Koreańska beczka prochu III: korzenie konfliktu
przez Richarda Greemana
Dec. 12, 2010.Kryzys koreański pozostaje beczką prochową. Według mnie niedawne groźby Korei Południowej dotyczące ataków powietrznych na Koreę Północną oraz przedłużenie amerykańsko-południowokoreańskich gier wojennych na żywo wzdłuż 38.th Jednocześnie ożywiają się upiorne wspomnienia z czerwca 1950 r., kiedy podobne prowokacyjne potyczki doprowadziły do wybuchu wojskowego pożaru na pełną skalę, który sześćdziesiąt lat później wciąż pozostaje nierozwiązany. Tak się składa, że dorastałem w „postępowym” (proradzieckim) domu w mrocznych dniach krwawego konfliktu koreańskiego, a świadomość polityczną po raz pierwszy zyskałem podczas histerycznej („mcCarthyowskiej”) antykomunistycznej krucjaty, która była jej krajowym odpowiednikiem . Oto moje świadectwo.
[Szczegółową analizę obecnego kryzysu można znaleźć w częściach I i II mojego „Koreańska beczka prochu”]
Ukryta historia wojny koreańskiej
Mój dziecięcy pogląd na świat ukształtował się podczas wojny z Hitlerem, kiedy Rosjanie byli naszymi odważnymi sojusznikami. Potem przyszła Korea i nagle moja patriotyczna żydowska rodzina z przedmieść Nowego Jorku stała się „złymi facetami” po „złej stronie” nowej wojny amerykańskiej. Właśnie kończyłem budowę naprawdę zgrabnego rosyjskiego MIG-15 na konkurs na model samolotu, ale pomyślałem, żeby go zgłosić. Tymczasem daleki kuzyn, pilot WII, któremu udało się już zadomowić w cywilu i założyć rodzinę, został wezwany i wysłany do Korei. Poczułem się tak samo zdezorientowany jak legendarny pół-Żyd, pół-Japończyk, który w rocznicę 7 grudnia 1941 r. „zaatakował Pearl Schwartz”.
W miarę jak dorastałem, moje zrozumienie pogłębił niezależny lewicowy dziennikarz I.F. Stone, jeden z bohaterów mojego dzieciństwa i przyjaciel rodziny, którego książka Ukryta historia wojny koreańskiej po raz pierwszy podałem w wątpliwość mit zimnej wojny o „niesprowokowanej agresji komunistycznej”. Później, jako członek Ligi Socjalistycznej Młodych Ludów w ramach solidarności z prodemokratycznymi koreańskimi studentami, moje oczy jeszcze bardziej otworzyła mimograficzna broszura YPSL zatytułowana coś jak „Za powstaniem koreańskim”[1] który opowiadał o tragicznej historii przerwanej antykolonialnej rewolucji demokratycznej, wciąż toczącej się wojny domowej i nieudanej ideologicznej polityce USA.
Dziś, dzięki Wikipedii i trzydziestu latom rewizjonistycznej nauki, „ukryta” historia koreańskiej tragedii jest tajemnicą jedynie dla mediów głównego nurtu i polityków, którzy zdecydowali się trzymać się mitów zimnej wojny, aby usprawiedliwić obecne prowokacje imperializmu Stanów Zjednoczonych. Bezpłatny i dostępny zarówno dla młodych, jak i starszych, artykuł w Wikipedii na temat „Wojny koreańskiej” (wraz z linkami do bardziej szczegółowych artykułów na temat wszystkiego, od konkretnych bitew po naruszenia praw człowieka) jest skrupulatnie udokumentowany odniesieniami do dokumentów publicznych, oficjalnych historii wojskowych, komisji raporty i historycy specjalizujący się w głównym nurcie.
Źródła te dokumentują tragiczną historię, którą my, starzy Nowi Lewacy, mniej lub bardziej zrozumieliśmy podczas zimnej wojny – spostrzeżenia, które umożliwiły nam ucieczkę od sposobu myślenia USA i ZSRR, antycypować Wietnam i współczuć naszym współczesnym towarzyszom z Korei Południowej, studentom i członków związku, którzy zarówno wtedy, jak i teraz walczyli o demokrację przeciwko imperializmowi Stanów Zjednoczonych i ich prawicowym sojusznikom z Korei Południowej. Oto ich historia lub to, co o niej wiem.
Konflikt koreański wybuchł w czerwcu 1950 roku w okolicznościach uderzająco podobnych do dzisiejszych. W oczach mediów i oficjalnych wypowiedzi inwazja Korei Północnej na Południe wyglądała jak grom z jasnego nieba, bezwstydny akt czystej agresji. W rzeczywistości obie armie koreańskie nieustannie nękały się nawzajem potyczkami i organizując najazdy na 38. równoleżnik. Pod pozorem kontrataku na południowokoreański nalot prowokacyjny, KAL przekroczyła 38 równoleżnik za ogniem artyleryjskim o świcie w niedzielę 25 czerwca 1950 r. w dobrze przygotowanym masowym ataku.
Odpowiedź prezydenta Trumana i sekretarza stanu dziekana Achesona była natychmiastowa: całkowita wojna z Koreą Północną. Ofensywę północnokoreańską przedstawiano jako wyraźny przypadek „niesprowokowanej agresji”, spowodowanej żarłocznym apetytem komunistycznej Rosji na podboje. Gdyby koreańskie domino upadło, cała Azja zostałaby „utracona”. Korea równała się „Monachium”, a „uspokojenie” nie wchodziło w rachubę. Podobnie konsultowałem się z narodem amerykańskim, który wciąż lizał rany po II wojnie światowej i nigdy nie słyszał o miejscu zwanym Koreą. Truman i Acheson uważali Amerykanów za „zacofanych”, pogrążonych w przedwojennym izolacjonizmie, nieświadomych doniosłego zadania rządzenia globalnym imperium i oczywistego przeznaczenia, które spadło na ich los. Zatem elita musiała decydować za nich, za ich plecami, w swoim własnym najlepszym interesie.
ONZ Figleaf
Nie było więc debaty publicznej, a wojska amerykańskie zostały zaangażowane w konflikt koreański na mocy zarządzenia wykonawczego. Dwa dni po przekroczeniu granicy z Koreą Północną 25 czerwca Truman udał się do ONZ, aby uzyskać legalny liść figowy na wypadek kontrinterwencji Stanów Zjednoczonych. Pod nieobecność Rosji (która miała prawo weta, ale najwyraźniej zakładała, że bez jej głosu żadna uchwała nie może być wiążąca). Z drugiej strony Rosjanie mogli w tajemnicy cieszyć się próbą sił. W każdym razie zdesperowana Rada Bezpieczeństwa przyjęła Rezolucję 83 upoważniającą państwa członkowskie do udzielenia pomocy militarnej Wietnamczykom Południowym, ignorując fakt, że oficjalnie konflikt koreański został słusznie sklasyfikowany jako „wojna domowa”, wykluczając interwencję z zewnątrz.
W każdym razie Trumanowi wystarczyła kwestionowana uchwała 83 i 27 czerwca, zanim atrament wysechł, rozkazał siłom powietrznym Stanów Zjednoczonych przystąpić do walki. W ten sposób Truman przedstawił społeczeństwu faktem dokonanym i, aby uniknąć debaty, nawet nie zadał sobie trudu, aby poprosić Kongres o formalną zgodę. To zamknęło usta wściekłym republikanom, którzy i tak domagaliby się jedynie bardziej agresywnego stanowiska antykomunistycznego. Zamknęła także usta postępowym związkowcom, działaczom na rzecz praw obywatelskich i działaczom pokojowym, których poprzednie prosowieckie sympatie były teraz dowodem „zdrady”. Truman wprowadził także obowiązkowe przysięgi lojalności i ścigał przywódców komunistycznych USA, podczas gdy komitety Kongresu wszędzie ścigały wywrotowców.
Walki w Korei były straszliwe na skalę II wojny światowej. Odbyły się nawet „ekscytujące” (z punktu widzenia 13-latków) walki powietrzne pomiędzy rosyjskimi MIG-ami a amerykańskimi Saberjetsami w „MIG Alley” nad rzeką Yalu. Miały miejsce desanty desantowe typu D, szybkie ofensywy i wojna błyskawiczna kontrofensywy i główne bitwy przedłużone o dwa lata impasu w stylu wojny okopowej z I wojny światowej.[2] Sześćdziesiąt lat później sytuacja militarna pozostaje zamrożona jak mucha w bursztynie, pomimo „cudu gospodarczego” Korei Południowej i izolacji Korei Północnej jako ostatniego istniejącego państwa stalinowskiego. Nic nie stoi na przeszkodzie, aby wybuchł ponownie w 2010 roku. Rzeczywiście, zanim przeczytasz te słowa, rakiety Korei Północnej mogą już lecieć w kierunku Tokio i Seulu.
Niedokończona rewolucja azjatycka
Korzenie dzisiejszego kryzysu sięgają poza wciąż niedokończony konflikt koreański z lat pięćdziesiątych XX wieku, a nawet sięgają dalej, do trwającej pół wieku japońskiej imperialistycznej okupacji Półwyspu Koreańskiego (1950-1890), do stuletniej tęsknoty narodu koreańskiego o jedność narodową, antyjapoński ruch oporu i antykolonialną rewolucję 1945 r., krótkotrwałą i dawno zapomnianą zjednoczoną demokratyczną Republikę Koreańską, jej późniejsze rozczłonkowanie przez superpotęgi USA i Rosji, a w końcu wybuch epidemii zimnej wojny, której prototypem był konflikt koreański.
Chociaż konflikt koreański jest zwykle postrzegany jako wojna zastępcza między USA a ZSRR (tak to postrzegali decydenci amerykańscy), komuniści z Korei Północnej nie byli nigdy pionkami Rosjan, ani, jeśli o to chodzi, Chińczyków komunistów, których pomogli przejąć władzę w 1949 r. Rzeczywiście, Kim Il Sung, szef Partii Korei Północnej, był weteranem bojowników komunistycznych, którego Juche (zrób to sam) była w stanie wymanewrować i oczyścić zarówno frakcje stalinowskie, jak i maoistowskie, jednocześnie uzyskując pomoc zarówno z Rosji, jak i Chin.
Azjatyckie korzenie konfliktu koreańskiego tkwią w niedokończonym charakterze narodowej rewolucji niepodległościowej Korei, przerwanej w momencie zwycięstwa nad japońskim imperializmem na mocy arbitralnej decyzji USA/ZSRR o zajęciu wyzwolonego Półwyspu Koreańskiego, a następnie podzieleniu go na pół, bez konsultacji z jakimikolwiek przedstawicielami Korei. Korea to starożytna cywilizacja narodowa, przez niektórych uważana za źródło (poprzez handel i imigrację) współczesnej kultury japońskiej, której początki są nowsze. Jednakże w latach dziewięćdziesiątych XIX wieku sąsiednia Japonia wyłoniła się jako militarna i przemysłowa potęga kapitalistyczna z imperialnymi ambicjami w Mandżurii (gdzie Japończycy pokonali Imperium Rosyjskie w 1890 r.) i Korei, którą formalnie zaanektowali w 1905 r. Japońscy zdobywcy, którzy uważali się za wyższych rasowo, zmusił Koreańczyków do zmiany imion na japońskie, próbował wykorzenić ich język (jak Brytyjczycy w Irlandii) i sprowadził ich do kolonialnego półniewolnictwa (w tym niewolnictwa seksualnego podczas II wojny światowej). Koreańczyków importowano także do pracy w Japonii, gdzie ich potomkowie pozostają rasowymi pariasami.
Koreański ruch niepodległościowy powstał w 1919 r. wraz z demonstracjami inspirowanymi „prawem Wilsona do samostanowienia”. Walczył z japońską okupacją od wygnania do podziemia aż do 15 sierpnia 1945 r. Japoński gubernator generalny przekazał władzę demokracie Yuh Woonowi. Umiarkowanie lewicowy Koreański Rząd Tymczasowy Hyunga. Podobnie jak we Francji w czasie wyzwolenia, wśród prostych nacjonalistów, demokratów i komunistów, którzy sami zorganizowali się w różne niezależne grupy oporu, panowała euforyczna jedność.[3] 6 września 1945 r. w Seulu zwołano kongres przedstawicieli, który zaledwie trzy tygodnie po kapitulacji Japonii założył nowoczesne, demokratyczne państwo koreańskie.
Brutalna okupacja USA
Wtedy, tak jak teraz, imperializm Stanów Zjednoczonych dał wyraz swojej odruchowej wrogości wobec demokracji. 8 września, dzień po ogłoszeniu przez Koreę niepodległości, siły zbrojne Stanów Zjednoczonych pod rozkazami generała MacArthura wylądowały w Incheon, objęły Koreę Południową wojskowym reżimem okupacyjnym Stanów Zjednoczonych i wobec braku żołnierzy, którzy mogliby go wyegzekwować, przywrócili do władzy japoński garnizon, aby zachować kolejność. Amerykanie odmówili spotkania z Rządem Tymczasowym Yuh Woon-Hyunga i traktowali wszelkie próby samorządności tubylców jako powstanie komunistyczne. Wraz ze wzrostem liczby ludności Stany Zjednoczone zakazały strajków, zdelegalizowały Rząd Tymczasowy i Komitety Ludowe PRK.[4] Aresztowań i masakr demonstrantów niepodległościowych dokonała kolaboracyjna policja koreańska, która służyła jako egzekutorzy japońskich imperialistów, a obecnie służy amerykańskim okupantom.
W odpowiedzi na nastroje koreańskiego nacjonalisty Stany Zjednoczone utworzyły marionetkowe państwo pod przywództwem Syngmana Rhee, prawicowego antykomunisty, który większość życia spędził na wygnaniu w USA. Rhee narzucił brutalną dyktaturę opartą na byłych współpracowników, w celu stłumienia demokratycznego wrzenia Wyzwolenia, prześladowania swoich przeciwników politycznych i prowadzenia kampanii wojskowych przeciwko strajkującym, studentom i lewicowym powstańcom, którzy zostali zmuszeni chwycić za broń przeciwko rządowi. W czasie wojny Rhee z lewicowymi powstańcami życie straciło od 30,000 100,000 do XNUMX XNUMX ludzi.[5]
Podczas gdy dowództwo USA się przyglądało, żandarmeria Rhee i prawica paramilitarny(cywilne) armie dokonały egzekucji tysięcy lewicowych i komunistycznych więźniów politycznych w więzieniu Daejeon i w Powstanie Czedżu(1948–49). Amerykański dyplomata Gregory Henderson przebywający wówczas w Korei szacuje, że zamordowano i pochowano około 100,000 XNUMX propółnocnych więźniów politycznych masowe groby. Korea Południowa Komisja Prawdy i Pojednaniazebrał raporty o setkach tysięcy zabójstw cywilów przed wojną i w jej trakcie.[6] W ten sposób zaciekłe antykomunistyczne represje Rhee zepchnęły masy patriotów i demokratów w szeregi komunistów, których liczba liczyła się wśród milionów i była równomiernie rozproszona zarówno na południu, jak i na północy.
Północnokoreańscy komuniści konsolidują się
Tymczasem w sierpniu 1950 roku północna połowa Półwyspu Koreańskiego była okupowana przez wojska radzieckie, które niedawno na prośbę USA przyłączyły się do wojny antyjapońskiej i szybko wyzwoliły całą Mandżurię poprzez masowe ataki na szerokim froncie. (Niektórzy lewacy wierzyli, że Truman zrzucił drugą bombę atomową na Nagasaki jako sygnał dla Rosjan, których szybki postęp lądowy w Azji codziennie wkraczał w amerykańskie strefy wpływów). Na pospiesznym spotkaniu w Moskwie, z którego wykluczono Koreańczyków, nowo wyzwolony naród koreański został podzielony na dwie części, z okupantami USA i Rosji.
W przeciwieństwie do Amerykanów, rosyjscy okupanci zdecydowali się uznać popularne Koreańskie Komitety Niepodległości, na których czele stali głównie komunistyczni bojownicy ruchu oporu, i pozwolili im przejść do samorządu, centralizując jednocześnie niezależne grupy i umieszczając komunistów na kluczowych stanowiskach. Podobnie jak na południu, komuniści z północy zostali podzieleni na frakcje i chociaż Kim Il Sung, który ostatecznie miał zdominować partię, spędził część wojny w Mandżurii pod władzą Rosjan, nie był rosyjskim marionetką (w przeciwieństwie do swoich wschodnioniemieckich odpowiedników ).
Kim oparł swoją popularność na wsi, gdzie partia przeprowadziła stosunkowo udaną reformę rolną, bez nadmiernej przemocy, jaka miała miejsce w Chinach. Kim wysłał także północnokoreańskie ochotnicze oddziały do Chin, aby pomogły Armii Czerwonej Mao Tse-tunga pokonać reakcyjny, wspierany przez USA reżim Czang Kaj-szeka w 1949 r. Chińczycy odwdzięczyli się w 1950 r., kiedy Stany Zjednoczone najechały Koreę Północną, ale Kim uniemożliwił frakcji prochińskiej od dominacji w Partii Koreańskiej, a jego reżim pozostaje niezależny do dziś, prawdopodobnie ku wielkiemu rozczarowaniu Chin.
Korupcja partii
W tej płynnej sytuacji wielonurtowa Koreańska Partia Komunistyczna zachowała niektóre cechy prawdziwego rewolucyjnego, masowego ruchu socjalistycznego. Niestety, podczas wojny państwo-partia Korei Północnej zostało całkowicie zbiurokratyzowane, a Kim Ir Sen oczyścił wszystkie niezależne tendencje, fabrykując swoje coraz bardziej dziwaczne poglądy. kult jednostki i konsolidację własnego totalitarnego państwa wojskowego w stylu stalinowskim, zmuszonego do życia w zubożałej autarkii przez sześćdziesiąt lat wojny i sankcji Stanów Zjednoczonych.
Krucha gerontokracja, która dziś rządzi państwem partyjnym KRLD, wie, że jej dni są policzone w ten czy inny sposób. Mając niewiele do stracenia, ci starzy ludzie bez wahania użyliby broni nuklearnej, gdyby ich reżim był poważnie zagrożony. Ich celem jest zakończenie życia w luksusie, tak jak zwycięscy weterani komunistycznych władz północnowietnamskich, którzy obecnie przewodniczą kontrolowanemu przez państwo cudowi kapitalizmu. Oczywiście zwycięstwo jest ich jedyną szansą na przetrwanie i atakować zawsze była ich doktryna wojskowa. Co Obama może zyskać, wzniecając to bardzo paskudne gniazdo szerszeni nuklearnych?
Wracając do lat 1945-1948, arbitralny podział Korei nadal był uważany jedynie za środek tymczasowy w obliczu wyborów krajowych i ponownego zjednoczenia kraju, pożądanego przez obie strony. Panował tam duży ruch tam i z powrotem, ponieważ „Północny” Koreańczyk mógł urodzić się na południu i odwrotnie, więc nigdy nie było jasne, kto gdzie jest, ponieważ uchodźcy z obu stron przemieszczali się na północ i południe. I tak krwawa wojna domowa pomiędzy dyktaturą Rhee a ruchem oporu kierowanym przez komunistów na południu Korei przeniosła się na północ i była nierozerwalnie związana z tamtejszym ruchem komunistycznym oraz z masowymi aspiracjami do zjednoczenia i suwerenności narodowej.
Podobna sytuacja miała miejsce w Wietnamie po 1954 r., kiedy po wojskowym upokorzeniu Francji i Porozumieniach Genewskich komunistycznym Wietnamem Północnym rządził Ho Chi Minh (południowiec) do czasu ogólnokrajowych wyborów, podczas gdy na Południu Stany Zjednoczone utworzyły jako marionetkowy dyktator anty- Komunistyczny wygnaniec imieniem Diem (mieszkaniec północy). Podobnie jak później w Wietnamie Amerykanie odstąpili od obietnicy wyborów krajowych. W 1948 roku w USA mianowano dyktatora Syngmana Rhee na pierwszego prezydenta Republiki Korea Południowa(ROK). Co ciekawe, Stany Zjednoczone wycofały następnie swoje siły z wciąż podzielonego półwyspu. Ponieważ w Korei wciąż trwała wojna domowa, było to praktycznie zaproszenie do inwazji z północy.
Tląca się koreańska wojna domowa wybucha płomieniem
Walki na pełną skalę rozpoczęły się 23 czerwca, kiedy Ludowa Armia Korei Północnej przekroczyła 38th Równolegle z masową, dobrze zaplanowaną inwazją, przedostał się głęboko na południe, zajmując stolicę w Seulu i spychając siły południowokoreańskie do małej enklawy wokół Pusan na południowo-wschodnim wybrzeżu. Ten genialny początkowy wyczyn wojskowy można porównać z japońskim atakiem na Pearl Harbor w 1941 r., który zakończył się sukcesem pomimo nieco podejrzanego braku przygotowania Stanów Zjednoczonych. (Armia amerykańska zignorowała miesiące ostrzeżeń Republiki Korei i próśb o pomoc).
Jednak bitwę z czerwca 1950 r. najlepiej rozumieć jako epizod trwającej koreańskiej wojny domowej – konfliktu między narzuconą przez USA prawicową tyranią, opartą na represyjnym aparacie policyjnym odziedziczonym od koreańskich japońskich władców, z jednej strony a popularnym, masowym systemem ruch narodowowyzwoleńczy kierowany przez dynamiczną, wielotendową Partię Komunistyczną, stosunkowo niezależną zarówno od Moskwy, jak i Pekinu. To wyjaśnia, dlaczego słaba armia Korei Południowej rozpłynęła się w obliczu natarcia północy, a połowa żołnierzy Republiki Korei dezerterowała na północ, aby dołączyć do swoich komunistycznych braci, a pozostali dezerterowali na południe w kierunku Pusan, aby ratować swoją skórę.
Po obu stronach doszło do straszliwych masakr. Dyktatura Rhee przed ewakuacją Seulu przeprowadziła natychmiastową masową likwidację około stu tysięcy „komunistów” – związkowców, studentów, liberałów i komunistów długo przetrzymywanych w obozach lub pod obserwacją. Niedawno odkryto i zidentyfikowano masowe groby tysięcy mężczyzn, kobiet i dzieci zamordowanych przez Rhee. Z drugiej strony, w okresie komunistycznej kontroli czterech piątych Południa, miały miejsce masowe procesy i egzekucje „przestępców” oskarżonych o współpracę z Japończykami i dyktaturą Rhee, podobne do tych przetrzymywanych we Francji w czasie Wyzwolenie, ale na szerszą i bardziej brutalną skalę.
USA interweniują
Pod koniec II wojny światowej Stany Zjednoczone rozbroiły się z zadziwiającą szybkością, porzucając lub przekładając na półkę ogromne zapasy sprzętu wojskowego. Upokarzająca porażka sojusznika USA, Korei Południowej, była idealnym pretekstem do ponownej militaryzacji. W międzyczasie w Japonii nadal znajdowały się jednostki amerykańskie w czynnej służbie, a Truman pospiesznie przepłynął samolotami i czołgami, aby wzmocnić oblężoną kieszeń Pusan, zanim siły Rhee zostały zepchnięte do morza.
Jako najwyższy dowódca sił amerykańskich w regionie Azji i Pacyfiku Truman odziedziczył generała Douglasa MacArthura z II wojny światowej, aroganckiego prawicowego ego-maniaka z ambicjami politycznymi, który po tchórzliwym porzuceniu swoich żołnierzy w Bataan w 1941 r. ostatecznie pokonał Japonię poprzez kosztowną serię spektakularnych inwazji desantowych na silnie bronione wyspy, takie jak Iwo Jima. Wbrew radom Pentagonu i swoich podwładnych MacArthur pośpiesznie zorganizował spektakularną inwazję desantową w Incheon, 100 mil za liniami Korei Północnej (gdzie w zeszłym miesiącu admirał Mullen przeprowadził prowokacyjne ćwiczenia inwazji desantowej z użyciem ostrego ognia). Plan MacArthura obejmował wysłanie kolumn pancernych na północ w kierunku chińskiej granicy na rzece Yalu, zdobycie stolicy KRLD w Pangyong i wyzwolenie Półwyspu Koreańskiego od komunistycznego wroga.
We wrześniu 1950 r. MacArthur lądował w stylu D-Day i wojna błyskawiczna wyprawy pancerne na północ przebiegły zgodnie z planem, radykalnie odwracając sytuację militarną i czyniąc go bohaterem dnia i prawdopodobnie republikańskim kandydatem na prezydenta w 1952 roku. Rozkazy Trumana skierowane do MacArthura były niejednoznaczne. Otrzymał pozwolenie na przekroczenie 38th Równolegle tylko w przypadku braku dowodów Chińczycy interweniowaliby. W październiku Prezydent zażądał spotkania ze swoim Naczelnym Dowódcą, które odbyło się na wyspie Wake w związku z arogancką odmową MacArthura udania się do Waszyngtonu. Tam zapewnił Trumana, że ryzyko chińskiej interwencji w Korei jest niewielkie, gdy siły ONZ nacierają na północ w stronę Yalu. Żołnierze wrócą do domu „przed Świętami Bożego Narodzenia”.
Chińczycy wchodzą do walki
Chińscy komuniści, którzy zaledwie rok wcześniej przejęli władzę w Pekinie i nadal toczyli wojnę domową z Armią Nacjonalistyczną Czang Kai Czeka, chronioną przez 7 Armii USAth Flota Formosa była oczywiście zaniepokojona. Chińska Republika Ludowa (ChRL) zaprotestowała za pośrednictwem ONZ i prywatnych kanałów dyplomatycznych, dając jasno do zrozumienia, że będzie interweniować, jeśli siły ONZ zagrożą jej bezpieczeństwu. Komunikat ten Truman odrzucił jako „bezczelną próbę szantażu ONZ”.[7](Brzmi znajomo?) W międzyczasie niezauważona ogromna armia chińskich „ochotników” gromadziła się w Mandżurii i infiltrowała Koreę Północną, mocno zakamuflowana i pod osłoną ciemności.
W październiku, gdy siły zmechanizowane ONZ były rozciągnięte na długich liniach zaopatrzenia w nieprzejezdnej dziczy Korei Północnej, Chińczycy nagle rozpętali nocną falę masowych ataków piechoty, ogłuszając nieprzygotowanych Amerykanów i przekraczając ich linie. Podczas obchodzonych w 1950 r. bożonarodzeniowych bitew wokół zbiornika Chosin chińscy „ochotnicy” otoczyli i zdziesiątkowali cały batalion piechoty morskiej. „Frozen Chosin” był krwawą porażką porównywalną z porażką Francuzów pod Dien Bien Phu w Indochinach cztery lata później, z tą różnicą, że żołnierze piechoty morskiej, którzy przeżyli, byli w stanie przebić się za cenę najdłuższego odwrotu i największej ewakuacji w historii wojskowości USA . W bitwach na huśtawkach połączone siły północnowietnamsko-chińskie ponownie zepchnęły siły ONZ daleko na południe.
Klęska USA
Żaden żołnierz nie został odesłany „do domu na Boże Narodzenie”. Zamiast tego tysiące pokonanych i upokorzonych amerykańskich żołnierzy i oficerów zostało wziętych do niewoli, a spora liczba uległa demoralizacji, ponieważ nie mieli pojęcia, gdzie zostali wysłani do walki i dlaczego. Surowo traktowani i na wpół głodzeni (podobnie jak sami Koreańczycy z Korei Północnej) niektórzy pod silną presją polityczną komunistów zostali przekonani do uprawiania propagandy antyamerykańskiej, co dało początek mitowi „prania mózgu”.[8]
Wspaniałym rozwiązaniem MacArthura na tę upokarzającą klęskę militarną Stanów Zjednoczonych było „dokończenie dzieła” i przeniesienie antykomunistycznej krucjaty dalej na północ, do samych Chin, a proponowane przez niego użycie broni nuklearnej było poważnie omawiane na najwyższych szczeblach. Ale arogancki Najwyższy Dowódca Amerykański gardził swoim cywilnym Prezydentem, byłym pasmanterią, którego wszyscy nazywali „Harrym”. Prawicowy Człowiek na Koniu przesadził, kierując swoje wojownicze apele do elektoratu i Kongresu nad głową Trumana, i Truman go zwolnił.[9]
Generał Ridgeway przejął dowództwo ONZ, co zapobiegło ewentualnej wojnie nuklearnej z Chinami. Ostatecznie, po latach ciężkich walk (w tym zaciętych bitew, takich jak „Porkchop Hill”) i ogromnych napływach amerykańskiej potęgi militarnej, obie strony znalazły się w impasie na 38.th Równoległy. Podsumowując, była to porażka Stanów Zjednoczonych, Korei Południowej i ich sojuszników przy ONZ. Nie chcąc przyznać się do porażki, imperialiści nie byli w równym stopniu zdolni do pokonania Koreańczyków z Północy, ani do podtrzymywania ciągłej wojny na wyniszczenie. Rozpoczęto rozmowy o zawieszeniu broni i przeciągano je miesiącami i latami. Sześćdziesiąt lat później w terenie nic istotnego się nie zmieniło. Jedynie stawka w grze wzrosła znacząco. Obama stoi przed tym samym dylematem co Truman i MacArthur, a Korea Północna pozostaje nieprzewidywalną dziką kartą.
„Syndrom koreański”
Podczas rozmów, które utknęły w martwym punkcie, Zimny Wojownik Truman kontynuował swoją antykomunistyczną retorykę, podczas gdy skrajnie prawicowi republikańscy trybuny, tacy jak Joe McCarthy, oskarżali jastrzębich Demokratów o „20 lat zdrady stanu”. Podobnie jak dzisiejsze wściekłe ataki Republikanów na naszego jastrzębiego Obamę, wściekłego prawica służyła wzmocnieniu dwupartyjnego imperialistycznego pędu do wojny i unieruchomieniu Stanów Zjednoczonych w sztywnym stanowisku. Niemniej jednak po dwóch latach, pomimo nagonki na czarownice i intensywnej propagandy antykomunistycznej, prawie połowa elektoratu uznała decyzję o przystąpieniu do wojny za „błęd”.[I] Truman i Acheson mieli rację, zakładając, że „zacofana” amerykańska opinia publiczna nie udźwignie ciężaru zostania imperialistycznym policjantem świata. Tak więc nominacja Republikanów w 1951 r. nie przypadła kontrowersyjnemu podżegaczowi wojny MacArthurowi, ale umiarkowanemu bohaterowi II wojny światowej, generałowi Eisenhowerowi, który został powołany na urząd dzięki prostej obietnicy: „Pojadę do Korei”.
Podczas kampanii prezydenckiej nieświadomie zawstydziłem moich rodziców przed ich lewicowymi przyjaciółmi, którzy żarliwie debatowali, czy powinni poprzeć Demokratę Stevensona, czy kandydata Postępu, niejakiego Vincenta Hallinana. Pewna postępowa pani zapytała mnie o opinię, a mały Ryszard odpowiedział, że jego zdaniem generał, który wie, jak zła jest wojna, mógłby zaprowadzić pokój. On miał rację. W przeciwieństwie do Nixona, którego „tajny plan” zakończenia wojny w Wietnamie z 1968 r. był mistyfikacją, prezydent Eisenhower natychmiast podpisał koreańskie zawieszenie broni.
Eisenhower miał także władzę, aby uciszyć demagogię Josepha McCarthy’ego i przywrócić kraj do względnej normalności. Eisenhower ochłodził zimną wojnę, odmówił pomocy Francuzom, którzy ugrzęźli w Wietnamie i chcieli, żeby użył bomby atomowej; Ike ograniczył swoje imperialistyczne przygody do zamachów stanu CIA w Iranie i Gwatemali i w słynny sposób ostrzegał przed „kompleksem wojskowo-przemysłowym” i niebezpieczeństwami związanymi z prowadzeniem „wojny lądowej w Azji”. W tamtym czasie nikt nie mówił o „syndromie koreańskim”. zarażając społeczeństwo amerykańskie zbawienną nieufnością wobec zagranicznych interwencji wojskowych.
Odrodzenie doktryny Trumana
Potrzebna była charyzma Demokraty Jacka Kennedy’ego, aby ożywić zimną wojnę Trumana i imperialną prezydenturę. W przeciwieństwie do samozadowolenia z czasów Eisenhowera, nowa, odważna amerykańska wizja Kennedy'ego wymagała „wielkości” i „poświęcenia”, aby podbić międzynarodową „Nową Granicę”, obalić komunizm i dać światu przykład moralny poprzez „niezmienną postawę”. la Johna Wayne’a w każdych okolicznościach. Kennedy, będący zawodowym antykomunistą (jego brat Bobby pracował dla McCarthy’ego), odniósł sukces w prześladowaniu Reda Tricky’ego Dicky’ego Nixona, oskarżając go o mityczną „lukę rakietową” (odcienie broni masowego rażenia Saddama) i „wygrał” wybory w 1959 r. o włos , dzięki wczesnemu upchaniu kart do głosowania przez Bossa Daleya z Chicago.
Podczas swojej krótkiej prezydentury JFK, którego korzystna reputacja pośmiertna opiera się na patosu przedwczesnej śmierci, zdołał odrzucić politykę Chruszczowa „Pokojowego współistnienia” jako „komunistyczną propagandę”, najechał Kubę w Zatoce Świń, rzucił okiem Rosjanom: w Berlinie, zaryzykował wojnę atomową nad Kubą, potajemnie przejął kolonialną rolę pokonanych Francuzów w toczącej się w Wietnamie wojnie domowej i zainstalował na wygnaniu prawicowego katolika imieniem Diem jako swojego marionetkowego dyktatora na Południu (podobnie jak Truman zainstalował Rhee), ustawiając stan na nową porażkę Stanów Zjednoczonych w koreańskim stylu.
Kiedy Kennedy wskrzesił teorię domina, uczynił Wietnam „testem amerykańskiej woli” i ogłosił, że ustąpienie spowoduje niedopuszczalną „utratę wiarygodności” przez Stany Zjednoczone, przekształcił konflikt z rutynowego imperialistycznego przechwytywania kolonii w krucjatę motywowaną ideologią bez możliwości odwrotu, co sprawia, że utrata wsparcia wewnętrznego i ostateczna upokarzająca porażka militarna są nieuniknione. Ani Johnson ze swoim fałszywym incydentem w Zatoce Tonkin, ani Nixon ze swoim „tajnym planem” nie byli w stanie ani pozyskać poparcia społecznego, ani porzucić sztywnej, motywowanej ideologią i moralistycznej postawy amerykańskiego imperializmu. Byli skazani na dalszą walkę w poszukiwaniu tego zawsze nieuchwytnego „światła w tunelu”, dopóki Amerykanie nie zostali zmuszeni do ewakuacji helikopterem z ambasady USA w Sajgonie, pozostawiając swoich wietnamskich kolaborantów własnemu losowi i, jak na ironię, dopełnili siebie. -spełnienie przepowiedni o zniszczeniu „utraty wiarygodności” Ameryki.
Realpolitik czy Imperialne Szaleństwo?
Podsumowując: w 1950 roku w tyglu wojny koreańskiej Harry Truman stworzył dzisiejsze Państwo Bezpieczeństwa Narodowego, antycypując dzisiejszą amerykańską ustawę PATRIOT ACT, wraz z podsłuchami FBI, procesami o zdradę stanu i (nigdy nie używanymi) obozami koncentracyjnymi na południu dla ludzi takich jak ja ludzie. Truman był także prawdziwym ojcem wojny prezydenckiej – haniebnego tytułu, który został beztrosko nadawany współliberałom JFK i LBJ, republikanom takim jak Nixon i aroganckiemu Bushowi za pomocą jego mitycznej broni masowego rażenia. Z perspektywy czasu widziałem, że byli to pigmeje kroczący gigantycznymi śladami tej skromnej nicości z Missouri, która zapracowała na należne mu miejsce w historii jako architekt zimnej wojny i założyciel imperialnej prezydentury.
Geopolityczne podstawy Państwa Bezpieczeństwa Narodowego Trumana były najwyraźniej racjonalne, choć cyniczne: według jego liberalnego doradcy George’a Kennana, gdyby Stany Zjednoczone chciały w dalszym ciągu dominować nad światowymi zasobami za pomocą jednego 20th swojej populacji, musiałaby porzucić takie subtelności, jak demokracja i sprawiedliwość. Oznaczało to interwencję wszędzie tam, gdzie interesy USA mogą być zagrożone przez ruchy ludowe, wspieranie proamerykańskich reakcyjnych dyktatur, gdy tylko jest to możliwe, oraz utrzymywanie wysokiego poziomu propagandy patriotycznej, represji i antykomunistycznej histerii, aby ograniczyć krytykę w kraju.
Problem polegał na tym, że racjonalna neokolonialistyczna strategia geopolityczna Trumana stała się więźniem sztywnej ideologii mającej ją usprawiedliwić przed zasadniczo izolacjonistycznym elektoratem. W Korei w 1950 roku było pierwsze domino. To właśnie wtedy polityka Stanów Zjednoczonych została zamrożona w irracjonalnych, stereotypowych postawach charakteryzujących się nieelastyczną siłą i bezkompromisową sztywnością moralną, co pomimo niekwestionowanej potęgi militarnej amerykańskiego imperializmu i nieograniczonych zasobów gospodarczych doprowadziło do szeregu bagien i upokarzających porażek (plus dwa marne zwycięstwa: inwazje Granady i Panamy).
Marsz szaleństwa
Po klęsce Ameryki w Wietnamie opublikowała historyk Barbara Tuchman Marsz szaleństwa: od Troi do Wietnamu, medytacja na temat historycznego powtarzania się rządów prowadzących politykę ewidentnie sprzeczną z ich własnymi interesami i trwających w tym szaleństwie pomimo powtarzających się dowodów z przeszłych doświadczeń oraz rozsądnych rad krytyków i sojuszników. Pomimo 60 lat impasu, bagien i upokarzających porażek, imperializm Stanów Zjednoczonych nadal jest uwięziony w marszu szaleństwa. Niezależnie od tego, czy krucjatę nazwiemy „antykomunizmem”, wojną z „narkotykami”, czy wojną z „terroryzmem”, żadna administracja nie odważy się wykroczyć poza szeregi, słuchać rozsądku i rozważać zawarcia pokoju.
Podobnie jak Truman, JFK, LBJ, Nixon-Kissinger i Bush przed nim, Obama jest więźniem „mitu granicznego” obu Ameryk, którego przeznaczeniem jest rządzić „mniejszymi narodami” (począwszy od Hindusów) poprzez „wyzwolenie” ich poprzez to, co Richard Slotkina w swojej książce Naród strzelców nazywa to „przemocą odkupieńczą”. Dlatego na ogólnoświatowej amerykańskiej „Nowej Granicy” zawsze jest „samo południe” i niczym hollywoodzki szeryf, którego reputacja wymaga szybkiej ochrony, Stany Zjednoczone mają nieustanny obowiązek strzelać do niego z użyciem każdy młody pasjonat z sześcioma pistoletami, który wchodzi do salonu i rzuca wyzwanie. Angażowanie się w negocjacje z wrogiem określanym jako „komunista” lub „terrorysta” byłoby postrzegane jako haniebne tchórzostwo – jeśli nie przez demokratycznych sojuszników USA (którzy najprawdopodobniej odczuliby ulgę), to przede wszystkim przez amerykańską skrajnie prawicową machinę hałasu , co oznaczałoby „zdradę” przy najmniejszym przejawie elastyczności. Stąd szalona gra Obamy w nuklearnego kurczaka z desperackim, zagorzałym stalinowskim reżimem Korei Północnej.
Możliwe rozwiązania
Czy istnieje wyjście z tego śmiertelnego azjatyckiego impasu? Nie ma prawdziwego rozwiązania poza demokratyczną, zjednoczoną Koreą. Od stulecia młodzież, intelektualiści i zorganizowani robotnicy w Korei walczą o demokrację i suwerenność narodową, najpierw w antyjapońskim ruchu oporu, a następnie przeciwko szeregowi prawicowych dyktatur wspieranych przez USA. W 1960 r. demonstracje koreańskiego ruchu studenckiego (z którym my, YPSL, byliśmy sprzymierzeni) obaliły Syngmana Rhee, ale obietnice demokracji zostały pokrzyżowane przez wojsko dmuchać. Bezlitosna dyktatura wojskowa generała Parka, pod którą koreańska gospodarka prosperowała dzięki interwencji państwa, trwała aż do zabójstwa Parka w 1979 r. Niestety, odrodzenie demokracji zostało udaremnione przez wojsko generała Chou w 1980 r. pucz, prowokując masowe demonstracje, brutalnie tłumione.
Dopiero w 1987 r., po ujawnieniu informacji o torturach i śmierci studenta, powstaniom robotniczym i studenckim udało się przywrócić rządy prawa. Dziś koreańska klasa robotnicza, sprzymierzona ze studentami, jest prawdopodobnie najbardziej bojową, zorganizowaną i świadomą politycznie klasą robotniczą na świecie. Powszechnym demonstracjom udało się narzucić „politykę słońca” (na rzecz zbliżenia z Północą) prezydentów Kima i Roha (byłego przywódcy związkowego), położyć kres wybuchowi działań wojennych z Północą w 2003 r. ewakuacja amerykańskiego garnizonu w Seulu, którego wielu z 37,000 XNUMX żołnierzy amerykańskich rutynowo oddawało się brutalnym, pijackim, rasistowskim i seksistowskim zachowaniom poza bazą. Z pewnością będą mieli coś do powiedzenia w czasie obecnego kryzysu.[10]
Jeśli chodzi o naród amerykański, pomimo naiwnego patriotyzmu wykorzystywanego przez 60 lat intensywnego antykomunistycznego i antyterrorystycznego siania strachu przez rząd, zdecydowana większość zawsze ostatecznie odrzucała jako „błędy” wojny narzucone przez elity w Korei, Wietnamie, a obecnie Irak według różnych sondaży. Rzeczywiście, pod wpływem złudzenia, że Barack Obama przyniesie pokój, tak jak zrobił to Dwight Eisenhower w 1952 r., biali Amerykanie nawet przezwyciężyli swój rasizm i wybrali Czarnego Prezydenta, mimo całego dobra, jakie nam to przyniosło.
Nie smuć się, umiędzynarodowij!
Jak widzieliśmy, imperialistyczne Państwo Bezpieczeństwa Narodowego było wynalazkiem liberalnych Demokratów (Trumana, Achesona, Brennana), którzy zarówno wtedy, jak i teraz polegali na wycie swoich wściekłych republikańskich krytyków, aby stłumić krytyków antywojennych i wyglądać na „rozsądnych”. Zatem strzeżcie się antywojenni ludzie: zamiast działać jako cheerleaderki w sponsorowanej przez Korporację czteroletnim Donkeys przeciwko Elephant Stuperbowl, my, Amerykanie, musimy ożywić nasz niezależny ruch antywojenny, umieścić Koreę wysoko na liście priorytetów i zbudować więzi solidarności z naszymi odpowiednikami wśród koreańskich ruchów studenckich, związkowych i antywojennych Koreańczyków. Taki międzynarodowy amerykańsko-koreański sojusz antywojenny to najpewniejszy sposób na przełamanie zimnowojennych szamboletów, których celem jest podzielenie nas i zbudowanie potężnego ruchu solidarności.
Aby zjednoczyć się z naszymi koreańskimi towarzyszami, musimy najpierw zrozumieć ich sytuację, ich historię i rolę naszego kraju w ich trudnej sytuacji. Mam nadzieję, że świadectwo/analiza koreańskiej tragedii z czasów zimnej wojny pomoże w niezbędnym zrozumieniu. Zachęcam moich przyjaciół i czytelników do jak najszerszego udostępniania tej informacji.
Ryszarda Greemana
Montpellier Francja, 11 grudnia 2010 r
PILNY Apel: Korea pozostaje pojemnikiem na proch, który w każdej chwili może ponownie wybuchnąć. Musimy informować ludzi i wznosić protest, zaczynając od ruchu pokojowego i lewicy, którzy wydają się nie mieć pojęcia o tej kwestii. Proszę o kontakt http://www.endthekoreanwar.org/
ZNetwork jest finansowany wyłącznie dzięki hojności swoich czytelników.
Darowizna