źródło: Intercept
Wyobraź sobie mecz piłki nożnej, podczas którego bramkarz jednej drużyny mrugnięciem i skinieniem głowy decyduje się w środku meczu wybiec na kawę. Takie było w zasadzie podejście prezydenta Donalda Trumpa do konfliktu izraelsko-palestyńskiego przez ostatnie cztery lata. Administracja Trumpa dała izraelskiemu premierowi Benjaminowi Netanjahu otwartą szansę na podbicie wyniku Palestyńczyków bez żadnego oporu i przy dużym przyzwoleniu ze strony Stanów Zjednoczonych.
W obliczu wkroczenia na boisko prezydenta-elekta Joe Bidena prawdopodobne jest, że establishment amerykańskiej polityki zagranicznej będzie szukał powrotu do modus operandi z czasów Obamy: nacisk na dwa państwa i utrzymywanie iluzji uczciwego pośrednika, nawet jeśli w praktyce Izrael jest preferowany. Może pojawić się kilka zmarszczek z powodu frustracji weteranów administracji Obamy związanych z działaniami Izraela w związku z dwoma nieudanymi palestyńskimi działaniami pokojowymi, a także z irańskim porozumieniem nuklearnym. Jednak Biden był i prawdopodobnie nadal będzie tradycyjnym, proizraelskim zwolennikiem Waszyngtonu.
„Trump dał jasno do zrozumienia raz na zawsze, że Stany Zjednoczone są całkowicie proizraelskie. Zdjął maskę uczciwego pośrednika.”
Możliwe jest również, że nic z tego nie będzie miało znaczenia. Pole działania konfliktu izraelsko-palestyńskiego będzie radykalnie odmienne od tego, które pozostawili weterani Obamy w 2017 r. – między innymi dzięki temu, że Trump pozostawił Izraelczykom otwarty cel. Wynik końcowy wydaje się jasny: kolejny mocny gwóźdź do trumny rozwiązania dwupaństwowego, będący wynikiem radykalnej zmiany faktów w terenie, za zgodą Trumpa – i jest mało prawdopodobne, aby Biden lub jakikolwiek inny prezydent USA zmienił je.
W ciągu ostatnich czterech lat Trump i jego zastępca zięć Jared Kushner pomogli Izraelowi osiągnąć niesamowity zestaw dyplomatycznych i strategicznych korzyści praktycznie bez żadnych kosztów w postaci ustępstw na rzecz Palestyńczyków. W wielu obszarach polityki Trump nagle odrzucił zastrzeżenia, które od dziesięcioleci utrzymywały dwupartyjne administracje prezydenckie w USA. Utworzenie Ambasady USA w Jerozolimie, anektowanie spornych Wzgórz Golan, wzrasta nielegalne osadnictwo, dławiąc pomoc humanitarną dla Palestyńczyków, bicie rekordów domów na Zachodnim Brzegu, grożąc piętnowaniem organizacji praw człowieka krytyczny wobec Izraela jako antysemity, a nawet zdobycie publicznego uznania dla Izraela ze strony kilku państw arabskich – to tylko kilka z oszałamiających zmian, które miały miejsce za czasów Trumpa. Co jeszcze bardziej niezwykłe, wszystkie te dary zostały przekazane Izraelowi przez autora „Sztuki zawierania transakcji” bez negocjowania czegokolwiek w zamian.
W czymś, co wydaje się być ostatnim nieodpłatnym prezentem dla rządu Netanjahu, sekretarz stanu Trumpa Mike Pompeo podobno plany w przyszłym tygodniu odwiedzić zaanektowane Wzgórza Golan i osadę na okupowanym Zachodnim Brzegu. Posunięcia te, bezprecedensowe dla urzędującego sekretarza stanu, jeszcze bardziej uzasadniłyby izraelskie roszczenia do tych terytoriów, podkreślając jednocześnie, jak małe jest zainteresowanie USA państwowością palestyńską lub innymi podstawowymi interesami. Dla niektórych Palestyńczyków i ich zwolenników podejście Trumpa odzwierciedlało niewypowiedzianą rzeczywistość, która została nagle rozgłoszona przez głośniki.
„Trump dał jasno do zrozumienia raz na zawsze, że Stany Zjednoczone są całkowicie proizraelskie. Zdjął maskę uczciwego pośrednika i dał jasno do zrozumienia, że rolą Stanów Zjednoczonych w jakichkolwiek negocjacjach jest występowanie w roli prawnika Izraela” – powiedziała Diana Buttu, analityk polityczny mieszkająca w Ramallah i była doradczyni prawna zespołu palestyńskiego podczas pokoju w Oslo proces. „Jego dziedzictwem było zaznaczanie wszystkiego na izraelskiej liście życzeń”.
Dziedzictwo Kushnera
Według większości relacji Kushner odegrał kluczową rolę w kierowaniu polityką izraelską swojego ojca. Nie zabrakło żartów, gdy deweloperowi wręczano tekę na rzecz pokoju na Bliskim Wschodzie. Jednak jego kadencja rzeczywiście mogła mieć wpływ na dalsze oddalanie Izraelczyków i Palestyńczyków od jakiegokolwiek porozumienia.
Oznaki otwarcie jednostronnego podejścia Kushnera były widoczne wkrótce po objęciu urzędu przez Trumpa. Na początku jego kadencji, zabawne anegdota Pojawiło się informacje na temat długiej osobistej historii Kushnera z prawicowym Netanjahu. Pod koniec lat 1990. rodzina Kushnera gościła Netanjahu na noc w swoim domu w New Jersey podczas jednej z jego podróży do Stanów Zjednoczonych – nocy, podczas której nastoletni Jared został zmuszony do opuszczenia pokoju dla Netanjahu i przeniesienia się do piwnicy.
Wydaje się, że to osobiste doświadczenie wysiedlenia z rąk izraelskiego urzędnika rządowego nie dało Kushnerowi zbytniej empatii dla Palestyńczyków po objęciu władzy. Podczas swojej roli wysłannika Trumpa Kushner zebrał całą siłę dyplomatyczną USA, aby spróbować pogrzebać palestyński ruch narodowy. Kushner przechwalając się swoją własną dogłębną lekturą na temat konfliktu izraelsko-palestyńskiego, zrobił to publicznie rzucać oszczerstwa na domniemanym prawie palestyńskiego samorządu i zrobił wszystko, co w jego mocy, aby stłumić ich ambicje.
Zbyt łatwo byłoby powiedzieć, że ta próba się nie powiodła. Ponieważ fakty zaistniałe pod rządami Trumpa radykalnie zmieniły się na korzyść Izraela – poprzez działania takie jak przeniesienie ambasady i aneksja Wzgórz Golan – na stole pozostaje znacznie mniej tematów do negocjacji. Nawet weto, jakie Palestyńczycy mieli kiedyś wobec państw arabskich normalizujących stosunki z Izraelem, zostało unieważnione, a wiele krajów, w tym Zjednoczone Emiraty Arabskie, Bahrajn i Sudan, nawiązało już publiczne stosunki z Izraelem. Posunięcia te skutecznie zniszczyły pozostałości starego konsensusu Ligi Państw Arabskich w tej sprawie, który głosił, że stosunki z Izraelem powinny opierać się na utworzeniu państwa palestyńskiego. Ponieważ takie państwo zostało obecnie praktycznie usunięte z pola widzenia, a Liga Arabska mimo wszystko kontynuuje działalność, Palestyńczycy zostali pozostawieni sami sobie z niepewnym losem.
Mało prawdopodobne, aby Biden cofnął decyzję
Większość analityków wydaje się mało prawdopodobna, że administracja Bidena pójdzie równie mocno w przeciwnym kierunku, aby sprowadzić Palestyńczyków z powrotem do parytetu negocjacyjnego z Izraelem. Jest mało prawdopodobne, aby nowa równowaga sił, jaką ustalili Kushner, Netanjahu i kilka innych dobrze umiejscowionych osobistości, w najbliższym czasie uległa radykalnej zmianie.
„Istnieją pewne sygnały, które administracja Trumpa uruchomiła w tej sprawie, a których Biden nie chce i nie może wyłączyć. Rzeczy takie jak uznanie Jerozolimy za stolicę Izraela, aneksja Wzgórz Golan czy wspieranie normalizacji – administracja Bidena zaakceptuje je jako nową normalność” – powiedział Yousef Munayyer, nierezydent, starszy pracownik w Arab Center w Waszyngtonie. „Stany Zjednoczone znajdują się w recesji gospodarczej i zmagają się z wirusem pandemicznym. Tymczasem na arenie międzynarodowej istnieje wiele innych palących problemów stworzonych przez administrację Trumpa i domagających się uwagi. Te sprawy będą głównymi priorytetami administracji Bidena”.
„Są pewne sygnały, które administracja Trumpa uruchomiła w tej sprawie, a których Biden nie chce i nie może wyłączyć”.
Pod rządami Trumpa stosunki z USA i wsparcie gospodarcze dla Autonomii Palestyńskiej zostały zduszone w ramach twardej kampanii mającej na celu zmuszenie jej do poddania się warunkom izraelskim. Chociaż jest mało prawdopodobne, aby Biden wywierał presję na Izrael, aby poszedł na ustępstwa, prawdopodobnie będzie zabiegał o powrót do status quo z przywódcami palestyńskimi, które istniało wcześniej za administracji Obamy.
Tymczasem palestyńscy przywódcy mają swoje własne problemy: słabi, podzieleni i pozbawieni steru, kierowani przez siedemdziesięcioletnią klasę rządzącą, która została niemal całkowicie złapana na bezlitosnej kampanii administracji Trumpa mającej na celu zniszczenie palestyńskiego nacjonalizmu. Powrót do status quo z czasów Obamy, w którym Biden bez entuzjazmu strzelał do bramki przeciwko najbardziej rażącym izraelskim nadużyciom, ich nie uratuje. Może jednak dać im chwilę wytchnienia, aby mogli ponownie przemyśleć swoje podejście do konfliktu, który pozostawił ich na łasce zmieniających się amerykańskich wiatrów politycznych.
„Nastąpił poważny wewnętrzny kryzys legitymizacji, z którym przywódcy Autonomii Palestyńskiej borykają się od ponad dziesięciu lat” – powiedział Khaled Elgindy, starszy pracownik naukowy w Middle East Institute i autor książki „Blind Spot: America and the Palestyńczycy, od Balfoura do Trumpa”. „Biden nie zamierza wprowadzać wstrząsających zmian w terenie, ale wznawiając finansowanie pomocy, przywracając stosunki polityczne i zaprzestając ciągłych ataków, które widzieliśmy za administracji Trumpa, mógłby przynajmniej dać Palestyńczykom chwilę wytchnienia, której potrzebują muszą zrobić porządek we własnym domu.”
ZNetwork jest finansowany wyłącznie dzięki hojności swoich czytelników.
Darowizna