„Wchodzimy w gospodarkę usługową”. Jak często to słyszeliśmy w ciągu ostatnich dwudziestu lat? Większość z nas tutaj, w Twin Cities, niewiele o tym myślała, dopóki w tym roku nie doznaliśmy wstrząsu, że po osiemdziesięciu latach działalności fabryka Forda w Highland Park zostanie zamknięta. Nie możemy już zaprzeczać, że jest to koniec jednej epoki i początek drugiej. Weszliśmy w gospodarkę usługową.
Co to znaczy? Jakie rodzaje pracy znajdziemy w gospodarce opartej na usługach? Obraz, szczerze mówiąc, jest ponury. Według ostatnich badań w czteroosobowej rodzinie z Minnesoty, w której oboje rodzice pracują, każdy pracownik musi zarabiać 12.00 dolarów na godzinę, aby zaspokoić swoje podstawowe potrzeby. Spośród pięciu zawodów w Minnesocie, w których jest najwięcej ofert pracy, tylko w jednym można uzyskać średnie wynagrodzenie przekraczające 8.00 dolarów za godzinę. Dwie grupy zawodowe, w których znajduje się najwięcej ofert pracy, to sprzedaż detaliczna i przygotowywanie/serwowanie żywności, które stanowią ponad jedną czwartą wszystkich ofert pracy. Pracownicy tych branż zarabiają średnio 7.29 dolara na godzinę. Innymi słowy, większość tych stanowisk w sektorze usług nie jest zawodami zapewniającymi utrzymanie rodziny.
W pierwszych trzydziestu–czterdzieściach XX wieku mężczyźni pracujący w przemyśle mięsnym, hutnictwie, przemyśle samochodowym i górnictwie węglowym nie byli w stanie utrzymać rodziny z pensji, nawet przy pomocy pracujących żon i dzieci. Poprzez masowy ruch w kierunku unionizmu przemysłowego pod koniec lat trzydziestych i czterdziestych radykalnie zmienili swoją sytuację. Do końca II wojny światowej do związków przystąpiło około dwanaście milionów pracowników, a kontrakty przyniosły im nie tylko poprawę płac i lepszych warunków pracy, ale także świadczenia, w tym indywidualną, rodzinną i emerytalną opiekę zdrowotną, płatne urlopy i emerytury. Ci pracownicy oraz wiele ich dzieci i wnuków cieszyli się bezpieczeństwem ekonomicznym i stabilnością, jakiej ich rodzice i dziadkowie nigdy nie zaznali. Zostali właścicielami domów, ich dzieci uczęszczały do college'u, a wielu z nich żyło dłużej i zdrowiej.
Dzisiejsze pokolenie pracowników usług mogłoby zapewnić sobie i swoim rodzinom takie bezpieczeństwo ekonomiczne i stabilność. Branże, w których pracują – przetwórstwo i serwowanie żywności, opieka zdrowotna i handel detaliczny – generują znaczne nadwyżki finansowe (nawet te, które nazywają siebie „non-profit”). Zyski te (w postaci dywidend, wynagrodzeń, premii, opcji na akcje i tym podobne) nie tylko wzbogaciły właścicieli, menedżerów i akcjonariuszy tych spółek, ale, podobnie jak ich poprzednicy, Fords, Rockefellers, Mellons, Carnegies, Hormels, Weyerhauesers, i im podobni, właściciele i dyrektorzy generalni tych firm z sektora usług stali się chwalonymi filantropami swojego pokolenia, gdy fundacje, budynki i parki zaczęły nosić ich nazwy. Sektor usług generuje mnóstwo bogactwa.
Chociaż pracownicy usług mogą podążać ścieżką wytyczoną przez pakowaczy mięsa, pracowników samochodów, hutników i górników, napotykają poważne przeszkody. Prawo pracy, struktury korporacyjne, media i nasza dominująca kultura razem podważają samą koncepcję unionizmu w sektorze usług. Pracownicy są zmuszani, aby na pierwszym miejscu stawiać swoich pacjentów i klientów, poświęcać własne interesy, postrzegać siebie jako „niewykwalifikowanych” i oczekiwać niewielkiej nagrody za swoją pracę. Praca często jest na pół etatu i daje niewielkie możliwości awansu.
Nawet jeśli pracownikom tych branż uda się zorganizować, ich pracodawcy stanowczo sprzeciwiają się płaceniu godziwych wynagrodzeń i świadczeń. Weźmy na przykład ponad 3,300 certyfikowanych asystentów pielęgniarskich, pracowników dietetycznych, przewoźników, pracowników służb ochrony środowiska i innych pracowników pomocy zdrowotnej zatrudnionych w pięciu sieciach szpitali Twin Cities i reprezentowanych przez Międzynarodowy Związek Pracowników Usług, lokal 113. Pracownicy ci zagrozili strajkiem tego lata, aby aby oprzeć się presji ponoszenia rosnącego ciężaru kosztów opieki zdrowotnej swoich rodzin. Ironią jest oczywiście to, że ich zadaniem jest zapewnianie opieki zdrowotnej innym. Ich ubezpieczeni pracodawcy sami zapewniają opiekę zdrowotną, której często potrzebują ci pracownicy i ich rodziny.
Członkowie komórki 113 stanęli w obliczu żądań pracodawców dotyczących wyższych odliczeń i współpłatności, zmniejszenia współubezpieczenia (tj. udziału w całkowitych kosztach opłacanych przez pracodawcę-ubezpieczyciela) i zwiększenia maksymalnych kwot z własnej kieszeni. W miarę wzrostu kosztów opieki zdrowotnej i wzrostu zamożności generowanej przez tę branżę pracodawcy, w tym większość szpitali w Twin Cities, starali się przerzucić na pracowników większe ciężary i ograniczać im wybór w zakresie poszukiwania opieki poprzez umożliwienie jej droższe jest wyjście poza sieć szpitali.
Musimy spojrzeć na tę sytuację z wielu perspektyw. Po pierwsze, sami pracownicy służby zdrowia. Coraz większa liczba z nas pracuje w tej konkretnej branży usługowej. Istnieje także sposób, w jaki ich doświadczenia odzwierciedlają nasze, jeśli pracujemy gdzie indziej w sektorze usług. Jako pacjenci możemy również odczuć skutki, jeśli opiekują się nami kobiety i mężczyźni, którzy pracują w czasie choroby, ponieważ nie stać ich na opiekę lub jeśli staną się bardziej chorzy, niż jest to konieczne, ponieważ zwlekają ze zwróceniem się o pomoc lub są zdrowi fizycznie, ale stają się zgorzkniali i niezadowoleni z powodu sposobu, w jaki są traktowani jako pracownicy. A potem odczuwamy to jako nabywcy ubezpieczeń i jako podatnicy, ponieważ ich pracodawcom udało się wymknąć się spod ich części ciężaru ekonomicznego i przerzucić go nie tylko na własnych pracowników, ale także na pracodawców swoich pracowników małżonkom (tylko jedna trzecia pracowników szpitali wykupuje ubezpieczenie rodzinne u swoich pracodawców ze względu na koszty) oraz rządowi (poprzez Minnesota Care i inne systemy stosowane przez osoby, które nie mają odpowiedniego ubezpieczenia zdrowotnego od swoich pracodawców). Wszystkie te praktyki można w skrócie scharakteryzować jako „prywatyzację zysków i uspołecznienie kosztów”.
Jeśli gospodarka usługowa rzeczywiście ma „służyć” nam – pracownikom, konsumentom, pacjentom i podatnikom – musimy obalić te praktyki. Nie można pozwolić, aby pracodawcy z sektora usług rozkładali koszty prowadzenia działalności i gromadzenia bogactwa na swoich pracowników i nasze społeczności. Wynik mniejszy sugeruje, że w miarę przechodzenia od gospodarki produkcyjnej do gospodarki usługowej będziemy raczej cofać się niż iść do przodu.
___
Peter Rachleff jest profesorem historii w Macalester College w St. Paul w stanie Minnesota. Jest prezesem Stowarzyszenia Studiów nad Klasą Robotniczą i członkiem zarządu Stowarzyszenia Pracy i Historii Klasy Robotniczej.
ZNetwork jest finansowany wyłącznie dzięki hojności swoich czytelników.
Darowizna