’ego z magazynu „American”; „Muzyka w Ameryce” Davida Ewena z magazynu „Common Ground”; „Indianie amerykańscy podczas wojny” – pean na temat Indian autorstwa Charlesa B. Wilsona z magazynu „Tydzień” (nie zapominajmy, że było to w latach czterdziestych XX wieku); „Jak rządzi Ameryka” Charlesa A. Bearda z jego książki „Demokracja”; „Hymn do Grecji” Earla Warrena, gubernatora Kalifornii; Cały numer 1940, nr 2 (6 stron) poświęcony był wszystkim regionom Ameryki. I tak dalej. [Jeden dziwny szczegół: na książeczkach nie ma nadrukowanej daty.]
Równolegle dorosła klasa średnia została poddana temu samemu rodzajowi indoktrynacji. Tym razem „instrumentem” był magazyn typu „Reader's Digest”. Jego pierwszy numer ukazał się w marcu 1945 r. Ponownie należy zauważyć, że było to zaledwie trzy miesiące po rozpoczęciu brytyjskiej okupacji Grecji, odkąd w grudniu 1944 r. rozpoczęła się krwawa łaźnia. Magazyn nosił nazwę „Eklogi” („Wybór”). , miał wysokie pretensje i był skierowany do klasy średniej.
Operację przeprowadziła córka wydawcy prawicowej gazety „Kathimerini”. Dobór artykułów był dość wyrafinowany. Na przykład był artykuł Waltera Lippmanna, w którym z zaskakującymi szczegółami zaproponował utworzenie tego, co nazwał „Wspólnotą Narodów Atlantyku” (tj. NATO!), a był to rok 1945 (!). W artykule (z maja 1945 r.) w „Economist” stwierdzono, że Rosjanie, pomimo milionów zabitych przez nazistów, mieli bardzo wysoki wskaźnik urodzeń w porównaniu z Europejczykami, co milcząco oznaczało, że istniało przyszłe zagrożenie ze strony komunistów.
Czy ta inwazja kulturowa się powiodła? Sprawa nie jest taka jasna.
„W 1962 roku uczeń szkoły średniej [liceum] z wiejskiego miasteczka w Korei Południowej… wygrał konkurs przemówienia w języku angielskim sponsorowany przez Amerykański Czerwony Krzyż i został zaproszony do Białego Domu na spotkanie z prezydentem Johnem F. Kennedym … Ten nastolatek, Ban Ki Moon, jest dziś ministrem spraw zagranicznych Korei…”, a obecnie nowym sekretarzem generalnym ONZ, „niezłomnym sojusznikiem USA… chcącym zadowolić swoich szefów, zamiast konfrontować się z nimi… (International Herald Tribune, 2 października 2006 r. ).
[Nawias: Czerwony Krzyż ma bardzo „osobliwą” historię. W Grecji podczas dyktatury w 1967 r. nie była „zainteresowana” ochroną Greków torturowanych przez greckich oprawców nadzorowanych przez USA, jak zeznała nie kto inny jak Amalia Fleming, żona torturowanego odkrywcy penicyliny. Jest też to niewiarygodne zdjęcie magazynu „Spiegel” przedstawiające pojazd Czerwonego Krzyża ze znakiem SS na tablicach rejestracyjnych podczas II wojny światowej.]
Tak więc Stanom Zjednoczonym udało się zalać greckie społeczeństwo osobami podobnymi do powyższego Ban Ki Moona; osoby tworzące grecką elitę, czyli pełnomocnicy USA. Jednakże masa greckiego społeczeństwa jest głęboko antyamerykańska. Niemniej jednak śmieci greckich mediów (zwłaszcza programów telewizyjnych) są dokładną kopią śmieci mediów amerykańskich. Zgodnie z oczekiwaniami, sprawy dotyczące ludzi są dość złożone.
Jest rok 2007, zatem Irakijczycy, gdy ucichną armaty, doświadczą bardziej wyrafinowanej inwazji kulturalnej Stanów Zjednoczonych niż ta raczej prymitywna w Grecji w latach czterdziestych. Powinni być gotowi się temu przeciwstawić. I myślę, że mają na to siłę. Należą do grupy społeczeństw, Iraku, Iranu, Grecji, Egiptu, Palestyny itd., którą można nazwać „społecznościami korzeniowymi”. Społeczeństwa, które w istocie „napisały” historię rodzaju ludzkiego. „Zagadkowe zero – które w ogóle nie oznaczało żadnej liczby – było genialnym wykończeniem… Historia zaczyna się około 1940 lat temu od Sumerów, tych żywych ludzi, którzy osiedlili się w Mezopotamii (część dzisiejszego Iraku)”. [Robert Kaplan, „Nic, co jest: historia naturalna zera”, Allen Lane The Penguin Press, Londyn, !5,000, strona 999]. Wielcy greccy matematycy, Archimedes, Pitagoras itd., nie mieli słowa oznaczającego zero! Wyobraźcie sobie cierpienia ludzkości, gdyby zamiast Sumerów to George W. Bush z Teksasu wynalazł zero!
Morderczemu gangowi George'a W. Busha nie uda się zatrzymać postępu ludzkości, z której wywodzą się starożytne ludy Iraku.
PS Kilka tygodni temu greckie wiadomości telewizyjne donosiły o grupie młodych Irakijczyków w greckim porcie Igoumenitsa, którzy próbowali znaleźć żywność w kontenerach na śmieci ustawionych na ulicach miasta. Greckiego dziennikarza, który przekazywał nam wiadomości (moralnie utuczonego przez swoje zachodnie ideały), interesowały go tylko dolary, które młodzi Irakijczycy zapłacili za dotarcie do Grecji po ucieczce przed wojną USA w Iraku. Jeden z nich, nie znający greki, napisał na dłoni flamastrem liczbę 7,000 (dolarów).