W obliczu międzynarodowej presji na rzecz ograniczenia produkcji koki Morales coraz częściej rozprawia się z biednymi cocaleros, którzy kiedyś głosowali na niego do władzy.
Doña Silvia, jedna z przedstawicielek Federacji Organicznych Producentów Koki Yungasa Vandioli (Federacion de Productores de Coca Organica de Yungas Vandiola) jest bardzo silną i wpływową kobietą. A jak mogłoby jej nie być? Aby do niej dotrzeć, musi godzinami chodzić pieszo przez dżunglęchaco i zbierz ją kokale. Pomimo wcześniejszych obietnic ze strony cocaleroPanie Prezydencie tego kraju, ani drogi, ani szpitale, ani szkoły nie dotarły do jej społeczności. Oczywiście nie oznacza to, że rząd Evo Moralesa nie pomógł producentom koki, którzy doświadczyli tak dużej dyskryminacji i przemocy w latach 1990. i na początku XXI wieku – oczywiście, że tak! Ale nie wszystkie.
Wydaje się, że państwo było bardzo hojne – nieproporcjonalnie hojne – jedynie wobec cocaleros Sześciu Federacji Tropików Cochabamby (Seis Federaciones del Tropico de Cochabamba), którego Evo Morales do dziś jest prezesem. Na ich terenie, w Chapare, wszędzie powstają nowe drogi, nowe stadiony (wiele stadionów, z których prawie wszystkie nazywają się „Evo Morales Ayma”), kliniki, szkoły. Wszystko to pięknie i dobrze zrobione, zwłaszcza gdy przypomnimy sobie, że mówimy o regionie, który do niedawna był przez długi czas marginalizowany i w którym państwo (i jego służby) było praktycznie nieobecne przez dziesięciolecia.
Ale co z cocaleroslub inne sektory społeczeństwa Boliwii, które mogą nawet należeć do partii Moralesa – Movimiento al Socialismolub MAS – ale nie do jego Sześciu Federacji?
„Mają tak dużo rozwoju, że nie mamy nawet ulicy ani studni… Jesteśmy częścią ruchu i pomagaliśmy MAS. Kiedy Morales po raz pierwszy kandydował na prezydenta, nałożyliśmy sankcję w wysokości 500 boliviano na tych, którzy nie głosowali na [MAS]. I odkąd doszedł do władzy, zabił dwóch towarzyszy, najpierw mojego kuzyna, a potem jeszcze jednego przyjaciela, który też był studentem uniwersytetu.
Przybyli, aby wykorzenić kokale, ale ludzie stawiali opór i doszło do bójek. I zastrzelili ich w 2006 roku, w pierwszym miesiącu rządów Evo. Ale twierdzi, że w jego okresie nie było żadnych zgonów i dyskryminacji… jest gorzej! Tam jest morderstwa! A teraz w Apollo! I mówi, że jesteśmy handlarzami narkotyków, Kolumbijczykami, Peruwiańczykami, partyzantami, ale to nie tak!”
Powyższe słowa są słowami Ks. Emilio, kolejnego przedstawiciela nowo powstałej Federacji. Jego kuzyn zginął w 2006 r., kiedy rząd wysłał armię, aby wykorzeniła plantacje koki w Vandiola i cocaleros tam stawiał opór. 'Dlaczego?' możesz zapytać. Czy to nie jest rząd cocaleros? Cóż, sprawa jest nieco bardziej skomplikowana, więc zacznijmy od początku…
Przepis 1008
Kwestia produkcji i konsumpcji koki zajęła centralne miejsce w procesie szybkich zmian politycznych, gospodarczych i społecznych, jakie Boliwia przechodzi w ciągu ostatnich dwóch dekad. Próbując uregulować produkcję koki, rząd Victora Paz Estenssoro (MNR) zatwierdził ustawę 1008 (Ley del Régimen de la Coca y Sustancias Controladas) w 1988 r. i prawo to otworzyło puszkę Pandory, z której Evo Morales i jego Sześć Federacji wyłonili się jako zwycięzcy. A zwycięzcy rządzą.
Zgodnie z ustawą 1008 produkcja koki byłaby legalna w strefach, które prawo określiło jako „tradycyjne” (gdzie kokę uprawiano od czasów Imperium Inków), a „nielegalna” poza nimi. Strefy „nielegalne” podzielono następnie na „strefyzonas de producción excedentaria en transición”, gdzie uprawa koki byłaby stopniowo zastępowana innymi uprawami przy wsparciu państwa, oraz „strefy de Production ilícita”, gdzie drzewa kokasowe zostałyby po prostu wyrwane z korzeniami bez jakiejkolwiek rekompensaty. Chapare został sklasyfikowany jako strefa excedentaria, podczas gdy Yungas Vandiola, Yungas La Paz i Apollo zostały oznaczone strefy tradycyjne.
Ustawa 1008 była jednym z głównych czynników, które dały początek temu, co jest dziś znane jako cocalero ruch Chapare, który – próbując bronić swojego prawa do uprawy koki, wobec braku realistycznego alternatywnego źródła dochodu i po wypróbowaniu kilku nieudanych strategii mobilizacyjnych – w pewnym momencie zdecydował się odłożyć na bok politykę tworzenia popytu i założyć partię polityczną (MAS), aby zmienić sytuację w boliwijskim systemie politycznym. I ta podróż, także dzięki delegitymizacji tradycyjnych partii politycznych i próżni władzy powstałej w burzliwych latach 2000–05, przyniosłacocalero ruch do rządu i uczynił ich prezydenta Evo Moralesa pierwszym autochtonicznym prezydentem w Ameryce Łacińskiej.
Evo i jego Sześć Federacji
Odkąd Evo doszedł do władzy, sytuacja biednych Boliwii zmieniła się na korzyść, choć nie tak bardzo, jak mogłoby się wydawać z zewnątrz. Unieważniono część neoliberalnych reform, niektóre sprywatyzowane wcześniej przedsiębiorstwa państwowe zostały (częściowo, ale nie całkowicie) ponownie znacjonalizowane, a płace nieznacznie wzrosły. Jednak większość pracowników – zwłaszcza biedota wiejska – żyje dalej na granicy ubóstwa lub poniżej niej. Podsumowując, rząd Evo pozostaje rządem jak każdy inny; taki, który kontroluje aparat państwowy, w tym policję i wojsko, i nie waha się używać tych dźwigni w celu realizacji swoich decyzji, które w większości przypadków wynikają z logiki rynkowej i względów ekonomicznych, a nie zawsze są podejmowane w sposób bardzo demokratyczny sposób:
„To nie jest tak, jak mówią, że nie ma już dyskryminacji i marginalizacji” – argumentuje Don Emilio, opisując to, co on i wielu innych mieszkańców Boliwii uważa za dictadura sindical. „Teraz jest naprawdę gorzej. Rząd twierdzi, że decyzje muszą zapaść oddolnie, a nie z góry. Ale wszystkie decyzje spadają na nas z góry. [A jeśli będziemy narzekać], automatycznie powiedzą, że tak medialuniściprawicowcy…”
Przypadek Autostrada TIPNIS, który miał przechodzić przez duży rezerwat lasów deszczowych Amazonii, wskazuje na zamiar rządu użycia brutalnej władzy represyjnej w celu wprowadzenia w życie swoich przyjaznych rynkowi decyzji przy całkowitym lekceważeniu oporu lokalnych społeczności tubylczych. Pokazało również, że niezależnie od tego, czy prezydent lub rząd są rdzennymi mieszkańcami, czy metysami, czarnymi czy białymi, „lewicowymi” czy nie – jest to nadal rząd sprawujący władzę nad swoimi obywatelami, w razie potrzeby przy użyciu siły, w celu promowania zasobów wydobycia i gwarantują proces akumulacji kapitału. Kooptuje, demobilizuje lub tłumi ruchy oddolne, gdy tylko stawiają opór lub w inny sposób stają na drodze takiemu kapitalistycznemu rozwojowi.
Coca Crony-kapitalizm
Wracając do kwestii koki, rząd Evo Moralesa znajduje się pod ogromną presją społeczności międzynarodowej, aby zmniejszyć ilość koki produkowanej w kraju. Takie działania miałyby jednak poważny wpływ polityczny na bazy poparcia Moralesa, zwłaszcza w Chapare. Nie zapominajmy, że partia, która wyniosła Evo do władzy, była w dużej mierze „projektem” Sześciu Federacji Producentów Koki mającym na celu obronę ich prawa do uprawy koki i obalenie Ustawy 1008. Jednakże Ustawa 1008 nadal obowiązuje, a rząd obecnie powoli przygotowuje grunt pod swoją reformę. Jakiego rodzaju reforma miałaby to być? Producenci organicznej koki Vandiola — strefa tradycyjna, zgodnie z ustawą 1008 – obawiają się, że rząd, starając się utrzymać producentów ze swojej twierdzy w Chapare w nienaruszonym stanie, spróbuje wykorzenić inne regiony produkujące kokę, „…tak jak to miało miejsce w Apolo”.
Apolo to kolejny region produkujący kokę, który zgodnie z ustawą 1008 jest uważany za takistrefa tradycyjna — i w związku z tym nie podlegają wytępieniu. Jednak kilka miesięcy temu rząd wysłał swoje siły, aby zlikwidować produkcję również w Apolo. Doszło do starć z lokalnymi producentami (rząd twierdzi, że byli to peruwiańscy handlarze narkotyków, co według władz cocaleros Vandioli nie kupują) i szereg ofiar po obu stronach.
Podczas mojego pobytu w Boliwii słyszałem pogłoski o badaniu dotyczącym produkcji i spożycia koki w kraju, współfinansowanym przez Unię Europejską i zleconym przez rząd niezależnej organizacji, ale jak mi zwierzyła się jedna osoba: „…nie les salió bien!” — „rezultaty nie były takie, jakich oczekiwano.” Zgodnie z logiką tej plotki rząd chciał udowodnić, że popyt na produkty pochodne koki (do użytku tradycyjnego, kulturalnego, leczniczego itp.) wzrósł, w związku z czym produkcja również powinna utrzymać się na tym samym poziomie. Jednak badanie nie potwierdziło wyników, na jakie liczył rząd, w związku z czym próbował opóźnić publikację, mimo że raport był już gotowy.
Szukałem tego opracowania i po pewnym czasie je znalazłem. Zostało ono przeprowadzone przez CIESS i rozpoczęło się w 2009 r., a zakończyło w drugiej połowie 2011 r. Jednak do listopada 2013 r. raport nadal nie został opublikowany. Jej wyniki są bardzo interesujące: między innymi wydaje się, że Boliwia produkuje 46.469 2010 ton liści koki (stan na 23.941 r.), podczas gdy popyt wynosi zaledwie XNUMX XNUMX ton, czyli połowę rzeczywistej produkcji. I oczywiście pojawiają się dwa pytania: a) dokąd zmierza nadwyżka produkcji? oraz b) dlaczego Boliwia musi produkować dwukrotnie więcej niż zużywa? Obydwa pytania stawiają Evo i MAS w bardzo delikatnej sytuacji, ponieważ Prezydent znalazł się pomiędzy żądaniami swoich baz wsparcia dotyczącymi ochrony upraw koki (szczególnie w Chapare) a naciskami społeczności międzynarodowej, aby ją ograniczyć.
Wyeliminowanie (Innych) kokale
Będąc świadkiem wydarzeń w Vandioli i Apolo, co za nie-Chapareñococaleros boją się tego, że rząd – aby wykazać pewne zaangażowanie wobec społeczności międzynarodowej – będzie próbował wykorzenić tzw kokalena obszarach poza Chapare, zwłaszcza w regionach chronionych na mocy ustawy 1008. I nie tylko to, ale także że podejmie próbę zreformowania ustawy 1008 w taki sposób, aby uprzywilejować producentów Chapare i pozbawić tradycyjne cocaleros — podobnie jak Apolo, Yungas La Paz i Yungas Vandiola — wszelkich praw do produkcji, z których korzystali do tej pory.
„A co jeśli nas zaatakują? Tak jak to zrobili wcześniej, czy jak w Apolo?” – pyta Juan Carlos, najmłodszy z przedstawicieli. „Nie mamy broni, żeby się z nimi zmierzyć”.
Zdecydowali się więc pójść na legalną drogę, założyć Federację i spróbować chronić swoje prawo do uprawy koki przed interesami rzekomococalero rząd. Postanowili także poświęcić się produkcji organicznej koki, ponieważ – co jest zaskakujące – większość koki produkowanej w Boliwii w rzeczywistości nie jest ekologiczna; Aby zmaksymalizować produkcję, intensywnie wykorzystuje się chemikalia. „Chapareños nie żują własnej koki! Wiedzą, że jest zatruta chemikaliami, wolą ją sprzedawać i konsumować dla siebie kokę z Yungas La Paz” – mówi Don Emilio.
Utrzymując swoją produkcję wolną od chemikaliów, argumentują, że mogą uzyskać uczciwą cenę na rynku produktów ekologicznych i nie muszą maksymalizować produkcji przy użyciu środków chemicznych ani sprzedawać swoich produktów na rynek narkotykowy. Dzięki temu będą mogli żyć godnie. Gdyby tylko mogli eksportować (w Antwerpii jest taka organizacja,Przyjaciele Liścia Koki, czyli chcące pozyskać liście koki, lecz borykają się z ograniczeniami prawnymi).
Następnie pojawia się dodatkowy problem, z którym należy się uporać: w 1991 r. obszar wokół Yungas Vandiola został nazwany chronionym parkiem narodowym, co stwarza dodatkowe problemy dla ludzi, którzy tam mieszkają i uprawiają kokę od pokoleń, na długo przed tym, zanim ich obszar stał się chronione w imię ochrony środowiska. „Teraz rząd mógłby twierdzić, że nie mamy prawa produkować koki w parku, ale my, ludzie, również jesteśmy częścią naturalnego środowiska!”
Jakiego potwora stworzyliśmy!
W nocy mam spotkanie z Federacją na potrzeby tego artykułu. Ktoś przywozi gazetę z Cochabamby, w której czytamy dwustronicowy raport poświęcony problematyce koki. Wspomina się między innymi, że według wiceministra obrony społecznej i substancji kontrolowanych Felipe Cáceresa w tropikach znajdują się trzy parki, w których w ciągu ostatnich trzech lat rozpoczęto nielegalną produkcję koki, m.in. Carrasco na obszarze Federacja Producentów Ekologicznej Koki…
„Ale mieszkamy tam od pokoleń i nie jesteśmy nielegalni! Chroni nas nawet Ustawa 1008! Dlaczego o tym nie wspomina? Albo naszą obecność? skarżą się. Hodowcy koki obawiają się, że rząd kupił raport, aby otworzyć drogę do ich wysiedlenia, prawdopodobnie podając argument, że są także handlarzami narkotyków, Peruwiańczykami lub Brazylijczykami – kto wie? Wychodzę ze spotkania, życzę im dobrej nocy, a następnego dnia też muszę opuścić Cochabambę. Za mną Doña Silvia mamrocze:
„Z jakim potworem musimy się uporać! Potwór we Utworzony…"
Leonidasa Oikonomakisa jest doktorantem w Europejskim Instytucie Uniwersyteckim, gdzie bada relacje między ruchami społecznymi a państwem, porównując Zapatystów w Meksyku z boliwijskimi cocaleros. Jest także raperem greckiej grupy hiphopowej Odpady społeczne oraz redaktor współpracujący magazynu ROAR.
ZNetwork jest finansowany wyłącznie dzięki hojności swoich czytelników.
Darowizna