Myślę, że najlepiej zacząć od powtórzenia tego, co ks. Cirilo Nacorda powiedział dwa dni temu w Lamitan w Basilan, kiedy dziękował członkom Międzynarodowej Misji Pokojowej za „ryzykowanie życia”, udając się do Basilan w poszukiwaniu prawdy. Moi koledzy przybyli z różnych części świata, aby spędzić dzisiaj trzy dni i dwie noce w głównej strefie działań wojennych na Filipinach oraz jeden dzień odwiedzając ośrodek szkoleniowy sił specjalnych w dżungli na granicy Zamboanga del Norte i Zamboanga del Sur.
Naszą misję zainspirowało wyznaczenie przez prezydenta George'a W. Busha zwłaszcza Basilana jako drugiego frontu w tzw. wojnie z terroryzmem. Przyszliśmy z określoną perspektywą, która zakłada, że rozwiązania militarne, podobnie jak w Wietnamie i Afganistanie, pogarszają sytuację i że jedynie dialog między społecznościami będącymi w konflikcie może stworzyć warunki, które mogą doprowadzić do pokoju. Pojechaliśmy zbadać realia wojny w Basilan.
Wyszliśmy bardziej zmartwieni niż kiedy weszliśmy.
Nadal musimy umieścić nasze ustalenia w raporcie końcowym, ale pozwólcie nam podzielić się kilkoma wstępnymi ustaleniami.
Po pierwsze, w wojnie przeciwko Abu Sayyafowi istnieją mocne dowody na to, że wojsko dopuszcza się łamania praw człowieka. Spotkaliśmy się z licznymi przypadkami aresztowań bez nakazu, uwięzienia nieletnich i kobiet w ciąży, zarzutami egzekucji pozasądowej oraz zarzutami stosowania tortur poprzez porażenie prądem. Sprawy te wymagają dokładnego zbadania i ukarania sprawców. Niech nie będzie żadnych pomyłek: wszyscy w misji potępiamy okrucieństwa popełnione przez Abu Sayyafa; właściwie ostatni dzień spędziliśmy w Basilan, słuchając zeznań ofiar Abu Sayyafa w Lamitanie. Jednakże wojsko nie może przyjąć taktyki Abu Sayyaf, aby zniszczyć Abu Sayyaf, nie tylko dlatego, że jest to niemoralne, ale także dlatego, że angażowanie się w aresztowania, tortury i zabijanie niewinnych bez nakazu to najpewniejszy sposób na pozyskanie większej liczby rekrutów dla Abu Sayyaf.
Po drugie, problem Abu Sayyafa wydaje się skomplikowanym zjawiskiem politycznym, którego rozwiązania wojskowego nie da się rozwiązać. Podczas wizyty spotykaliśmy Basilenosa, który prosił nas o odpowiedź na pytanie: Dlaczego 6,000 żołnierzy nie może wyeliminować grupy liczącej zaledwie 40–60 bandytów? Jedną z odpowiedzi, którą przysięga wielu Basilenos, zarówno muzułmanów, jak i chrześcijan, jest to, że na najwyższych szczeblach administracji prowincji oraz na różnych poziomach regionalnego i prowincjonalnego dowództwa wojskowego istnieją wpływowe elementy, które rozpieszczają Abu Sayyaf, a niektóre z nich w zamian dla zysku pieniężnego. To poważne zarzuty, ale już samo wystąpienie z żądaniem ich zbadania naraża na duże ryzyko rzucających oskarżenia. Jeżeli Abu Sayyaf jest problemem głównie politycznym, to poleganie na rozwiązaniu militarnym raczej nie przyniesie rezultatów. Głównym celem powinno być likwidowanie struktur zmowy i korupcji, a nie zwiększanie liczby żołnierzy i siły ognia.
Po trzecie, nasza podróż przyniosła więcej pytań niż odpowiedzi na temat rozmieszczenia wojsk USA w Basilan i Zamboanga. Wiele osób, z którymi rozmawialiśmy, odrzuciło twierdzenie o utrzymujących się powiązaniach między osławioną Al-Kaidą a Abu Sayyafem. W rzeczywistości źródła rządowe Filipin przyznają, że nie istnieją żadne dowody współpracy po roku 1995. Co więcej, amerykańskie siły specjalne nie wydają się wnosić żadnej wyraźnej „wartości dodanej” w walce z Abu Sayyafem. Jeden z filipiński oficer 103. Brygady Piechoty, z którym rozmawialiśmy, wspomniał o pomocy Stanów Zjednoczonych w ewakuacji medycznej i szkoleniu strzeleckim, ale nawet major Max Carpenter z amerykańskich sił specjalnych w Tabawan zgodził się, że są to umiejętności, których żołnierze filipińscy nie potrzebują szkolenia, jak w przypadku strzelectwa lub, jak w przypadku ewakuacji medycznej, do opanowania której nie potrzeba dużego szkolenia, a już na pewno nie sześciu miesięcy.
Jeśli chodzi o rzekome nabywanie i szkolenie w zakresie sprzętu zaawansowanego technologicznie, uważamy, że ma to marginalne zastosowanie w przypadku rozwiązywania problemów politycznych takich jak Abu Sayyaf, którzy wydają się być ukryci bardziej pod baldachimem korupcji i zmowy niż gęstą pokrywą lasów.
Dlaczego więc wojska amerykańskie napływają do Basilan? Skąd prośba o dodanie 300 dodatkowych żołnierzy amerykańskich do 160 już istniejących sił specjalnych? Coraz bardziej martwimy się, że te posunięcia mają cel strategiczny, a mianowicie ustanowienie i rozszerzenie obecności wojskowej na południowych Filipinach, skierowanej przeciwko muzułmańskim ruchom odrodzenia tam i w Azji Południowo-Wschodniej. Jeśli tak się stanie, Filipiny mogą znaleźć się w sytuacji bycia bazą dla długoterminowej wojny Stanów Zjednoczonych przeciwko ruchom powstańczym i odrodzeniowym, ze wszystkimi destabilizującymi konsekwencjami takiej niekończącej się wojny dla całego regionu.
Jest to ważne, ponieważ wielu lokalnych urzędników, którzy powinni wiedzieć lepiej, przedstawia rosnącą obecność wojskową USA jako magiczną kulę, która rozwiąże nie tylko problem Abu Sayyafa, ale wszystko. Zarówno gubernator Basilan Wahab Akbar, jak i burmistrz Isabela Cirty Luis Biel powiedzieli nam, że obecnie opowiadają się za włączeniem Basilan jako kolejnego stanu w Stanach Zjednoczonych, przy czym pan Biel oświadczył, że opowiada się za wprowadzeniem broni nuklearnej przez Stany Zjednoczone do swojej prowincji – coś w tym stylu jest to wyraźnie zabronione przez konstytucję Filipin. To złudzenia, które mogą jedynie prowadzić do pogłębienia wojny w regionie wyniszczonym wojną i konfliktami.
Już teraz to wzmożone rozmieszczenie USA pod przykrywką szkolenia stwarza nie tylko problemy polityczne, takie jak naruszenie suwerenności. Przywódcy rdzennej społeczności Subanon położonej około 50 kilometrów od miasta Zamboanga w Baranggay Limpapa powiedzieli nam, że 50 hektarów ziemi ich przodków zostało nielegalnie wydzierżawione Siłom Zbrojnym Filipin przez władze wolnego portu i strefy ekonomicznej Zamboanga w celu wykorzystania ich jako terenu na wspólne szkolenie żołnierzy filipińskich i amerykańskich w walce w dżungli. W rezultacie 17 rodzinom grozi eksmisja.
Pragnę stwierdzić, że pomimo zapewnień, że jest inaczej, rząd i wojsko nie współpracowały przy tej misji. Gubernator Wahab Akbar z Basilan uniemożliwił nam odwiedzanie i przesłuchiwanie osób aresztowanych bez nakazu w więzieniu prowincji Basilan, mimo że podczas spotkania przyznał nam, że było wśród nich kilka niewinnych osób. Nie współpracowało też wojsko filipińskie i wojsko amerykańskie. Filipińskie wojsko wycofało obietnicę zapewnienia nam eskorty wojskowej, a jeden z czołowych generałów Southcom, który obiecał się z nami spotkać, nie pojawił się. Podobnie pułkownik Maxwell z sił specjalnych nie pojawił się na naszym spotkaniu w połączonym obozie 103. Brygady i amerykańskich sił specjalnych w Tabawan o godzinie 10:25 w poniedziałek XNUMX marca.
Na zakończenie chcielibyśmy podziękować mieszkańcom Basilan i Zamboanga, którzy z życzliwością i gościnnością udzielili pomocy misji, nawet ryzykując życie.
Dziękuję Ci.
ZNetwork jest finansowany wyłącznie dzięki hojności swoich czytelników.
Darowizna