Prawie wszyscy, których znam w Vancouver, nie mogą się doczekać zakończenia Igrzysk Olimpijskich 2010 w Vancouver. Było tak duże nasycenie tras lotniczych i kosztów alternatywnych związanych z organizacją tych Igrzysk, że wielu z nas nie może się doczekać, aby porozmawiać o innych, bardziej palących kwestiach w mieście. Okres w Vancouver był wstrząsany narzucaniem przez instytucje państwowe praw obywatelskich i ogólnie praw do wolności słowa – na przykład wizyty działaczy społecznych w domu i miejscu pracy, zatrzymanie na granicy amerykańskiej dziennikarki Amy Goodman, wykorzystanie tajnej policji do infiltracji siatek aktywistów i ogólny efekt odstraszający wśród sprzeciwu w mieście. Niedawno szef Departamentu Policji Wiktorii przechwalał się przed prywatną publicznością, że protestujący udający się do Wiktorii wynajęli autobus prowadzony przez funkcjonariusza policji działającego pod przykrywką.
Wyobrażamy sobie coś w rodzaju oczyszczonej, kanadyjskiej wersji polowania na czarownice maccartystów – „Czy jesteś teraz lub kiedykolwiek krytykiem Igrzysk Olimpijskich w 2010 roku?”
Ale dlaczego ludzie nie są źli? Dlaczego ludzi nie ma na ulicach? Dlaczego ta sytuacja jest tak normalna?
Nie można sobie wyobrazić stanu wyjątkowego, jaki stworzył cyrk olimpijski, gdyby nie niefortunne cechy naszego społeczeństwa, które on odzwierciedla – szereg relacji i systematycznych interakcji, które normalizują praktykę arbitralnego ograniczania praw niektórych obywateli. Narzędzia public relations i komunikacji korporacyjnej zakryły praktyki finansowanych ze środków publicznych instytucji rządowych, takich jak Integrated Security Unit i VANOC, słowami takimi jak „równowaga”, „zrównoważony rozwój”, „ochrona marki” i potrzeba „bezpieczeństwa”. Obywatele śpią – większość ludzi to dezaktywowani widzowie, niezdolni do interwencji lub wywierania nacisku na niekończącą się sieć politycznych i biurokratycznych systemów inercji stworzonych przez machinę olimpijską. Niestety, kultura rządomyślności wzięła górę.
W procesie organizowania czegoś tak dużego jak Igrzyska Olimpijskie w 2010 roku z pewnością zapewnia to swego rodzaju migawkę kultury politycznej kraju i jego społeczeństwa. Poniżej znajdują się niektóre wczesne obserwacje, diagnozy i cechy charakterystyczne kultury politycznej i społecznej Vancouver w latach olimpijskich, które przyjaciele, znajomi i badacze odkryli nieformalnie przy piwie i kawie w przypadkowych rozmowach w mieście w ciągu ostatnich ośmiu lat:
1) Niedorozwój sfery publicznej
Z jakiegoś powodu nie możemy rozpatrywać skomplikowanych debat na tematy polityki publicznej bez popadania w ideologiczne schematy, partyzanckie spory lub bez przedstawiania krytyków jako zawziętych neomarksistowskich zdrajców kraju. Coraz częściej wydaje się, że jest coraz mniej przestrzeni do prowadzenia krytycznych dyskusji. Media, partie polityczne, instytucje akademickie, instytucje artystyczne i kulturalne oraz społeczeństwo obywatelskie zawiodły społeczeństwo, tworząc przestrzeń, w której można kwestionować idee, kształtować debaty i prowadzić rygorystyczny dialog.
Zwłaszcza igrzyska olimpijskie w 2010 roku doprowadziły do skażenia sfery publicznej do tego stopnia, że do czasu ich zakończenia nie da się o nich racjonalnie rozmawiać. We współczesnym Vancouver igrzyska olimpijskie stały się opium dla mas i zniekształciły centralną rolę wielu instytucji w społeczeństwie, które mają działać jako najważniejsze zabezpieczenia społeczeństwa.
2) Epidemia grzeczności
Gdy osoby z zewnątrz odwiedzają Vancouver i widzą jaskrawe kontrasty śródmieścia wypełnionego apartamentowcami i skrajną biedą zaledwie kilka przecznic dalej, wpadają w złość. Nie rozumieją, dlaczego ludzie nie wychodzą na ulice i nie domagają się zmian. Ta kultura uprzejmości wyrządza więcej szkody niż pożytku. Maskuje pilność sytuacji, która kosztuje życie. Powinniśmy obawiać się tej kultury uprzejmości i szkód, jakie ona powoduje.
3) Szacunek dla instytucji publicznych
Kanada nie ma kultury kwestionowania – nawet w Wielkiej Brytanii i Stanach Zjednoczonych, które wywarły największy wpływ na historyczny rozwój polityczny Kanady, toczy się bardziej przemyślane debaty na temat polityki publicznej. Kanada jest krajem kolonialnym, który w zasadzie nie ma historii rewolucji. Niestety, ludzie podnoszą się dopiero podczas intensywnych meczów hokejowych. Rozwój liberalno-demokratycznego porządku rządów został w dużej mierze zlecony elitarnej klasie polityków i biurokratów, bez większego udziału obywateli Kanady. Kiedy te same instytucje nie nadążają za współczesnymi normami, próba ich zmiany jest trudnym zadaniem.
W większości miejsc na świecie zjawisko policji prowadzącej dochodzenie w sprawie policji nie byłoby nawet brane pod uwagę, ale w Kolumbii Brytyjskiej wciąż toczy się ta debata.
Kanada przystąpiła do Międzynarodowego Paktu Praw Gospodarczych, Społecznych i Kulturalnych. W kraju, w którym powinniśmy mówić o prawie każdego do odpowiednich warunków mieszkaniowych, w Sądzie Najwyższym wciąż toczą się debaty na temat prawa obywateli do spania na zewnątrz.
4) zaściankowość
Z szacunkiem instytucji publicznych wiąże się szereg relacji, które definiują procesy decyzyjne w mieście Vancouver. Kultura zaściankowości, która zaraziła miasto różnymi partykularnymi interesami, doprowadziła do de facto systemu starszeństwa w procesach kształtowania woli politycznej. Społeczeństwo obywatelskie w mieście jest w dużej mierze martwe i nie ma gospodarki, która mogłaby go wskrzesić jako niezależnego strażnika społeczeństwa. Niezliczone powiązania finansowe potrzebne do zbudowania solidnych instytucji oznaczają, że organizacje, które tradycyjnie odgrywały tę rolę, w dużej mierze stały się dodatkiem do rządu, rady zdrowia lub innych instytucji. Kiedy najbliżsi ziemi nie mogą już zabrać głosu, wszyscy jesteśmy umniejszani – sfera publiczna zostaje ograniczona, głosy sprzeciwu ucichną, rozmowy, które powinny się odbyć, nie toczą się. Życie miasta nie jest już publiczną rozmową w domenie publicznej.
5) Rozwój komunikacji centralnej i brak zaangażowania społecznego ze strony partii politycznych
Powojenna komunikacja polityczna rozprzestrzeniła się jak straszna choroba, która pod koniec XX wieku stała się ofiarą treści. Rozwój centralnej komunikacji, ankiet i pozycjonowania w różnych kwestiach doprowadził do kampanii marketingowych mających na celu zdobycie udziału w rynku w niezależnych, niezdecydowanych obszarach mapy politycznej, głównie w centrum spektrum politycznego. To niestety wypędziło zwolenników bardziej merytorycznych reform politycznych i spowodowało niższą frekwencję wyborczą na każdym szczeblu wyborów rządowych. Dyscyplina partyjna i solidarność klubowa eliminują także tych, którzy zabarwiają życie polityczne niezależnymi kierunkami i nowymi pomysłami. Dzięki kultywowaniu kultury wirowania i medialnego popisu polityka nie jest już postrzegana jako miejsce wielkich idei, ciekawych dyskusji czy miejsca rygorystycznej debaty. Zdecydowana większość opinii publicznej postrzega go jako przesadnie zarządzane przedstawienie sceniczne obsługiwane przez hacki komunikacyjne.
Zawód polityka jest postrzegany równie okropnie, jak zawód prawnika czy dziennikarza.
6) Odejście akademickie od problemów epoki
Szczególnie w Vancouver instytucje akademickie, takie jak SFU i UBC, głęboko rozczarowały się w kontaktowaniu się ze społeczeństwem w kwestiach naszych czasów. Szczególnie uderzający jest fakt, że geograficzne oddzielenie instytucji od Miasta z UBC w Point Grey i SFU na Burnaby Mountain jest szczególnie zauważalne. Pomimo obecności w centrum miasta, na UBC Robson Square i SFU Harbour Centre, obie instytucje nie wykorzystały swoich możliwości we wprowadzaniu uzasadnionej debaty, dialogu i badań do sfery publicznej.
Chociaż od rozpoczęcia procedury ubiegania się o nominację do igrzysk olimpijskich bezdomność w mieście wzrosła ponad dwukrotnie, bardzo niewielu naukowców włączyło się w debatę, przedstawiając analizy, ani nie odegrało tak istotnej roli, jaką powinni odgrywać w organizacjach społeczeństwa obywatelskiego w mieście.
7) Rozwój gospodarczy jako najwyższa wartość społeczeństwa, ważniejsza od innych wartości, takich jak prawa człowieka
Ponieważ wydział inżynieryjny miasta zabiera rzeczy bezdomnych i przenosi je każdego ranka, trudno nie patrzeć na systemy i praktyki życia codziennego, które zostały skodyfikowane i znormalizowane. Założenia wbudowane w te praktyki są tak złożone, jak zamierzenie ma być praktyczne. Należy przeprowadzić audyt praktyk miejskich w zakresie praw człowieka, ponieważ mówi on coś o społeczeństwie, jakim niestety jesteśmy – że potrzeba rozwoju gospodarczego ma wyższą wartość niż prawa człowieka. Planowanie środków bezpieczeństwa, pakiet przepisów miasta dotyczących igrzysk olimpijskich oraz wystawianie przez policję mandatów mieszkańcom Downtown Eastside w okresie poprzedzającym igrzyska olimpijskie to tylko niektóre przykłady tej formy oczyszczania z ubóstwa, która dzieje się niezauważona.
8) Potrzeba reform demokratycznych
Miasto Vancouver nie ma żadnych limitów wydatków wyborczych. W tej chwili jest to najlepsza demokracja, jaką można kupić za pieniądze. To zwykle oznacza programistów. Kolejne partie polityczne obiecywały zmiany i nic z tego nie wyszło. Dopóki obywatele nie powstaną i nie zażądają reform demokratycznych, pozostaniemy z nielegalnym, skorumpowanym i niezrównoważonym systemem, jaki mamy dzisiaj.
9) Rozpowszechnianie się nieoperacyjnych form zaangażowania politycznego
Vancouver ma świetną reputację jako miejsce postępowej polityki. To tu powstał Greenpeace, gdzie Stowarzyszenie Mieszkańców Downtown Eastside w latach 70. i 80. walczyło o majątek gminy i z sukcesem prowadzono walkę o bezpieczne miejsce wstrzyknięcia.
Vancouver w coraz większym stopniu staje się miejscem politycznej postawy, wycofania się z hipsterów i fetyszyzowania duchowości graniczącej z kruchością. Podstawa polityki uległa erozji, a rzeczywiste postępowe zyski zostały ograniczone. Choć znalazło się miejsce na jogę, medytację i piekarnie z psimi ciasteczkami, w terenie pozostało jeszcze wiele do zrobienia.
10) Nielogiczne rozbicie ruchów społecznych, środowiskowych i pracowniczych
W czasach, gdy zmiany klimatyczne zagrażają cywilizacji, gdy bezdomność podwaja się i panuje masowe bezrobocie, można by pomyśleć, że racjonalne byłoby, gdyby te ruchy współpracowały i odkładały na bok różnice. Niestety, te ruchy są tak samo złamane jak zawsze.
Ruch robotniczy potraktował Igrzyska Olimpijskie w 2010 roku z rezerwą. Społeczeństwo obywatelskie poczuło się zdradzone milczeniem i niedofinansowaniem ruchu robotniczego. Ruch klimatyczny nie uwzględniał swoich procesów i metod organizowania się.
Bez naprawdę trwałej pracy na rzecz przełamania tych podziałów w nadchodzących latach wszystkie trzy będą nadal doświadczać niepowodzeń.
ZNetwork jest finansowany wyłącznie dzięki hojności swoich czytelników.
Darowizna