Kraje uprzemysłowione narzucają swoim obywatelom i gospodarkom program szokowy, aby walczyć z pandemią korony. W tym celu uciekają się do środków bezprecedensowych w najnowszej historii: prawa obywatelskie, takie jak wolność zgromadzeń i swoboda przemieszczania się, są w wielu krajach zawieszone na czas nieokreślony, podobnie jak prawo do azylu politycznego. Zatrzymane są duże obszary gospodarki, m.in. gastronomia, sport, turystyka, sektor kultury, a nawet – do niedawna nie do pomyślenia – przemysł motoryzacyjny i lotniczy.
Jeśli porównać te działania z reakcją na inny, znacznie poważniejszy kryzys, jakim jest zagrożenie dla życia na Ziemi wynikające z chaosu klimatycznego i masowego wymierania gatunków, kontrast jest uderzający. Podczas gdy podczas kryzysu koronowego wiele rządów działa obecnie szybko i drastycznie na rzecz wyższego celu – zdrowia swoich obywateli – niezależnie od krótkoterminowych interesów gospodarczych, przez ostatnie 40 lat nie odnotowano prawie żadnego rzeczywistego postępu w debacie klimatycznej . Nie ma ani wiążących celów redukcyjnych, choćby w najmniejszym stopniu zgodnych z celem 2 stopni, ani żadnych poważnych planów szybkiej konwersji naszej infrastruktury i naszej gospodarki. Postulaty dotyczące skutecznych działań na rzecz ochrony klimatu są zwykle odrzucane poprzez powoływanie się na świętą swobodę przedsiębiorców i wyborów konsumenckich. Zakaz lotów na krótkich dystansach? Niemożliwe! Blokowanie SUV-ów wjazdu do miast? Nie do pomyślenia! Szybkie odejście od paliw kopalnych? Zbyt wiele stanowisk pracy jest zagrożonych! Ograniczenie produkcji mięsa? Eko dyktatura! Przekształcenie fabryk samochodów w produkcję systemów transportu publicznego? Komunizm!
Jednak w obliczu wirusa niemal wszystko jest możliwe. Hiszpania bez zbędnych ceregieli znacjonalizowała szpitale prywatne, aby zapewnić lepszą opiekę. Minister finansów Niemiec rozważa tymczasową nacjonalizację korporacji, aby uchronić je przed upadkiem. Obecnie negocjuje się pakiety ratunkowe o wartości bilionów dolarów, które mają ustabilizować gospodarkę – fundusze, o których nam mówiono, nigdy nie były dostępne na transformację społeczno-ekologiczną. Gwałtowny wzrost deficytu państwa, który z konieczności będzie wynikać z tych działań, nie jest już uważany za problem, podczas gdy dyscyplina budżetowa i oszczędności jeszcze kilka tygodni temu były świętymi krowami.
Kontrast ten jest tym bardziej zaskakujący, że pandemia korona jest – nawet według najbardziej ponurych prognoz – o wiele rzędów wielkości mniej zabójcza niż niekontrolowana katastrofa klimatyczna. Jasne: musimy zrobić wszystko, co w naszej mocy, aby chronić populację podczas pandemii, zwłaszcza grupy wysokiego ryzyka, takie jak osoby starsze i chore. Ale dlaczego to samo nie dotyczy ofiar klimatycznych? Jeżeli zasada ostrożności ma zastosowanie do wirusa koronowego, musi mieć zastosowanie również do klimatu. Co więcej, podstawy naukowe do szacowania rzeczywistego zagrożenia dla Covid-19 są – jak podkreślają wirusolodzy i epidemiolodzy – wciąż bardzo słabe. Jednakże w przypadku klimatu mamy za sobą dziesięciolecia intensywnych badań, z których jednomyślnie wynika, że brak działań naraża obecnie setki milionów ludzi – jeśli nie więcej – na ryzyko.
Jak można wytłumaczyć ten kontrast? Dlaczego Covid-19 uznano za bezpośrednie zagrożenie, które uzasadnia porzucenie długo utrzymywanej wiary w „wolne rynki”, a nawet zawieszenie praw obywatelskich, podczas gdy poważna ochrona klimatu jest dla rządów nie do przyjęcia? Dlaczego życie obecnych i przyszłych ofiar klimatycznych jest o wiele mniej warte niż życie ludzi narażonych na ryzyko wirusa? Jakie standardy etyczne mają zastosowanie przy tych decyzjach?
Pierwsza odpowiedź jest raczej oczywista: zakłócenia klimatyczne postępują znacznie wolniej, przynajmniej na początku, są problemem długoterminowym, podczas gdy nasz system polityczny i medialny działa na krótką metę. Kiedy w ciągu kilku dekad jedna trzecia Bangladeszu zostanie zalana, kiedy duże obszary Bliskiego Wschodu i Afryki staną się niezdatne do zamieszkania z powodu przegrzania, a Florydę zniszczą huragany, wówczas prawie wszyscy politycy, którzy obecnie wyznaczają kurs, będą nieobecny lub martwy. Podczas gdy w czasie kryzysu koronowego każdy polityk kwestionujący skrajne środki dystansu społecznego musi teraz obawiać się o swoją karierę, ponieważ uważa się go za nieodpowiedzialnego i stanowiącego zagrożenie dla życia ludzi, ci, którzy przeczekają kryzys klimatyczny, nie ponoszą prawie żadnych konsekwencji i nic nie rób. W mediach korporacyjnych podmioty zakłócające klimat prawie nigdy nie są potępiane jako zagrożenie dla bezpieczeństwa publicznego. Czołowi politycy mogą bez końca mówić bezkarnie o kompromisach, jakie należy znaleźć pomiędzy ochroną klimatu a interesami gospodarczymi – podczas gdy w rzeczywistości taka logika kompromisu jest całkowicie bezcelowa i nieodpowiedzialna w obliczu nieugiętej fizyki atmosfery.
Druga odpowiedź jest głębsza. Ofiarami kryzysu klimatycznego są głównie najbiedniejsi ludzie na świecie, szczególnie na Globalnym Południu. Bogaci mogą sobie jednak pozwolić na zakup najlepszych i najbezpieczniejszych kawałków ziemi i na długi czas uchronić się przed spustoszeniami klimatycznymi. Covid-19, przeciwnie, nie kończy się na granicach i podziałach klasowych. Bogaci biali mężczyźni są równie zagrożeni, zwłaszcza gdy są starzy. Kontrast między reakcjami na koronę a kryzys klimatyczny ujawnia strukturalny rasizm w systemie, który stanowi kontynuację historii kolonialnej. Aby utrzymać styl życia klas bogatych i przeważnie białych, poświęca się biednych i przeważnie nie-białych. Podczas gdy tysiące kamer transmitują przez całą dobę obrazy z oddziałów intensywnej terapii wirusa korony, wywołując w nas poczucie zagłady – i podczas gdy w obliczu tych zdjęć obywatele akceptują niemal wszelkie ograniczenia swoich praw i utratę środków do życia – Los milionów mieszkańców Delty Mekongu, gdzie rosnący poziom słonej wody już niszczy zbiory, pozostaje w dużej mierze niezauważony. Tym samym prawdziwa apokalipsa pozostaje niewidoczna.
Wyraźny kontrast między radzeniem sobie z kryzysem klimatycznym a pandemią korony niesie ze sobą ważne lekcje, a nawet możliwości polityczne. Państwo okazało się znacznie bardziej zdolne do działania, niż wcześniej sądzono; nawet potężne sektory biznesu muszą ugiąć się przed koniecznością, gdy decydenci, media i obywatele popierają drastyczne środki mające na celu ochronę populacji przed krzywdą. Nauka o klimacie jasno pokazuje, że kraje uprzemysłowione muszą zmniejszyć emisję gazów cieplarnianych o 80 procent do 2030 r., jeśli mamy mieć szansę utrzymać globalne ocieplenie poniżej 2 stopni Celsjusza i uniknąć powstawania kolejnych fatalnych punktów krytycznych w systemie ziemskim. W tym celu konieczna jest szybka i głęboka konwersja całej naszej gospodarki i naszej infrastruktury. Nie chodzi tu po prostu o zastąpienie dzisiejszych samochodów samochodami elektrycznymi, wprowadzenie podatku od emisji dwutlenku węgla i pozostawienie wszystkiego innego bez zmian. Zamiast tego potrzebujemy zupełnie innych systemów transportu, opartych na transporcie publicznym, a nie prywatnym, innej strukturze osadniczej, masowym ograniczeniu ruchu lotniczego, zdecentralizowanej energii odnawialnej i jednocześnie znacznej redukcji zapotrzebowania na energię we wszystkich sektorach. Wiemy już, że państwa, jeśli chcą, są w stanie podjąć drastyczne kroki i że mogą nawet ingerować w prawa własności wielkich korporacji (tak jak to miało miejsce podczas kryzysu finansowego w 2008 roku).
Decydującym pytaniem dla przyszłości planety będzie to, jak będą wyglądać obecnie projektowane programy ratunkowe w skali bilionów dolarów. Czy najbrudniejsze gałęzie przemysłu odpowiedzialne za kryzys klimatyczny, w szczególności przemysł paliw kopalnych, motoryzacyjny i lotniczy, otrzymają pomoc i darmowy przejazd, aby móc kontynuować swoją śmiercionośną działalność za pieniądze podatników? A może pieniądze zostaną wykorzystane do skierowania gospodarki na zupełnie inną ścieżkę? Dlaczego nie stworzyć na przykład setek tysięcy miejsc pracy dla pracowników linii lotniczych w transporcie publicznym, zwłaszcza w chorym systemie kolejowym, zamiast ratować przemysł lotniczy? Dlaczego nie zmusić producentów samochodów żebrzących o publiczne pieniądze do szybkiego przejścia na samochody jednolitrowe, superlekkie pojazdy elektryczne, a przede wszystkim na tramwaje i pociągi? Dlaczego nie zainwestować znacznych środków w zdrowie publiczne, aby przygotować się zarówno na przyszłe pandemie, jak i fale upałów? A dlaczego, jak zaproponowała Alexandria Ocasio-Cortez, nie podnieść podatków dochodowych i podatku od nieruchomości dla najbogatszych do 70 procent i więcej, aby mogli wnieść swój sprawiedliwy udział w odbudowie społeczeństwa, tak jak miało to miejsce w ramach Nowej Umowa?
Reakcja na obecną pandemię pokazuje, że tak odważny plan niekoniecznie jest utopią. Ale może to stać się rzeczywistością tylko wtedy, gdy ludzie obudzą się z obecnego stanu szoku i zaangażują się, aby interweniować w doniosłe decyzje, które zostaną podjęte w nadchodzących tygodniach. Nie możemy pozwolić na zamknięcie demokracji. Wręcz przeciwnie: teraz jest czas na działanie.
Fabian Scheidler jest współzałożycielem i redaktorem niezależnego dziennika Kontext TV (www.kontext-tv.de/en), wspierany przez Noama Chomsky'ego. Jego książka „Koniec megamaszyny. Krótka historia upadającej cywilizacji” – bestseller w Niemczech – ukaże się we wrześniu w języku angielskim i francuskim. Aby zapoznać się z poparciem dla książki Noama Chomsky'ego, Vandany Shivy, Billa McKibbena, Maude Barlow, Billa McKibbena, Johna Hollowaya, Jeana Zieglera i wielu innych, zobacz: www.end-of-the-megamachine.com
ZNetwork jest finansowany wyłącznie dzięki hojności swoich czytelników.
Darowizna