Wreszcie międzynarodowy trybunał otrzyma zadanie prowadzenia dochodzeń i ścigania morderstw i chaosu w kraju arabskim. Dla działaczy na rzecz praw człowieka, którzy narzekali na utrzymującą się bezkarność za poważne zbrodnie na Bliskim Wschodzie, niezależnie od tego, czy zostały popełnione przez Izraelczyków, czy Arabów, czy zostały zaaranżowane przez państwa, czy podmioty niepaństwowe, powinna to być okazja do czystego świętowania lub przynajmniej ulgi. Przecież masowi mordercy, tacy jak Ariel Szaron i Saddam Husajn, uniknęli międzynarodowego wymiaru sprawiedliwości za swoje zbrodnie, a ci pierwsi o włos uniknięcie ścigania w Belgii na mocy obecnie uchylonego prawa dotyczącego jurysdykcji uniwersalnej tego kraju, przy czym ten ostatni jest sądzony przed zaimprowizowanym sądem pozbawionym międzynarodowego nadzoru, który mógł ujawnić wcześniejsze amerykańskie wsparcie dla Husajna pod koniec lat 1980., kiedy gazował on kurdyjskich wieśniaków za pomocą broni chemicznej, którą prawdopodobnie uzyskał ze Stanów Zjednoczonych. Sąd, który osądził Saddama Husajna i innych architektów okrutnych zbrodni będących synonimem jego pokręconego reżimu, był nie tyle izbą sądową, co przedsionkiem szubienicy. Nie oznacza to, że Saddam nie zasługiwał na maksymalną karę za swoje rozległe i brutalne zbrodnie, ale jego proces był kpiną z ścigania karnego za łamanie praw człowieka i nie był kwestią ustanawiania precedensów, a raczej wyrównania rachunków.
Zatem teraz międzynarodowa sprawiedliwość dotarła do Libanu, miejsca długiej i wyniszczającej wojny domowej, licznych masakr, zaginięcia i wciąż zaginionego 17,000 1 osób, wysiedlenia jednej czwartej populacji i zabójstw przywódców wszystkich społeczności sekciarskich. Stosowanie Międzynarodowego Prawa Humanitarnego (MPH) [XNUMX] w tym podzielonym i udręczonym kraju z pewnością jest już dawno spóźnione i chociaż trybunał nie zajmie się żadnymi z napiętych akt sięgających lat wojny domowej, niedoskonała sprawiedliwość może być lepsza niż żadna w ogóle sprawiedliwość — zwłaszcza w kraju, którego parlament w swoim pierwszym akcie po zakończeniu wojny domowej przyjął ustawę o ogólnej amnestii, przyznającą immunitet od ścigania wszystkim dowódcom wojennym kraju. Ponieważ wielu z tych władców wojennych zostało już wówczas parlamentarzystami i ministrami w powojennym rządzie, ogólna ustawa o amnestii stworzyła cyniczny i zuchwały precedens dla „nadzorowania przeszłości” w powojennym Libanie. Odpowiedzialność w Libanie „zniknęła” na dziesięciolecia. Bezkarność triumfowała zbyt długo.
Działający pod kierunkiem ONZ trybunał dla Libanu zajmie się wyłącznie najnowszymi zbrodniami, które dotknęły Liban: zabójstwem w lutym 2005 r. byłego premiera Rafika Haririego i prawie dwudziestu innych osób, które straszliwie zginęły w masowym zamachu bombowym na samochód; związali się z Syrią. Ponadto trybunał zajmie się także szeregiem kolejnych zabójstw: byłego szefa Partii Komunistycznej Georgesa Hawiego, szanowanego autora Samira Qassira, An-Nahar redaktor gazety Jebran Tueni oraz usiłowanie zabójstwa i w konsekwencji oszpecenie prezenterki telewizyjnej Lebanese Broadcasting Corporation (LBC), Mai Shidiac.
Droga poprzedzająca wymierzenie sprawiedliwości w przypadku tych zbrodni była pełna tortur i dramatyczna. Wkrótce po morderstwie Haririego masowe protesty w Libanie pobudziły bezprecedensowe i poruszające poczucie jedności narodowej, a także dały upust powszechnej irytacji z powodu powojennego systemu i szerokiego zaangażowania Syrii we wszystkich wymiarach libańskiej polityki i gospodarki. W ciągu miesiąca od pogrzebu Haririego Syryjczycy, uważani przez co najmniej połowę populacji za okupantów, a przez wielu innych za sojuszników, spakowali się i wyprowadzili.
Tymczasem w Waszyngtonie urzędnicy administracji Busha, „eksperci” Bliskiego Wschodu i najróżniejsze gadające głowy z prawicy, lewicy i centrum świętowali te wydarzenia jako solidny dowód na to, że nowa fala demokracji ogarnia Bliski Wschód – w innymi słowy, jako dowód powodzenia wysiłków George'a W. Busha na rzecz zmiany reżimu w Iraku. Zabójstwo Haririego odwróciło uwagę mediów od rozszerzającej się katastrofy w Iraku i wywołało gorącą presję polityczną na Syrię i Hezbollah. Mniej więcej przez tydzień wydawało się całkiem prawdopodobne, że w Damaszku ponownie nastąpi zmiana reżimu.
Jednak to, co dzieje się w Bejrucie, w przeciwieństwie do Las Vegas, nie zostaje w Bejrucie. Skrzyżowanie sprzecznych interesów, oczekiwań, planów i skarg, połączone z długo stłumionymi emocjami lat wojny, oznaczało, że śledztwo w sprawie morderstwa Haririego nabierze znaczenia regionalnego i międzynarodowego, a także lokalnego. Wielu z żółtaczką zareagowało na śledztwo i natychmiast wytykało Syrię palcem. W szczególności lojalni arabscy nacjonaliści zinterpretowali całe zabójstwo, jego następstwa i wyjście Syrii z Libanu jako spisek amerykańsko-izraelski. Hezbollah umocnił swoją pozycję w libańskiej domenie politycznej, zacieśniając sojusz z Syrią, ale mimo to nie dając się całkowicie wchłonąć w orbitę syryjską i demonstrując, w jakim stopniu jest bardziej zorganizowany i zinstytucjonalizowany niż samo państwo.
Ci, którzy nie mogli się doczekać wszelkiego rodzaju okupacji Libanu – izraelskiej czy syryjskiej – w końcu dobiegły końca i nadchodząca nowa era odpowiedzialności wkrótce zdała sobie sprawę, że ich dyskursy są tłumaczone w Stanach Zjednoczonych na sztywny neokonserwatywny dialekt języka angielskiego. Sprzeciw wobec Syrii i wysiłki mające na celu ujawnienie prawdy o zabójstwie Haririego wkrótce zostały określone w zachodniej prasie głównego nurtu jako „prozachodni rząd libański”. Hezbollah i zwolennicy generała Michela Aouna, najdziwniejsza grupa sprzymierzeńców, jaką Liban widział od wielu lat, mieli pokrywające się i wspólne interesy w przeciwstawianiu się opozycji, którą większość ludzi postrzegała (często błędnie) jako sygnalizującą ich jednoznaczne i automatyczne poparcie dla i zależność od Syrii lub Iranu.
Masowe protesty i okupacje w sercu Bejrutu, tzw intifadat al-istiqlaal („Powstanie Niepodległości”) zostały szybko przepakowane pod nową marką – „Cedar Revolution” – w Waszyngtonie. Odejście armii syryjskiej i władców pozostawiło libańskie pole polityczne szeroko otwarte dla ruchów od dawna marginalizowanych i polityków długo ignorowanych. Biorąc pod uwagę dobrze zakorzenioną skłonność Libanu do pielęgnowania patronów zewnętrznych, interesy amerykańskie, irańskie, saudyjskie i francuskie nasilały się w kontaktach i konfliktach we wszystkich sprawach skupiających się na pytaniu „Co zrobić z Libanem?”
Zeszłego lata Stany Zjednoczone dały Izraelowi „zielone światło” na zmiażdżenie Hezbollahu w nadziei, że usunie to głównego przeciwnika domniemanego „prozachodniego rządu libańskiego”. Co dziwne, jak na prezydenta tak rozmiłowanego w nowo odradzających się siłach demokratycznych i reformistycznych w Libanie, George W. Bush nie miał żadnych skrupułów, by dać izraelskiej armii i siłom powietrznym szeroki dystans do bombardowania całych dzielnic Bejruti, a także dróg, mostów, infrastruktury i wioski w całym Libanie z czasów wojny domowej. Oprócz rzezi wśród ludności cywilnej i zniszczeń infrastruktury plaże i wybrzeża Libanu zostały niebezpiecznie zanieczyszczone plamami ropy powstałymi w wyniku izraelskich bombardowań zakładów przemysłowych i rafinerii.
Gdyby przywódcy Stanów Zjednoczonych i Izraela nie spali bezsennie w tym luksusowym politycznym łóżku, które dzielili od dziesięcioleci, opracowując systematyczny i pewny plan wzmocnienia Hezbollahu i osłabienia rządów Fouada Siniory i Saada Haririego, nie mogliby tego zrobić. lepsza praca.
Po Syrii, po Hariri, po wojnie letniej 2006 Liban wisi na włosku. Napięcia regionalne (wiele z nich sztuczne) między sunnitami i szyitami, świeckimi i religijnymi, odbijają się obecnie złowieszczym echem w dużej części Libanu. Nagły i pozornie niewytłumaczalny wybuch przemocy w zeszłym miesiącu, na którego czele stoi nowa, tajemnicza grupa islamistów sunnickich, składająca się z osób z wielu krajów (nie wszystkich arabskich) i rzekomo sprzymierzonych z „Al-Kaidą”, zdewastował znaczną część Nahr al – Obnażył obóz dla uchodźców w pobliżu Trypolisu i wywołał falę szoku wśród społeczności uchodźców palestyńskich w Libanie. Różne partie i interesy, nie tylko libańskie, modyfikują i forsują polityczne punkty nacisku – stare i nowe. Pogłoski o wojnie, spisku i chaosie unoszą się gęsto w skąpanym w słońcu wiosennym powietrzu Libanu. Biorąc pod uwagę niestabilność i sytuacje kryzysowe w Iraku i Palestynie, wybuch wojny domowej w Libanie może przerodzić się w coś jeszcze gorszego niż wojna z lat 1975-91.
Teoretycznie należy z zadowoleniem przyjąć zastosowanie międzynarodowego prawa humanitarnego (MPH) do dowolnego wymiaru przedłużających się i śmiercionośnych konfliktów, które od pokoleń nękają ludność cywilną Libanu i Palestyny. W praktyce jednak nowy trybunał może doprowadzić do wzmożonych konfrontacji politycznych, a co za tym idzie, do większej liczby naruszeń praw człowieka. Niekoniecznie tak się stanie, ale zanim zaczniemy budować nadzieję, że wyznaczony przez ONZ trybunał uspokoi wzburzone wody polityczne Libanu, przywróci spokój i harmonię między 18 odrębnymi mniejszościami etniczno-wyznaniowymi w kraju lub zmniejszy napięcia między Libańczykami a Palestyńczykami lub sunnitami i szyici, powinniśmy dokonać przeglądu niektórych problematycznych aspektów tej bezprecedensowej inicjatywy prawnej na Bliskim Wschodzie.
1. Stosowanie i egzekwowanie międzynarodowego ścigania prawnego odgórnie i z zewnątrz, choć prawdopodobnie konieczne ze względu na obecną amorficzną i napiętą sytuację polityczną w Libanie, może jedynie osłabić libańską politykę i utrudnić oddolną kampanię przeciwko bezkarności za niezliczone inne zbrodnie z przeszłości 35 lata. Liban pilnie potrzebuje rozwinięcia woli politycznej, zaangażowania moralnego i infrastruktury instytucjonalnej, aby kontrolować własną przeszłość. Utworzenie nowego trybunału nie poprawi znacznych braków libańskiego sądownictwa – przynajmniej nie na krótką metę. Poważne i trwałe wysiłki na rzecz rozwoju instytucjonalnego, rzeczywistego udziału społeczeństwa i dekonfesjonalizacji systemu politycznego Libanu z pewnością będą trudne i czasochłonne, ale nie ma dróg na skróty, aby zbudować prawdziwy, funkcjonujący, demokratyczny system polityczny oparty na równości i rządach prawa po zniszczeniach wojny domowej i obcej okupacji. Demokracja to „wewnętrzna robota” (jak można by pomyśleć, że Wspólnota Międzynarodowa już by się zorientowała, biorąc pod uwagę klęskę w Iraku). Natomiast sprawiedliwość i położenie kresu bezkarności za zbrodnie humanitarne to zadania wymagające obie odgórne naciski ze strony ONZ i międzynarodowego systemu prawnego, a także oddolne wysiłki i udział wszystkich Libańczyków. Jest mało prawdopodobne, aby Trybunał wspierał takie oddolne wysiłki i może umożliwić Libanowi pozostanie biernym i niezaangażowanym w międzynarodowy humanitarny system prawny. Tak jak Liban zleca swoją pracę fizyczną i fizyczną Syryjczykom, Sri Lankom i Filipińczykom, tak może teraz zlecać swoją legalną pracę, tj. swoją odpowiedzialność za ocenę rozliczalności i położenie kresu bezkarności, Radzie Bezpieczeństwa (lub, jeśli mamy być uczciwi, to do USA, Wielkiej Brytanii i Francji). Liban, podobnie jak wszyscy jego sąsiedzi z wyjątkiem Jordanii, nie jest sygnatariuszem Statutu Rzymskiego ustanawiającego Międzynarodowy Trybunał Karny. Gdyby Liban był sygnatariuszem, nie potrzebowałby własnego trybunału, który ze względu na swoją specyfikę i wygląd zewnętrzny jest dość podatny na oskarżenia o ingerencję, wtrącanie się i ukryte motywy polityczne. A podstaw do takich oskarżeń, niestety, jest mnóstwo.
2. Cynizm i nieuczciwość Stanów Zjednoczonych i Wielkiej Brytanii w powoływaniu się na konieczność przestrzegania międzynarodowego prawa humanitarnego i możliwości zastosowania rozdziału 7 Karty Narodów Zjednoczonych jako solidnej podstawy do powołania tego trybunału, a tym samym uwzględnienia opcji użycia siły militarnej w celu jego urzeczywistnienia , jest oszałamiające – już sama definicja „chucpy”. To ci sami członkowie Rady Bezpieczeństwa, którzy wypaczyli Rozdział 7, nielegalnie dokonując inwazji na Irak, ustanawiając reżim okupacyjny o wątpliwej uczciwości i oczywistej głupocie, zmuszając sojuszników do wspierania tego szaleństwa, a następnie patroszyli Konwencje Genewskie i Konwencję o zapobieganiu Tortury – dwa kluczowe filary międzynarodowych ram prawnych dotyczących pomocy humanitarnej po II wojnie światowej – w Abu Ghraib i Guantanamo. Działania Stanów Zjednoczonych i Wielkiej Brytanii w Iraku, nie wspominając o zaniedbaniu przez USA, UE, Wielką Brytanię i inne państwa pogarszającej się sytuacji w Palestynie oraz upartej odmowie stosowania przez społeczność międzynarodową rezolucji ONZ, prawa międzynarodowego lub konwencji praw człowieka wobec izraelskich zbrodniarzy wojennych są równoznaczne z detonacją potężnych zapalających urządzeń wybuchowych (IED), siejąc spustoszenie w krajobrazie politycznym, psychologicznym i administracyjnym świata arabskiego. Częściowa, stronnicza lub ograniczona sprawiedliwość może zadowolić niektórych w Libanie, Francji i Waszyngtonie, ale taka upolityczniona sprawiedliwość prawdopodobnie będzie miała bardzo szkodliwe skutki dla Libanu i Palestyny, które słusznie potępiają podwójne standardy w stosunkach międzynarodowych zaniepokojenie społeczności kwestiami międzynarodowego prawa humanitarnego na Bliskim Wschodzie. Na przykład reakcja USA na Orzeczenie Międzynarodowego Trybunału Sprawiedliwości (MTS) z lipca 2004 r., w którym uznano, że mur apartheidu w Izraelu stanowi poważne naruszenie Konwencji Genewskich była szyderstwem. W orzeczeniu doradczym MTS z dnia 9 lipca 2004 r. w sprawie izraelskiej bariery separacyjnej jedynym sędzią, który nie zgodził się z każdą częścią orzeczenia doradczego, był amerykański sędzia Buergenthal. [2]
3. Jak na ironię, Syria, kraj o potwornej historii w zakresie praw człowieka, a także długiej historii wykorzystywania konfliktów (i zasobów) Libanu na swoją korzyść, musi zająć swoją pozycję (lub zająć ją inni w regionie i Zachodzie) ) jako pokrzywdzoną ofiarę zachodniej ingerencji i imperializmu. Przyjmowanie pozy obrońcy sprawy arabskiej to ulubiona rozrywka w Syrii. Niestety, dane historyczne pokazują, że Syria zawsze była chętna i zawsze gotowa do walki z Izraelem – na ziemi libańskiej, przy użyciu libańskiego i palestyńskiego mięsa armatniego, zabijając tysiące cywilów.
4. Argumenty, że trybunał stanowi naruszenie suwerenności Libanu, byłyby znacznie bardziej przekonujące, gdyby Liban miał od początku jakąkolwiek suwerenność jako scentralizowane, nowoczesne państwo. Liban nie jest obecnie ani państwem, ani państwem, i nie był nim przez długi czas. Prawdziwym problemem w Libanie nie jest pytanie: „Kto zabił Haririego?” ale raczej: „Kto rządzi Libanem?”. Nie można na to odpowiedzieć – nie wolno – odpowiadać osobom z zewnątrz ani decydować za pomocą narzuconych środków politycznych, prawnych lub wojskowych. Liban nie mógł tego teraz znieść, a niebezpieczeństwa wznowienia konfliktu są namacalne.
Łącząc wizję moralną i wolę polityczną, aby odszukać zabójców Haririego i innych ofiar zabójstw i usiłowań zabójstw w ciągu ostatnich dwóch lat, a także położyć kres bezkarności tym, którzy zorganizowali masakrę w Sabra i Shatila w 1982 r., wojnę Góra 1983-84, liczne masowe mordy, gwałty i grabieże; zaginięcie 17,000 XNUMX osób (obecnie wszystkich uważa się za zmarłych) i dewastację libańskiej gospodarki byłyby znacznie skuteczniejszym sposobem odbudowy prawa, porządku, sprawiedliwości i równości w Libanie niż sponsorowany przez ONZ trybunał, wspierany przez niektórych z najbardziej poważnych naruszeń MPH.
Prawdziwa opozycja w Libanie to ta, która jeszcze się nie wyłoniła: sprzeciw wobec wszelkiego rodzaju bezkarności. Jeśli nowy trybunał okaże się położną narodzin tej od dawna oczekiwanej opozycji, ta działaczka na rzecz praw człowieka i obywatelka Libanu będzie pierwszą, która będzie to świętować. Jeśli jednak tak się nie stanie, nikt, kto uważnie przyglądał się dziwnemu brakowi międzynarodowego prawa humanitarnego na Bliskim Wschodzie i późniejszemu cierpieniu ludności cywilnej Libanu, Palestyny, Syrii i Izraela, nie powinien być zaskoczony. Bezstronna sprawiedliwość w kontekście libańskim jest niebezpieczna. Miejmy nadzieję, że Libańczycy wykorzystają tydzień od teraz do 10 czerwca, aby w pełni i uczciwie podjąć decyzję o nadzorowaniu własnej przeszłości, zamiast zlecać podwykonawstwo tego ważnego i spóźnionego zadania Stanom Zjednoczonym, Wielkiej Brytanii i Francji, cynicznie udając arbitrów międzynarodowego wymiaru sprawiedliwości .
Przypisy
[1] Międzynarodowe prawo humanitarne (MPH) odnosi się do zbioru przepisów i konwencji międzynarodowych mających na celu zapewnienie jasnych kodeksów postępowania w czasie konfliktu zbrojnego. MPH kryminalizuje najgorsze przestępstwa znane ludzkiemu doświadczeniu. Przepisy definiują i próbują zapobiegać zbrodniom wojennym, zbrodniom przeciwko ludzkości i ludobójstwu. Kluczowe dla MPH są Regulaminy haskie dotyczące działań wojennych na lądzie z 1907 r., które regulują środki i metody prowadzenia wojny; Konwencja o ludobójstwie z 1948 r. i Konwencje genewskie z 1949 r. oraz dwa protokoły dodatkowe z 1977 r. Łącznie instrumenty te określają różnice między legalnym i nielegalnym postępowaniem w czasie działań wojennych i okupacji wojskowej. Konwencja o ludobójstwie z 1948 r. definiuje ludobójstwo jako określone czyny „popełnione w zamiarze zniszczenia w całości lub części grupy narodowej, etnicznej, rasowej lub religijnej jako takiej”. Rzymski Statut Międzynarodowego Trybunału Karnego, przyjęty w 1998 r., stanowi dalsze udoskonalenie i wyjaśnienie MPH. Dodatkowe znaczenie ma orzecznictwo norymberskie, które jest najbliższą analogią do traktatów dotyczących zbrodni wojennych i ludobójstwa i które w dużej mierze ustanowiło prawo dotyczące zbrodni przeciw ludzkości. U podstaw międzynarodowego prawa humanitarnego leży postanowienie, że ludność cywilna i infrastruktura cywilna nie mogą być bezpośrednio i celowo wyrządzane krzywdy w czasie wojny lub konfliktu zbrojnego.
[2] Patrz „Palestyńczycy nalegają na rezolucję ONZ”, w WIEK (Australia) (5 października 2004 r.), dostępne pod adresem www.theage.com.au/articles/2004/10/05/1096949487274.html, w którym zauważono, że „Palestyńczycy nawoływali do szybkiego przyjęcia rezolucji Rady Bezpieczeństwa ONZ wymagającej położenie kresu masowemu izraelskiemu atakowi na Strefę Gazy. W ofensywie zginęło do 73 Palestyńczyków i trzech Izraelczyków w ciągu sześciu dni walk. Jednak w ostrym sprzeciwie ambasador Stanów Zjednoczonych przy ONZ, John Danforth, upominał Radę, która, jego zdaniem, „działa jako przeciwnik Izraelczyków i cheerleaderka Palestyńczyków” i stwierdził, że kolejna uchwała nie jest odpowiedzią”. To tyle, jeśli chodzi o ideał „Jednej miary praw człowieka” na Bliskim Wschodzie.
Laurie King-Irani jest współzałożycielką Electronic Lebanon. Wykłada antropologię społeczną i studia bliskowschodnie w Waszyngtonie. Jej blog jest Zinjabeelah.
ZNetwork jest finansowany wyłącznie dzięki hojności swoich czytelników.
Darowizna