Dlaczego nie podążamy za głosem serca i umysłu?
17 marca 2003 roku prezydent Bush oświadczył, że Saddam Husajn ma 48 godzin na opuszczenie Iraku, gdyż rozpoczynamy działania bojowe. Od tego dnia, kiedy wypowiedzieliśmy wojnę, okupujemy kraj, którego misją jest „zdobycie serc i umysłów narodu irackiego”, „wyzwolenie go” i „przyniesienie demokracji”.
Prawie 5 lat później zastanawiamy się nad zbrutalizowanym krajem i zbrutalizowanymi siłami koalicyjnymi. Obecnie toczy się wojna bezpośrednio przeciwko ludności cywilnej, po tym jak zniszczyliśmy ich miasta, przesłuchaliśmy ludność, aresztowaliśmy i przetrzymywaliśmy ludność Iraku w celu przesłuchań i przesłuchań. Wysłaliśmy setki osób do Zatoki Guantanamo, z których wiele (a w niektórych przypadkach wszystkie) było niezarejestrowanych, niereprezentowanych, przetrzymywanych bez postawienia zarzutów i pozbawionych prawa do kontaktu z rodzinami. Szacuje się, że w wyniku pierwszej wojny, okupacji i późniejszych kryzysów humanitarnych, które miały miejsce od tego dnia w 600,000 r., zginęło od 1,000,000 2003 do XNUMX XNUMX XNUMX osób. Po bombardowaniach lub ostrzelaniu cywilnych miejsc zgromadzeń, takich jak meczety, szpitale, szkoły i domów, dla każdego oczywiste jest, że… nie udaje nam się pozyskać serc i umysłów, wyzwolić i zainstalować naszej demokracji w Iraku.
Jest wiele powodów, dla których wyruszyliśmy na wojnę w Iraku. Rozpoczęliśmy i od tego czasu zwiększamy obecność naszego kraju na Bliskim Wschodzie. Mamy stosunki z Izraelem, Arabią Saudyjską, Pakistanem, Irakiem, Iranem, Kuwejtem i Syrią. Z niektórymi z tych krajów mamy przyjazne stosunki, z innymi agresywne. Niezależnie od tego z pewnością utrzymujemy konkretną obecność w tym regionie. Powszechnie wiadomo, że przez dziesięciolecia wzmacnialiśmy naszą obecność w celach handlu wymiennego, postępu w utrzymaniu roli utrzymywania i utrzymywania zasobów strategicznych oraz ochrony naszych krajów stowarzyszonych (sojuszników, jeśli wolisz) i naszych zainteresowania.
Problem w tym, że nasz kraj, ponieważ jest największą superpotęgą na świecie i przez dziesięciolecia posiadał największe wpływy na świecie, prowadzi z resztą świata grę w ryzyko. To nie są kraje, które muszą podlegać jednemu systemowi. Problem polega na tym, że zamiast skupiać się na strategii, osiągnięciach, władzy i osiągnięciach; tu chodzi o ludzi.
Tu chodzi o ludzi. Istoty ludzkie, wy, ja, nasze rodziny, nasi przyjaciele – tu chodzi o wszystkich.
Kiedy nasi dyplomaci rozmawiają ze sobą surowo na spotkaniach ONZ, kiedy grozimy użyciem przemocy jakiemukolwiek krajowi za to, że nie zastosuje się do tego, co naszym zdaniem jest dla niego najlepsze, i kiedy atakujemy inny kraj, ponieważ stanowczo odmawia on współpracy, mamy do czynienia z ludzie. Zabijamy ich. Niszczymy ich wygodny sposób życia, rutynę i społeczności.
Rzeczywiście, Emma Goldman powiedziała kiedyś (chyba zacytowała Carlyle'a): „Wojna to kłótnia między dwoma złodziejami, którzy są zbyt tchórzliwi, aby stoczyć własną bitwę; dlatego biorą chłopców z jednej wioski do drugiej, wbijają ich w mundury, wyposażają w broń i spuśćcie ich na siebie jak dzikie zwierzęta.”
Moje pytanie brzmi: zamiast próbować wygrać ich serca i umysły, dlaczego nie my obserwuj nasze serca i umysły?
Podążajmy za sercami i umysłami naszych ludzi, którzy tam utknęli. To są nasi przyjaciele, nasi bracia, siostry i partnerzy. To nie są pionki w skomplikowanej grze o dominację nad światem. Podążajmy za sercami i umysłami ludzi żyjących w krajach, które zdominowaliśmy.
Jesteśmy obecnie najbogatszym krajem na świecie. Wydajemy na tę wojnę 452 miliardy dolarów rocznie. Dlaczego nie obciąćmy płac, nie sprowadzimy większości żołnierzy i większości sprzętu do domu i nie wydamy znacznej kwoty na wypłatę odszkodowań dla narodu irackiego. Nie musielibyśmy nawet wydawać całej różnicy. Moglibyśmy przeznaczyć na to nawet 100, 200 miliardów rocznie, a resztę przeznaczyć na sprawy wewnętrzne, takie jak ochrona zdrowia, edukacja, transport i inne plany społeczne, cywilne. Osoby, które tam pozostaną, mogą być dostępne do współpracy z rządem irackim (całym rządem Iraku, parlamentem, radą, premierem), a także w ramach społeczności międzynarodowej (w zakresie budowania poparcia, uczestniczenia w pozytywną notę w sprawach światowych i do współpracy), w celu odbudowy infrastruktury Iraku.
Przede wszystkim musimy zrezygnować z „zdobywania serc i umysłów”. Dlaczego mielibyśmy ich pozyskać do miejsca, w którym wyraźnie nie chcą się znajdować? To oczywiście nie działa i, szczerze mówiąc, zamieniło się w kompletną katastrofę.
Może już czas na zmianę. Jako naród jesteśmy bardzo sfrustrowani tym, dokąd zaprowadzono nas w tej wojnie, zaniedbaniami na froncie wewnętrznym, naszym brakiem przygotowania na katastrofę i brakiem odpowiedniej reprezentacji przez ludzi, na których głosowaliśmy. Może nadszedł czas, abyśmy zaczęli podążać za sercami i umysłami ludzi tutaj i za granicą i zaczęli pracować nad pozytywnymi zmianami w tym świecie i sposobie, w jaki na niego patrzymy. Powinniśmy długo i intensywnie się nad tym zastanawiać i upewnić się, że ludzie, na których tym razem głosujemy, zostaną pociągnięci do odpowiedzialności za podejmowane przez siebie decyzje, a także dopilnować, abyśmy jako naród mogli zgodzić się z tymi decyzjami, abyśmy znamy fakty i faktycznie zaczynamy pomagać ludziom, zamiast ich ranić.
ZNetwork jest finansowany wyłącznie dzięki hojności swoich czytelników.
Darowizna