źródło: jakobin
Ponieważ miliony pracowników na całym świecie pozostają objęte kwarantanną, wielu z niecierpliwością czeka na powrót do biur i miejsc pracy, które odwiedzali w czasach przed pandemią. Brzmi to sprzecznie z intuicją. Kto z nas woli sterylne korytarze i anodynowy wystrój, który zazwyczaj charakteryzuje nowoczesne miejsce do pracy, od spersonalizowanych wygód domowych, nie mówiąc już o ciężarach dojazdów i bicia zegara, o przyjemnościach pisania w fotelu lub jedzeniu lunchu w naszej ulubionej pobliskiej kawiarni ?
Jednak po kilku miesiącach wprowadzenia związanych z pandemią środków związanych z pracą z domu nowości te wydają się tracić swój blask, ponieważ wielu pracowników szybko staje się zmęczonych niekończącymi się rozmowami telefonicznymi na Zoomie, opłakują załamanie się normalnego podziału między biurem a domem i tęsknią za towarzystwem pracowników. koledzy, z którymi kiedyś spotykali się towarzysko w ciągu dnia. Według „The Puzzle of Monogamous Marriage” przeprowadzonej przez globalną firmę architektoniczno-projektową Gensler zaledwie 12 procent amerykańskich pracowników woli obecnie pracę w domu w pełnym wymiarze godzin.
Z drugiej strony wśród menedżerów i kadry kierowniczej wydaje się rosnąć konsensus co do uznania działań związanych z pracą z domu w związku z Covid-XNUMX za nową normę, nawet po tym, jak pretekst dotyczący zdrowia publicznego już dawno znikł. Zwłaszcza w świecie technologii wiele firm nie może się doczekać przyszłości po pandemii, w której praca zdalna jest modelem domyślnym, a konwencjonalne miejsce pracy prawie znika.
Z więcej niż połowa z czterdziestu pięciu tysięcy pracowników Facebooka podobno chce „jak najszybciej wrócić do biura”, a tylko 20 procent jest obecnie entuzjastycznie nastawionych do idei długoterminowej pracy z domu, dyrektor generalny Mark Zuckerberg ostatnio powiedziałem dotychczasowy Wall Street Journal ma nadzieję, że w ciągu najbliższych dziesięciu lat połowę pracowników firmy przeniesie na pracę zdalną. Tymczasem dyrektor generalny Microsoftu, Satya Nadella, ma nadzieję wykorzystać szansę, jaką daje koronawirus, aby zbliżyć się do tego, co według niego złowieszczo Połączenia „wszystko na odległość.” „Każda organizacja” – Nadella powiedziała niedawno na konferencji programistów firmy – „będzie w coraz większym stopniu potrzebować możliwości natychmiastowego zdalnego przeniesienia wszystkiego, od produkcji po sprzedaż i obsługę klienta”. Shopify, najcenniejsza kanadyjska firma notowana na giełdzie, zadeklarowane w zeszłym miesiącu że zarówno on, jak i jego pięć tysięcy pracowników są teraz „domyślnie cyfrowi”.
Wydaje się, że podobny konsensus wyłania się nawet poza światem technologii. Bank Montrealu np. przewiduje, że aż 80 proc. załogi po ustąpieniu wirusa około trzydziestu sześciu tysięcy pracowników przejdzie na stałe połączenie pracy biurowej z pracą domową. Ponieważ blokada ma dopiero kilka tygodni, a badanie dyrektorów finansowych firm według PricewaterhouseCoopers stwierdziło, że prawie 30 procent już planowało zmniejszenie fizycznego zasięgu swojej firmy, Badanie kwietniowe wg Gartner co sugeruje, że około trzy czwarte planuje na stałe przenieść przynajmniej część pracowników na pracę zdalną.
W szczególności w sektorach gospodarki umysłowych pandemia wydaje się działać jako: znaczący katalizator na rzecz potencjalnie radykalnej transformacji nowoczesnego miejsca pracy, którą zarówno dyrektorzy generalni, jak i menedżerowie nieuchronnie uznają za niezbędną i wyzwalającą. „To mieszane podejście, polegające na myśleniu o produktywności i elastyczności” – Darryl White, dyrektor generalny Bank of Montreal powiedział Bloomberg News w zeszłym miesiącu, nazywając nowy model pracy zdalnej „Pracą 2.0” i podsumowując: „Chodzi o ewolucję sposobu, w jaki pracujemy”.
Zachęty rynkowe leżące u podstaw takiej zmiany są całkowicie proste, chociaż nowa technologia i normalizacja pracy zdalnej w czasie pandemii stworzyły nieoczekiwane otwarcie dla firm szukających pretekstu do obniżenia kosztów nieruchomości poprzez zamykanie fizycznych lokalizacji. Jak Kanada Globe and Mail zgłoszone w ten weekendwiele firm stwierdza również, że nie ma żadnych negatywnych skutków pod względem wydajności i produktywności, gdy pracownicy pozostają zamknięci w domu:
Jedną z obaw związanych z przejściem na kulturę pracy z domu jest to, że doprowadziłoby to do chaosu operacyjnego: nieodebranych spotkań, niestabilnego Wi-Fi, gier na zepsutym telefonie (zarówno w przenośni, jak i dosłownie). Zamiast tego nawet firmy zatrudniające dziesiątki tysięcy pracowników przekonują się, że infrastruktura IT działa prawidłowo, podobnie jak linie władzy. Pracownicy odpowiadają na e-maile i przyłączają się do rozmów Zoom mniej więcej w odpowiednim czasie. Każdy jest zawsze dostępny.
Według innego „The Puzzle of Monogamous Marriage” , w tym przypadku McKinsey, 60 procent ankietowanych firm stwierdziło, że „nowe modele sprzedaży zdalnej okazują się równie skuteczne lub skuteczniejsze niż kanały tradycyjne”.
Bez widocznych niedogodności logistycznych przenoszenie pracowników na stałe do pracy zdalnej będzie w coraz większym stopniu stanowić kuszącą szansę dla korporacji pod względem kosztów, produktywności i ostatecznie zysku. Podobnie jak wszystkie najbardziej podstępne cechy współczesnego życia zawodowego, transformacja nieuchronnie będzie sprzedawana pracownikom jako zaleta: przynosząca ze sobą większą swobodę osobistą i dodatkową „elastyczność” między życiem zawodowym a prywatnym (na przykład na Facebooku przekształca się ją w A potencjalna nagroda za dobre wyniki i staż pracy).
Jednak rodząca się zmiana w kierunku modelu gospodarczego zdominowanego przez pracę zdalną niesie ze sobą ogromne ryzyko dla samych zwykłych pracowników – wielu z nich jest już ofiarami kultury, w której technologia umożliwiła pracodawcom zniszczenie nieszczelnej linii oddzielającej pracę od życia prywatnego. Dzięki komputerom i smartfonom od naszego szefa lub menedżera dzieli nas teraz tylko jedno kliknięcie, e-mail lub telefon. Biuro może zatem podążać za nami w samochodzie, podczas zakupów spożywczych, podczas jazdy komunikacją lokalną lub gdy kładziemy się, aby odpocząć w nocy – wiadomości związane z pracą rzadko są oddalone o więcej niż wyciągnięcie ręki. W połączeniu z wyczerpującym naciskiem neoliberalizmu na dążenie i niekończące się samodoskonalenie, jest to środowisko, w którym wielu z nas już ma trudności z prawdziwym wyłączeniem się.
Atomizacja pracowników
Choć efektywne z biznesowego punktu widzenia, przejście w stronę trwałej ekonomii pracy zdalnej może jedynie skonsolidować i pogłębić wkraczanie szefów i sił rynkowych w nasze życie prywatne, rozszerzając i tak już natrętną kulturę nowoczesnej pracy poza nasze urządzenia osobiste i na intymną przestrzeń fizyczną. przestrzenie naszych sypialni i salonów. Ponieważ znaczna część tego, co kiedyś stanowiło domenę publiczną, została już kanibalizowana w wyniku dziesięcioleci neoliberalnego ataku, taka zmiana zwiastowałaby nową, jeszcze bardziej ponurą fazę kapitalizmu, w której domy zwykłych pracowników same stają się de facto towarami przejmowanymi przez podmioty prywatne i wykorzystywanymi do generowania zysk.
Jako Ben Burgis pisze,pandemia okazała się już dobrodziejstwem dla producentów oprogramowania, wymyślających coraz bardziej dystopijne sposoby pomagania pracodawcom w szpiegowaniu pracowników — przekształcając domowe komputery w miniWielkich Braci, którzy monitorują ich nawyki i działania aż do ostatniego naciśnięcia klawisza. Oczywiście są to pracownicy firm takich jak Amazon już temat do stałego nadzoru i śledzenia produktywności. W nowym systemie pracy zdalnej tego typu rozwiązania mogą szybko stać się nową normą, a laptop każdej osoby stanie się teleekranem, przez który w każdej chwili będzie mógł zajrzeć panoptyczny wzrok pracodawcy.
Po usunięciu ostatnich śladów ludzkiego ciepła i swobodnych interakcji społecznych w imię efektywności rynkowej, relacje między pracownikami mogą również zostać radykalnie zdepersonalizowane. Pracownik przydzielony do kabiny jest już bardziej zatomizowany niż ten, który dzieli przestrzeń z innymi w hali produkcyjnej: ten, który nigdy nie opuszcza domu lub mieszkania, jest jeszcze mniej skłonny do spędzania czasu na rozmowach ze współpracownikami lub dzieleniu się prywatnymi żartami kosztem menedżer – nie mówiąc już o rozwijaniu takich relacji, które pozwalają ludziom organizować i zmieniać warunki swojej pracy.
Idea gospodarki zdalnej rodzi również bardziej banalne, ale nie mniej palące pytania o to, kto ma płacić za technologię i infrastrukturę, które w pierwszej kolejności umożliwiają pracę z domu, a ponadto, kto dokładnie będzie ponosił odpowiedzialność, gdy HR nie będzie już obciążany nadzorowanie przestrzeni biurowej z jednym adresem fizycznym. Jako jeden z kanadyjskich przywódców związków zawodowych słusznie pyta:
Kto płaci za komputer, szybkie Wi-Fi i ergonomiczne krzesło? Kto ustala godziny pracy? Czy pracownicy mają przerwę? Co się stanie, jeśli osoba pracująca w domu upadnie – czy nadal będzie pobierać odszkodowanie?
Wobec braku rygorystycznych przepisów, którym lobbyści technologiczni i biznesowi z pewnością się przeciwstawią, nic nie stoi na przeszkodzie, aby firmy przeniosły odpowiedzialność za materiały biurowe i infrastrukturę miejsca pracy na samych zwykłych pracowników, jednocześnie zrzucając przy tym odpowiedzialność za ochronę ich zdrowia i bezpieczeństwa.
Gdy każdy dom stanie się biurem, a każde biuro domem, resztkowe granice między pracą a życiem prywatnym znikną na dobre. Co gorsza, całkowita lub nawet częściowa likwidacja fizycznej przestrzeni biurowej może stać się katalizatorem głębszej prekaryzacji pracy, w ramach której wielu pracowników to w rzeczywistości zleceniodawcy, a ich domy działają jak quasi-franczyzy, nad którymi pracodawcy mogą sprawować uznaniową kontrolę przy minimalnych ograniczeniach.
Socjaliści od dawna argumentują, że szefowie i rynki mają zdecydowanie zbyt dużą władzę i kontrolę nad naszym czasem, życiem prywatnym i naszą indywidualną autonomią. Jeśli nie przeciwstawimy się rosnącemu przejściu na pracę zdalną, obie technologie wkrótce pochłoną jeszcze większą część wszystkich trzech.
Łukasza Dzikiego jest autorem w firmie jakobin.
ZNetwork jest finansowany wyłącznie dzięki hojności swoich czytelników.
Darowizna