Mówiąc o Grecji i „kryzysie” łatwo wpaść w pułapkę „greckiej wyjątkowości”. Przecież to poprzez esencjalizację narracji orientalistycznych uzasadniono politykę oszczędnościową i dostosowania strukturalne: Grecy są skorumpowani, leniwi i podatni na kryzysy, dlatego należy ich dostosować i ucywilizować dla ich własnego dobra. Jest jednak druga strona spojrzenia orientalistycznego, które przypisuje drugiemu niezwykłe cechy: Grecy mają nadwyżkę kolektywizmu, rewolucyjnego zapału i solidarności, co zwiększa ich skłonność do organizowania się i stawiania oporu.
Obie te narracje nie pozwalają nam dostrzec, że warunki, które wywołały „kryzys grecki” są powszechne w wielu częściach świata, że kapitał zmierza w kierunku polityki wykluczenia i wywłaszczenia nawet w kapitalistycznym centrum oraz że opór nie jest prerogatywą ludów południa, ale wkrótce będzie jedyną rozsądną reakcją nawet na północy. W rzeczywistości „kryzys grecki” nie jest ani „grecki” – ponieważ jest jedynie symptomem przejścia światowego kapitalizmu w kierunku nowego reżimu akumulacji opartego na szoku i wywłaszczeniu – ani nie jest „kryzysem” w sensie niezwykłe wydarzenie. Zamiast tego reprezentuje nową normalność, która grozi wstrząsem podstawami współżycia społecznego. Niemniej jednak Grecja jest uprzywilejowanym miejscem do obserwacji, jak ta globalna zmiana paradygmatu przebiega w granicach jednego państwa narodowego.
Aby zrozumieć wewnętrzne działanie reżimu „akumulacji przez wywłaszczenie”, musielibyśmy skoncentrować naszą analizę nie tylko na makroekonomii, negocjacjach, wyborach, referendach, protestach i innych spektakularnych wydarzeniach, ale także – a zwłaszcza – na poziomie mikroekonomii codzienne życie w mieście. Przestrzeń miejska jest zawsze krystalizacją szerszych relacji władzy; jest stale formowany i reformowany przez siły polityczne i gospodarcze, aby zapewnić kontrolę nad zamieszkującą ją ludnością, ułatwić jej wyzysk lub wykluczenie oraz ograniczyć ich możliwości wzmocnienia. Przestrzeń miejska może jednak stać się także miejscem współistnienia – miejscem kształtowania się więzi społecznych i wspólnot, w którym wyłania się to, co wspólne. Docelowo może stać się miejscem oporu i samostanowienia, miejscem integracji; włączenie nie tylko w sensie formalnych praw przyznanych przez instancję władzy, ale w sensie pełnego uczestnictwa wszystkich różnych tożsamości i podmiotów w życiu politycznym, gospodarczym i społecznym.
Zawłaszczanie ziemi, bezużyteczne prace infrastrukturalne, gentryfikacja i odnowa miast, utowarowienie podstawowych potrzeb ludzkich, takich jak mieszkalnictwo, żywność, woda i opieka zdrowotna, eksmisje i przesiedlenia, ksenofobia, militaryzacja i wzmożony nadzór to główne elementy polityki wywłaszczania realizowanej w obszarach miejskich przestrzeń kosztem popularnych zajęć. Opór wobec tej polityki składa się z mozaiki walk o „prawo do miasta”, pojmowane nie jako gwarancja indywidualnych zasobów czy możliwości, ale jako afirmacja zbiorowego samostanowienia życia codziennego.
Krótka historia przestrzeni miejskiej w Grecji
Aby zrozumieć walki miejskie, które nasiliły się w Grecji od 2008 roku, powinniśmy zrozumieć proces powstawania greckich miast w drugiej połowie XX wieku. Miasta greckie rozkwitły w latach pięćdziesiątych XX wieku, kiedy szybka industrializacja w połączeniu ze zniszczeniami i wrogością pozostawioną przez wojnę domową (1950-1946) wypędziła ludność wiejską do ośrodków miejskich. Niedbałe przepisy planistyczne w połączeniu z ustaleniami prawnymi, które umożliwiały właścicielom małych nieruchomości wznoszenie wieżowców – ostatecznie na korzyść konstruktorów i ich patronów politycznych – to czynniki, które po dziś dzień determinują krajobraz miejski.
Wydarzenia te stanowiły początkowy proces izolowania, który podważył tradycyjne społeczności, utowarowił mieszkania i promował osobliwą formę „izolacji wśród tłumu innych”. Centra miast i popularne dzielnice do dziś charakteryzują się dużą gęstością zaludnienia, wąskimi uliczkami oraz brakiem otwartych przestrzeni i obiektów użyteczności publicznej. W dekadach dobrego samopoczucia w latach 1990. i 2000. napędzana długiem „dobrobyt” spychał klasę średnią na przedmieścia. W międzyczasie trwały wysiłki w zakresie gentryfikacji, których kulminacją był „szaleństwo budowlane” podczas Igrzysk Olimpijskich w Atenach w 2004 r., kiedy szeroko zakrojone projekty rewitalizacji miast stworzyły dla elit większe możliwości akumulacji, promując jednocześnie wysiedlenia, wykluczenie, represje i inwigilację miejskiej biedoty.
Walka o odzyskanie przestrzeni miejskiej miała miejsce w grudniu 2008 r., kiedy z zimną krwią zamordowanie nastolatka przez policję wywołało trwający miesiąc bunt, który niczym pożar rozprzestrzenił się po całym kraju. Uczniowie szkół średnich i studenci, imigranci i pozbawiona praw wyborczych młodzież miejska wyszły na ulice, protestując przeciwko miejskiej alienacji, wyzyskowi i wykluczeniu, które ukrywały się pod fasadą dobrobytu. Różne tożsamości uczestników połączyły się w zbiorowy „anonimowy” podmiot, który w miarę postępu buntu zaczął aktywnie przekształcać miasto poprzez zdecentralizowane – często symboliczne – akty ponownego zawłaszczania przestrzeni miejskiej, takie jak okupacja budynków użyteczności publicznej, barykady, marsze, improwizowane akcje taneczne i teatralne na ulicach, zakłócanie oficjalnych wydarzeń oraz zakłócanie ruchu i działalności handlowej. Cechą charakterystyczną był absolutny brak żądań formalnych; protestujący nie walczyli o prawa i reformy, ale o możliwość godnego życia i samostanowienia, o powiązanie swoich pragnień z rzeczywistością.
Choć było to wydarzenie przełomowe, nie powinniśmy idealizować powstania grudniowego. Pomimo zespolenia tożsamości, brutalny i spektakularny charakter protestów uprzywilejował jedną specyficzną formę tożsamości – młodych, nieustraszonych, sprawnych mężczyzn – i uniemożliwił stworzenie przestrzeni integracji dla osób z innych kategorii społecznych – rodzin, średniej klasy starsze imigrantki – które mogły mieć powód do złości.
Niemniej jednak zbiorowy „krzyk” z grudnia 2008 r. był sygnałem alarmowym dla uśpionego i pogrążonego w samozadowoleniu społeczeństwa, który pozostawił po sobie dziedzictwo współpracy społecznej i przedefiniowania sfery publicznej. Narodziły się tysiące kolektywów, od grup politycznych, przez zespoły artystyczne, po oddolne związki zawodowe. Całkiem nowe pokolenie upolitycznionej młodzieży zostało wyszkolone w zakresie horyzontalizmu, solidarności i taktyki akcji bezpośredniej, a ruchy społeczne przyjęły nowe praktyki przestrzenne, czego kulminacją było rozpowszechnienie samodzielnie zarządzanych skłotów i ośrodków społecznych we wszystkich zakątkach kraju.
„Kryzys zadłużeniowy”, który wybuchł w 2010 roku, jedynie pogłębił istniejące antagonizmy społeczne, a w konsekwencji zaostrzył konflikty o przestrzeń miejską. Podczas gdy elity i środki masowego przekazu próbowały wciągnąć społeczeństwo w zbiorowe poczucie winy z powodu „życia ponad stan”, uruchomiono masową operację inżynierii społecznej, mającą na celu wywłaszczenie i wykluczenie większości populacji. Cały majątek i infrastruktura państwowa została zgarnięta przez oferenta, który zaoferował najwyższą cenę; płace, emerytury, prawa pracownicze i rozwiązania socjalne klas ludowych zostały obcięte z dnia na dzień; spirala recesji zniszczyłaby produktywny kręgosłup kraju i stworzyłaby bezrobocie i nędzę; oferowane przez niesprawiedliwe regresywne opodatkowanie i rosnące zadłużenie gospodarstw domowych zamach stanu. Polityka wywłaszczania skupiona wokół miejsca pracy spotkała się z oporem wobec dewaluacji siły roboczej, ale paradygmatyczne konflikty ery kryzysu rozgrywają się w przestrzeni miejskiej.
Kontrola przestrzenna przez proxy
W narracji przestrzennej państwa neoliberalnego zawsze pojawia się populacja „zacofana”, którą należy „wprowadzić do cywilizowanego świata”. Państwo pozuje na siłę „racjonalizacji”, która rozszerza swoją kontrolę nad miastem i zwalcza „ukryte” i „nieformalne” praktyki w celu poddania całej populacji rządom prawa. Rzeczywistość jest jednak zupełnie inna. W kontekście niesprawiedliwości i powszechnego gniewu wywołanego neoliberalną restrukturyzacją rolą państwa jest tłumienie oporu, egzekwowanie trwających procesów wykluczenia i utrzymywanie wszelkimi środkami pokoju społecznego. Co ciekawe, chociaż państwo greckie stosowało wiele „formalnych” praktyk represyjnych – zwiększoną inwigilację, prześladowania sądowe walk społecznych – w dużej mierze uciekało się do „nieformalnych” sposobów. Przykłady obejmują brutalne techniki kontroli tłumu, systematyczne wrabianie, bicie i torturowanie aktywistów przez siły porządkowe, a przede wszystkim nowe techniki kontroli przestrzennej przez pełnomocnika.
Jedną z takich technik jest zmowa policji z neonazistowską partią Złoty Świt w celu jawnego „oblężenia” miasta. Złoty Świt po raz pierwszy pojawił się w centrum uwagi opinii publicznej, kiedy porwali „komitet obywatelski” w robotniczej dzielnicy Ayios Panteleimonas w centrum Aten, wykorzystując go jako narzędzie do narzucenia „czystek etnicznych”. Imigranci zostali brutalnie zaatakowani i wypędzeni z okolicy przez brutalny tłum, marsze solidarności protestujące przeciwko oblężeniu były gazem łzawiącym przez policję, nawet plac zabaw na centralnym placu był zamknięty i strzeżony, więc nie korzystały z niego rodziny imigrantów.
Jak jesteśmy obecnie świadkami na całej Globalnej Północy, postrzegane zagrożenia dla stabilności społeczeństwa mogą aktywować odruchy reakcyjne i ksenofobiczne. Stosując taktykę kija i marchewki, Złoty Świt wykorzystał upadek systemu dwupartyjnego, który dominował od czasu przejścia do demokracji w 1974 roku. Z jednej strony kultywowała wizerunek „Robina Hooda”, organizując rozdawanie żywności i oddawanie krwi „tylko dla Greków” – co było wypaczonym i wykluczającym rodzajem „wspólności”. Z drugiej strony zapoczątkował panowanie terroru, w ramach którego neonazistowskie szwadrony śmierci patrolowały ulice w wielu dzielnicach i atakowały każdego, kto wyglądał „niepożądanie” – każdego, kto wyglądał jak imigrant, homoseksualista, transseksualista, radykał itd. za błogosławieństwem lub przy bezpośrednim udziale policji. Kampania ksenofobiczna trwała kilka lat i pozostawiła setki ofiar. Dopiero po zamordowaniu antyfaszystowskiego rapera Pavlosa Fyssasa i późniejszej intensyfikacji zdecentralizowanej taktyki Antify przez ruchy społeczne, ulice mogły zostać odzyskane. Pod naciskiem społeczeństwa państwo zdecydowało się „założyć smycz” swoim dotychczasowym sojusznikom.
Podobny rodzaj „kontroli przestrzennej przez proxy” stosowany jest w przypadku Exarchei już od dawna. Policja aktywnie wypycha zorganizowane gangi handlarzy narkotyków w kierunku obszaru, który przez długi czas był miejskim bastionem ruchu anarchistycznego, w celu zniszczenia zamieszkujących go radykalnych kolektywów i społeczności. W rezultacie szerzy się handel heroiną, zachowania antyspołeczne są częste, a bezwzględne mafie rządzą swoim „terytorium” żelazną pięścią. Niedawno grupy anarchistyczne postanowiły wziąć sprawy w swoje ręce i wypchnąć gangi z Exarchei, organizując bojówki samoobrony, które patrolowały okolicę. Choć jest zbyt wcześnie, aby stwierdzić, czy zakończyło się ono sukcesem, jest to przedsięwzięcie niezwykle złożone, gdyż bezpośrednie kwestionowanie monopolu państwa na przemoc rodzi drażliwe pytania dotyczące społecznej legitymizacji bojówek, odpowiedzialności zbiorowej i rozsądnego użycia siły.
W świetle powyższych przykładów dyskredytuje się pogląd, że państwo neoliberalne jest agentem „racjonalizacji”, zwalczającym praktyki ukryte i nieformalne. Państwo ma raczej władzę decydowania, które nieformalne praktyki będą tolerowane, a nawet promowane, a które będą prześladowane, zgodnie z jego obecną taktyką.
Zbieżność i rozbieżność walk
W miarę pogłębiania się kryzysu momentem, który zdefiniował oddolną politykę w Grecji, było okupowanie placów przez „oburzonych” od maja 2011 roku, w tym samym czasie co hiszpański ruch 15M. W okupacjach i zgromadzeniach uczestniczyło mnóstwo osób o różnym pochodzeniu i celach – według niektórych statystyk jeden na czterech Greków. Ta różnorodność była z pewnością zaletą, ponieważ umożliwiła osmozę pomiędzy różnymi grupami i jednostkami oraz pojawienie się innowacyjnych inicjatyw i praktyk. Niemniej jednak — mniejszościowa — obecność dyskursów nacjonalistycznych i brak „klasy” jako ramy analitycznej wypędziły część radykalnych działaczy z placów.
Pomimo wszelkich rozbieżności i przyznanej trudności oburzonych w identyfikowaniu się jako „ruch”, wpływ placów na praktyki przestrzenne i produkcję miejskich dóbr wspólnych był kluczowy. W ślad za placami wyłoniło się wiele lokalnych zgromadzeń sąsiedzkich. Ich priorytetami nie było już wpływanie na rozwój wydarzeń na centralnej scenie politycznej, ale samoorganizacja i obrona przed zbliżającym się atakiem na powszechny poziom życia – promowanie samowystarczalności i odporności społeczności lokalnych, wypełnianie luk pozostawionych przez wycofującą się państwa opiekuńczego oraz zwalczanie ubóstwa i bezrobocia poprzez wspieranie wysiłków solidarnościowych.
W kontekście urbanizacji promowanej przez sejmiki sąsiedzkie praktyki okupacyjne zyskały legitymację i stały się powszechne. To już nie tylko młodzi protestujący okupowali przestrzenie publiczne, aby przekształcić je w dobra wspólne, ale mieszane kolektywy młodych i starszych, mężczyzn i kobiet, rodzin i pojedynczych osób, imigrantów i tubylców. Przykładem tych praktyk jest okupacja terenów miejskich w celu przekształcenia ich w samodzielnie zarządzane, prowadzone przez społeczność ogrody warzywne. Tak jest na przykład w przypadku PERKA („Rolnictwo podmiejskie”) w Salonikach i Samorządnych Ogrodów Miejskich Elliniko w Atenach, odpowiednio na terenie opuszczonej bazy wojskowej i byłego lotniska w Atenach. Zgodnie z warunkami protokołu ustaleń pomiędzy greckim rządem a Trojką zagranicznych pożyczkodawców, oba obiekty mają zostać sprywatyzowane i przebudowane pod luksusowe mieszkania i infrastrukturę komercyjną. W obu przypadkach szerokie ruchy obywatelskie domagają się ich przekształcenia w parki metropolitalne z obiektami użyteczności publicznej.
Inicjatywy samoobrony społeczności lokalnych zwielokrotniły się, gdy rząd nałożył regresywny podatek od własności gruntów – kpiąco nazywany haratsi, ze względu na wspomnienie pogardzanego osmańskiego podatku pogłównego – arbitralnie pobieranego w ramach rachunku za energię elektryczną. Właścicielom domów, którzy nie zapłacili podatku, odcięto prąd; było to dość powszechne w kraju, w którym obniżono płace, a jedna trzecia siły roboczej została bez pracy. Ten sadystyczny środek stworzyłby sytuację na granicy katastrofy humanitarnej, gdyby nie samoorganizujące się „anty-haratsikomitety sąsiedzkie, które miałyby na wezwanie w celu pozaprawnego przywrócenia władzy rodzinom, których nie było stać na opłacenie podatku.
Kolejnym ważnym obszarem samoobrony było zaopatrzenie w żywność. W poprzedniej dekadzie dystrybucja żywności została przejęta przez oligopolistycznych, ustalających ceny pośredników, którzy sprawili, że artykuły codziennego użytku stały się niedostępne dla klas ludowych, ograniczając jednocześnie marżę zysku producentów żywności. Ruch na rzecz wyeliminowania pośredników rozpoczął się od ciężarówek z ziemniakami przyjeżdżającymi na centralne place miast, które miały być sprzedawane bezpośrednio konsumentom końcowym. „Ruch ziemniaczany” wkrótce przekształcił się w zdecentralizowany ruch „partyzanckiego targu rolników”, który okupował tereny miejskie bez pozwoleń, próbując zjednoczyć rolników i konsumentów pomimo groźby eksmisji, aresztowań i konfrontacji z głęboko zakorzenionymi interesami.
Utworzenie „miejskich wspólnot” rozszerzyło się na opiekę zdrowotną, wraz ze stworzeniem rozbudowanej sieci samodzielnie zarządzanych klinik solidarnościowych; waluty alternatywne, zwłaszcza TEM w Wolos, Syntagma Time Bank w Atenach, Koino w Salonikach i dwadzieścia innych; spółdzielnie konsumenckie, takie jak Bios Coop w Salonikach, która zrzesza ponad 450 rodzin w procesie odzyskiwania autonomii żywnościowej; kuchnie solidarnościowe, które oferują bezpłatną lub bardzo tanią żywność, zachęcając klientów do angażowania się w gotowanie i dystrybucję żywności; oraz wiele egalitarnych spółdzielni pracowniczych, skupionych głównie w sektorze usług, takich jak te należące do Ateńskiej Sieci Spółdzielni Pracowniczych.
Jakie „prawo do miasta”?
W kraju tak purytańskim i religijnym jak Grecja nie można przecenić znaczenia wydarzeń zwiększających widoczność, takich jak Marsz Dumy Gejów czy Przejażdżka Nagim Rowerem, w odzyskaniu przestrzeni publicznej dla pełnego spektrum tożsamości i alternatywnych praktyk. Rzeczywiście, wydarzenia te regularnie stają się miejscem konfrontacji z Cerkwią prawosławną lub skrajną prawicą. Wydarzenia te wiążą się jednak z dodatkowym ryzykiem: w zakresie, w jakim promują indywidualistyczną koncepcję „prawa do miasta” i nie przyjmują intersekcjonalnego spojrzenia na ucisk społeczny, mogą mimowolnie zamienić się w „niszowy rynek” w w kontekście rewitalizacji miast, w ramach której ceni się różnorodność, o ile nadrzędną zasadą społeczną pozostaje wymiana rynkowa. Rzeczywiście, „różnorodność”, „kreatywność” i „innowacja” to podstawowe koncepcje procesów gentryfikacji zachodzących w większości miast europejskich. Te wykluczające procesy zakładają zindywidualizowanego konsumenta praw, a nie aktywne kolektywy, które afirmują swoje prawo do samostanowienia o codziennym życiu w mieście.
Aby zaradzić wszystkim tym prześladowaniom naraz, w tym roku w Salonikach zorganizowano Radical Pride, „alternatywną” imprezę związaną z dumą gejowską, która zachowała niezależność od instytucji publicznych i sponsorów korporacyjnych. Radykalna Pride oferowała bogate ramy umożliwiające zrozumienie, w jaki sposób płeć, rasa, klasa, orientacja seksualna, pochodzenie etniczne, wiek lub zdolności krzyżują się, tworząc ucisk i wykluczenie. W ten sposób starała się potwierdzić zbiorowe działania i połączyć walkę ruchu LGBTQ z innymi walkami miejskimi.
Jeśli jednak chodzi o mobilizację miast, należy podkreślić, że nie wszystkie procesy oddolne mają charakter włączający. Notorycznie najważniejszym zadaniem tak zwanych „komitetów mieszkańców” jest zwiększanie wartości gruntów, ponieważ członkowie mają osobisty interes w wycenie ich nieruchomości. Najczęściej obejmuje to wysiłki mające na celu zatrzymanie „niepożądanych” osób z sąsiedztwa. Nic więc dziwnego, że komitety mieszkańców często są przejmowane przez elementy faszystowskie. W rzeczywistości wykluczenie i faszyzm to brzydkie podłoże błyszczących projektów rewitalizacji miast i budowy „miast modelowych”.
Rzeczywiście, w niedawnym konflikcie wokół uchodźców ksenofobiczne „komitety mieszkańców” odegrały wątpliwą rolę, protestując przeciwko ich włączeniu w życie społeczne. Podobnie państwo traktuje los uchodźców jako kwestię porządku publicznego i stara się izolować ich w opłakanych warunkach w obozach, z dala od ośrodków miejskich. W odpowiedzi ruchy solidarnościowe cierpliwie utworzyły struktury solidarnościowe, aby włączyć uchodźców w życie społeczne miasta. Zwieńczeniem tych wysiłków są samodzielnie zarządzane, okupowane schroniska dla uchodźców, które utworzono w Atenach, Salonikach i innych miastach – z których kilka zostało eksmitowanych przez policję w zeszłym roku.
A co ze zmianami systemowymi?
Do 2013 roku budowa hegemonicznego projektu Syrizy szła pełną parą. Prawie żaden ruch nie pozostał obojętny na dążenie partii do udawania politycznego wyrazu walk przeciwko oszczędnościom i monopolizacji koncepcji solidarności. Dziś doświadczamy końcowego rezultatu tego procesu: pod rządami nominalnie lewicowego rządu zaostrzono politykę wywłaszczania, zneutralizowano opór i zapewniono „pokój społeczny” – tak bardzo pożądany przez elity międzynarodowe i lokalne. Ta porażka nie jest jednak dziełem samej Syrizy, ale pokazuje także wewnętrzne ograniczenia ruchu. Podczas gdy na przykład w Hiszpanii pragnienie zmian instytucjonalnych było w dużej mierze kierowane na poziom lokalny i w stronę koalicji hegemonizowanych przez same ruchy, w Grecji podwójny wpływ, z jednej strony, wrogiego ruchu anarchistycznego do jakiegokolwiek zaangażowania w instytucje, a z drugiej strony sztywna lewica parlamentarna i pozaparlamentarna, która w swoim etatystycznym sposobie myślenia nie dostrzega znaczenia lokalnych partycypacyjnych form rządów, uniemożliwiała powstanie niezależnych inicjatyw komunalnych.
W 2014 r. obserwatorium miejskie dimotopia.gr (obecnie nieistniejące) zidentyfikowało 17 niezależnych formacji municypalnych, których centralnym elementem programu była demokracja bezpośrednia. Kilka lat później niewielu udało się zdobyć reprezentację. Wielu zapewniło wsparcie Syrizy; dało im to impuls wyborczy, kosztem stopniowego przejmowania ich przez zawodowych polityków i utraty oddolnego charakteru. Jednym z takich przypadków jest formacja „Oporu z Obywatelami” w ateńskiej gminie Chalandri. Po długim czasie bycia mniejszościową partią opozycyjną, w 2015 roku zdobyła urząd burmistrza. Dwa lata później wielu jej wieloletnich członków złożyło rezygnację, potępiając nowego burmistrza za złamanie podstawowych zasad formacji i podporządkowanie się programom oszczędnościowym rządu polityki.
Jest bardzo wcześnie, aby stwierdzić, czy ruch municypalny w Hiszpanii miał znaczący wpływ na politykę instytucjonalną – w samym ruchu wywołano w tej kwestii ostrą debatę i krytykę. Można jednak argumentować, że w Grecji deficyt oddolnej koordynacji politycznej – wyborczej lub innej – ułatwił kontynuację polityki oszczędnościowej. Choć podejrzliwość dużej części ruchów w kierunku polityki wyborczej jest zrozumiała, w żadnym wypadku nie należy tego przekładać na niechęć do organizowania się, współpracy, kompromisu, zwiększania skali, docierania do społeczeństwa, energicznego udziału w dialogu publicznym. Nie ma żadnej zasługi w stronniczości, marginalności i czystości ideologicznej.
Pierwsze lata kryzysu przyniosły głęboką delegitymizację systemu politycznego i jego satelitów – partii politycznych, związków zawodowych, środków masowego przekazu – a także rozpad tożsamości ukształtowanych wokół statusu społecznego, pracy czy konsumpcji. Spowodowało to nie tylko depresję i rezygnację, ale także eksplozję oddolnej mobilizacji, która wpłynęła na życie wielu osób i stworzyła struktury, kolektywy i praktyki mające na celu odzyskanie miasta dla różnorodności podmiotów. U szczytu tych mobilizacji panował powszechny optymizm, że sama akumulacja miejskiego dobra wspólnego wystarczy, aby radykalnie zmienić krajobraz miejski i stworzyć społeczną przeciwwagę wystarczającą do skutecznego przeciwstawienia się procesom wywłaszczania.
W kolejnej fazie ruchy oddolne stanęły przed nieuniknioną kwestią koordynacji politycznej i zmian instytucjonalnych i zostały wezwane do zajęcia stanowiska wobec hegemonicznego projektu opracowanego przez Syrizę. Niektórzy utożsamiali się z projektem i zostali przez niego zasymilowani; inni przyjęli ostrożne, ale pragmatyczne stanowisko, próbując negocjować korzyści polityczne bez narażania swojej tożsamości; inni nadal potępiali projekt Syrizy i dystansowali się od niego, nie tworząc jednak alternatywnej formy koordynacji politycznej. Był to czas intensywnych konfliktów i debat.
W obecnej fazie nadzieje na zmianę instytucjonalną zostały rozwiane, ruchy oddolne utraciły swój masowy charakter, a pozostałe kolektywy weszły w proces refleksji i redefinicji strategii. Kluczową kwestią, którą należy podkreślić w takich refleksjach, jest znaczenie oddolnych walk miejskich w czasie kryzysu, biorąc pod uwagę nie tylko stojące przed nimi zagrożenia zewnętrzne – represje i kooptację – ale także ich wewnętrzne ograniczenia: ich sprzeczny charakter, rozbieżności ideologiczne, ich trudność w znalezieniu wspólnego słownictwa, w koordynacji i uformowaniu spójnego podmiotu politycznego. Nie należy jednak postrzegać tych niedociągnięć jako porażki, gdyż cykl sprzeciwu i podporządkowania nigdy nie jest grą o sumie zerowej. Istnieje „przelew”, który utrzymuje się i stanowi podłoże kolejnego cyklu mobilizacji. W tym przelewie pojawiają się idee, praktyki, wartości i możliwości działania, które jeszcze dekadę temu nie istniały, a także nowy głos w dyskursie publicznym, który priorytetowo traktuje współpracę społeczną i samostanowienie.
Theodoros Karyotis jest socjologiem, tłumaczem i aktywistą uczestniczącym w ruchach społecznych promujących samorządność, ekonomię solidarności i obronę dobra wspólnego. Pisze dalej autonomicznas.net.
ZNetwork jest finansowany wyłącznie dzięki hojności swoich czytelników.
Darowizna