WPodczas gdy media w USA skupiały najwięcej uwagi na zawieszeniu rządu i spektaklu z impetem o murze granicznym, administracja Trumpa po cichu zwiększa militaryzm Stanów Zjednoczonych na całym świecie. Po raz kolejny skupiła się na Wenezueli, wspierając zamach stanu. To, czy ktoś popiera politykę Maduro, czy jakiegokolwiek innego przywódcy, jest w tym względzie nieistotne, ponieważ pomimo pustych mitów Imperium Amerykańskie nigdy nie było zainteresowane obroną demokracji. W końcu na liście jego sojuszników znajdują się faszystowskie twierdze, mordercze średniowieczne królestwo, bezwzględny reżim apartheidu i kilka uległych, neoliberalnych państw.
Klasa rządząca imperium Stanów Zjednoczonych po prostu nie będzie tolerować żadnego rządu, który sprzeciwia się jego dominacji finansowej i geopolitycznej, próbuje wprowadzić socjalizm lub przenosi swoje powiązania z innym potężnym podmiotem państwowym, takim jak na przykład Rosja czy Chiny. Jeśli ktoś się na to zdecyduje, natychmiast staje się celem ataku albo w postaci wyniszczających sankcji gospodarczych lub embarga, które sprawiają, że rządzenie jest prawie niemożliwe i przede wszystkim szkodzi ogółowi społeczeństwa, albo w postaci ukrytej działalności wywrotowej lub bezpośredniej i pośredniej interwencji wojskowej. A media korporacyjne, gdy decydują się na poruszanie tych kwestii, na ogół papugują uwagi i zaciemnienia Departamentu Stanu i Pentagonu na temat intencji rządu USA, roli korporacji i globalnego kapitalizmu oraz charakteru rządów, którymi są USA w tamtym czasie przeciwny. A wszystko to odbywa się praktycznie bez analizy historycznej. Ale oczywiście nic z tego nie jest nowe.
Niezależnie od tego, czy chodziło o Reagana na Grenadzie, Busha seniora w Panamie czy Kuwejcie, czy Clintona na Bałkanach, amerykańskie media głównego nurtu sumiennie rozpowszechniały kłamstwa Waszyngtonu. Cykl medialny był przesiąknięty kłamstwami administracji Busha na temat "broń masowego rażenia" w Iraku. Mimo że Irak nie ma absolutnie nic wspólnego z atakami z 9 września, korporacyjne media niewiele zrobiły, aby podkreślić ten fakt w czasie, gdy Imperium wkręcało machinę wojenną. Ci, którzy to kwestionowali, często tracili pracę lub byli marginalizowani. Teraz, gdy ten najazd doprowadził do rzezi setek tysięcy cywilów, masowej migracji i zdziesiątkowania całego regionu, wielu przedstawicieli mediów i niektórych polityków spogląda wstecz z selektywnymi wyrzutami sumienia. Jakby to w jakikolwiek sposób pomogło zmarłemu.
Korporacyjne media pomogły administracji Obamy, gdy obrała za cel Libię, powtarzając historie, w większości bezpodstawne, o okrucieństwach popełnianych przez rząd Kaddafiego. Kiedy sam Kaddafi został brutalnie zamordowany przez tłum, w żargonie imperium mówiono o jego śmierci. „Przybyliśmy, zobaczyliśmy, umarł” Hillary Clinton, ówczesna sekretarz stanu, maniakalnie ogłosiła w wywiadzie telewizyjnym. A media ledwo uniosły brwi ze zdziwienia. Wręcz przeciwnie, śmiali się i gratulowali. Teraz ten kraj, niegdyś jeden z najbogatszych w Afryce, stał się rajem dla handlarzy niewolnikami i ogniskiem kryzysu migracyjnego w Europie. Trudno byłoby jednak znaleźć wiele ważnych wiadomości, gdy machina wojenna USA/NATO zakończyła bombardowanie zamierzonego celu. Wszystkie monumentalne niepowodzenia i brutalność militaryzmu powinny racjonalnie sygnalizować jego koniec, nie tylko w USA, ale wszędzie. Interesy kapitału napędzają jednak jego dalszą ekspansję. A korporacyjne media są jej zawsze wiernym rzecznikiem.
Kłamstwa pochlebczej prasy korporacyjnej pozwoliły na dziesięciolecia niepohamowanej grabieży i niszczenia na całą skalę całych społeczeństw, regionów i ekosystemów. Mówi językiem uświęconym przez imperium, które oczywiście nie może wymienić tego słowa "imperium" or "imperializm" w ogóle. W końcu są to media zarządzane i kierowane przez interesy korporacji, a te interesy są powiązane z niektórymi z najbardziej dochodowych branż na świecie. Biznes kwitnie w przypadku amerykańskich i międzynarodowych firm czerpiących zyski z wojny i militaryzmu, takich jak Northrop Grumman, General Dynamics, Boeing, Lockheed Martin i Raytheon. Inne firmy, na przykład te z branży paliw kopalnych i zajmujące się kontraktacją na rozwój infrastruktury, czekają z utęsknieniem na następstwa każdego nowego wyczynu jak sępy czekające na żerowanie na padlinie.
Prasa korporacyjna rozumie, jak świętością jest wojsko dla elitarnego establishmentu w USA. Można to zobaczyć po dużej liczbie „ekspertów” w wiadomościach kablowych, którzy są członkami lub byłymi członkami armii amerykańskiej, CIA i innych agencji imperium. Nikt na samej górze nie ośmiela się kwestionować tego, ile pieniędzy otrzymuje wojsko – w tym roku ma ono otrzymać co najmniej 716 miliardów dolarów ani nazywać go największym zanieczyszczającym planetę i przyczyniającym się do globalnego ocieplenia. Ci, którzy to robią w głównym nurcie, są szybko karani lub uciszani.
Nie można płakać nad amerykańskimi tzw "wrogowie" albo. Szpital? Szkoła? Wesele? Karetka pogotowia? Żaden z nich nie spotkał się z taką falą współczucia, jaką cieszy się tylko jeden amerykański żołnierz. Wiedzą też, że kultura została uwarunkowana w podporządkowaniu się przemysłowi wojennemu. To ta sama machina, w którą oszukuje się młodych mężczyzn i kobiety o skąpych możliwościach ekonomicznych i edukacyjnych „obrona interesów USA” – słowa kodowe oznaczające bycie mięso armatnie, termin dawno zapomniany, czy najemnicy chroniący inwestycje korporacyjne.
Oczywiście militarystyczny szowinizm nie jest niczym nowym w USA. Gra dobrze przez dziesięciolecia na prawie każdej imprezie sportowej, za każdym razem stając się bardziej płynny i dodając więcej błysku techno. Samoloty rozdzierają niebo na kawałki nad zatłoczonymi stadionami udekorowanymi wszystkiego, co czerwone, białe i niebieskie, a tłumy pozbawionej praw młodych ludzi są zachęcane do wiary w kłamstwo, że bombardowanie zubożałych i w dużej mierze bezsilnych ludzi gdzie indziej w jakiś sposób obroni ich ojczyznę.
Szkoły średnie, a nawet uczelnie często zapraszają rekruterów na wydarzenia z okazji „dnia kariery”. Zorganizowana gra o morderstwo jest często ich jedyną możliwością zatrudnienia lub awansu edukacyjnego. Jeśli jednak powrócą do domu po oddziale uszkodzeni, z zespołem stresu pourazowego lub problemami finansowymi, zazwyczaj znikają z centrum uwagi. Wśród nich gwałtownie rośnie liczba samobójstw, przemocy domowej i bezdomności, ale prawie byś tego nie zauważył, oglądając wiadomości w telewizji kablowej lub czytając większość gazet głównego nurtu. To prawda, że czasami politycy wypychają ich na podium dla pustych patriotycznych pochwał, ale tylko wtedy, gdy są telegeniczny i przydatne dla kontynuacji machiny wojennej. Jeśli odbiegają od narracji, stają się niewidzialni.
Hollywood działa jako ramię w tym zatruciu medialnym, jeśli chodzi o wojsko. Obejrzyj obecnie praktycznie każdy film akcji, science-fiction lub film sensacyjny i zwróć uwagę, jak militaryzm jest płynnie wpleciony w większość wątków fabularnych. Sprzęt wojskowy jest łatwo dostępny dla tych produkcji. Żołnierze prawie zawsze są postrzegani jako cnotliwi. To także pokazuje napięcie zgubnego autorytaryzmu w kulturze amerykańskiej. Agenci FBI i CIA, detektywi, prokuratorzy – wszyscy są przedstawiani z aurą niespokojnej, być może wadliwej, ale nienaruszonej, niepodważalnej szlachty.
I tu dochodzi do tajnych działań Imperium Amerykańskiego, które jeszcze bardziej są ukrywane lub mówi się o nich w niejasnych terminach. Te działania zostały zaplanowane w ciemnych korytarzach państwa inwigilacyjnego. Niezależnie od tego, czy chodzi o wspieranie zamachów stanu, porwania dysydentów, ukierunkowane zabójstwa, czy szkolenie i finansowanie szwadronów śmierci, Stany Zjednoczone mają długą historię destabilizowania demokratycznie wybranych rządów lub podstępnej infiltracji ruchów demokratycznych. Uczyniła to w Demokratycznej Republice Konga, kiedy zamordowała swojego pierwszego prezydenta, Patrice’a Lumumbę. Uczyniło to w Iranie, kiedy obalono rząd Mohammada Mosaddegha. Uczyniła to w Chile, pomagając w zamachu stanu przeciwko Salvadorowi Allende. Zrobiło to w Indonezji, Salwadorze, Hondurasie i tak dalej. Nie powinno więc być wątpliwości, że obecnie robi to ponownie w Wenezueli.
Ci, których amerykańskie media głównego nurtu uznali za zbędnych, o których rzadko się mówi, jeśli w ogóle, to cywilne ofiary niekończących się wojen, okupacji i tajnych działań Imperium Amerykańskiego. Są to duchy wędrujące po kuli bez chwalebnych grobowców, w których można by odpocząć. Ich groby nie zdobią żadne objęte sankcjami cesarskimi pomniki ubrane w wieńce. Żadnych dni pamięci. Być może spotkał ich koniec na polach śmierci stworzonych lub wspieranych przez Imperium dzięki brutalności, za którą w całości zapłacił amerykański podatnik, ale nie są na tyle ważni, aby amerykańskie media o nich wspominały, może chociaż mimochodem. To tak, jakby wymówienie ich imion mogło przywołać ducha zemsty z góry trupów, osadu samego imperializmu.
Oczywiście inne narody na całej planecie, w tym Rosja i Chiny, również używają brutalnego militaryzmu, aby stłumić sprzeciw. Jednak żadne z nich nie inwestuje ani nie wydaje w tym zakresie nawet w przybliżeniu tyle, co USA, ani nie wykorzystuje tego w takim stopniu. I to właśnie sprawia, że amerykański imperializm jest najbardziej niebezpieczny na planecie. W końcu interesem Imperium Amerykańskiego jest wojna, niezależnie od tego, czy sprzedaje broń swoim państwom-klientom, które są aktywnie zaangażowane w ludobójstwo, okupację lub represje, czy to Arabia Saudyjska, Indie czy Izrael, czy też angażuje się w gry wojenne w całej Afryce i Azji Środkowej. A w miarę jak administracja Trumpa będzie zmierzać w stronę jeszcze bardziej agresywnej polityki zagranicznej oraz jeszcze większej liczby sankcji i gróźb działań wojskowych przeciwko Wenezueli, Iranowi lub Korei Północnej, będziemy świadkami wielu takich samych pochlebczych i ahistorycznych propagandy rozpowszechnianych przez praktycznie wszystkich korporacyjny portal medialny. Choć mogą nienawidzić wulgarności i jawnego rasizmu Trumpa, nigdy nie sprzeciwią się jego wojowniczej polityce zagranicznej. Wrogowie Imperium Amerykańskiego zawsze będą odpowiednio oczerniani jako wrogowie demokracji, ponieważ kłamliwa dwumowa jest oficjalnym językiem mediów nierozerwalnie związanych ze swoimi korporacyjnymi władcami.
ZNetwork jest finansowany wyłącznie dzięki hojności swoich czytelników.
Darowizna