Jeśli masz nastrój, czy mógłbyś rozważyć pójście ze mną na spacer i przy okazji pomyśleć trochę o wojnach w Ameryce? Nic szczególnie ambitnego, po prostu – jeśli masz na to ochotę – spacer do rogu.
Trzeba przyznać, że jest tu mały haczyk. Gdzie dokładnie jest ten kącik? Myślę, że po raz pierwszy o tym usłyszałem w styczniu 2004 roku, a działo się to gdzieś w Iraku. Było to, jeśli pamiętacie, zaledwie dziewięć miesięcy po triumfalnym wkroczeniu wojsk amerykańskich do płonącego Bagdadu i miesiąc po schwytaniu autokratycznego władcy Iraku, Saddama Husajna, w pobliżu jego rodzinnego miasta Tikrit. Jednak pomimo niezapomnianej daty 1 maja 2003 r. prezydenta George’a W. Busha „misja zakończona” moment, kiedy z pokładu lotniskowca u wybrzeży San Diego on Deklarowana „główne operacje bojowe w Iraku… zakończyły się”, wojna amerykańska tam w jakiś sposób tak naprawdę nigdy się nie zatrzymała. Powstanie już wybuchło, bazy amerykańskie były okresowo bombardowane moździerzami, a amerykańscy urzędnicy obawiali się, że szykuje się jakiś rodzaj wojny domowej pomiędzy niegdyś panującą mniejszością sunnicką w kraju a rosnącą większością szyitów.
To wtedy generał dywizji Charles Swannack Jr., dowódca 82. Dywizji Powietrznodesantowej, wspomniał o tym narożniku (i jak można wywnioskować z jego komentarzy, nie był to nawet pierwszy raz, kiedy poruszał ten temat). Tutaj jako New York Times korespondent John Burns zgłaszane taka była ocena sytuacji dokonana przez Swannacka:
„Generał, potężna, imponująca postać, znana wśród swoich żołnierzy ze swego rozsądnego postępowania, rozpoczął swoje uwagi od przypomnienia reporterom, że pojawił się w Bagdadzie sześć tygodni temu, mniej więcej w czasie ofensywy powstańców w Ramadanie, i powiedział wierzył, że [wojska] w jego okolicy „skręcają za róg”.
„Teraz powiedział: «Jestem tutaj, aby powiedzieć ci, że skręciliśmy z tego zakrętu». Mogę również powiedzieć, że jesteśmy na dobrej drodze do sukcesu, ponieważ w ciągu ostatniego miesiąca ataki na nasze siły spadły o prawie 60 procent”.
Tak się złożyło, że Amerykanie przez jakiś czas pozostawali na ścieżce prowadzącej do ostatecznego sukcesu, nie tylko w Iraku, ale także w Waszyngtonie. Tam, jako Rowan Scarborough zgłaszane ponad rok później, w marcu 2005 r., „w zaciszu swoich biur E-ring, wyżsi urzędnicy Pentagonu zaczęli mieć myśli, które rok temu były niewyobrażalne: Irak wychodzi za róg. „To wciąż ciężka walka. Nie chcemy, aby ktokolwiek pomyślał, że tak nie jest” – powiedział emerytowany generał broni Sił Powietrznych Thomas McInerney, analityk wojskowy, który zdecydowanie popiera sekretarza obrony Donalda H. Rumsfelda. „Ale dynamika jest w naszym kierunku”.
Irak bez narożników
Problem polegał na tym, że za każdym razem, gdy wojska amerykańskie faktycznie skręcały w ten róg, zastawiali powstańców uzbrojonych w granaty o napędzie rakietowym (RPG) i inną broń, czasem nawet Produkcja amerykańska ramiona. Ponadto ulice za tym rogiem okazały się usiane na wpół zakopanymi improwizowanymi ładunkami wybuchowymi, czyli IED, które ci sami powstańcy mogli zbudować na podstawie instrukcji w Internecie i które mogłyby zniszczyć najlepiej opancerzony Humvee dla cena pizzy. (Właściwie na początku niektórym miejscom, do których musieli skręcić wojska amerykańskie, nadano już ponuro sardoniczne nazwy, takie jak „Aleja RPG.”) Tak się złożyło, że było wiele zakrętów do zawrócenia, a jednak od 2003 roku wydawało się, że nie ma dokąd pójść.
Nie wątpię, że ci z Was w pewnym wieku przygotowujący się do naszego małego spaceru myślą już o nieco bardziej niebezpiecznym obrazie z innej wojny: niesławnym „światełku w tunelu”, który na zawsze będzie związany z Wietnamem. Zwrot ten był wielokrotnie używany przez Amerykanów do opisania drogi prowadzącej do zwycięstwa w tym konflikcie i przez długi czas był kojarzony z dowódcą sił amerykańskich, generała Williama Westmorelanda. Użył go z niezwykłym skutkiem w 1967 r., zaledwie 10 tygodni przed rozpoczęciem przez wroga niszczycielskiej ofensywy Tet.
Jednakże generał nie był osamotniony w wyborze obrazów. W tym „tunelu” przebywało także wielu czołowych urzędników amerykańskich, począwszy od prezydenta Lyndon Johnson do Doradcy ds. Bezpieczeństwa Narodowego Walta Rostowa. I nie było to najnowsze zdjęcie. Mimo wszystko, generała Henryka Nawarry użył go półtorej dekady wcześniej we francuskiej wersji tej przegranej wojny.
Dla członków ruchu antywojennego tamtej epoki był to obraz, który zawsze miał szczególnie złowieszczy wydźwięk, ponieważ zmierzało się nie tylko do „zakrętu”, ale głęboko w ciemny tunel, gdzie tuż za migoczącym na jego końcu światłem , łatwo było wyobrazić sobie jadący na ciebie pociąg. Nawiasem mówiąc, aby nie sądzić, że jest coś szczególnie oryginalnego w amerykańskiej armii XXI wieku, Westmoreland mówił także z nadzieją w 1967 r. (ale przypuszczalnie zanim znalazł się w tym tunelu) o w jaki sposób Stany Zjednoczone „wyszły na prostą w wojnie” i jak „zaczął się pojawiać jej koniec”.
W Iraku światło na końcu zakrętu nie okazało się bardziej widoczne niż w wietnamskim tunelu, w wyniku czego sam zakręt po prostu zniknął. W rzeczywistości, w zeznaniach przed Senacką Komisją Sił Zbrojnych w kwietniu 2008 r., dowódca USA (i Iraku powstaje generał) Nawet David Petraeus Przyznał, choć niechętnie, że „nie skręciliśmy w żadnym kierunku, nie widzieliśmy świateł w tunelu”. Wkrótce potem w dużej mierze porzucono wszelkiego rodzaju narożniki (przynajmniej jako figury retoryczne). A może, pomyślawszy o innym sposobie, problem znalezienia zakątka, a nie mniej dobrych wiadomości po drugiej stronie, zostałby rozwiązany poprzez zmianę taktyki w drugiej odsłonie wojny Waszyngtonu w Iraku w tym stuleciu: tej przeciwko Państwo Islamskie. Z Sierpień 2014 tego dnia Siły Powietrzne Stanów Zjednoczonych zostaną wezwane do odegrania głównej roli w przekształceniu ogarniętych walkami miast Iraku, z Fallujah do Mosul, w tak wiele gruz. Żadnych zakrętów, żadnych problemów, można powiedzieć.
Nie chcę, żebyś się rozczarował. Poważnie mówiłem o tym spacerze do rogu, tylko nie w Iraku. Weź pod uwagę Irak bez zakrętów nie więcej niż podstawowe informacje na temat prawdziwej wędrówki, którą zamierzamy odbyć.
Zanim jednak opuścimy Irak, pozwolę sobie wspomnieć – i mam nadzieję, że nie uznają mnie Państwo za zbytniego optymistę – że właśnie może zobacz trochę światła migoczącego na końcu gruzów. Czy to możliwe, że po około 14 latach w końcu nadejdzie moment wypełnienia misji przez Amerykę? Przecież „kalifat” Abu Bakra al-Baghdadiego to już historia, a w grudniu prezydent Donald Trump nawet ogłosił zwycięstwo nad ISIS. („Wygraliśmy w Iraku” – powiedział bez wahania i zastrzeżeń). Żadnego tunelu, żadnego zakrętu, żadnych przebłysków światła, po prostu cały szał.
Trzeba przyznać, że teraz, gdy tak zwany kalifat już nie istnieje, a jego bojownicy wypędzeni z okupowanych przez siebie irackich i syryjskich miast, wydaje się, że niektórzy z jego bojowników ponownie zamienili się w wojowników partyzanckich i zamachowców-samobójców – co było pierwszymi postkalifatowymi zamachami bombowymi w Bagdad najwyraźniej zaczęli – i nie do końca zachowują się, jakby przestali liczyć. W każdym razie jeszcze nie (nie zapominajmy też, że w latach poprzedzających „zwycięstwo” Waszyngtonu Państwo Islamskie w jakiś sposób zdołało zmienić się w światowy terror marka).
Mimo wszystko daj mi tu trochę swobody. Mówię tylko o przebłyskach i… och, czekaj, powinienem wspomnieć jeszcze o jednej rzeczy: w sąsiedniej Syrii, obecnie wszystko to samo w sobie jest przebłyskiem, Stany Zjednoczone są obecnie pozornie na krawędzi Zaangażowanie w zupełnie nowej wojnie pomiędzy sojusznikiem NATO, Turcją a siłami kurdyjskimi, nadal wspiera ona ISIS, a mówiąc o tym, co widać w oddali, możliwa przyszła wojna z Iranem również wydaje się być przyczajony tuż za następnym zakrętem Trumpiańskiego rogu.
Mimo to miejmy dobrą wiadomość w pełnym świetle. Wojska amerykańskie są faktycznie wycofywane z Iraku i zaledwie 14 lat po tym momencie zakończenia misji niektórzy z nich najwyraźniej wysyłane do miejsca, gdzie najwyraźniej nadal stoi ten róg, za którym trzeba zawrócić, gdzie dla amerykańskich generałów biorących udział w wojnie i innych kluczowych urzędników zawsze istniały niezrównane zakręty, za którymi trzeba było zawrócić.
„Wzmocnienie bezpieczeństwa i stabilności w Afganistanie”
A co powiesz na taki nasz mały spacer gdzieś w Afganistanie? Przecież zaledwie 16 lat po najeździe i wyzwoleniu tych ziem przez administrację Busha – a dokładnie pod koniec listopada 2017 r. – dowódca armii USA, generał armii John Nicholson, który dopiero niedawno został twierdząc, że walka z talibami (i nowym odgałęzieniem ISIS) „wciąż znajduje się w impasie”, nagle zasugerowała… tak, zgadliście… że słynny już dziś, tak długo poszukiwany róg został ponownie przewrócony. Udało mu się to podkreślić, cytując niedawne oświadczenie prezydenta Afganistanu Ashrafa Ghaniego: powiedzenie„Teraz, patrząc w przyszłość na rok 2018, jak powiedział prezydent Ghani, uważa, że wyszliśmy na prostą i ja się z tym zgadzam. Afgańskie Siły Bezpieczeństwa mają teraz dynamikę i Talibowie nie mogą zwyciężyć w obliczu nacisków, które nakreśliłem. Ponownie mają do wyboru pojednanie, życie w nieistotności lub śmierć.
Gdyby tyle lat później generał Nicholson był sam w takim wniosku, można by zakwestionować jego twierdzenie, biorąc pod uwagę, że talibowie kontrolują obecnie lub kwestionują więcej terytorium Afganistanu niż kiedykolwiek od czasu odsunięcia ich od władzy w 2001 r.; jak się wydaje rząd prezydenta Ghaniego bardziej drżący niż kiedykolwiek od czasu „wyzwolenia” kraju przez Stany Zjednoczone; jakie były afgańskie siły bezpieczeństwa biorąc a bicie; oraz że stolica, Kabul, centrum kontroli rządu, była istna piekło of ataki terrorystyczne. Jednak oto, co nadaje stwierdzeniu Nicholsona siłę: nie jest on sam. Jego wnioski są poparte przez niezwykłą grupę kompetentnych urzędników co najmniej od 2010 roku.
Oto tylko częściowa lista: amerykański dowódca afgański, generał Stanley McChrystal luty 2010 (Stany Zjednoczone „skręciły za rogiem” w prowincji Helmand, w południowym centrum kraju, w którym uprawia się mak); Sekretarz obrony Robert Gates w sprawie 7 czerwca 2011 r. („Opuszczam dziś Afganistan z przekonaniem, że jeśli utrzymamy tę dynamikę, zadamy wrogowi decydujący cios i wyjdziemy na prostą w tym konflikcie”) i jego szef prezydent Barack Obama na ten sam dzień („Przełamaliśmy impet talibów, przeszkoliliśmy afgańskie siły bezpieczeństwa i teraz przygotowujemy się do zmiany kierunku naszych wysiłków”); Przewodniczący Połączonych Sztabów Generalnych, generał Martin Dempsey w Kwiecień 2012 („W pierwszych miesiącach mojej kadencji jako przewodniczący współpracowałem z sekretarzem obrony i prezydentem nad opracowaniem nowej strategii obronnej oraz wytycznymi, które rozwiązałyby paradoks bezpieczeństwa. Te wytyczne mają pomóc naszej armii… wyjść z kryzysu po dziesięciu latach skoncentruj się na operacjach stabilizacyjnych i znajdź nowy sposób poradzenia sobie z szerszym spektrum zagrożeń”); i następca Gatesa, sekretarz obrony Leon Panetta, w Wrzesień 2012 („Skręciliśmy za róg”); i tak już zostało w Afganistanie.
Inaczej mówiąc, nigdy przez tak wiele lat nie udało się odwrócić tak wielu potencjalnych perspektyw, przy tak niewielkim skutku. Niemniej jednak, jeśli jesteś gotowy, pomyślmy o wyruszeniu jeszcze raz w poszukiwaniu takiego zakrętu. Zanim jednak przejdziemy do rzeczy, wspomnę o jeszcze jednej rzeczy. Biorąc pod uwagę doświadczenia Brytyjczyków i Sowiecimiędzy innymi Afganistan już od dawna nazywa „cmentarz imperiów”. Jednak dla Afgańczyków od 1979 r., kiedy to pierwsza iteracja amerykańskich wojen, było to po prostu cmentarzem. W tym roku sytuacja już się wyjaśniła tak źle w Kabulu – od ataków na duży hotel i akademię wojskową po niszczycielską bombę ukrytą w ambulansie – które według doniesień mieszkańcy miasta zaczęli nosić „na wypadek gdybym umarł” – zauważa z nimi, aby ich ciała nie zostały rozszarpane i pozostawione niemożliwe do zidentyfikowania w wyniku ostatniego ataku terrorystycznego talibów lub ISIS.
W całym kraju zimą – zwykle w okresie krótkich walk – wojna(y) po prostu przybiera na sile. Administracja Trumpa i Pentagon wysyłają więcej żołnierzy („doradcy"), więcej samoloty, i więcej drony. Armia USA ogłosiła rosnącą liczbę ataków powietrznych, także as więcej bombardowań (W tym rekordowe) niż kiedykolwiek od 2012 r., kiedy w kraju przebywało 100,000 14,00, a nie 15,000–XNUMX XNUMX żołnierzy amerykańskich. A tamtejszy dowódca sił powietrznych USA, generał dywizji sił powietrznych James Hecker, groził ostatnio większej liczbie z nich: twierdząc, że „talibowie nadal nie odczuli pełnego ciężaru amerykańskiej i afgańskiej siły powietrznej”. A jednak według obu Pentagon i ostatnie Badanie BBC, talibowie okupują obecnie więcej terytorium niż kiedykolwiek od 2002 r., a bojownicy z tamtejszego oddziału ISIS w podobny sposób rozprzestrzeniają się na nowe części kraju.
Tak, armia amerykańska (wspierająca afgańskie siły bezpieczeństwa) i talibowie (a także ISIS) walczą ze sobą, ale funkcjonalnie, jeśli chodzi o zwykłych Afgańczyków, zmawiają się w zabijaniu uderzające liczby of cywile na terenie całego kraju. Innymi słowy, ponad półtorej dekady później, pomimo tych zakrętów, wszystko wydaje się tylko pogarszać i końca nie widać.
Przecież w ciągu tych lat dwie grupy, którymi administracja Busha zaatakowała w 2001 roku, Al-Kaida i Talibowie, w jakiś sposób przekształciły się w „ponad 20 grup terrorystycznych i powstańczych” po obu stronach granicy afgańsko-pakistańskiej. (A jeśli wątpicie w te liczby, pochodzą one prosto z niedawnego źle zatytułowanego Raport Pentagonu„Zwiększanie bezpieczeństwa i stabilności w Afganistanie”). Poza Afganistanem w tych latach ten sam proces się powtarzał, gdy pierwotna Al-Kaida przekształciła się w cały szereg grup (Al-Kaida na Półwyspie Arabskim, Al-Kaida na Półwyspie Arabskim, Al-Kaida Kaida w Islamskim Maghrebie i tak dalej) i to samo dzieje się teraz z ISIS.
Tak naprawdę zaczynam się zastanawiać nad niemal każdym zakątkiem dużej części Wielkiego Bliskiego Wschodu i Afryki, co oznacza, że to prawda: to ja się teraz waham. Wiem, co ci obiecałem, ale szczerze mówiąc, mam wątpliwości co do naszego spaceru. Martwię się, co dokładnie się stanie, jeśli kiedykolwiek dotrzemy do tego zakrętu. Kto w końcu chce gwizd obok cmentarza?
Oto moja sugestia. Dlaczego po prostu nie odłożymy na jakiś czas naszego spaceru? Choć obecna sytuacja jest zła, doświadczenie podpowiada nam – a przynajmniej nasi dowódcy wojskowi przysięgają – że prędzej czy później sytuacja się poprawi. A co, jeśli sprawdzimy to jesienią tego roku, a może na początku przyszłego roku, a może gdzieś w 2020, a może nawet 2021 roku? Do tego czasu musi istnieć przynajmniej jeden róg, wokół którego moglibyśmy… cóż, wiesz, co zaraz powiem. Możesz liczyć na jedno: skontaktuję się z Tobą.
Tom Engelhardt jest współzałożycielem The American Empire Project i autor Stany Zjednoczone strachu a także historię zimnej wojny, Koniec kultury zwycięstwa. Jest kolegą z Instytut Narodu i biegnie TomDispatch.com, gdzie po raz pierwszy pojawił się ten artykuł. Jego najnowsza książka to Shadow Government: Surveillance, Secret Wars i globalne państwo bezpieczeństwa w świecie pojedynczej supermocy. Jego następna książka, Naród nieuczyniony wojną (Dispatch Books), ukaże się w maju.
ZNetwork jest finansowany wyłącznie dzięki hojności swoich czytelników.
Darowizna