We wtorek wieczorem przypada przemówienie Trumpa o stanie Unii. Nikt nie wie dokładnie, o czym będzie mówił, ale jestem absolutnie pewien, o czym NIE będzie mówił.
Z pewnością nie będzie przepraszał za wiele kłamstw, które powiedział amerykańskim wyborcom: jak obiecał bronić interesów ludzi pracy, ale potem sprzedał ich Wall Street i klasie miliarderów.
Podczas swojej kampanii obiecał zapewnić opiekę zdrowotną „wszystkim”, ale następnie poparł ustawodawstwo, które pozbawiłoby 32 miliony Amerykanów dostępu do ich opieki zdrowotnej. Chociaż udało nam się powstrzymać jego wysiłki na rzecz uchylenia ustawy o przystępnej cenie, obecnie o 3.2 miliona Amerykanów mniej ma ubezpieczenie zdrowotne niż wtedy, gdy Trump objął urząd, a kolejne miliony stracą ubezpieczenie zdrowotne w wyniku uchylenia indywidualnego mandatu.
Podczas swojej kampanii obiecał uchwalenie przepisów dotyczących reformy podatkowej, które miały pomóc klasie średniej. Podpisane przez niego ustawodawstwo za 10 lat zapewni 83 procent świadczeń 1 procentowi najwyższego społeczeństwa, zwiększy deficyt o 1.7 biliona dolarów i podniesie podatki dla milionów rodzin z klasy średniej.
Podczas swojej kampanii obiecał stawić czoła skandalicznie wysokim cenom przemysłu farmaceutycznego, któremu, jak nam powiedział, „morderstwo uchodzi na sucho”. Następnie, jako prezydent, podczas gdy ceny leków nadal rosną, mianował dyrektora firmy farmaceutycznej na stanowisko Sekretarza Zdrowia i Opieki Społecznej, który pracował nad potrojeniem cen insuliny.
Podczas swojej kampanii obiecał stawić czoła chciwości Wall Street, ale potem przystąpił do mianowania na wysokie stanowiska większej liczby tytanów z Wall Street niż jakikolwiek prezydent w historii. Teraz, mając mocno za sobą Wall Street, próbuje uchylić skromne postanowienia legislacji Dodda-Franka, które zapewniają konsumentom pewną ochronę przed kradzieżami z Wall Street.
Trump nie będzie także mówił o roli, jaką odegrał w znaczącym obniżeniu szacunku, jaki ludzie na całej planecie darzą Stany Zjednoczone. Kiedyś, nie tak wiele lat temu, uważano nas za politycznego i moralnego przywódcę świata, kraju najbardziej podziwianego. Obecnie, według niedawnego sondażu Gallupa, odkąd Trump jest prezydentem, mediana aprobaty dla przywództwa USA spadła do 30 procent, w porównaniu z 48 procent w 2016 roku.
Trump nie będzie mówił o swoich wysiłkach na rzecz podważenia demokracji w Stanach Zjednoczonych i wsparciu dla autorytaryzmu za granicą. Nie wspomni o swoim zachęcaniu republikańskich gubernatorów do przyspieszenia wysiłków na rzecz tłumienia głosów wyborców ani o swoim podziwie dla przywódców takich krajów jak Rosja, Arabia Saudyjska i Filipiny.
Trump nie będzie mówił o swoim przekonaniu, że zmiany klimatyczne to „mistyfikacja” i o mianowaniu przez niego liderów agencji, którzy podważają naszą zdolność do przejścia na zrównoważoną energię i ochrony środowiska.
Trump nie będzie mówił o tym, że jest pierwszym prezydentem we współczesnej historii, który celowo próbuje podzielić naród ze względu na rasę, religię, płeć, orientację seksualną czy kraj pochodzenia. Nie będzie wspominał o swoich jawnych i ukrytych wysiłkach na rzecz zdobycia poparcia zwolenników białej supremacji.
I tak dalej. Podejrzewam, że dużo większe zainteresowanie będzie tym, o czym Trump NIE będzie mówił w swoim przemówieniu, niż tym, co będzie omawiał.
Nie muszę ci mówić tego, co już wiesz.
Bardzo zła wiadomość jest taka, że Donald Trump jest prezydentem Stanów Zjednoczonych i forsuje najbardziej nieuczciwy, reakcyjny i powodujący podziały program we współczesnej historii Ameryki.
Jest jednak dobra wiadomość. I dlatego w bezprecedensowy sposób jesteśmy świadkami ożywienia amerykańskiej demokracji, podczas którego coraz więcej ludzi podnosi się i stawia opór. Widzimy rozwój organizacji oddolnych i ludzi z wszelkich możliwych środowisk, którzy zaczynają ubiegać się o urzędy — do rady szkolnej, rady miejskiej, legislatury stanowej i Kongresu.
A ci kandydaci, od wybrzeża do wybrzeża, opowiadają się za postępowym programem: Medicare dla wszystkich, płaca minimalna w wysokości 15 dolarów za godzinę, bezpłatne czesne w publicznych szkołach wyższych i na uniwersytetach, transformacja naszego systemu energetycznego z dala od paliw kopalnych, prawo kobiet do wybieraj i płać sprawiedliwość, progresywne opodatkowanie, sprawiedliwy handel, wymiar sprawiedliwości w sprawach karnych i reformę imigracyjną i wiele więcej.
Tak. Bracia Koch i ich przyjaciele-miliarderzy planują wydać około 400 milionów dolarów w wyborach śródokresowych w 2018 r., wspierając prawicowych Republikanów. Pokonamy ich jednak, bo jesteśmy w trakcie tworzenia rewolucji politycznej. Kiedy zwykli ludzie, całymi milionami, zażądają sprawiedliwości gospodarczej, rasowej, społecznej i środowiskowej – nie odmówimy nam.
Zachowaj wiarę i pamiętaj, że rozpacz nie wchodzi w grę.
ZNetwork jest finansowany wyłącznie dzięki hojności swoich czytelników.
Darowizna