Idobrze, że organizacje nie mają dzieci ani wnuków. Gdyby tak było, można sobie wyobrazić małe dzieciaki (no cóż, małe cudowne niemowlęta) za 50 lat pytające swoich dziadków – Demokratycznych Socjalistów Ameryki – „Co zrobiliście w wojnie z neofaszystą Donaldem Trumpem?” tylko po to, by spotkać się z niezręczną pauzą.
W ubiegły weekend na swojej odbywającej się co dwa lata konwencji w Atlancie DSA (która licząca 56,000 80 członków jest obecnie największą amerykańską organizacją socjalistyczną pamiętającą osoby poniżej XNUMX. roku życia) przyjęła trafiającą na pierwsze strony gazet rezolucję, w której oświadczyła, że nie poprze żadnego Demokraty z wyjątkiem Berniego Sandersa w w przyszłorocznej, listopadowej turze wyborów prezydenckich.
Głosowanie nad uchwałą było właściwie dość wyrównane, chociaż poparcie dla Sandersa w prawyborach w organizacji jest przeważające. Jej zwolennicy przedstawili szereg zastrzeżeń i zastrzeżeń, wyjaśniając, że członkowie DSA mają swobodę prowadzenia kampanii na rzecz ewentualnego kandydata Demokratów, jeśli tak zdecydują, oraz że w 2016 r. lokalni mieszkańcy DSA prowadzili kampanię przeciwko Trumpowi (i członkom Hillary) w wahadłowych stanach .
Mimo to, ponieważ lokalni mieszkańcy DSA ściśle współpracują z grupami ochrony imigrantów, a krajowa organizacja wzywa do likwidacji ICE, wyjaśnienie imigrantom nieposiadającym dokumentów i osobom ubiegającym się o azyl, stojącym w obliczu deportacji i separacji rodzin, może być trudne, dlaczego grupa nie nie przyłączy się do swoich sojuszników w otwartej walce o pozbycie się Trumpa.
Jednakże nie mam dwóch zdań, jeśli chodzi o ocenę stanowiska DSA. Jako członek tej organizacji i jeden z jej poprzedników (Komitetu Organizacyjnego Demokratyczno-Socjalistycznego) przez ostatnie 44 lata jestem zawstydzony i ubolewam, że moja organizacja nie zrozumiała nadrzędności i pilności przyłączenia się, w sposób publiczny i w pełni dmuchana droga, bitwa o uwolnienie świata od Trumpa. W 1944 roku Partia Komunistyczna Stanów Zjednoczonych skutecznie, choć tymczasowo, uległa samozniszczeniu, aby jej członkowie mogli poprzeć kandydaturę Franklina Roosevelta na reelekcję w ramach walki z faszyzmem. Co prawda, posunięcie to nastąpiło na rozkaz Józefa Stalina, którego naród był sprzymierzony z naszym w egzystencjalnej walce z Hitlerem. Jednak pomimo wszystkich swoich niezliczonych i ostatecznie fatalnych wad oraz przyznając, że samozniesienie było typową przesadną reakcją Partii Komunistycznej, Partia Komunistyczna Stanów Zjednoczonych rozumiała powagę faszystowskiego zagrożenia. Dlaczego nie DSA?
Taka jest reakcja mojego umysłu DSA. Ale częściowo dzięki mojej dawno temu pracy w DSOC, która doprowadziła do mojej pracy politycznej dla niektórych lewicowych związków zawodowych, co doprowadziło do mojej własnej pracy na rzecz lewicowych kandydatów i spraw, wydaje mi się, że mam także umysł doradcy politycznego. I ten umysł podpowiada mi, że ewentualny kandydat na prezydenta Demokratów potrzebuje formalnego poparcia DSA jak dziury w głowie. Tam, gdzie DSA jest silna i gdzie kandydaci socjalistyczni i postępowi mogą zwyciężyć – ogólnie rzecz biorąc, w miastach ze znaczną populacją milenialsów, imigrantów i mniejszości – poparcie DSA może zrobić różnicę, tworząc rzesze najbardziej niestrudzonych spacerowiczów po dzielnicach i oddanych bankierów telefonicznych . To zrobiło różnicę w Nowym Jorku, Chicago i dowolnej liczbie mniejszych miast. Jednak niemal w każdym stanie, a na pewno w całym kraju, poparcie DSA byłoby kolejnym punktem na liście szczegółów, którą Republikanie rzuciliby na kandydata Demokratów w nadziei na ożywienie swojej prawicowej bazy. Podczas każdego spotkania z reporterami kandydat był naciskany w sprawie poparcia DSA. I dobrze, mówi mój konsultant, że DSA przyjmuje tę propozycję – zwłaszcza że nie mam wątpliwości, że większość moich kolegów posłów ostatecznie pomoże kandydatowi Demokratów w stanach, w których ta pomoc ma znaczenie.
Nie miałbym wątpliwości co do stanowiska wyborczego DSA, gdyby konwencja przyjęła przedłożoną jej w ubiegły weekend jeszcze jedną uchwałę, w której określono listę warunków, jakie musieli spełnić kandydaci ubiegający się o poparcie mieszkańców DSA na wybieralne stanowiska. Większość z tych warunków nie była wyjątkowa; z niektórymi mogliby spotkać się niesocjalistyczni postępowcy (Medicare dla wszystkich), a z niektórymi nawet większość Demokratów głównego nurtu (czek kartowy w celu uznania związku, bardziej progresywne opodatkowanie). Punktem spornym był jednak warunek, że kandydat musi publicznie oświadczyć, że jest demokratycznym socjalistą. Na szczęście DSA ma obecnie mieszkańców w 49 stanach, a delegaci z niektórych z tych stanów zauważyli, że pochodzili z terenów, które politycznie nie przypominają okręgu kongresowego Alexandrii Ocasio-Cortez w Queens i Bronksie. Wskazali, że gdyby samoidentyfikacja kandydata jako socjalisty była warunkiem uzyskania poparcia przez lokalną społeczność, prawdopodobnie w dającej się przewidzieć przyszłości w ogóle nie udzieliłby on żadnego poparcia. Na szczęście rozwiązanie to zostało pokonane.
Realizm zawsze mile widziany.
Jak wytłumaczyć, że mimo to takie środki były wspierane przez większość delegatów o charakterze sekciarskim, z których wielu nie ukrywa, że wolałoby, aby DSA przeznaczyło zasoby na budowę wyraźnie socjalistycznej partii trzeciej, zamiast wspierać Demokratów? Wymaga to spojrzenia na ideologiczną strukturę działaczy DSA, z których wielu jest powiązanych z dość dobrze zdefiniowanymi klubami.
Przez większość swojej długiej historii DSA (a wcześniej DSOC) nie miała klubów ideologicznych. Była to jednocześnie mała organizacja członkowska i organizacja o wielkim namiocie. Jeśli wierzyłeś w demokratyczny socjalizm i uważałeś, że założyciel Michael Harrington miał sens, gdy argumentował, że socjaliści powinni być publicznie aktywni w Partii Demokratycznej (w ten sposób zyskując większą widoczność dla socjalistycznych kandydatów i spraw, unikając roli trzeciej strony spoilera i ułatwiając dotarcie do postępowym grupom zmuszonym do pracy w polityce w świecie rzeczywistym), co wystarczało jako minimalna orientacja ideologiczna i strategiczna. W ramach tych parametrów członkowie mieli najróżniejsze przekonania, orientacje i priorytety, ale nie do tego stopnia, aby tworzyć twarde i trwałe kluby. (Pamiętam, że kilku szczególnie silnych członków DSOC utworzyło „Masowy Klub” pod hasłem „Jeden funt, jeden głos!”, Ale jego atrakcyjność była znacznie ograniczona.)
Począwszy od ogłoszenia swojej kandydatury przez Berniego Sandersa w 2015 r., liczba członków DSA zaczęła gwałtownie rosnąć, po czym nastąpiły dwa kolejne wzrosty, gdy Donald Trump został wybrany na prezydenta, a następnie AOC obaliło prominentnego kongresmana w prawyborach Demokratów w 2018 r. Na początku 2017 roku było jasne, że DSA szybko staje się największą organizacją socjalistyczną – zdecydowanie – jaką Ameryka widziała od wielu dziesięcioleci. Co skłoniło do przyłączenia się także wielu długoletnich socjalistów o poglądach zasadniczo odmiennych od historycznego harringtonizmu DSA. DSA stało się dotychczasowy arena, na której miała kształtować się przyszłość amerykańskiego socjalizmu; stworzyło okazję, której nie można przegapić.
Wśród tych, którzy dołączyli, była kadra czego Charlesa Lenchnera określił mianem posttrockistów, chociaż myślę, że lepszą, choć jeszcze bardziej niejasną charakterystyką byliby neo-draperyci. Żadna amerykańska tendencja lewicowa nie była bardziej rozszczepiona niż trockiści, którzy wielokrotnie dzielili się z powodu różnic w doktrynie, strategii, a czasem osobowości, na różne podgrupy i sekty, z których większość żądała od swoich członków przekazywania grupie części swoich dochodów, a niektórzy stali się hermetyczni odcięci od większych aren politycznych. Hal Draper był demokratycznym socjalistą, który został trockistą w latach trzydziestych XX wieku, w latach czterdziestych podążył za trockistowskim heretykiem Maxem Shachtmanem do Partii Robotniczej, a w latach sześćdziesiątych odszedł, aby założyć Niezależny Klub Socjalistyczny, który w 1930 roku przekształcił się w Międzynarodowych Socjalistów (porywający rok dla lewicy), którą następnie opuścił trzy lata później, twierdząc, że grupa stała się sektą. Międzynarodowa Tendencja Socjalistyczna i grupy takie jak Międzynarodowa Organizacja Socjalistyczna nie ustępowały, nigdy nie zdobywając znacznie więcej niż 1940 członków, jeśli o to chodzi, i podzielając pogląd Hala Drapera, że Partia Demokratyczna jest areną, której należy unikać, podczas gdy powstania stron trzecich zapewniają możliwości podniesienia świadomości… podnoszenie i wzrost. Grupy te wierzyły również, że członkowie powinni skoncentrować swoje zaangażowanie zawodowe na aktywizmie szeregowym i ogólnie postrzegali przywódców i personel związkowy jako biurokratów opóźniających wszelkie embrionalne impulsy rewolucyjne, jakie można było znaleźć lub pielęgnować wśród pracowników.
Pod sztandarem Lewego Klubu DSA, przemianowanego na Momentum, a następnie Bread and Roses, wielu neo-draperystów dołączyło i zjednoczyło się w nowo tętniącym życiem DSA. W organizacji składającej się z dziesiątek tysięcy nowych członków, zdecydowanej większości dwudziestokilkulatków i niewielkiej historii zaangażowania w grupach socjalistycznych, neodraperyci byli często najbardziej doświadczonymi i najwyraźniej najlepiej zorganizowanymi spośród nowych członków DSA. Problem polegał na tym, że ich doświadczenie dotyczyło życia w małej, zdyscyplinowanej sekcie lub wokół niej. Na przykład na konwencji w 2017 roku zaproponowali strukturę składek polegającą na oddawaniu dziesięciny części dochodu członka. W ten sposób utrzymywały się sekty, lecz DSA nie była organizacją zawodowych rewolucjonistów (ani nawet zawodowych ewolutorów) i ruch poniósł poważną porażkę. Na konwencji, która odbyła się w ubiegły weekend, wniosek, aby wymagać od wszystkich kandydatów popieranych przez organizację, aby nazywali się socjalistami, również był wyrazem tego sekciarskiego impulsu i również dotkliwie przegrał.
Ironią jest oczywiście to, że neodraperiści w ogóle nie dołączyliby do DSA, gdyby harringtonowska strategia tej grupy – wzywająca do socjalistycznego aktywizmu w Partii Demokratycznej, a nie w czystszych ideologicznie partiach trzecich – nie została tak wyraźnie potwierdzona autorstwa Berniego Sandersa i Alexandrii Ocasio-Cortez, których kampanie przekonały dziesiątki tysięcy młodych ludzi do przyłączenia się do DSA. Antysystemowa polityka neodraperystów najwyraźniej spodobała się wielu młodszym członkom i niewątpliwie miała pewien wpływ na decyzję grupy o odmowie poparcia jakiegokolwiek kandydata Demokratów na prezydenta z wyjątkiem Berniego. Ale trudno z tym polemizować każdy zaangażowanie w Partię Demokratyczną, kiedy to sukcesy Berniego i AOC w prawyborach Demokratów oraz takie sukcesy w konkursach, jak te dla Chicago Board of Aldermen (której pięciu członków jest obecnie również członkami DSA), skłoniły tysiące młodych ludzi do przyłączenia się DSA.
Neodraperytowski opór nie tylko wobec Partii Demokratycznej, ale także wobec „systemu” związkowego miał ograniczony wpływ na nastroje delegatów. Jedna z takich rezolucji, zalecająca jedynie zaangażowanie szeregowych członków, została przyjęta wąsko, podczas gdy nieco sprzeczna druga uchwała, w której zalecano bardziej elastyczne zaangażowanie w ruch robotniczy na wielu poziomach, została przyjęta większością głosów.
Jak powiedział mi jeden z weteranów DSA o zdecydowanie harringtonowskich poglądach, neo-draperyci „to dobra grupa ludzi, którą warto mieć w organizacji, biorąc pod uwagę, jak głęboko angażują się w sukces grupy. Ale zgodnie z konstytucją nie są w stanie kierować organizacją o szerokim zasięgu; cały ich układ odniesienia dotyczy życia w ruchu kadrowym.” W różnych lokalizacjach, gdzie członkowie klubu Bread and Roses zajmowali stanowiska kierownicze, członkowie zbuntowali się przeciwko odgórnej polityce. Na szczeblu krajowym jeden klub przeciwny Momentum (wówczas przeciw Chlebowi i Różom), początkowo nazywany Praxis, obecnie nazywany Build, wydawał się odrzucać jakąkolwiek formę organizacji centralnej, wzywając w różny sposób do obniżenia składek na rzecz organizacji krajowej lub nawet całkowicie eliminując opłaty. Na szczęście, tak jak delegaci na konwencję odrzucili dwa lata temu dziesięcinę, tak w ubiegły weekend odrzucili odcięcie odpływu składek do krajowego DSA.
Choć Build opowiada się za maksymalną decentralizacją DSA, wydaje się, że sam w sobie jest zdyscyplinowanym i scentralizowanym klubem – podobnie jak Bread and Roses, ale przynajmniej Bread and Roses konsekwentnie przestrzega dyscypliny organizacyjnej. W obliczu tych dwóch zdyscyplinowanych klubów utworzyły się inne kluby, aby powstrzymać DSA przed przekształceniem się w cokolwiek innego niż szeroko zakrojoną, demokratyczną organizację o dużych namiotach. Popełniając po drodze mnóstwo błędów, podobnie jak wiele organizacji młodzieżowych, które demograficznie przypominają DSA, myślę, że większości członków DSA uda się powstrzymać grupę przed zepadnięciem do Skylli i Charybdy sekciarstwa i anarchii. Sukcesy wyborcze członków DSA kandydujących jako Demokraci – a obecnie na urząd wybieranych jest około 100 członków DSA – nie tylko zbudują organizację, ale pomogą zakotwiczyć ją w realnym świecie.
A druga tura wyborów prezydenckich w 2020 roku? Myślę, że krajowy komitet polityczny DSA mógłby wzorować się na przedstawicielu tej grupy w Atlancie podczas kampanii Stacey Abrams na gubernatora w 2018 roku. W tamtym czasie lokalna władza nie popierała niesocjalistów i niektórzy jej członkowie prawdopodobnie wierzyli – powiedziałbym słusznie – że poparcie dla DSA byłoby kolejnym krzyżem, który Abrams musiała ponieść, starając się utrzymać Gruzję. Niemniej jednak każda inna postępowa grupa w stanie i poza nim entuzjastycznie ją wspierała, a wielu członków DSA z zapałem pracowało nad jej kampanią. Oto, co powiedział miejscowy:
Z wielu powodów nie możemy sami poprzeć Abramsa, ale nie możemy też stać z boku, gdy nasi przyjaciele i sojusznicy walczą o coś, o czym wiedzą, że poprawi ich życie. Głosowaliśmy za zachęceniem naszych członków, jeśli czują się poruszeni, do wstania i walki w tym cyklu wyborczym.
W 2020 roku przyjaciele i sojusznicy DSA – w społecznościach imigrantów i społecznościach kolorowych, w grupach walczących z kryzysem klimatycznym i ratowaniu planety, w organizacjach ludzi pracy poszukujących radykalnie bardziej sprawiedliwej gospodarki i społeczeństwa – będą walczyć o życie, aby zastąpić Trumpa Demokratą. Nie będzie to bitwa pomiędzy socjalizmem a barbarzyństwem, ale będzie to walka z barbarzyństwem, a oświadczenie z Atlanty umożliwia DSA przyłączenie się do niej.
ZNetwork jest finansowany wyłącznie dzięki hojności swoich czytelników.
Darowizna