Teraz, gdy Malala Yousafzai zdobyła ciężko zapracowaną i zasłużoną Pokojową Nagrodę Nobla, ona i jej niesamowita, tragiczna historia znów znajdują się w centrum uwagi. Niemniej jednak, jak zwykle, korporacyjne media przyjęły ten pozytywny rozwój sytuacji i wykorzystały go w służbie imperializmu Stanów Zjednoczonych.
Amerykańskie media korporacyjne uwielbiają mówić o niezwykłej odwadze i sile Malali oraz o brutalności sił talibskich, które prawie ją zabiły. Takie relacje podsycają rasistowską, orientalistyczną, neokolonialną narrację o „zacofanych”, brutalnych, mizoginistycznych muzułmanach i ich potrzebie „białych zbawicieli”, legitymizując w ten sposób zachodnie interesy imperialistyczne w Azji Południowej i Zachodniej. Zwycięstwo Malali może zostać przywłaszczone i wybielone przez amerykański establishment polityczny, aby „udowodnić”, że (nielegalna na arenie międzynarodowej) inwazja, okupacja i zniszczenie Afganistanu „pomogły” jego narodowi (co dotyczy setek tysięcy zabitych i rannych w tym procesie, cóż, te niewygodne wyjątki nie są częścią tej narracji).
Chociaż większość ludzi, którzy zdobywają „Pokojową” Nagrodę Nobla, tak właśnie robi, jak zauważa Michael Parenti, za podżeganie do wojny i zbrodnie przeciwko ludzkości (najlepszym przykładem może być nikt inny jak Henry Kissinger i oczywiście sam Obomba), Malala w rzeczywistości na nią zasługuje. To czyni wyzysk jeszcze bardziej nikczemnym i groteskowym.
Malala poświęciła swoje życie walce o edukację dzieci – jest to w istocie najszlachetniejsza i najważniejsza sprawa. Kiedy błagała,przed ONZ„Podnieśmy nasze książki i długopisy, to najpotężniejsza broń. Jedno dziecko, jeden nauczyciel, jedna książka i jeden długopis mogą zmienić świat. Edukacja jest jedynym rozwiązaniem” – zachodnia inteligencja pożerała ją niczym żarłoczny pies pożerający swoje krokiety (po namyśle być może w tym porównaniu bardziej trafnym wyborem byłby sęp). Każdy może zgodzić się, że edukacja dzieci jest celem pozytywnym. Podkreślając, że „Edukacja jesttylko rozwiązania” – Zachód może odwrócić uwagę od tego, co bardzo realne materiał dotyczy ogromnej przewagi, jaka panuje na świecie – to znaczy straszliwej biedy.
To niedopatrzenie nie jest w żadnym wypadku winą Malali. Ona sama w tym samym przemówieniu, tuż przed powyższym fragmentem, mówiła o „chwalebnej walce z analfabetyzmem, biedą i terroryzmem”. Dwie z tych trzech rzeczy można znaleźć bez końca w prasie korporacyjnej. Możesz zgadnąć, który z nich jest wykluczony.
Mniej więcej połowa świata nadal żyje za mniej niż 2.50 dolara dziennie. Około jedna czwarta ludzi żyje w skrajnym ubóstwie, za mniej niż 1.25 dolara dziennie. UNICEF szacuje, że każdego dnia 24,000 XNUMX dzieci poniżej piątego roku życia umiera z powodu biedy. „Co 3.6 sekundy z głodu umiera jedna osoba. Zwykle jest to dziecko do 5. roku życia.” A w wielu krajach bieda jest coraz większa.
Edukacja z pewnością odgrywa rolę w walce z ubóstwem i ważne jest, aby nauczyć się, powiedzmy, podstaw chemii. (Malala była siedzi na lekcji chemii kiedy poinformowano ją, że zdobyła Nagrodę Nobla.) Jednak nauka podstaw chemii nie zapewnia miliardom zubożałych ludzi żywności, czystej wody i opieki zdrowotnej. Wymaga to materialnych, zbiorowych działań.
Malala rozumie, jak bieda tworzy i utrwala choroby społeczne i polityczne, z którymi walczy. Nieustannie podkreśla znaczenie nie tylko szerzenia edukacji, ale także bezpośredniej walki z ubóstwem. Jednak te wezwania trafiają do selektywnie głuchych uszu zachodnich mediów.
Prasa wybiera, które przesłania Malali zostaną wzmocnione, a które wyciszone. Nie ma dość nacisków aktywisty na znaczenie „filozofia niestosowania przemocy … uczyłem się od Gandhiego, Bacha Khana i Matki Teresy.” Zachodniej inteligencji ślinka cieknie, słysząc takie komunikaty. Nie ma znaczenia, że Gandhi był zjadliwy rasista którzy testują i oceniają narzędzia, przedstawiając swoje potrzeby i wyzwania w kontekście stosowanych narzędzibronił Hitlera i imperialnej Japoniilub że Matka Teresa to zrobiła powiązania z dyktatorami Ameryki Środkowej i Południowej. Cytując „Święty status quo"A"Lustro burżuazyjnej winy„jako wpływy to pewny sposób na dotarcie do (tej pustki) serca zachodniej klasy rządzącej.
Co ciekawe, wiele z tych samych osób wychwalających laureatkę Pokojowej Nagrody Nobla za jej wspieranie niestosowania przemocy również radośnie wiwatowało z powodu obscenicznej przemocy podczas krwawej inwazji Stanów Zjednoczonych i okupacji Afganistanu. Całkowita antynomia (i hipokryzja) ich nie uderza. Przecież zawsze o wiele bardziej przydatne było opowiadanie się za tym, aby jednostki i małe grupy (szczególnie uciskane) przyjmowały filozofię niestosowania przemocy, a nie hegemony i państwa.
O ile podkreśla to poglądy Malali na temat edukacji i niestosowania przemocy, to jednak potwierdzają amerykańskie media korporacyjne nigdywspomina tę stronę Malali, której nie lubi, stronę Malali, która nie służy, lecz raczej rzuca wyzwanie zachodnim interesom imperialistycznym, stronę Malali, która otwarcie sprzeciwia się nie tylko atakom amerykańskich dronów, ale samemu kapitalizmowi.
Malala, która sprzeciwia się dronom
11 października 2013 r. Malala spotkała się z Obamą w Gabinecie Owalnym. Prasa nie mogła bardziej pochwalić prezydenta za to, że w swoim napiętym harmonogramie znalazł czas na spotkanie z 16-letnim aktywistą i zabranie ze sobą rodziny. Mniej donoszono o tym, że podczas tego spotkania Malala ostrzegła, że ataki amerykańskich dronów są „podsycanie terroryzmu.” Obama zignorował ją (prawdopodobnie mamrocząc coś w rodzaju „Przepraszam, ale muszę uderzyć dronem w twój dom/sąsiadów/przyjaciół, bo zależy na wolności”), a Biały Dom pominął ten komentarz w swoim oficjalnym oświadczeniu.
Wspominając to wydarzenie – powiedziała Malala „wyraziła moje obawy, że ataki dronów podsycają terroryzm. W wyniku tych czynów giną niewinne ofiary, co prowadzi do niechęci wśród narodu pakistańskiego”. Znowu brak jakiejkolwiek uwagi ze strony administracji Obamy, która prawdopodobnie, biorąc pod uwagę swoje rzekome inwestycje w walkę z terroryzmem, nie byłaby zainteresowana dalszym szerzeniem tego terroryzmu.
Zaledwie kilka tygodni po tym spotkaniu Nabila Rehman odwiedziła Biały Dom, aby złożyć zeznania przed Kongresem. Jej historia nie zalała amerykańskich mediów – jest znacznie mniej przychylna. Ośmioletnia Pakistańska zbierała okrę na polu, kiedy jej babcia została wypatroszona na jej oczach w wyniku ataku amerykańskiego drona. Rannych zostało także siedmioro dzieci, w tym członkowie rodziny. Biorąc pod uwagę tak przerażający raport, można by pomyśleć, że rząd USA wyraziłby zainteresowanie wyciągnięciem z niego wniosków, aby mieć pewność, że przypadkowi cywile nie zostaną ponownie zabici przez bomby spadające z mikroskopijnych punktów na niebie. Jednak tylko pięciu (spośród 430) przedstawicieli Kongresu było obecnych na przesłuchaniu.
Brat Nabili, Zubair, 13-latek, który został ranny w ataku amerykańskiego drona, powiedział piątce kongresmani na tyle przyzwoici, by stawić czoła prawdzie: „Nie kocham już błękitnego nieba. Prawdę mówiąc, teraz wolę szare niebo. Drony nie latają, gdy niebo jest szare.” Echa rozdzierających serce słów nastolatka wypowiedziane w tej prawie pustej komnacie wciąż głośno rozbrzmiewają, podczas gdy Wojna dronów Obamy trwa.
Murtaza Hussein obnażył oczywistą dwulicowość wykorzystania przez Stany Zjednoczone jednej tragedii pakistańskiej i ignorowania drugiej, pisząc: „W przeciwieństwie do Malali Yousafzai, Nabila Rehman nie została powitana w Waszyngtonie.” Zauważa, że historia rodziny Rehmanów była tak straszna, że tłumacz zalał się łzami. Jednakże rząd Stanów Zjednoczonych „postawił sobie za cel lekceważenie tej rodziny i zignorowanie tragedii, jaką dla niej spowodowała”.
„Symbolizuje to całkowitą pogardę, jaką rząd darzy ludzi, których rzekomo wyzwoli” – dodaje Hussein – „podczas gdy Rehmanowie opowiadali o swojej trudnej sytuacji, Barack Obama w tym samym czasie spotykał się z dyrektorem generalnym producenta broni Lockheed Martin”. Najwyraźniej podsyca ten sam kompleks wojskowo-przemysłowy, który tworzy drony drapieżne zamordował i zranił tysiące niewinnych cywilów jest dla Prezydenta Stanów Zjednoczonych znacznie wyższym priorytetem niż spotkanie z rzeczywistymi ofiarami czegoś, co jedynie słusznie można nazwać terroryzmem państwowym.
Malala, która sprzeciwia się kapitalizmowi
W ubiegłym roku o tej porze w amerykańskich gazetach często pojawiały się historie Malali (a historii Rehmana prawie nigdzie nie można było znaleźć), napisałem krótki artykuł zatytułowany „Malala Yousafzai, Spivak, Abu-Lughod i Kompleks Białego Zbawiciela.” Dziś jest tak samo dokładne, jak wtedy.
Zauważyłem, że Gayatri Spivak w swoim klasycznym artykule „Czy podporządkowany może mówić?„, wyjaśnił, że potęgi kolonialne usprawiedliwiają swoje drakońskie, pasożytnicze rządy przekonaniem, że ich „biali mężczyźni ratują brązowe kobiety przed brązowymi mężczyznami”. W swoim znanym eseju „Czy muzułmanki naprawdę potrzebują zbawienia?Lila Abu-Lughod umieściła tezę Spivaka we współczesnym kontekście, wyjaśniając, w jaki sposób imperialistyczna inwazja i okupacja Afganistanu przez USA była uzasadniona dokładnie tym samym argumentem – Bushem i jego przeważnie białą administracją, skrajnie prawicowymi przywódcami, którzy konsekwentnie pracowali przed praw kobiet we własnym kraju, obecnie desperacko pragnących „uratować” afgańskie kobiety przed afgańskimi mężczyznami.
Dziennikarz Assed Baig opublikował w „Huffington Post” felieton zatytułowany „Malala Yousafzai i kompleks Białego Zbawiciela”, w którym zbadał, w jaki sposób to rasistowskie zjawisko wciąż żyje i ma się dobrze, opisując szczegółowo odrażające sposoby, w jakie Zachód, kontynuując tę paternalistyczną, kolonialistyczną tradycję „brzemienia białego człowieka”, wykorzystuje niesamowitą siłę i odwagę Malali Yousafzai do wspierania swoich interesów .
Jednakże jedną z rzeczy, która była konsekwentnie nieobecna nawet w tych dyskusjach, w miarę jak niezliczone strony kształtują historię bohaterki tak, aby służyła ich interesom, jest to, że sama Malala doskonale zdaje sobie sprawę z tej manipulacji. W oświadczenie wydane w dniu 13 października 2013 rwyzywająco oświadczyła, że nie jest „marionetką Zachodu”.
Omawiając sposób, w jaki neokolonialistyczny Zachód wykorzystuje i manipuluje próbami i udrękami osób działających przeciwko grupom i siłom ciemięzcy na rzecz sprawiedliwości i wyzwolenia, należy uważać, aby ustalić, czy nie dzieje się to im bezwiednie. Mamy do czynienia z agentami, z jednostkami, które rozumieją konsekwencje swoich działań i odpowiednio je zmieniają. Zapominanie o tym fakcie oznacza, w mniej jawny sposób, podtrzymywanie bardzo paternalistycznych, neokolonialistycznych ograniczeń, które staramy się zniszczyć.
Jak przypomina nam Spivak, podporządkowany rzeczywiście przemawia – i nie tylko przemawia, ale stawia opór prześladowcom. Wyrażając się nieco inaczej, Arundhati Roy upierał się: „Naprawdę nie ma czegoś takiego jak «bezdźwięczny». Są tylko te, które są celowo wyciszane lub najlepiej niesłyszane.”
Próba celowego uciszenia Malali jest widoczna nie tylko w sposobie, w jaki amerykańskie media korporacyjne ignorują jej krytykę dotyczącą amerykańskich dronów; jeszcze bardziej podstępne jest całkowite lekceważenie polityki laureata Pokojowej Nagrody Nobla.
W marcu 2013 roku Malala wysłała wiadomość na 32. Zjazd Pakistańskich Marksistów (największy z takich spotkań w historii kraju). Jej oświadczenie zostało odczytane:
„Przede wszystkim chciałbym podziękować The Struggle i IMT [Międzynarodowej Tendencji Marksistowskiej] za umożliwienie mi przemawiania w zeszłym roku w ich Letniej Szkole Marksistowskiej w Swat, a także za wprowadzenie mnie w marksizm i socjalizm. Chcę tylko powiedzieć, że jeśli chodzi o edukację i inne problemy w Pakistanie, najwyższy czas, abyśmy sami zrobili coś, aby sobie z nimi poradzić. Ważne jest, aby przejąć inicjatywę. Nie możemy czekać, aż ktoś inny przyjdzie i to zrobi. Dlaczego czekamy, aż ktoś inny przyjdzie i wszystko naprawi? Dlaczego nie zrobimy tego sami?
Chciałbym przekazać Kongresowi serdeczne pozdrowienia. Jestem przekonany, że socjalizm jest jedyną odpowiedzią i namawiam wszystkich towarzyszy, aby doprowadzili tę walkę do zwycięskiego zakończenia. Tylko to uwolni nas z łańcuchów bigoterii i wyzysku.”
To jest Malala, której zachodnie media korporacyjne nie lubią cytować. To Malala, której polityka nie pasuje idealnie do neokolonialistycznej, sztampowej ramy prezentacji Stanów Zjednoczonych. To właśnie Malala uznaje, że prawdziwe wyzwolenie będzie wymagało czegoś więcej niż tylko edukacji, że będzie wymagało ustanowienia nie tylko burżuazyjnej „demokracji” politycznej, ale gospodarczy demokracja, socjalizm.
Malala nie kryje swoich socjalistycznych sympatii. „Socjalizm jest jedyną odpowiedzią i wzywam wszystkich towarzyszy, aby doprowadzili tę walkę do zwycięskiego zakończenia. Tylko to uwolni nas z łańcuchów bigoterii i wyzysku” – radzi.
Kiedy odważna aktywistka mówi o znaczeniu edukacji i niestosowania przemocy, Zachód głośno wykrzykuje jej słowa ze szczytów medialnych. Kiedy ten sam aktywista krytykuje drony drapieżne i najświętszy byt ze wszystkich, kapitalizm, cisza jest ogłuszająca.
Słychać tylko charakterystyczne brzęczenie amerykańskich dronów-zabójców, obserwujących nad głowami, bombardujących nad głowami, chroniących imperium i „wolność”.
ZNetwork jest finansowany wyłącznie dzięki hojności swoich czytelników.
Darowizna