Fakt, że 3,100 Google pracowników podpisany a list sprzeciwianie się Google wykonującemu pracę dla armii USA jest wspaniałe ze względu na to, co ujawnia.
Nie ujawnia, że istnieje duża firma, która od niedawna jest wykonawcą dla armii USA. Google, niezależnie od tego, czy jego pracownicy o tym wiedzą, czy nie, — jak każda inna duża amerykańska firma, o ile mi wiadomo — od dawna kontrahent dla wojska amerykańskiego.
Nie ujawnia, że istnieje jakakolwiek znacząca liczba ludzi, którzy potrafią wymienić każdą obecną wojnę w USA lub którzy chcą ich zakończenia lub którzy uważają, że wojna powinna być zakazana lub którzy wiedzą, że to już dawno lub którzy uznają normalizację militaryzmu za najpoważniejsze niebezpieczeństwo, przed jakim stoi świat.
Ale z pewnością jest to niesamowity i oszałamiający krok w tym kierunku, ponieważ ujawnia to: 3,100 osób myśli i — znacznie rzadziej — jest gotowych powiedzieć, że wojna jest złem, że nie chcą pracować nad maszynami wojennymi i — to jest najbardziej zdumiewające — że wierzą, że praca nad maszynami wojennymi „nieodwracalnie zaszkodzić marce Google i jej zdolności do konkurowania o talenty” [pogrubienie w oryginale].
O ile te 3,100 osób nie ma kompletnych urojeń, muszą mieć jakiś powód, by sądzić, że są utalentowani ludzie, którzy nie chcą pracować dla firm zajmujących się wojną.
W Stanach Zjednoczonych.
W 2018.
W budzącej się rzeczywistości.
W tym samym kraju, w którym są nauczyciele zwolniony za mówienie źle o wojsku i gdzie armia szkoli ucznia liceum do zabijania w stołówce jego szkoły na Florydzie, a on zabija swoich kolegów z klasy, a ocaleni zdobywają krajowe media, ale w ogóle odmawiają wzmianki o istnieniu JROTC - w rzeczywistości promują militaryzm, próbując przeciwstawić się kulturze broni.
Najwyraźniej kierownictwo Google próbuje odróżnić nowy projekt będący przedmiotem sporu od rzeczywistej pracy wojennej. I być może sami pracownicy rozróżniają przeszłe i istniejące kontrakty wojskowe Google od rzeczywistej pracy wojennej. Taka postawa z pewnością pasowałaby do stanowiska, jakie przed laty zajął Starbucks, gdy zapytano go, dlaczego otworzy sklep w obozie zagłady w Guantanamo. Starbucks odpowiedział, że decyzja nie zlokalizowanie się tam byłoby równoznaczne z zajęciem stanowiska, podczas gdy zlokalizowanie się tam było po prostu normalne, nieuniknione lub jakieś takie łasicowe słowo.
Jednak jest tu grupa pozornie zdrowych na umyśle i świadomych pracowników Google, którzy w jakiś sposób pogodzili się z wieloma zło rzeczy, które robi Google, ale mieszkają w świecie gdzieś w Stanach Zjednoczonych (gdzie czołowy rozgrywający w NFL nie może znaleźć pracy), w którym mają wrażenie, że praca dla wojska, a nie odmowa pracy dla wojska, zaszkodzi twojej reputacji.
Wspaniale! I na pewno tak jest ze mną. Jeśli Google posłucha swoich pracowników w tej sprawie, pomyślę o tym znacznie lepiej.
Ale trzeba cofnąć się do lat 1920. i 1930. XX wieku, aby znaleźć większość w Stanach Zjednoczonych, która chciała znieść wojnę, całkowicie rozbroić, zakazać spekulacji wojennych, wymagać publicznego referendum przed każdą wojną, stworzyć prawo światowe, zakazać wojny, zakazać poboru do wojska itp. Mam na myśli, że ten świat nie istniał w makrokosmosie USA od ponad 75 lat. Jeśli istnieje teraz mikrokosmos Google, w którym on (lub cokolwiek podobnego do niego) istnieje, faktycznie rozważę powrót do szkoły i studiowanie komputerów, aby się tam przenieść.
ZNetwork jest finansowany wyłącznie dzięki hojności swoich czytelników.
Darowizna
1 Komentarz
Perspektywa Swansona jest interesująca i cenna. Wydaje mi się, że niewielu jest ludzi, którzy spędzają czas skupiając się na zakończeniu wojny.
Przypuszczam, że nie jest to zaskakujące, biorąc pod uwagę fakt, że Stany Zjednoczone to bardzo zmilitaryzowany kraj z ogromnym przemysłem obronnym, a kluczem do rozwoju wielu odnoszących sukcesy, większych przedsiębiorstw jest zdobycie kontraktów rządowych, a w większości, a może w większości przypadków, oznacza to coś powiązanego do tej machiny wojennej. W końcu weźmy coś tak prostego jak skarpetki. Gdyby ktoś miał fabrykę produkującą skarpetki, prawdopodobnie w innym kraju z niskopłatnymi pracownikami, dostałby kontrakt na sprzedaż skarpet dla wojska. Eureka! Szansa na kopalnię złota.
Jednak bez wojny, groźby wojny, przygotowań do wojny, ożywienia po wojnie, co pozostałoby z amerykańskiej gospodarki? Recesja nie byłaby problemem, lecz depresja. I w tym właśnie tkwi sedno. Prawidłowy?