Ponieważ znaczna część Ameryki cierpi z powodu uciążliwie zimnej pogody, być może trafna będzie analogia z letnim baseballem: amerykańscy pracownicy właśnie strzelili gola w środku rundy bitwy o sprawiedliwość gospodarczą i godność.
Przed nami więcej rund i więcej runów do zdobycia, ale warto kibicować postępowi pracowników Walmartu, który w tym tygodniu ogłosił, że zapewni swoim pracownikom podwyżkę podstawowego wynagrodzenia do 9 dolarów za godzinę od kwietnia i 10 dolarów godzinę, począwszy od lutego przyszłego roku. Według firmy będzie to oznaczać podwyżki dla około 500,000 XNUMX pracowników zatrudnionych w pełnym i niepełnym wymiarze czasu pracy.
To zasługa kampanii zainicjowanych przez szereg organizacji oddolnych, które od lat rzucają światło na politykę antypracowniczą, która jest powszechna w wielkopowierzchniowym handlu detalicznym, ale gdzie Walmart, największa sieć sklepów stacjonarnych, wyznaczała tempo.
„Jesteśmy tak dumni, że stojąc razem, wywalczyliśmy podwyżki dla 500,000 XNUMX pracowników Walmartu, których rodziny desperacko potrzebują lepszych wynagrodzeń i regularnych godzin pracy w firmie, dla której zarabiamy miliardy” – powiedziała Emily Wells, liderka NASZ Walmart, organizacji zrzeszającej pracowników Walmartu która walczy o lepsze płace i godziny pracy w punkcie sprzedaży detalicznej – w oświadczeniu. „Wiemy, że nie doszłoby do tego, gdyby nie nasza wspólna praca z setkami tysięcy zwolenników zmiany największego pracodawcy w kraju”.
Zgadza się z tym Nicholas Bloom, profesor ekonomii na Uniwersytecie Stanforda. „Posunięcie Walmartu pokazuje sukces ciągłego nacisku ze strony grup prowadzących kampanię płacową, które wywierają nacisk na firmę od wielu lat” – powiedział The Atlantic. Powiedział, że tym posunięciem Walmart „kupuje pokój” od swoich nisko opłacanych krytyków.
Ważne jest, aby podkreślić ludzi, którzy przez lata narażali swoje ciała przed sklepami Walmart w całym kraju, aby skłonić firmę przynajmniej do wykonania tego stopniowego kroku. Konserwatywni eksperci przedstawiają ruch Walmartu jako potwierdzenie tego, że wolny rynek skłoni korporacje do robienia właściwych rzeczy we właściwym czasie. W rzeczywistości „wolny rynek” – a przynajmniej giełda – ostro ocenił to posunięcie negatywnie, a pod koniec czwartkowej sesji cena akcji spadła o ponad 3 procent.
Tego rodzaju werdykt stanowi dla dyrektorów generalnych silną motywację do prowadzenia swoich przedsiębiorstw na wzór Walmartu – płace tak niskie, że pracownicy zatrudnieni w pełnym wymiarze czasu pracy muszą ubiegać się o pomoc żywnościową i inną pomoc, ograniczenie godzin pracy do tego stopnia, że pracownicy potrzebują drugiej pracy, ale spraw, aby zmiany just-in-time były tak nieprzewidywalne, że pracownicy nie będą mogli zaplanować drugiej pracy – ani niczego innego. Jest to praktyka biznesowa, która zapewniła rodzinie Waltonów, kontrolującej Walmart, fortunę równą bogactwu posiadanemu przez 42 procent najuboższych Amerykanów, a akumulacja bogactwa była możliwa jedynie dzięki zubożeniu dosłownie milionów szeregowych pracowników – nie tylko tych którzy pracują bezpośrednio dla Walmartu, ale miliony innych osób, które straciły pracę lub obniżono im płace z powodu drapieżnych praktyk biznesowych, które wymordowały konkurentów lub zepchnęły łańcuchy dostaw z naszych wybrzeży do krajów o niskich płacach za granicą.
Jest kilku „świadomych kapitalistów”, którzy prowadzą swoje firmy w inny sposób, dobrze płacąc pracownikom i czerpiąc nagrodę dzięki bardziej zaangażowanej i produktywnej sile roboczej, co z kolei sprawia, że klienci są bardziej zadowoleni. Ale zwłaszcza jeśli są spółką notowaną na giełdzie, nawet oni muszą stawić czoła potężnym wiatrom w postaci niecierpliwych akcjonariuszy – profil fakt, że Bloomberg News opublikował w czwartek artykuł The Container Store w tym samym czasie, gdy ogłaszał wiadomości Walmart, pokazuje wyzwania.
Biorąc pod uwagę te siły, istnieje tylko jedna siła równoważąca, która jest w stanie sprostać wyzwaniu, jakim jest zapewnienie pracownikom czerpania korzyści ze swojej pracy, w przeciwieństwie do podziału bogactwa w górę, jaki obserwowaliśmy przez ostatnie trzydzieści lat. Oznacza to ciągłą mobilizację pracowników do nalegania na wyższe płace, humanitarne świadczenia i harmonogram, sprawiedliwe opodatkowanie i równe warunki działania, które służą pracownikom jako odskocznia do wyścigu na szczyt, a nie do staczania się w dół.
Felietonista „New York Timesa” Nicholas Kristof, który według własnego opisu „gardził związkami zawodowymi jako niosącymi korupcję, nepotyzm i sztywne zasady pracy” odpowiedzialne za „hamowanie wzrostu gospodarczego”, musiał potwierdzić w czwartkowej kolumnie że „myliłem się” – i że musieliśmy wzmocnić pozycję pracowników, aby zrównoważyli szalę i zapewnili, że pracownicy kapelusznicy otrzymają to, co im się należy.
Niezależnie od tego, jakie są przykłady Kristofa dotyczące „głupich zasad pracy” i ekscesów związkowych, nawet Kristof musiał przyznać, że „związki zawodowe lobbują również za programami takimi jak uniwersalne przedszkole, które pomagają tworzyć powszechny dobrobyt”, a także takimi politykami, jak wyższa płaca minimalna . Co więcej, dodaje, rzeczywistość jest taka, że „najgorsze nadużycia nie miały miejsca w sklepie związkowym, ale w biurze”:
„Jedną z rzeczy, których uczysz się jako dziennikarz, jest to, że gdy nie ma odpowiedzialności, my, ludzie, jesteśmy zdolni do ogromnej chciwości i sprzedajności. To prawda w przypadku szefów związków zawodowych i potentatów korporacyjnych. Związki zawodowe, nawet te wadliwe, mogą zapewnić kontrolę i równowagę wadliwym korporacjom.
Gdyby tylko konserwatywni ideolodzy, którzy przejęli kontrolę nad Kongresem, otrzymali to samo przesłanie. Zamiast uznać to, co widzi Kristof, Republikanie podejmują posunięcia, takie jak uchwalanie przepisów mających osłabić Krajową Radę ds. Stosunków Pracy, oburzeni faktem, że agencja ponownie walczy o pracowników, a nie jest narzędziem do obrony władzy korporacji.
To jedna z długiej listy propracowniczej polityki, którą Republikanie w Kongresie zablokowali, począwszy od podwyżki płacy minimalnej po mandaty dotyczące płatnych zwolnień rodzinnych i chorobowych, po listę zachęt podatkowych dla dyrektorów generalnych, aby przenosili pracę za granicę i inwestowali więcej pieniędzy w premie (które można odliczyć od podatku) i wykup akcji, zamiast inwestować w pracowników.
Dobra wiadomość jest taka, że pracownicy Walmartu i organizatorzy związkowi, którzy od lat prowadzą kampanię przeciwko temu korporacyjnemu kolosowi, pokazali nam przebłysk tego, co jest możliwe. Pozostało jeszcze wiele walk do wygrania, ale dynamika zaczyna się zmieniać i nawet prawicowy dyskurs polityczny musiał dostosować się do tej zmiany. Pracownicy mogą wygrać, jeśli utrzymamy presję.
ZNetwork jest finansowany wyłącznie dzięki hojności swoich czytelników.
Darowizna