Ideologiczną podstawą trwającej fazy globalizacji jest „Konsensus Waszyngtoński”, który niektórzy nazywają „neoliberalizmem” lub „fundamentalizmem rynkowym”. Konsensus Waszyngtoński został zaproponowany przez Johna Williamsona w 1990 r. Wskazywał on zestaw polityk, które zostały określone w 1989 r. przez niektóre instytucje z siedzibą w Waszyngtonie, pierwotnie przeznaczone do przyjęcia przez kraje Ameryki Łacińskiej. Instytucje te obejmowały Departament Skarbu USA, Rezerwę Federalną i Departament Handlu, oprócz MFW, Banku Światowego, Międzyamerykańskiego Banku Rozwoju i GATT. Według Josepha Stiglitza był to w zasadzie konsensus między 15. i 19. ulicą Waszyngtonu.
Z żadnym krajem rozwijającym się nie konsultowano, nie mówiąc o zaangażowaniu go, w opracowywanie tego konsensusu, mimo że miał on zostać przez nie przyjęty i wdrożony. „Jeden rozmiar pasuje do wszystkich” – to mantra, która towarzyszyła tej recepcie. Odmawiała państwu jakiejkolwiek aktywnej roli w gospodarce. Twierdzono, że przedsiębiorstwa państwowe, ochrona, dotacje itp. faktycznie szkodzą gospodarce i zaburzają proces wzrostu gospodarczego. Zatem państwo powinno ograniczyć się do wspierania liberalizacji gospodarczej, prywatyzacji przedsiębiorstw publicznych i stabilności makroekonomicznej. Konsensus Waszyngtoński obejmował dziesięć punktów, a mianowicie dyscyplinę fiskalną (zmiana istniejących priorytetów wydatków publicznych poprzez drastyczne wycofywanie dotacji i jak najwcześniejsze zakończenie wszelkich programów walki z ubóstwem), reformy podatkowe (prowadzące do poszerzenia podstawy opodatkowania i obniżenia stawek maksymalnych), liberalizacja finansowa (ustalanie stóp procentowych przez siły rynkowe), reforma ustalania kursu walutowego, liberalizacja handlu, nieograniczony napływ bezpośrednich inwestycji zagranicznych i brak ich dyskryminacji, prywatyzacja, usunięcie regulacji ułatwiających nowe rodzime i zagraniczne inwestycje przedsiębiorstw do działalności gospodarczej oraz reformę prawa własności, tak aby nie było trudności w nabywaniu, użytkowaniu i przenoszeniu aktywów.
W roku 2000 John Williamson zapewnił, że kluczem do rozwoju gospodarczego nie są ani zasoby naturalne, ani kapitał, fizyczny czy ludzki, jego ilość i jakość. Wymagano prawidłowego i odpowiedniego zestawu polityk dostępnych w formie Konsensusu Waszyngtońskiego.
Wiele krajów rozwijających się, chcąc lub nie, zostało zmuszonych do rozpoczęcia reform gospodarczych w oparciu o Konsensus Waszyngtoński z lat 1990. XX wieku. Naomi Klein w swoim najobszerniejszym i najlepiej udokumentowanym badaniu pt. Doktryna szoku: powstanie kapitalizmu katastroficznego szczegółowo opisała, w jaki sposób były one wymuszane przez presję gospodarczą i polityczną lub po prostu przez tworzenie sytuacji, z których nie było drogi ucieczki przed podporządkowaniem się. Ideolodzy i publicyści, jak Francis Fukuyama i Thomas L. Friedman, starali się ich zapewnić, że czasy walk klasowych dobiegły końca, nie ma alternatywy dla kapitalizmu i gdy cały świat opowie się za Konsensusem Waszyngtońskim, nie będzie konfliktów między obydwoma krajami . „Historia się skończy” kapitalistyczny system społeczno-gospodarczy stałby się trwały. Wszyscy mieszkańcy, bez względu na różnice wyznania, języka, regionu i statusu ekonomicznego, będą przyjmowali tę samą ideologię, jedli hamburgery McDonald's i pili colę-pepsi. Na szczęście nie walczyli między sobą. Wszędzie zapanował pokój i serdeczność.
Poza tym pojawienie się i rosnąca dominacja „Nowej Gospodarki”, opartej na technologii informacyjnej, przyniesie stabilność gospodarczą, a cykle koniunkturalne staną się przeszłością. Gospodarka będzie rosła bez żadnych przerw i przerw. Jak twierdzi główny komentator ekonomiczny „Financial Times”, Martin Wolf, w odniesieniu do Nowej Gospodarki wysunięto trzy twierdzenia. Rzadko byłby w uścisku inflacji i byłby bardziej stabilny, napędzany innowacjami w kierunku długotrwałego boomu, a zasadniczy charakter rynku uległby trwałej metamorfozie.
Ujawnienie fałszywości tych twierdzeń nie zajęło dużo czasu. Nie zniknęły też sprzeczności społeczne i nie udało się wyeliminować wojen między narodami. Indie i Pakistan, jedząc hamburgery z McDonald's i pijąc colę-Pepsi, stwierdziły, że napięcie między nimi rośnie, co ostatecznie doprowadziło do wojny w Kargil. Ani podstawowy charakter rynku się nie zmienił, ani cykle koniunkturalne nie stały się przeszłością. Wkrótce po wygłoszeniu tych twierdzeń gospodarkę dotknął kryzys internetowy. Od tego czasu amerykańska gospodarka przechodzi od jednego kryzysu do drugiego. Obecnie, jeszcze zanim zdążył wyjść z kryzysu na rynku kredytów subprime, spadła w związku z nim poważna inflacja i wyrażane są obawy, że może będzie musiał przejść długą fazę stagflacji. Ignorując zalecenie, zgodnie z którym państwo powinno powstrzymywać działanie sił rynkowych, rząd federalny Stanów Zjednoczonych wystąpił z inicjatywą ratowania Fannie Mae i Freddie Mac i propaguje keynesizm wojskowy.
Globalizacja, oparta na Konsensusie Waszyngtońskim, doprowadziła do rosnących nierówności dochodowych i nierównowagi regionalnej. Zjawisko to można łatwo dostrzec w Indiach. Sytuacja stała się na tyle poważna i niepokojąca, że cały czas słychać mówienie o „wzroście włączającym”. Bank Światowy codziennie podkreśla tę kwestię. Rosnące nierówności gospodarcze i społeczne oraz rosnąca nierównowaga regionalna znajdują odzwierciedlenie w regionalizmie, separatyzmie, złym traktowaniu pracowników-imigrantów oraz terroryzmie o różnych odcieniach i wszelkiego rodzaju przestępstwach. Zamiast łączyć się pod amerykańską kuratelą, coraz więcej krajów wydaje się podążać własną drogą, aby zbudować własną niezależną gospodarkę i ustrój. Trend ten można łatwo dostrzec w Ameryce Łacińskiej, przez długi czas uważanej za podwórko USA. W Indiach na pierwszy plan wysunęły się sprzeczności pomiędzy demokratycznym ustrojem opartym na franczyzie dla dorosłych a reformami gospodarczymi wynikającymi z Konsensusu Waszyngtońskiego. Ani „błyszczące Indie”, ani aspiracje uczynienia z tego kraju światowej superpotęgi nie zachwyciły ogółu ludzi, którzy są coraz bardziej przerażeni rosnącymi cenami i brakiem możliwości pracy. Rząd Indii próbuje, pomimo protestów i nacisków ze strony darwinistów społecznych, bohaterów Konsensusu Waszyngtońskiego, uspokoić masy poprzez wprowadzenie krajowego systemu gwarancji zatrudnienia na obszarach wiejskich, zrzeczenie się pożyczek dla rolników i złożenie zastrzeżeń wobec mniejszości i „innych zacofanych” zajęć w zakładach pracy i placówkach oświatowych. Znany na całym świecie indyjski ekonomista, prof. Amit Bhaduri opublikował niedawno artykuł „Predatory Growth” w tygodniku Economic and Political Weekly (19 kwietnia 2008). Wystarczą zaledwie dwa cytaty, aby uświadomić sobie realia wzrostu gospodarczego w Indiach od początku reform gospodarczych. Po pierwsze: „W bardzo nagłośnionej historii wzrostu gospodarczego Indii skrywa się prawda o zwiększonych nierównościach, rażących uprzedzeniach wobec biednych, wrogości państwa wobec opieki społecznej i nieszczęściu, jakie dotyka najbiedniejszych z biednych. Tylko alternatywna droga rozwoju, która kładzie nacisk na godność i uczestnictwo wszystkich sekcji, może być odpowiedzią na zniszczenia powodowane przez drapieżny wzrost”. Po drugie, „proces ten kształtuje nieokiełznany rynek, którego zasady ustalają korporacje wspomagane przez władzę państwową. Ideologia postępu poprzez wywłaszczanie biednych, głoszona niestrudzenie przez zjednoczoną władzę bogatych, klasa średnia i korporacje bezpośrednio kolonizuje biednych, a pośrednio zaczęła kolonizować nasze umysły. Rezultatem jest rodzaj jednolitej industrializacji umysłu, standaryzacja myśli, dla której nie ma innej alternatywy. A jednak jest fatalny błąd. Bez względu na to, jak potężna jest ta zjednoczona kampania bogatych korporacji, mediów i polityków, nawet ich połączona władza pozostaje bezbronna wobec faktycznych doświadczeń życiowych biednych. Jeśli ten proces wzrostu będzie trwał długo, wytworzyłby własne demony. Żadne społeczeństwo, ani nawet nasz źle funkcjonujący system demokratyczny, nie jest w stanie wytrzymać powyżej jednego punktu rosnącej nierówności, która napędza ten wysoki wzrost. Rosnący sprzeciw biednych musi zostać stłumiony poprzez rosnącą przemoc państwa lekceważącą wszelkie normy demokracji, a przemoc spotka się z kontrprzemocą, która ogarnie całe społeczeństwo. Albo trzeba znaleźć alternatywną ścieżkę rozwoju, która polega na pogłębianiu naszej demokracji przy udziale społeczeństwa.
Od dłuższego czasu konsekwencje reform inspirowanych Konsensusem Waszyngtońskim niepokoją Amerykę i organizacje zlokalizowane przy 15. i 19. ulicy Waszyngtonu. Zastanawiali się nad sposobami i środkami wprowadzenia odpowiednich zmian w Konsensusie Waszyngtońskim bez zmiany jego podstawowej struktury w celu zmniejszenia wrogości wobec niego. Konieczne jest także jego przepakowanie. W tym celu dwa i pół roku temu Bank Światowy skontaktował się z profesorem Michaelem Spence'em z Uniwersytetu Stanforda, który jest także laureatem Nagrody Nobla. Pod jego przewodnictwem powołano „Komisję ds. Wzrostu i Rozwoju: Strategie na rzecz zrównoważonego wzrostu i rozwoju włączającego”. Powołano aż 21 członków, w tym przewodniczącego, z całego świata. Indie reprezentował Montek Singh Ahluwalia. Należy zauważyć, że większość członków jest związana z Bankiem Światowym i MFW oraz ich poglądami.
Pod koniec maja br. Komisja przedstawiła swój raport. Brak miejsca nie pozwala na szczegółowe omówienie jej zaleceń. Jednak do niektórych z nich się odniesiemy. Po pierwsze, bohaterowie Konsensusu Waszyngtońskiego nie wykazują tego samego entuzjazmu i pewności siebie, co we wcześniejszych czasach. Wahają się przed twierdzeniem, że liberalizacja, deregulacja, prywatyzacja i wolny rynek przyspieszyłyby tempo wzrostu i przyniosły dobrobyt. Zdali sobie również sprawę, że „jeden rozmiar nie pasuje do wszystkich”. Zatem recepta powinna zostać odpowiednio zmieniona, biorąc pod uwagę specyficzne warunki kraju, w którym będzie stosowana. Podstawowy skład leku może jednak nie ulec zmianie i pozostać oparty na Konsensusie Waszyngtońskim. Należy uważnie monitorować skutki uboczne i eliminować je poprzez zmianę wielkości i częstotliwości dawki. Po drugie, ponownie podkreślono rolę państwa w gospodarce z prostego powodu: ono samo może złagodzić szkodliwe skutki reform gospodarczych opartych na Konsensusie Waszyngtońskim. Musi je stale monitorować. Po trzecie, przed podjęciem któregokolwiek z dziesięciu kroków Konsensusu Waszyngtońskiego w celu uniwersalnego zastosowania należy przeprowadzić kontrolowane eksperymenty. Na przykład nagłe wprowadzenie wolnego handlu może doprowadzić do upadku rodzimych przedsiębiorstw, pozbawiając pracę dużej części siły roboczej. Może to prowadzić do niekorzystnych skutków politycznych. Po czwarte, jak stwierdził prof. Dani Rodrik z Uniwersytetu Harvarda: „Raport Spence'a odzwierciedla szerszą zmianę intelektualną w zawodzie programisty, zmianę, która obejmuje nie tylko strategie wzrostu, ale także opiekę zdrowotną, edukację i inne polityki społeczne. Tradycyjna ramy polityki, które nowe myślenie stopniowo zastępuje, mają raczej charakter domniemany niż diagnostyczny”.
W raporcie uznano, że wzrost nie jest celem samym w sobie. Powinna pomóc w realizacji celów istotnych zarówno dla jednostki, jak i dla społeczeństwa, aby wyeliminować biedę i nędzę. Po raz pierwszy podkreślono także sprawiedliwy podział efektów wzrostu.
Konsensus Waszyngtoński położył większy nacisk na bezpośrednie inwestycje zagraniczne i ułatwienie ich napływu poprzez odpowiednie reformy gospodarcze. Raport Spence'a mówi coś innego. Cytując: „Naszym zdaniem oszczędności zagraniczne są niedoskonałym substytutem oszczędności krajowych, w tym oszczędności publicznych, w celu finansowania inwestycji wymaganych przez kwitnącą gospodarkę”.
Ostrzega nadmiernych entuzjastów reform gospodarczych: „Tak jak wzrost nie jest ostatecznym celem, tak reformy też nim nie są. Jedno i drugie jest środkiem do osiągnięcia celu. Reformy mogą być godne podziwu i stanowić główne osiągnięcia, ale jeśli wzrost nie przyspieszy lub jeśli duża liczba osób nie odczuwa żadnej poprawy swojej sytuacji, wówczas pozostaje więcej pracy do wykonania. Poleganie na rynkach w zakresie efektywnej alokacji jest niewątpliwie konieczne (nie ma znanego, skutecznego substytutu), ale to nie to samo, co pozwolenie niektórym. kombinacja rynków i zestaw reform determinuje wyniki.”
W końcu mówi się o nowym Konsensusie Waszyngtońskim, dla którego, jak mówi Dani Rodrik, „zbiór przepisów należy spisać w domu, a nie w Waszyngtonie”. Jeśli tak się stanie, będzie to oznaczać „prawdziwy postęp”, ponieważ „słusznie podkreśla się, że każdy kraj musi opracować własny zestaw środków zaradczych. Zagraniczni ekonomiści i agencje pomocowe mogą dostarczyć niektóre składniki, ale przepis może dostarczyć tylko sam kraj”.
ZNetwork jest finansowany wyłącznie dzięki hojności swoich czytelników.
Darowizna