W wydaniu z 2 października Nikkei, wiodącej japońskiej gazety biznesowej, zamieszczono recenzję dwóch niedawno przetłumaczonych książek omawiających szczyt wydobycia ropy naftowej, napisaną przez profesora Uniwersytetu Tokijskiego, Kikkawę Takeo. Jak większość czytelników wie, szczyt wydobycia ropy naftowej to teoria mówiąca, że globalna podaż ropy wkrótce osiągnie szczyt wydobycia, a następnie nieodwracalnie spadnie, co doprowadzi do ogromnych wyzwań dla naszych społeczeństw zależnych od ropy. Książki, które Nikkei zdecydowała się zrecenzować, to „The End of Oil” Paula Roberta i „It's the Crude, Dude: War, Big Oil, and the Fight for the Planet” Lindy McQuaig (ta ostatnia błędnie zatytułowana po japońsku „Peak Oil” ). Nikkei podaje, że teoria szczytu cen ropy zostaje odrzucona. W recenzji z aprobatą przytacza się publikację Nikkei z 2005 r. „Reading Oil” (Sekiyu wo Yomu), w której argumentuje się, że technologia i nowe inwestycje zwiększą tempo wydobycia rezerw ropy i zapewnią nowe znaleziska. I na zakończenie obalenia, apel do autorytetów: artykuł opublikowany w wydaniu Japanese Oil and Natural Gas Review z maja 2005 roku, który zasadniczo odrzuca teorię szczytu wydobycia ropy.
Z drugiej strony, jak widać po tym, jak japońskie tłumaczenie książki McQuaiga otrzymało tytuł „Peak Oil”, zainteresowanie tym tematem w Japonii rośnie. Redakcja Nikkei, do tej pory starannie ignorowała szczyty cen ropy, zdecydowała, że trzeba mieć w sobie coś kojącego. W przeglądzie przyznano zatem, że teoria szczytu wydobycia ropy naftowej jako zjawisko społeczne zasługuje na uwagę. Autor Kikkawa zauważa, że Japonia pod względem zużycia ropy naftowej plasuje się tuż za Ameryką i Chinami, ale w porównaniu z nimi wykazuje niski poziom troski o bezpieczeństwo energetyczne. Kampania poprzedzająca wybory z 11 września charakteryzowała się praktycznie brakiem komentarza na platformach rywalizujących partii. Należy pamiętać, że Japonia zasadniczo nie ma krajowych zasobów ropy i gazu i polega na Ameryce w zakresie ochrony szlaków morskich z Bliskiego Wschodu (skąd Japonia pozyskuje około 85% swojej ropy). Kikkawa utrzymuje, że ograniczona troska Japonii o bezpieczeństwo energetyczne wynika z endaka (wzrostu wartości wymiennej jena), która ogranicza wpływ wzrostu cen ropy na krajową gospodarkę.
Przegląd kończy się ostrzeżeniem, że Japonia może zostać w tyle w światowym wyścigu o bezpieczeństwo energetyczne z powodu zaniedbań. W ten sposób przyznaje odrobinę pochwał „szczytowym księgom cen ropy” jako ostrzeżenie o konieczności zwrócenia większej uwagi na kwestie związane z ropą.
Niniejszy krytyczny komentarz na temat przeglądu Nikkei jest skierowany w stronę odpowiedzialności mediów za przedstawianie świadomych i wyważonych relacji na temat tak ważnych kwestii, jak szczyt cen ropy. Najpierw jednak chciałbym zauważyć, że Nikkei nie jest jedynym środkiem przekazu, któremu brakuje pod tym względem, a Japonia nie jest szczególnie słabo obsługiwana przez swoje media. Przypomnijmy, że administracja Busha i jej sojusznicy w USA byli w stanie tak dokładnie zmanipulować amerykańskie media w sprawie globalnego ocieplenia, że około 40 procent społeczeństwa uważa, że nie stanowi to problemu. Większa część amerykańskiej debaty publicznej rzeczywiście tak dziwnie oderwała się od naukowo udowodnionej rzeczywistości, że 28 września pisarz Michael Crichton, autor osławionej książki „Rising Sun” i innych technothrillerów, został wezwany na złożenie zeznań w sierpniowych salach Sądu Najwyższego. Senat przeciwko teorii globalnego ocieplenia.
To powiedziawszy, łatwo dostrzec niedociągnięcia japońskich mediów w sugestii zawartej w przeglądzie Nikkei, że brak obaw w Japonii ma związek z wysokim jenem. Tak naprawdę kurs dolara do jena nie zmienił się zbytnio w ostatnich latach, a już na pewno nie w ciągu ostatniego roku, kiedy ropa naftowa podwoiła się. Jak wszędzie indziej, japońscy producenci skupiają się na kosztach ropy i produktów na jej bazie, zamiast przerzucać je na konsumentów. Ogranicza to presję na poziom cen krajowych. Ponieważ japońska ropa naftowa, podobnie jak w większości krajów na świecie, jest opodatkowana według znacznie wyższej stawki niż w USA, ceny na stacjach benzynowych rosły znacznie wolniej niż w USA. Ale jak wszędzie indziej, przedłużające się podwyżki cen ropy i świadomość, że ceny nie spadną przez długi czas, jeśli w ogóle, są odczuwalne na wiele sposobów. Tak czy inaczej, producenci przenoszą koszty, gdyż zdają sobie sprawę, że podwyżki cen ropy nie spadną w dającej się przewidzieć przyszłości.
W stopniu, w jakim japońskie obawy dotyczące dostaw ropy naftowej pozostają w tyle za obawami gdzie indziej, być może ma to więcej wspólnego z elitą, która zakładała, że stabilne dostawy ropy zostaną zapewnione w drodze małych transakcji (takich jak te z Iranem) oraz z wielką zdobyczą Iraku, który rzekomo posiadać drugie co do wielkości zasoby ropy naftowej na świecie. Z pewnością zwiększony dostęp do tej nagrody był jednym z powodów wysłania wojsk japońskich do irackiego miasta Samawa. Sama ich obecność w Samawie została oczywiście bagatelizowana w niedawnej kampanii wyborczej i w mediach. Żadne media głównego nurtu nawet nie zadały sobie trudu wysłania reportera, aby przeprowadził wywiad z żołnierzami, chociaż ich australijscy obrońcy wojskowi i ogólna niemożność opuszczenia obozu z pewnością powinny wzmocnić podejrzenia co do tego, dlaczego w ogóle się tam znaleźli. Letni film dokumentalny NHK o żołnierzach w Iraku ograniczył wywiady do urzędników. Pomysł, że ropa nie ma z tym absolutnie nic wspólnego, za bardzo przypomina przedwojenne zapewnienia sekretarza obrony USA Rumsfelda, że sama wojna „nie ma nic wspólnego z ropą, dosłownie nic wspólnego z ropą”. Jednak pomimo milczenia na froncie wewnętrznym w sprawie wojsk japońskich na pustyni, niewielu obserwatorów w Japonii mogłoby nie zauważyć, że perspektywa wprowadzenia na rynek ogromnych ilości irackiej ropy naftowej maleje z dnia na dzień. Dwa i pół roku po inwazji Stanów Zjednoczonych wydobycie irackiej ropy naftowej utrzymuje się znacznie poniżej wcześniejszych szczytowych poziomów. A ponieważ chaos z Iraku grozi rozprzestrzenieniem się, nawet dostawy z Arabii Saudyjskiej i innych krajów Bliskiego Wschodu muszą wydawać się nieco niepewne. Stąd rosnące obawy dotyczące ropy mogą częściowo wynikać z przebudzenia się iluzji fiskalnej endaki, ale może też być tak, że japońska elita zdała sobie sprawę, że poleganie na reżimie Busha jest obecnie w dużej mierze nieważną gwarancją energii bezpieczeństwo.
Krótko mówiąc, w przeglądzie brakuje szerszego spojrzenia na poruszane w nim zagadnienia. Problem ten dotyczy także recenzowanych książek, zarówno pisanych przez dziennikarzy, jak i przez specjalistów. Co więcej, chociaż książki zawierają rozdziały poświęcone szczytom cen ropy, w rzeczywistości są poświęcone różnym zagadnieniom związanym z ropą. Fakty te zasygnalizowały, że recenzja jest nieuczciwym dopasowaniem. Ktoś waha się, czy powiedzieć, że recenzja była sfałszowanym dopasowaniem, ponieważ Nikkei prawdopodobnie wybrał te książki, ponieważ są one aktualne i łatwo dostępne w tłumaczeniach. Mimo to najostrzejsza i najbardziej odpowiedzialna intelektualnie krytyka jakiejkolwiek teorii polega na tym, aby wziąć jej najbardziej przekonujące prace i pokazać, gdzie są błędne. Nie poniżając w najmniejszym stopniu ważnego wkładu Robertsa i McQuaiga, te ankiety przeprowadzane przez dziennikarzy dla rynku masowego są dalekie od najlepszych i najbardziej autorytatywnych opisów teorii tak złożonej i ważnej jak szczyt ropy.
Wyobraźmy sobie więc, że Nikkei szukał specjalistycznych informacji na temat szczytowych cen ropy nieco dalej, choćby po to, by uzupełnić dyskusję na temat dwóch, które miał pod ręką. Chociaż zasoby dużej gazety wyraźnie obejmują dostęp do Petroleum Review, Petroleum Economist, magazynu WorldOil i innych specjalistycznych publikacji, w których omawiane są szczyty cen ropy, uprośćmy to bardzo i ograniczmy się wyłącznie do Internetu. Co Nikkei znalazłby w sieci nawet pobieżnym spojrzeniem?
Z pewnością Nikkei zwróciłby uwagę na jedną z najlepszych książek na temat szczytu ropy naftowej, pracę z czerwca 2005 r. „Zmierzch na pustyni”, ponieważ ma ona już około 100,000 400 wpisów w Google. Ta dogłębna analiza została przeprowadzona przez Matthew Simmonsa, szefa dużego banku inwestycyjnego naftowego Simmons International. Jego ponad XNUMX-stronicowa książka poświęcona kondycji saudyjskich pól naftowych podaje w wątpliwość ich zdolność do dalszego odgrywania roli filaru globalnych dostaw. Główne elementy jego argumentacji znajdują się w jego licznych przemówieniach, które można pobrać ze strony jego firmy . Simmons uważa, że albo już osiągnęliśmy szczyt, albo wkrótce go osiągniemy.
Jego książka spotkała się z ostrą krytyką, zwłaszcza ze strony rządu Arabii Saudyjskiej, jednocześnie otrzymując entuzjastyczne pochwały od geologów naftowych i innych obserwatorów. Jednym z krytyków Simmonsa jest Sadad al Husseini, niedawno emerytowany szef działu poszukiwań i produkcji Saudi Aramco. Ale nawet on teraz twierdzi że z analizy danych wynika, że światowa produkcja ropy prawdopodobnie osiągnie szczyt w 2015 r.
Innym przykładem przekonującej i łatwo dostępnej pracy ekspertów jest raport zatytułowany „Szczyt światowej produkcji ropy naftowej: skutki, łagodzenie i zarządzanie ryzykiem” przedłożony Departamentowi Obrony USA w lutym tego roku. Raport, ogólnie nazywany Raport Hirscha, był nadzorowany przez Roberta Hirscha z Science Applications International Corporation. Każdy może pobrać raport. Raport Hirscha ostrzega, że szczyt jest prawdopodobny w ciągu 20 lat i z pewnością spowoduje ogromne trudności. Dlatego zaleca natychmiastowe podjęcie działań łagodzących, ponieważ wprowadzenie wystarczającej liczby substytutów paliw płynnych będzie wymagało „co najmniej dekady intensywnych i kosztownych wysiłków”. Uderzający jest właśnie brak wspólnych badań nad alternatywnymi źródłami energii, ponieważ myślenie Pollyanny dominuje nie tylko w USA i na arenie międzynarodowej.
Zwróćmy także uwagę na argumenty J. Robinsona Westa, prezesa PFC Energy, najbardziej znanej na świecie firmy doradztwa strategicznego w dziedzinie energii. West zeznawał przed Senatem USA 25 września 2005 r. Jego świadectwo jest dostępny w sieci. West analizuje optymistyczne sprawozdania dotyczące nieskończonej produkcji ropy (co jest ogólnie założeniem ekonomistów), ale twierdzi, że szczyt wydobycia nastąpi prawdopodobnie za mniej więcej dziesięć lat. Jeśli chodzi o nową technologię produkcji, w którą wierzy Nikkei, West argumentuje, że „jeśli teraz nie będzie w przygotowaniu przełomowej technologii, nie będzie ona miała żadnego wpływu przez lata”. Jak również wskazuje w swoich zeznaniach, odkryte wolumeny ropy naftowej zaczęły spadać w połowie lat 1980. XX wieku, „chociaż wysiłki poszukiwawcze podejmowane w tej branży były kontynuowane intensywnie tam, gdzie było to dozwolone. Obecnie zużywamy około trzy razy więcej konwencjonalnej ropy naftowej, niż odkrywamy w drodze poszukiwań. Nawet biorąc pod uwagę niekonwencjonalną ropę naftową, płynny gaz ziemny i zwiększone wydobycie ropy, stosunek wydobycia do nowych zasobów jest nadal większy niż dwa do jednego”. (kursywa dodana) Podkreśla ten problem oraz fakt, że Amerykanie „żarli tanią benzynę”, podczas gdy gospodarki azjatyckie rosły w wyniku podwójnych korzeni obecnego ograniczenia dostaw. West twierdzi, że wkroczyliśmy w „erę braku bezpieczeństwa energetycznego” i stoimy w obliczu nie tylko szczytu wydobycia ropy, ale także otrzeźwiających konsekwencji gwałtownie rosnących cen, wstrząsów gospodarczych, a być może nawet „wojen energetycznych”. A jeśli ktoś postrzega wojnę w Iraku przynajmniej w pewnym stopniu jako „wojnę energetyczną”, to wyraźnie koszty ludzkie i gospodarcze jeszcze gorszego zagrożenia mogą być ogromne.
Być może najdziwniejszą rzeczą w artykule Nikkei jest to, że traktuje on o szczycie cen ropy jako marginalny argument, podczas gdy w rzeczywistości trafił do głównego nurtu jako przedmiot debaty. Gazeta mogła zdać sobie sprawę, jak bardzo mainstreamowa stała się szczytowa ropa naftowa, patrząc na „reklama studzienki.” Reklama sprowadza argument dotyczący szczytu wydobycia ropy do łatwo zrozumiałego, jednominutowego spotu, który ładnie wypiera częste zarzuty przeciwników szczytu wydobycia ropy, jakoby teoria oznaczała, że ropa nagle się skończy. Oczywiście bycie głównym nurtem i łatwość zrozumienia nie jest miarą wiarygodności. Jednak fakt, że jeden z głównych koncernów naftowych ostrzega przed szczytem cen ropy, sugeruje, że sama teoria zasługuje na wyważone potraktowanie i znacznie bardziej przemyślane obalenie niż to, które otrzymała od Nikkei. Peak Oil to wyraźnie więcej niż „zjawisko społeczne”.
Rzeczywiście, nie tylko nie mamy przełomowej technologii, która czeka na nas po stronie wydobycia, ale też nie mamy jej w zakresie dostaw ropy naftowej. W przygotowaniu nie ma alternatywnej technologii energetycznej, która mogłaby konkurować z ropą naftową pod względem kosztów, przetwarzalności, gęstości energii i innych atrakcyjnych cech. Poważne badania nad realistycznymi alternatywnymi źródłami energii nawet się nie rozpoczęły; a nawet gdy już to zrobi i w końcu uzyska potrzebne duże środki finansowe, prawdopodobnie upłyną lata, zanim zostanie odkryta realna alternatywa. Następnie po tym opóźnieniu nastąpi kolejne kilkuletnie opóźnienie w instalowaniu nowej technologii. Dlatego nawet te badania głównego nurtu stwierdzają, że czas na działanie nadszedł teraz. Można się zastanawiać, czy Nikkei faktycznie znajduje błąd w tym podstawowym twierdzeniu specjalistów od szczytów cen ropy.
Andrew DeWit jest profesorem nadzwyczajnym ekonomii na Uniwersytecie Rikkyo w Tokio i koordynatorem Japan Focus. Napisał to dla Japan Focus, rozwijając wcześniejszą analizę, która pojawiła się w Shukan Kinyobi. Z autorem można się skontaktować pod adresem dewit@rikkyo.
ZNetwork jest finansowany wyłącznie dzięki hojności swoich czytelników.
Darowizna