Sekretarz stanu John Kerry rzucił się z powrotem w bliskowschodni „proces pokojowy”, podróżując między różnymi stolicami Bliskiego Wschodu i próbując nakłonić rząd izraelski do osiągnięcia pewnego porozumienia z Autonomią Palestyńską.
Na razie to tylko proces. Jednak w tym momencie nawet sam proces napawa ostrożnym optymizmem, że poczyniono pewne postępy.
Obie strony zgodziły się na rozmowę. Jeżeli jednak negocjacje rzeczywiście wkrótce się rozpoczną, uwaga skupi się na treści, a to zupełnie inna sprawa. Jeśli rzeczywiście w przyszłym tygodniu negocjatorzy zasiądą po drugiej stronie stołu w Waszyngtonie, kwestia pozostanie taka sama jak zawsze: czy nastąpi koniec izraelskiej okupacji ziemi zajętej w 1967 r. i porozumienia w sprawie granic państwa palestyńskiego? Jeżeli ramy ewentualnego porozumienia regionalnego nie uwzględnią tych kwestii, naprawdę nie ma o czym negocjować.
Nowa pomoc finansowa dla Władzy Palestyny, możliwa wymiana więźniów i porozumienie AP o wstrzymaniu się od szukania dalszego wsparcia w ONZ lub działań przed Międzynarodowym Trybunałem Sprawiedliwości – wszystko to mogłoby być ważnymi „środkami budowy zaufania”. Ale istota sprawy pozostanie: okupacja. To tam guma styka się z drogą.
Naiwniacy i sabotażyści
Odkąd Kerry rozpoczął gorączkową rundę dyplomacji wahadłowej, mającą na celu wypracowanie sponsorowanego przez USA porozumienia w sprawie nowych rozmów, izraelski establishment polityczny – wspomagany przez większość amerykańskich środków masowego przekazu – stara się bagatelizować, a nawet ośmieszać wysiłki Kerry'ego.
Najpierw powiedziano nam, że izraelskie społeczeństwo nie przejmowało się tym wysiłkiem, ponieważ było zajęte sprawami wewnętrznymi. Następnie wysunięto komunikat, że podczas gdy w świecie arabskim znajdowały się polityczne wstrząsy, misja USA nie miała sensu. Pojawiły się nawet słabo zawoalowane sugestie, że Biały Dom nie stoi za misją Departamentu Stanu. Felietonista „Wall Street Journal”. Breta Stephensa [1] nazwał Kerry'ego „głupcem na głupiej misji”. Karolina Glik [2], były doradca premiera Benjamina Netanjahu ds. polityki zagranicznej, który ma silne powiązania z amerykańskimi neokonserwatystami, napisał, że sekretarz stanu USA „wygląda obecnie na trochę idiotę”. Jednak Kerry uparcie dążył do swojego celu.
Kerry najwyraźniej użył paczki patyków i marchewek, aby zapewnić sobie przełom. Dziewięcioosobowa delegacja Ligi Państw Arabskich, która spotkała się z Kerrym w Jordanii, wydała oświadczenie oświadczenie [3] stwierdzając, że „uważają, że pomysły Kerry'ego zaproponowane dziś komisji stanowią dobrą podstawę i odpowiednie środowisko do wznowienia negocjacji, zwłaszcza w sprawie nowych i ważnych elementów politycznych, gospodarczych i związanych z bezpieczeństwem”. Kerry jest powiedziany [4] do zaoferowania Palestyńczykom pakietu zachęt ekonomicznych o wartości 4 miliardów dolarów, aby pomóc w rozpoczęciu rozmów.
Fakt, że Netanjahu i prezydent Autonomii Palestyńskiej Mahmud Abbas zgodzili się na rozpoczęcie rozmów, musiał być szokiem dla wielu osób w kręgach oficjalnych w Tel Awiwie. Korespondentka New York Timesa, Jodi Rudoren, napisała, że „uwolnienie więźniów – i szersze porozumienie w sprawie wznowienia rozmów – zależało od głosowania, które odbędzie się w nadchodzących dniach przez izraelskich przywódców, którzy są w tej kwestii zaciekle podzieleni”. Można to uznać za niedomówienie.
Zachodnie media szybko zauważyły, że wiceminister obrony Izraela Danny Danon, przywódca gabinetu Netanjahu i wybitny przywódca rządzącej partii Likud, publicznie oświadczył, że rząd sprzeciwi się państwu palestyńskiemu i że wszelkie negocjacje w tym celu będą daremny. „Nasz interes” powiedział Danon [5], „jest zachowanie jak największego terytorium w Judei i Samarii, oddając je pod zwierzchnictwo Izraela”. Później powiedział, że większość w obecnej koalicji rządzącej nigdy nie pozwoli na utworzenie państwa palestyńskiego.
30 czerwca Danon został wybrany na przewodniczącego Komitetu Centralnego Likudu.
W amerykańskich mediach prawie nie wspomniano o fakcie, że oświadczenia Danona były jedynie częścią szerszej kampanii w izraelskich wysokich kręgach, mającej na celu od początku potępienie wysiłków Kerry'ego. Izraelski minister gospodarki Naftali Bennett powiedział mediom [6] że idea państwa palestyńskiego jest „beznadziejna” i że próby utworzenia takiego państwa na „naszej ziemi” dobiegły końca. Przemawiając na konferencji osadników, Bennett nalegał, aby Izrael http://www.guardian.co.uk/commentisfree/2013/jun/18/israel-build-build-b… [7] aby „budować, budować, budować” w celu ustanowienia „izraelskiej obecności wszędzie”. Wezwał do szybkiej aneksji ponad 60 procent Zachodniego Brzegu, jak stwierdził felietonista Rogera Cohena w „New York Timesie”. [8] „oświadczył, że ziemia ta należała do Izraela od 3,000 lat i scharakteryzował dążenie do rozwiązania dwupaństwowego jako kolosalne i daremne ćwiczenie”.
Wiceminister transportu Tzipi Hotovely nazwała rozwiązanie dwupaństwowe „iluzją”. 19 lipca wiceminister spraw zagranicznych Ze'ev Elkin powiedział izraelskiemu radiu [9] że zaakceptowanie granicy z 1967 r. byłoby samobójstwem i że sprzeciwiał się izraelskim ustępstwom mającym na celu rozpoczęcie negocjacji.
„Ważne jest negocjowanie, a jeszcze ważniejsze, aby negocjacje opierały się na realizmie, a nie na iluzjach” – powiernik Netanjahu i były minister spraw zagranicznych Izraela Awigdor Liebermann napisał [10] na Facebooku. „Nie ma rozwiązania konfliktu izraelsko-palestyńskiego, przynajmniej nie w nadchodzących latach, a możliwe i ważne jest zarządzanie konfliktem”. (Lieberman wziął tymczasowy urlop ze swoich stanowisk rządowych w grudniu zeszłego roku w oczekiwaniu na wynik śledztwa dotyczącego zarzutów oszustwa i nadużycia zaufania).
Ministra Mieszkalnictwa Uri Ariel zareagowała negatywnie [11] na doniesienia o możliwym uwolnieniu więźniów. „Jeśli doniesienia prasy zagranicznej o zgodzie na warunki wstępne są prawdziwe, jest to poważny błąd” – stwierdził.
Minister Transportu Izrael – stwierdził Katz z Likudu [12] „nikt nie myśli poważnie o oddaniu terytorium” Autonomii Palestyńskiej.
Ostatnia szansa
To, czy misja Kerry'ego może przynieść znaczący postęp w kierunku porozumienia pokojowego na Bliskim Wschodzie – czego wyraźnie pragnie administracja Obamy – zależy w dużej mierze od tego, co stanie się po stronie izraelskiej. Czy Netanjahu rzeczywiście opowiada się za rozwiązaniem dwupaństwowym, czy też – jak wielu podejrzewało od jakiegoś czasu – mówi to jedynie po to, by uspokoić Waszyngton?
„Główne testy są jeszcze przed nami” – oznajmił izraelski dziennik „Haaretz”. „Piłka jest teraz po stronie obu stron, a główna odpowiedzialność za posunięcie naprzód rozmów spoczywa na Izraelu. Tylko Izrael może położyć kres okupacji, która jest kluczem do wszystkiego innego”.
Redaktorzy Haaretz zauważyli, że wielu Izraelczyków poprze Netanjahu, gdyby miał odważnie działać na rzecz pokoju, dodając, że jeśli będzie „naprawdę zdeterminowany, aby osiągnąć historyczne porozumienie, utworzy nową koalicję, która poprze jego posunięcia”.
Dążenie Kerry'ego do wznowienia rozmów było „chwilą szansy, która nie będzie łatwo powtórzyć się ponownie” – stwierdził brytyjski minister spraw zagranicznych William – stwierdziła Haga [13] w maju, po wycieczce po regionie. „Jeśli to nie zadziała, nie będzie już chwili w amerykańskiej dyplomacji bardziej zaangażowanej i energicznej w doprowadzenie do negocjacji. Dlatego bardzo ważne jest – za tygodnie, a nie miesiące – jak najlepiej wykorzystać tę szansę”.
„Rozwiązanie dwupaństwowe wymyka się spod kontroli; nie pozostało już wiele czasu do rozwiązania” – stwierdziła Hague. „Nigdy nie lubimy mówić, że to ostatnia próba czegokolwiek, ale zbliżamy się do ostatniej próby. Ważne jest, aby wszystkie strony poczyniły niezbędne kompromisy, aby negocjacje w sprawie [rozwiązania dwupaństwowego] zakończyły się sukcesem”.
Haga podsumowała: „Nie sądzę, żebyśmy mogli powiedzieć, że osiągnięto już niezbędne kompromisy, ale myślę, że umysły są skoncentrowane. Jeśli jednak nie będzie odważnego przywództwa, które w pełni wykorzysta tę szansę, wówczas stawić czoła naprawdę ponurej sytuacji na Bliskim Wschodzie”.
Dopóki to się nie stanie, wszystko pozostaje tylko procesem.
Felietonista Foreign Policy In Focus Carl Bloice, członek Krajowego Komitetu Koordynacyjnego Komitetów Korespondencji na rzecz Demokracji i Socjalizmu, jest felietonistą „Black Commentator” [14]. Zasiada także w jego radzie redakcyjnej. Jest także jednym z moderatorów Portside.
ZNetwork jest finansowany wyłącznie dzięki hojności swoich czytelników.
Darowizna