Często mówi się, że żyjemy w społeczeństwie postindustrialnym, w którym wiedza i innowacje są motorami produkcji, a informacja jest walutą. W środku pogłębiającego się kryzysu systemowego mówi się nam również, że drastyczne środki podjęte przez nasze rządy, choć bolesne, są niezbędnymi krokami w kierunku renowacji naszych gospodarek na postindustrialny XXI wiek. Jednak środki te najczęściej podważają właśnie te instytucje społeczne, które najbardziej sprzyjają rozwijaniu naszych możliwości w tych obszarach, nie tylko poprzez gwałtowne obniżanie jakości ich produkcji, ale także ograniczanie naszego dostępu do nich.
Naiwnością byłoby sądzić, że osoby odpowiedzialne za te decyzje nie są tego świadome, zwłaszcza jeśli weźmiemy pod uwagę, jak niewiele ich krótkoterminowe rozwiązania przyniosły pozytywne rezultaty dla tych z nas, którzy na własnej skórze doświadczyli skutków kryzysu, i ile te poprawki przyniosły w krótkoterminowej perspektywie, finansowanych ze środków publicznych zysków kleptokratycznym bankom, korporacjom i rządom. Nigdzie ta cyniczna dynamika nie jest bardziej widoczna niż w podejściu przyjętym obecnie przez rządy do reformy szkolnictwa uniwersyteckiego, ponieważ wygląda to tak, jakby elity brały sobie do serca postindustrialne hasło, że „wiedza to potęga” i podejmowały wspólne wysiłki na rzecz minimalizacji dostępu do tej mocy i sabotować jej jakość.
Weźmy na przykład niedawne cięcia ogłoszone przez kataloński rząd i brudne sztuczki stosowane w celu wdrożenia tak zwanego „nowego modelu uniwersytetu”. Cięcia te, które w niektórych przypadkach sięgają ponad 20% obniżek rocznego finansowania, są w szczególności skierowane do pracowników usług uniwersyteckich i administracji, a także wykładowców zatrudnionych na podstawie umów na czas określony (nauczyciele, którzy zarabiają średnio zaledwie 450 euro miesięcznie i często ponoszą największe obciążenie dydaktyczne). W przypadku pracowników, którzy nie zostaną zwolnieni lub po prostu nie zostaną ponownie zatrudnieni, czas trwania umów zostanie skrócony do trzech lub czterech miesięcy, a ich wynagrodzenia obniżone nawet o 44% i nie będą już kwalifikować się do zabezpieczenia społecznego ani innych programów socjalnych.
Z drugiej strony ich obciążenie pracą i nauczaniem dramatycznie wzrośnie, co niewątpliwie będzie miało negatywne konsekwencje dla jakości ich kursów. Tymczasem opłaty studenckie mają wzrosnąć o 7.6%, co stanowi maksymalny prawny limit, co jeszcze bardziej uniemożliwi dostęp studentom, których rodziny odnotowały w ostatnich latach spadek zarobków. Ujawnienie i wdrożenie wszystkich tych środków pozostawiono poszczególnym uniwersytetom (które w różny sposób zachowywały dyskrecję i przejrzystość w tym zadaniu) i miało miejsce podczas egzaminów końcowych, kiedy studenci i nauczyciele byli zbyt zajęci pracą, aby zauważyć małą wiadomość ukrytą w ich wirtualnym kampusie Strony główne.
Na tym nie kończy się fala praktyk antydemokratycznych, która nie ogranicza się do Katalonii czy nawet Hiszpanii. Obecne środki oszczędnościowe wprowadzane są w kontekście wdrażania Europejskiego Obszaru Szkolnictwa Wyższego, powszechnie znanego jako Proces Boloński. Zapowiadany jako projekt integracji europejskiej i modernizacji środowiska akademickiego, ten masowy program w rzeczywistości reprezentuje antydemokratyczne narzucenie tak zwanego anglosaskiego modelu akredytacji uniwersytetów w 47 wysoce heterogenicznych krajach, a także reorientację programów akademickich w kierunku bardziej wyspecjalizowanego, technokratycznego systemu szkolenia.
Podobnie jak Slavoj Žižek połóż to wcześniej „u podstaw tych reform leży chęć podporządkowania szkolnictwa wyższego zadaniu rozwiązywania konkretnych problemów społeczeństwa poprzez tworzenie opinii eksperckich”. I oczywiście wystarczy spojrzeć na obecny kryzys, aby znaleźć dowody na jakość opinii ekspertów opracowanych w ramach tej z natury krótkowzrocznej metodologii. Co więcej, Proces Boloński jeszcze bardziej pogłębia spiralę spadkową modelu uniwersytetu jako biznesu, w którym nasi wspomniani eksperci prowadzą badania na zlecenie banków, międzynarodowych korporacji i rządów działających wspólnie poprzez partnerstwa publiczno-prywatne w celu generowania zysków (a recepta, która raczej nie gwarantuje niezależności badacza, niezbędnego składnika w tworzeniu rzetelnej wiedzy).
„Być może bardziej niż antydemokratyczne narzucenie” – mówi mi Raimundo Viejo w wywiadzie e-mailowym – „powinniśmy określić te środki same w sobie jako dedemokratyczne”. Viejo, aktywista, badacz i profesor na Universitat Pompeu Fabra w Barcelonie, specjalizujący się w ruchach społecznych, wyjaśnia: „W swojej książce Demokracja Charles Tilly traktuje demokrację nie jako niezmienny stan istnienia, ale jako niestabilną równowagę pomiędzy dwiema antagonistycznymi siłami: demokratyzacją i destrukcją. -demokratyzacja. Ten ostatni, w swoim najbardziej zaawansowanym stanie, przygotowuje niepowodzenie reżimów demokratycznych w otwieraniu drzwi dyktaturom. Stosowane obecnie środki mają charakter jawnie dedemokratyczni. Nie tyle starają się zniszczyć demokrację, ile przywłaszczyć sobie jej legitymizację i wykorzystać ją do celów antydemokratycznych, takich jak neoliberalizm”.
Bez względu na to, co sądzi się o treści samej reformy, tym, co wywołało największe oburzenie i zapoczątkowało lata protestów, jest brutalne wdrożenie w Bolonii, które w latach poprzedzających pogłębienie się kryzysu i wynikające z niego środki oszczędnościowe było równoznaczne z brutalnymi represji, jakie możemy dziś zaobserwować w Grecji, Hiszpanii, Anglii i gdzie indziej. W 2009 roku studenci Uniwersytetu w Barcelonie zebrali się, aby pokojowo zająć korytarze swojego kampusu, aby potępić brak przejrzystości i demokracji, z jakim widzieli zmiany swoich stopni naukowych i programów nauczania. Rankiem 18 marca zostali usunięci z kampusu poprzez masowe użycie wyraźnie nadmiernej siły, co, gdy w ciągu kilku godzin zdjęcia zaczęły krążyć w Internecie, spotkało się z masowym, pokojowym protestem przeciwko przemocy policji.
Najbardziej szokująca w tych incydentach była nie tylko jeszcze bardziej brutalna reakcja policji na uczniów, nauczycieli i obywateli gromadzących się w pobliżu ratusza i krzyczących: „Używamy książek! Używasz pałek!” Najbardziej oburzający ze wszystkiego był fakt, że brutalność, która rozpoczęła wszystko, krwawe usunięcie protestujących spokojnie przebywających na terenie uniwersytetu nakazał rektor Uniwersytetu w Barcelonie Dídac Ramírez. Zgodnie z hiszpańskim prawem policja ma zakaz wstępu na jakąkolwiek uczelnię, a pełna odpowiedzialność za decyzję o wpuszczeniu jej na teren uczelni leży wyłącznie w rękach rektora uczelni.
Tragedia obecnego stanu rzeczy europejskich uniwersytetów to nie tylko ponowne, brutalne narzucenie neoliberalnego modelu edukacji uniwersyteckiej i ograniczenie dostępu do szczęśliwszej klasy, której liczba członków maleje z dnia na dzień. Smutną puentą jest to, że pracownicy uniwersyteccy, nauczyciele i studenci (zarówno byli, jak i przyszli) znajdują się obecnie w niezręcznej sytuacji, w której walczą o utrzymanie i tak już nadmiernie niepewnej sytuacji, w której się znajdują.
Jednak istnieje promyk nadziei. Od Włoch po Anglię i Grecję po Hiszpanię reforma bolońska spotkała się z bojowymi protestami studentów, którzy – choć o różnej sile koordynacji – wykazali się znaczną kreatywnością taktyczną i odnieśli sporo drobnych zwycięstw. Obecnie w Katalonii, pomimo podstępnej taktyki wspomnianej wcześniej w tym artykule, skrajne środki oszczędnościowe spotkały się z nieoczekiwanie silnym oporem, który czerpał swoją siłę z kontekstu masowej mobilizacji w całym regionie śródziemnomorskim. Co więcej, katalońskie uniwersytety wykorzystały okazję, aby połączyć siły i utworzyć Jednolitą Platformę Obrony Uniwersytetów Publicznych (PUDUP), która jednoczy studentów, wykładowców i pracowników uniwersyteckich ze wszystkich publicznych uniwersytetów w Katalonii we wspólnym wysiłku mającym na celu zapewnienie, że rok akademicki zaczyna się bardzo gorącą jesienią.
Pochodnia zapalona przez Protestujący na chilijskim uniwersytecie, którego płonące światło rozprzestrzeniło się na resztę społeczeństwa obywatelskiego w ich kraju, jest głównym źródłem inspiracji. Chcą wysokiej jakości, bezpłatnej edukacji i są gotowi o nią walczyć. Żądając wszystkiego, gdy powiedziano im, że zasługują na niewiele więcej niż resztki, chilijscy studenci pokazują swoim sąsiadom, że inny świat jest możliwy i wart walki. I właśnie dlatego, że musi być trudno powiedzieć rodzinie Manuela Gutiérreza Reinoso, 16-latka zamordowanego 26 sierpnia przez chilijskich karabinierów, obowiązkiem nas wszystkich jest zadbanie o to, by pamięć o nim została zaszczyceni lepszą przyszłością dla wszystkich.
ZNetwork jest finansowany wyłącznie dzięki hojności swoich czytelników.
Darowizna