Kampania na rzecz Pokoju i Demokracji solidaryzuje się z rewolucją libijską. Nawet brutalny reżim Kaddafiego, przesiąknięty bogactwem ropy naftowej, broniony przez tysiące najemników i rządzący wydrążonym społeczeństwem obywatelskim, nie był w stanie zapobiec wyzwaniu z dołu. Podobnie jak w przypadku wszystkich powstań w Afryce Północnej i na Bliskim Wschodzie, bunt w Libii niesie ze sobą obietnicę nie tylko demokracji, ale także – wraz z wolnością polityczną – pojawienia się nowego ruchu lewicowego i robotniczego, który może stanowić alternatywę dla dzisiejszego brutalny, wyzyskujący i nierówny porządek świata.
Początkowo Libijczycy pokojowo protestowali przeciwko reżimowi Kadafiego. Następnie w obliczu zaciekłego ataku bronili się własnymi siłami, przy wsparciu licznych uciekinierów z armii libijskiej. Gdy siły Kaddafiego dotarły do przedmieść Bengazi, Stany Zjednoczone zdecydowały się poprzeć wezwania rebeliantów – a także Brytyjczyków i Francuzów – do utworzenia strefy zakazu lotów. W tym momencie Libijska Tymczasowa Rada Narodowa wnioskowała o ściśle ograniczoną interwencję, wyraźnie wykluczającą siły lądowe i mającą jedynie na celu neutralizację sił powietrznych Kaddafiego. Ponieważ Libijczycy wierzyli, że grozi im nieuchronna masakra, ich apel był całkowicie zrozumiały. Podobnie zrozumiałe było, że wielu postępowych, zwykle antyinterwencjonistycznych zwolenników rewolucji libijskiej na całym świecie również wzywało do utworzenia strefy zakazu lotów, zwłaszcza że sami Libijczycy o to prosili.
Szanując impuls stojący za tym stanowiskiem, nie wspieramy jednak amerykańskich i europejskich operacji powietrznych i morskich w Libii. Rezolucja Rady Bezpieczeństwa ONZ z 1973 r. przewidywała strefę zakazu lotów, ale interwencja wojskowa Stanów Zjednoczonych i Europy od samego początku obejmowała znacznie więcej, jak było do przewidzenia, biorąc pod uwagę ich historię, stosunki z Afryką Północną i Bliskim Wschodem oraz apetyty imperialne . Operacja, która jest obecnie pod dowództwem NATO, natychmiast stała się kampanią mającą na celu obalenie Kaddafiego w imieniu zachodnich interesów.
Obecnie prognozuje się, że bombardowania NATO będą trwały przez co najmniej trzy miesiące, a ewentualna inwazja i okupacja są możliwe, jeśli sytuacja nie zostanie rozwiązana w sposób zadowalający mocarstwa zachodnie. Agenci amerykańskich i brytyjskich tajnych służb przebywają we wschodniej Libii od tygodni i wydaje się, że odgrywają coraz większą rolę w szkoleniu wojskowym, kierowaniu atakami powietrznymi NATO i być może wytycznym politycznym dla Rady Narodowej. Interwencja mogła zapobiec masakrze w Bengazi, ale jednocześnie dodała potęgę NATO do Libii, w samym sercu regionu pogrążonego w demokratycznych zawirowaniach, i niebezpiecznie zagroziła niezależności politycznej libijskiej rewolucji.
Strajk „chirurgiczny”, ograniczony do ochrony ludności cywilnej w Bengazi, nigdy nie był realną możliwością; Stany Zjednoczone i Europa nie są w stanie przeprowadzić jednorazowej, prawdziwie humanitarnej interwencji w głównym regionie produkującym ropę naftową. Rewolucja w Libii musi pozostać w rękach Libii; zachodnia interwencja wojskowa bezpośrednio sprzeciwia się temu celowi i toruje drogę zachodniej dominacji nad całością Libii lub jej częścią.
W rzeczywistości atak NATO na Libię może równie dobrze zakończyć się wzmocnieniem ręki Kaddafiego i innych regionalnych dyktatorów, umożliwiając im udawanie obrońców narodowego samostanowienia, zwłaszcza jeśli ataki powietrzne zakończą się okaleczeniem i śmiercią dużej liczby cywilów, jak to miało miejsce w Iraku, Afganistanie i Pakistanie.
W swoich stosunkach z Zachodem Kaddafi przeszedł od pariasa do partnera, ale Libia pod jego rządami nigdy nie była wiarygodnym partnerem, jak Arabia Saudyjska czy Egipt Mubaraka. Nie ma dowodów na to, że Stany Zjednoczone lub mocarstwa europejskie planowały obalenie Kaddafiego lub nawet spodziewały się tego przed lutym 2011 r. Kiedy jednak wybuchła rewolucja w Libii, po kilku tygodniach wahania, zdecydowały się interweniować, podobno działając wściekle za kulisami uzyskać wsparcie Ligi Państw Arabskich w celu legitymizacji ich interwencji – wsparcie, które, nawiasem mówiąc, niemal natychmiast wyparowało po rozpoczęciu operacji Świt Odysei. Mocarstwa zachodnie mogły równie dobrze być skłonne do rozprawienia się z Kaddafim u władzy na czas nieokreślony, ponieważ zapewnił on duży dostęp do libijskiej ropy, współpracował w obrzydliwym programie „wydawania” i pomógł uniemożliwić afrykańskim uchodźcom przedostanie się do Europy. Jednak gdy sytuacja stała się niestabilna, starali się zapewnić bardziej niezawodną kontrolę nad Libią i jej zasobami. Ponieważ Francja i Wielka Brytania stanowczo nalegały na utworzenie strefy zakazu lotów, Stany Zjednoczone mogły mieć poczucie, że pozostawanie na uboczu jest politycznie niemożliwe, zarówno dlatego, że Waszyngton nie chciał, aby jego pozycja przywódcza w NATO została zagrożona przez przeczekanie tej ponieważ chciała mieć pewność, że Stany Zjednoczone będą w stanie odnieść największe zyski w następstwie konfliktu.
Zarówno Stany Zjednoczone, jak i Europa chcą zapobiec dojściu do władzy rządu, który wykorzystuje dochody Libii z ropy naftowej do zaspokajania krajowych potrzeb społecznych, a nie do wzbogacania się i zachodnich korporacji. Interwencja była okazją do podjęcia próby zdobycia wystarczającego wpływu na rewolucję, aby skierować ją w kierunku korzystnym dla zachodnich interesów. Jest to tym ważniejsze, że mocarstwa zachodnie poniosły poważną porażkę w związku z obaleniem przyjaznych dyktatorów w Tunezji i Egipcie, w wyniku czego ich władza w Afryce Północnej i na Bliskim Wschodzie jest bardziej niepewna niż kiedykolwiek. Jest to szczególnie prawdziwe w przypadku Stanów Zjednoczonych, które również spartaczyły swoją próbę ustanowienia stabilnych, współpracujących państw-klientów w Iraku i Afganistanie i których wiarygodność prawdopodobnie jeszcze bardziej ucierpi, gdy nowo zdemokratyzowane Tunezja i Egipt pod naciskiem opinii publicznej ponownie ocenią swoje stosunków z głównym regionalnym klientem Waszyngtonu, Izraelem.
Interwencja USA i Europy jest częścią wyłaniającej się kontrrewolucji, która grozi stępieniem lub nawet odwróceniem demokratycznych obietnic Arabskiej Wiosny. Despoci w Bahrajnie, Arabii Saudyjskiej, Jemenie, Omanie i Syrii w coraz większym stopniu tłumią powstania ludowe, a w Egipcie wojsko podejmuje działania, aby chronić swoją władzę i powstrzymać radykalne reformy, być może w sojuszu z Bractwem Muzułmańskim. Egipska armia dotychczas odmawiała zakończenia stanu wyjątkowego i próbowała – na szczęście bez większego powodzenia – zakazać strajków i demonstracji. Z wyjątkiem Syrii, wszystko to prawie na pewno miało miejsce za milczącą zgodą, a być może także za bezpośrednią zgodą Waszyngtonu – a nawet represje w Syrii wywołały jedynie słabe protesty urzędników amerykańskich. W Jemenie według doniesień Waszyngton odchodzi od wsparcia dla prezydenta Alego Abdullaha Saliha w ostatniej chwili, gdy jego rządy stają się całkowicie niewykonalne, i opowiada się za przekazaniem władzy rządowi tymczasowemu kierowanemu przez wiceprezydenta Saliha, który, jak mają nadzieję USA, pójść w ślady obecnego rządu Jemenu. Przywódcy polityczni w Stanach Zjednoczonych oraz elity korporacyjne, wojskowe i polityczne, którym służą, mają głęboki i żywotny interes w powstrzymaniu rewolucji, które obecnie ogarniają świat arabski. Udzielanie wsparcia ich zbrojnym najazdom po prostu ułatwiłoby im sukces w tym reakcyjnym przedsięwzięciu.
Libijska Rada Narodowa pierwotnie wzywała nie tylko do utworzenia strefy zakazu lotów, ale także do przekazania przez kraje zachodnie zamrożonych aktywów Kaddafiego, aby mogli zakupić broń. Ujawnia, że Stany Zjednoczone i Europa jak dotąd nie dostarczyły bezpośrednio broni ani nie zapewniły rebeliantom możliwości zdobycia broni, której desperacko potrzebują. Oczywiście przekazywanie broni Libijskiej Radzie Narodowej byłoby również sposobem na uzyskanie wpływu politycznego na Zachód, ale można to złagodzić poprzez pozyskiwanie przez rebeliantów broni z różnych źródeł. W każdym razie Rada nie znajduje się obecnie pod całkowitą kontrolą Zachodu; nadal wydaje się opierać się na pewnym poparciu społecznym i przynajmniej w pewnym stopniu odpowiadać przed Libijczykami – NATO oczywiście tak nie jest.
Dopóki rewolucja libijska wyraża dążenie mas Libijczyków do demokracji i sprawiedliwości społecznej, musi cieszyć się poparciem postępowców na całym świecie. Jednak wsparcie to nie może rozciągać się automatycznie na każdą decyzję polityczną podejmowaną przez libijskich rebeliantów, zwłaszcza gdy mamy uzasadnione powody, aby sądzić, że pewne decyzje podważają ich zdolność do zastąpienia okrutnego reżimu Kaddafiego systemem władzy ludowej i wzmocnienia wstecznego wpływu mocarstw zachodnich w całym regionie; na tym polega wielkie niebezpieczeństwo, jakie stwarza chęć rebeliantów do zaakceptowania NATO jako pełnoprawnego partnera. Nie ma wątpliwości, że rosnąca rola NATO w walce z Kaddafim pomaga promować najbardziej prozachodnie elementy w Radzie Narodowej – byłych urzędników Kaddafiego, emigrantów mających powiązania z CIA itp. – i wzmacnia je w odniesieniu do bardziej postępowych, anty- siły imperialistyczne.
Należy pamiętać, że inne uciskane narody desperacko wzywały do interwencji wielkiej siły w ich imieniu – z fatalnymi skutkami. W 1994 r., w obliczu zaciekłych represji, Haitańczycy zaapelowali do Stanów Zjednoczonych o ponowne zainstalowanie Bertranda Aristide'a; rezultatem była okupacja (podobnie jak w Libii pod imprimatur ONZ), która trwa do dziś, sponsorowany przez USA zamach stanu, który zmusił Aristide do opuszczenia kraju, skorumpowany i niedemokratyczny rząd oraz ciągła rozpaczliwa bieda wynikająca z USA -narzucona polityka gospodarcza. [Joanne Landy Op-Ed sprzeciw wobec interwencji USA na Haiti został opublikowany w „The New York Times” z 7 sierpnia 1994 r.] Oblężeni muzułmańscy Bośniacy i Albańczycy z Kosowa wezwali pomoc NATO; rezultatem był trwały podział etniczny w Bośni i utworzenie państwa gangsterskiego w Kosowie. Wielu Irakijczyków początkowo witało żołnierzy amerykańskich jako wyzwolicieli spod znienawidzonych rządów Saddama Husajna; ale „wyzwolenie” Iraku natychmiast przerodziło się w koszmar krwawych represji Stanów Zjednoczonych i konfliktów na tle religijnym.
Od zakończenia zimnej wojny interwencje wojskowe Stanów Zjednoczonych i ich sojuszników stają się coraz częstsze, co ma katastrofalne skutki nie tylko dla zaangażowanej ludności, ale także dla lewicy i ruchu antywojennego na całym świecie. W zakresie, w jakim postępowcy i działacze antywojenni bronią tych interwencji, zapewniają one niezamierzoną polityczną przykrywkę dla tego, co w rzeczywistości jest ćwiczeniami imperialnej agresji – i pomagają usprawiedliwić przyszłe krwawe interwencje.
Jeśli naszym celem jest demokratyczny świat samostanowiących narodów, wolny od imperialistycznej dominacji, to wspierane przez nas strategie powinny konsekwentnie zmierzać do osiągnięcia tego celu. Dopóki bogaci i potężni będą mieli środki, aby narzucić swoją wolę siłą, nie dopuszczą do powstania takiego świata. NATO jest jedną z ich najsilniejszych broni. Nie możemy wspierać jego najazdów, nawet jeśli są one zamaskowane jako wysiłki mające na celu ochronę życia cywilów. Jest to szczególnie ważne w Afryce Północnej i na Bliskim Wschodzie, gdzie mocarstwa zachodnie mają żywotny interes w zapobieganiu rzeczywistemu przejęciu władzy przez masy arabskie. Wyzwaniem stojącym dziś przed radykalnymi ruchami demokratycznymi na całym świecie jest znalezienie sposobów oferowania znaczącej solidarności i wzajemnego wsparcia, zamiast nadawania dodatkowej legitymizacji siłom, które stoją nam na drodze. W miarę rozwoju przyszłych kryzysów wyzwanie to będzie stawało się coraz pilniejsze.
Powstanie w Libii oraz ruchy demokratyczne w Afryce Północnej i na Bliskim Wschodzie niewątpliwie staną w obliczu bolesnych niepowodzeń, a także pokrzepiających zwycięstw w miarę rozwoju procesu rewolucyjnego. W Libii mamy nadzieję, że nie jest za późno, aby powstanie ludowe odzyskało niepodległość. Jej prawdziwymi przyjaciółmi w regionie i na całym świecie są ruchy oddolne, związki zawodowe, działacze na rzecz pokoju i praw człowieka, mający podobne cele demokratyczne.
Arabska Wiosna bardziej niż jakiekolwiek wydarzenie od dziesięcioleci otworzyła perspektywę lepszego świata, świata, w którym los miliardów nie jest już zdany na łaskę żądnych władzy, samochwalących się elit. W kraju fala rewolucji demokratycznych daje szansę tym z nas, którzy od dawna sprzeciwiają się amerykańskiej polityce zagranicznej i jej poleganiu na autorytarnych rządach, interwencjach wojskowych i reakcyjnej polityce gospodarczej, aby przekonać zwykłych Amerykanów, że inna droga jest możliwa i leży w ich najlepszym interesie .
Autorzy są wdzięczni Frankowi Brodheadowi za pomoc w przygotowaniu tego stwierdzenia.
Thomas Harrison i Joanne Landy, współdyrektorzy Kampanii na rzecz Pokoju i Demokracji — 6 kwietnia 2011 r.
ZNetwork jest finansowany wyłącznie dzięki hojności swoich czytelników.
Darowizna