4 grudnia 2006 — profesor Malcolm Willcock, mówiąc ściślej, najłagodniejszy, najwspanialszy z naukowców, który uczył upiornego Fiska łaciny i historii Rzymu, kiedy pojawiłem się na drugim roku życia Uniwersytetu w Lancaster w 1965 roku. Dzięki niemu imperium rzymskie żyło, a ja pomyśl o nim dziś rano – w roku jego śmierci – gdy spaceruję ulicami starożytnego Rzymu i rozważam lekcje późniejszego, jeszcze bardziej niebezpiecznego imperium.

Dodam, że profesor Willcock był przede wszystkim badaczem greki – przedstawił mnie Achillesowi spacerującemu po „morzu ciemnym jak wino” – i pokazał, zdaniem jednego z jego nekrologów, „jak bohaterowie Homera w pomysłowy sposób przerabiali standardowe mity, aby służyły jako przekonujące paradygmaty postępowania bohaterów”.

Zastanawiam się, kogo nam to przypomina? Rzeczywiście, co mi przypomina Cesarstwo Rzymskie? Pamiętam, jak w 1997 r. zabrałem do Waszyngtonu fragmenty rakiety wyprodukowanej w USA z zamiarem umieszczenia metalowych fragmentów przed producentami. Zanotowałem w swoim dzienniku, że miasto „ten późno wiosenny dzień było piękne – stolica i wielkie budynki rządowe wyglądały jak starożytny Rzym…” i prawdą jest, że budowniczowie Waszyngtonu chcieli, aby ich miasto wyglądało jak najsłynniejsza stolica Malcolma Willcocka.

Kilku żołnierzy amerykańskich służących w Iraku – w tym młody mężczyzna, który zginął tam w zeszłym roku – porównało swoje życie do życia rzymskich setników. I nie jest trudno, obserwując Amerykanów w ich wyposażeniu bojowym – zgermanizowanych hełmach, kewlarowych kamizelkach kuloodpornych, miękkich brązowych butach – zobaczyć centurionów w ich skórzanych napierśnikach i hełmach z piórami.

Możemy pojechać do Iraku, mówią nam ich mundury; możemy maszerować przez ziemie Sumerii, gdzie rzekomo rozpoczęła się cywilizacja; możemy pokonać Bagdad; jesteśmy (czy to nie Antoniusz, już zwykły triumwir) jednym z „potrójnych filarów świata”. Jeśli chodzi o rzymskie kroki, poczuj wibracje czołgu Abrams M1A1.

Ale czy tak istnieją imperia? Kiedyś wierzyłem, że mają własny, wbudowany system strachu, że uderzają przeciwko tym, którzy będą musieli zrozumieć Carthago delenda est. Kartagina (o czym czytaj Al-Kaida) musi zostać zniszczona, ale nie jestem taki Jasne. Myślę, że imperia – rzymskie, brytyjskie, amerykańskie – rozwijają się, ponieważ w ich naturze leży ciągłe i zabójcze wykorzystywanie siły militarnej. Możemy pojechać do Bagdadu, więc pojedziemy do Bagdadu.

Pamiętam, że profesor Willcock zwrócił moją uwagę na Krassusa, wielkiego rzymskiego miliardera, który dorabiał do swoich sestercji z czynszów w rzymskich slumsach i którego osobowość tak przekonująco uchwycił Laurence Olivier w filmie Spartakus. Krassus zabrał swoje legiony na coś, co dziś nazwalibyśmy pustynią syryjsko-iracką, gdzie zostali pocięci na kawałki przez urodzonych na koniach Partów (o których przeczytajcie nasi współcześni syryjsko-irańscy terroryści). Sam Krassus został zaproszony do rozmów w namiocie, gdzie został ścięty, a jego czaszka wypełniona złotem i odesłana na wzór iracki do Rzymu w ramach hołdu dla jego bogactwa.

Kiedy Scullard pisał swoje monumentalne dzieło Od Gracchi do Nerona, wyraźnie – pisał w latach trzydziestych XX wieku – miał poczucie, że Cezar August był wcześniejszą wersją Mussoliniego. Wiele filmowych wersji historii Rzymu – Gladiator byłby najnowszym dziełem Hollywood – przedstawia władzę imperialną jako zasadniczo faszystowską, choć jest to trochę niesprawiedliwe w stosunku do Rzymu. Republika – Rzym triumwirów – była próbą podziału władzy i nie jest winą Cycerona, że ​​Pompejuszowi, Cezarowi Augustowi i Antoniuszowi – którzy odzyskali sztandary Krassusa z pustyni Partów – nie udało się uratować demokracji.

Rzym projektował ideę „przynależności”. Każdy podbity lud stał się obywatelem rzymskim. Pomyśl przez chwilę, co by się stało w Bagdadzie, gdyby w 2003 roku każdemu Irakijczykowi zaoferowano amerykański paszport – bez rebelii, bez wojny, bez ofiar w USA, tylko miłość i pragnienia ze strony każdego człowieka na południu – Azja Zachodnia zostanie zaatakowana przez George'a W. Busha!

Kiedyś powiedziałem to urzędnikowi CIA w Amarze – tak, tej samej Amarze, która w zeszłym miesiącu znalazła się poza brytyjskim panowaniem i którą Tony Blair odziedziczy jako lordowska mość po swoim wyjeździe – a on wyśmiał mnie. „Nie jesteśmy tu dla ich dobra” – powiedział mi. Och, ale byliśmy, prawda?

Profesor Willcock miał niezwykłego zastępcę dowódcy wydziału klasycznego na Uniwersytecie w Lancaster, wykładowcę nazwiskiem David Shotter, do którego wczoraj zadzwoniłem. Shotter zwykł porównywać natarcie legionów rzymskich do niemieckiego Wehrmachtu w Rosji podczas II wojny światowej, ale teraz woli zataić tę analogię. Mówi dziś o „zromanizowanym miejscu w czasie”, stworzeniu „ludu o maniakalnej energii” i – wstrzymałem oddech, gdy powiedział mi to przez telefon, gdy stałem zaledwie 100 metrów od rzymskiego forum – „jak podbój może być okrutny, kiedy zajdzie taka potrzeba”. Wergiliusz rozumiał potrzebę czerpania korzyści z dobrodziejstw pokoju. Armia rzymska, gdyby jej dowódcy oglądali dzisiaj Irak, dodał powoli Shotter, „uznałaby to miejsce za sytuację raczej nie do przyjęcia”.

Rzymianie oczywiście nigdy się nie wycofali. Nie „cięli i uciekali”, a kiedy pewnego razu odwiedziła ich plaga przypominająca Al-Kaidę w Bitynii (we współczesnej Turcji), w wyniku której zniszczono każdego rzymskiego mężczyznę, kobietę i dziecko, ukrzyżowali swoich wrogów do wyginięcia. Prawa człowieka nie miały wymiaru w starożytnym Rzymie. Sala tortur była częścią cywilizacji rzymskiej. Krzyż był symbolem władzy.

Co więc go sprowadziło? Korupcja, oczywiście. No i w końcu do Rzymu przybyli Goci, Ostrogoci i Wizygoci. Niedaleko miejsca, w którym piszę tę relację, wciąż można znaleźć zielone, spalone monety – sestertii – wyryte w kamieniach rzymskiego rynku, gdy zostały podpalone w momencie, gdy „inny” – „obcy” ”, ci, którzy nie akceptowali rzymskich „wartości” – przybyli na forum tak szybko, że kupcy nie zdążyli zamknąć sklepu.

Dziś rano wrócę i jeszcze raz obejrzę te spalone monety. Muszę jednak zadać sobie pytanie, czy „terroryści” – Gotowie, Ostrogoci i Wizygoci – zostaną zatrzymani w Iraku. A może już mieszkają w Waszyngtonie i rozdzierają swoje imperium od wewnątrz. Podejrzewam, że Malcolm Willcock, najszlachetniejszy Rzymianin ze wszystkich, mógłby się zgodzić.


ZNetwork jest finansowany wyłącznie dzięki hojności swoich czytelników.

Darowizna
Darowizna

Robert Fisk, korespondent The Independent na Bliskim Wschodzie, jest autorem książki Pity the Nation: Lebanon at War (Londyn: André Deutsch, 1990). Jest laureatem wielu nagród dziennikarskich, w tym dwóch nagród Amnesty International UK Press Awards i siedmiu nagród Brytyjskiego Międzynarodowego Dziennikarza Roku. Inne jego książki to: Punkt bez powrotu: strajk, który złamał Brytyjczyków w Ulsterze (Andre Deutsch, 1975); W czasie wojny: Irlandia, Ulster i cena neutralności, 1939–45 (Andre Deutsch, 1983); oraz Wielka wojna o cywilizację: podbój Bliskiego Wschodu (4. władza, 2005).

Zostaw odpowiedź Anuluj odpowiedź

Zapisz się!

Wszystkie najnowsze informacje od Z bezpośrednio do Twojej skrzynki odbiorczej.

Instytut Komunikacji Społecznej i Kulturalnej, Inc. jest organizacją non-profit o statusie 501(c)3.

Nasz numer EIN to #22-2959506. Darowiznę można odliczyć od podatku w zakresie dozwolonym przez prawo.

Nie przyjmujemy finansowania od sponsorów reklamowych ani korporacyjnych. Polegamy na darczyńcach takich jak Ty, którzy wykonują naszą pracę.

ZNetwork: lewe wiadomości, analizy, wizja i strategia

Zapisz się!

Wszystkie najnowsze informacje od Z bezpośrednio do Twojej skrzynki odbiorczej.

Zapisz się!

Dołącz do społeczności Z – otrzymuj zaproszenia na wydarzenia, ogłoszenia, cotygodniowe podsumowanie i możliwości zaangażowania.

Zamknij wersję mobilną