A co z tym dzikim i zwariowanym światowym systemem kapitalistycznym? Stany Zjednoczone (USA) są wyraźnie „hegemoniczną” potęgą militarną na świecie. Zdolność rządu USA do „wysuniętej projekcji sił globalnych” jest zdumiewająca, a jego imperialny budżet „obronny” odpowiada łącznym wydatkom wojskowym wszystkich
potencjalne państwa wroga wielokrotnie.
Sprawy mają się jednak nieco inaczej w sferze gospodarczej i wszystkie pieniądze w USA. wydatki na militaryzm i imperium są częścią problemu Wujka Sama.
Ponieważ Stany Zjednoczone – niegdyś „menedżersko-kapitalistyczny” król świata produkcji masowej („fordowski”) – nie produkują już tak dużo, obecnie odnotowują roczny deficyt handlowy wynoszący 700 miliardów dolarów. Ma znaczny deficyt handlowy niemal ze wszystkimi, w tym deficyt wynoszący 170 miliardów dolarów z „komunistycznymi” Chinami (Longworth, 2005).
Jednym ze sposobów, w jaki jest to problem, jest to, że przekłada się na bezrobocie dla wielu amerykańskich pracowników. Pracownicy ci tracą pracę na rzecz tańszego chińskiego importu (wielu sprzedawanych przez wielką „całkowicie amerykańską” firmę Wal-Mart), których ceny są utrzymywane na niskim poziomie przez niski poziom chińskich płac, co jest częściowo wymuszane przez oficjalnie „komunistyczne” państwo- kapitalistyczne represje oraz fakt, że miliony chińskich chłopów są wypychane z ziemi w kierunku miejskich rynków pracy.
Zgodnie ze standardową teorią ekonomii deficyt handlowy, który ma tak bolesne skutki dla amerykańskich pracowników, powinien zawierać wewnętrzne środki naprawcze. Z biegiem lat, jak mówią żelazne „prawa” ekonomii, deficyt w handlu amerykańskim prowadzi do posiadania nadwyżek dolarów amerykańskich w zagranicznych bankach. Nadwyżka ta ma obniżyć cenę dolara, bo „kiedy jest czegoś za dużo, cena spada”. A kiedy wartość dolara w stosunku do innych walut spada (co wie każdy, kto kiedykolwiek przeszedł wstępne zajęcia z makroekonomii), wówczas cena amerykańskiego eksportu spada, a cena importu do USA rośnie. „Sprzedajemy więcej i kupujemy mniej” i z czasem budzący strach deficyt handlowy zanika (Longworth, 2005 i Fallows, 2005).
Ale w żadnym stopniu nie dzięki drugiemu amerykańskiemu deficytowi – 412 miliardom dolarów, które rząd USA wydaje ponad to, co otrzymuje z podatków (ponad 600 miliardów dolarów odejście od 200 miliardów dolarów nadwyżki rządu federalnego w 2000 r.), „wolnorynkowym” prawa są przebijane przez państwowo-kapitalistyczną politykę polityczno-gospodarczą.
Po stronie chińskiej odpowiednie władze rządowe nie pozwalają, aby ich waluta, juan, spadła w stosunku do dolara. Biorąc pod uwagę słabość ich rynku krajowego i dużą liczbę proletaryzowanych byłych chłopów, których muszą zatrudniać, Chiny są uzależnione od wzrostu poprzez eksport na rynki zagraniczne. Polega ona w szczególności na sprzedaży na największym rynku konsumenckim świata, czyli w USA, gdzie dziesiątki milionów ludzi tonie po uszy w długach konsumenckich.
Amerykański mesjanistyczny militarysta (opis Ralpha Nadera) i „Elite Force Aviator” (nazwa prezydenckiej lalki akcji wypuszczonej po osławionym lądowaniu Dubyi Busha z misją wykonaną 1 maja [2003 r.] na USS Abraham Lincoln) Prezydent może błagać wszystkich chce wraz z „komunistycznymi” Chinami dostosować juana, aby Ameryka mogła zmniejszyć swój deficyt handlowy. Jednak błagania Zdobywcy Iraku nie przynoszą skutku, ponieważ Chiny pomagają finansować rząd Dubyi.
Bush rzucił rząd USA głęboko na czerwono, łącząc ogromną obniżkę podatków dla bogatych w bilionach dolarów ze zdumiewającymi imperialnymi wydatkami na „obronę” sprzedawanymi społeczeństwu pod wpływem zmiennych fałszywych pretekstów, które połączyły imperialną okupację Iraku (kluczowy element Busha II projektu od pierwszego dnia) z czymś, co nazywa się „wojną z terroryzmem”. Odważnie łącząc swoje bliźniacze imperatywy: Imperium i Nierówność, Bush wykorzystał strach i oszustwo, aby zatuszować rozdźwięk pomiędzy (a) jego twierdzeniem, że wszyscy jesteśmy zjednoczeni w wojnie o wspólne przetrwanie, a (b) jego zdumiewającymi darowiznami dla nielicznych uprzywilejowanych .
Po drodze postępował zgodnie ze wskazówkami Reagana, wykorzystując ogromny deficyt budżetowy wynikający z tej osobliwej kombinacji jako powód do obcięcia kolejnych programów socjalnych mających na celu ochronę i rozwój znacznej liczby i udziału osób i społeczności znajdujących się w niekorzystnej sytuacji w kraju . Masowe wydatki i działania „prawej ręki państwa” są pretekstem do dalszego cięcia „lewej ręki państwa”, by użyć doskonałej terminologii nieżyjącego już francuskiego socjologa Pierre'a Bourdieu.
Oczywiście ktoś musi udzielić pożyczek na pokrycie powstałego deficytu, aby utrzymać przy życiu coraz bardziej prawicowe państwo. Wojna, imperium, dobrobyt korporacji i masowe więzienia w kraju i za granicą kosztują mnóstwo pieniędzy. Ponieważ stopa oszczędności narodowych Amerykanów jest poniżej zera – ich kluczową rolą we współczesnym systemie światowym jest kupowanie rzeczy wyprodukowanych w strefach planety o niższych płacach – w domu nie ma zbyt wielu pieniędzy z pożyczek, z których można by skorzystać. W rezultacie, według korespondenta Chicago Tribune, RC Longwortha, „nie mniej niż 399 miliardów dolarów, czyli prawie 97 procent” deficytu federalnego zostało w zeszłym roku sfinansowane przez „cudzoziemców”.
To w dużej mierze powód, dla którego następcy Mao na drodze kapitalistycznej uszli na sucho, każąc zdobywcy Bagdadu, aby zabrał swój zbyt silny dolar i deficyt handlowy i umieścił je tam, gdzie nie dociera słońce – wraz z jego pracą licencjacką z ekonomii z Yale . Wujek Sam potrzebuje „czerwonych” Chin, aby wysłać nadwyżkę dolarów z powrotem do USA. Skarbu Państwa, do zakupu obligacji rządowych, aby utrzymać funkcjonowanie coraz bardziej regresywnego i zmilitaryzowanego państwa USA. Biały Dom wie, że gdyby amerykański eksport do Chin znacząco wzrósł, Chiny posiadałyby mniej nadwyżek dolarów, aby pomóc Wujkowi Samowi spłacić jego ogromne długi.
Tymczasem chińskie inwestycje miliardów nadwyżek dolarów amerykańskich z powrotem do USA. przeciwdziała tendencji spadkowej ceny dolara w stosunku do juana. Cena ta może spaść tylko wtedy, gdy Chińczycy usiądą na dodatkowych dolarach, a Bank Centralny Chin nie będzie siedział na dolarach, które wracają do USA
To piekło „niewypowiedzianej umowy” (Fallows, 2005) dla obu stron kapitalizmu państwowego. Bush może toczyć imperialne wojny o „wolność” i „bezpieczeństwo” oraz utrzymywać związane z tym deficyty bez konieczności podnoszenia podatków na swoich arystokratycznych braci z klasy, aby za to wszystko zapłacić. Deficyt pomaga mu łatwiej obciąć krajowe programy socjalne i doprowadzić do bankructwa to, co pozostało z amerykańskiego państwa opiekuńczego – co jest odwiecznym celem Republikanów. Tymczasem konkurencja z zagranicy utrzymuje płace w przemyśle wytwórczym i siłę przetargową klasy robotniczej w USA. „Wojna z terroryzmem” stanowi wspaniały sposób na uciszenie sprzeciwu i odwrócenie powszechnej świadomości co do prawdziwego charakteru jego ostro regresywnego programu politycznego.
Ze swojej strony władze chińskie mogą utrzymywać słaby juan i udostępniać ogromny amerykański rynek konsumencki w celu realizacji wartości dodatkowej – zawłaszczanej także przez międzynarodowe koncerny z siedzibą w USA dokonujące bezpośrednich inwestycji w chińską produkcję – wyrwanej ich super-wyzyskiwanemu proletariatowi. Udaje im się także uniknąć wewnętrznych zawirowań społecznych (alaus rewolucja kulturalna Mao), utrzymując regularne zatrudnienie dla wywłaszczonej klasy robotniczej. Słaby juan pomaga utrzymać płace w Chinach na niskim poziomie, co pomaga pobudzić inwestycje w pochłaniające chłopstwo zakłady produkcyjne i eksportowe.
Chiny „potrzebują Ameryki [Busha] do uprzemysłowienia. Ameryka Busha potrzebuje Chin, aby „zapobiegły załamaniu finansowemu” (Longworth, 2005).
Przegranymi są amerykańscy pracownicy w sektorach produkcyjnych podatni na chińską konkurencję. Niektórzy obserwatorzy (zarówno republikańscy, jak i demokratyczni) wyrażają obawy co do suwerenności polityki amerykańskiej. Obawiają się, że posiadanie przez Chiny znacznej części długu federalnego da im wpływ na kształtowanie polityki USA.
Niezależnie od racjonalności tej obawy, nadal wydaje się mieć znaczenie, czy gospodarka narodowa faktycznie produkuje towary, czy nie w tej rzekomo „postindustrialnej” epoce. Zwłaszcza wielu Amerykanów z klasy robotniczej płaci wysoką cenę za decyzję międzynarodowych korporacji o deindustrializacji niegdyś silnego i wysoko płacowego kraju produkcyjnego – Stanów Zjednoczonych – oraz o inwestowaniu w strefy gospodarki światowej o niższych płacach.
Jednocześnie ważne jest poczynienie mało oryginalnej lub nowatorskiej obserwacji, że imperialny militaryzm i siła gospodarcza ostatecznie zaczynają działać przeciwko sobie w przypadku państw późno-hegemonicznych, takich jak współczesny amerykański Bush, zaostrza długi upadek amerykańskiej światowej potęgi gospodarczej i (znacznie mniej troszczące się o elity amerykańskie) rozwikłanie tego, co pozostało z amerykańskiej umowy społecznej, poprzez ślepą i kosztowną realizację swojego militarystycznego programu.
Według niektórych wiarygodnych analiz marksistowskich okupacja Iraku była w dużej mierze próbą reżimu Busha wykorzystania ostatniego i jedynego schronienia prawdziwie niekwestionowanej amerykańskiej hegemonii globalnej – posiadania czystej przewagi siły militarnej – właśnie jako narzędzia wzmocnienia swoją od dawna słabnącą światową potęgę gospodarczą, kładąc but Wujka Sama na tej wielkiej strategicznej zdobyczy gospodarczej (i militarnej) w epoce globalnego petrokapitalizmu: bliskowschodnim zlewisku naftowym (patrz David Harvey, 2003).
Istnieją oczywiście godne szacunku zapisy historyczne wskazujące, że niegdyś hegemoniczne państwa traciły swoją pozycję z powodu nadmiernych inwestycji w militaryzm i rozwój za granicą, w wyniku zaniedbania bazy produkcyjnej, żywotności gospodarczej i zdrowia społecznego we własnych imperialnych ojczyznach (zob. McCormick, 1990, za przydatne podsumowanie czcigodnej analizy „systemów-światów” pokazującej, w jaki sposób te i inne autodestrukcyjne mechanizmy powodują, że hegemonia pojedynczego państwa w światowym systemie kapitalistycznym staje się przejściowa).
Tymczasem, nawet jeśli pogłębia to upadek pozycji gospodarczej Ameryki, spartaczona kampania imperialna Busha w Iraku może zapisać się w podręcznikach historii jako bardziej żałosna porażka militarna niż wojna w Wietnamie. We wcześniejszej i (jak dotąd) znacznie większej rzezi Wuj Sam zmierzył się ze znacznie lepiej zorganizowanym i groźnym wrogiem zakorzenionym w lewicowo-nacjonalistycznym ruchu rewolucyjnym, który otrzymał realne wsparcie ze strony istniejących państw antysystemowych (ZSRR i wówczas bardziej Czerwone Chiny). Rozpoczęty w wyniku znaczących protestów reszty zaawansowanego świata kapitalistycznego, bez elementarnej zgody i współpracy państwa sojuszniczego, które prawdziwie hegemoniczne (w znaczeniu „porozumienia” Antonio Gramsciana) nie powinno mieć trudności z osiągnięciem, kosztowne przedsięwzięcie Busha i mordercza okupacja Iraku została udaremniona przez grupy oporu (tzw. „powstańców”), których nawet w najmniejszym stopniu nie można porównać do sił rewolucyjnych, które podbiły oko Wujka Sama w imperialnej wojnie w Azji Południowo-Wschodniej (Arrighi, 2005), która również wyrządziła znaczne szkody szkody dla kondycji finansów publicznych i gospodarki USA na wcześniejszym etapie upadku amerykańskiej potęgi.
Wybrane źródła:
RC Longworth, „Buyer's Market”, Chicago Tribune, 10 lipca 2005, sekcja 2, s. 1
James Fallows, „Odliczanie do krachu”, Atlantic Monthly (lipiec-sierpień 2005)
Giovanni Arrighi, „Hegemony Unraveling”, New Left Review (marzec-kwiecień 2005)
Thomas McCormick, Pół wieku Ameryki: Polityka zagraniczna Stanów Zjednoczonych podczas zimnej wojny (Baltimore, MD: Johns Hopkins, 1990)
David Harvey, Nowy imperializm (Nowy Jork, Nowy Jork: Oxford University Press, 2003
ZNetwork jest finansowany wyłącznie dzięki hojności swoich czytelników.
Darowizna