W marcu i kwietniu tego roku dziennik Guardian of UK potraktował Kolumbię bardziej szczegółowo niż zwykle z wielu powodów:
1) 1 marca kolumbijskie wojsko naruszyło suwerenność Ekwadoru, zabijając Raula Reyesa, lewicowego przywódcę partyzanckiego (FARC), i tym samym sprowokowało regionalny kryzys.
?2) W połowie marca wybuchł drobny skandal UK Agresywne wsparcie ministra spraw zagranicznych Kima Howellsa dla brytyjskiego eksportu broni do Kolumbii
?3) Pod koniec marca pojawiły się pogłoski, że wpływowy zakładnik FARC rebeliantów, Ingrid Betancourt, była ciężko chora.
?4) Mark Penn zrezygnował 6 kwietnia z kampanii Hillary Clinton ze względu na działalność lobbującą na rzecz Kolumbii na rzecz umowy handlowej z USA.
W ciągu tych dwóch miesięcy Guardian opublikował 38 artykułów, w których szczegółowo omówiono Kolumbię. Przeszukanie tych artykułów w poszukiwaniu informacji łatwo dostępnych na stronie internetowej Human Rights Watch (HRW) jest bardzo odkrywczym zadaniem.
HRW to wybitna organizacja, która może pochwalić się nieproporcjonalnie surową postawą wobec wrogów USA (Hezbollah, Hamas, Wenezuela) i łagodnością wobec sojuszników USA (Izrael, Haiti pod rządami Gerarda Latortue). [1] Nie jest to grupa, która mogłaby wyolbrzymiać zbrodnie sojusznika USA i Wielkiej Brytanii.
Można by się spodziewać, że rzekomo lewicowa gazeta, taka jak Guardian, powie przynajmniej co czytelnikom HRW donosi.
W lutym 2008 roku w artykule dla magazynu Progressive dwójka seniorów HRW urzędnicy napisali:
„Przez lata administracja Busha w Stanach Zjednoczonych bezwarunkowo wspierała rząd prezydenta Álvaro Uribe w Kolumbii, przymykając oczy na poważne problemy w zakresie praw człowieka w Kolumbii. W większości brytyjski rząd Blaira po cichu poszedł w jego ślady , udzielając znacznej pomocy armii Kolumbii bez żadnych zobowiązań.
Kolumbia ma jeden z najgorszych wyników w zakresie praw człowieka na świecie. Licząca prawie trzy miliony populacja osób wewnętrznie przesiedlonych w Kolumbii ustępuje jedynie populacji Sudanu. " [2]
W 38 zbadanych artykułach nie pojawiło się ani jedno słowo (spośród około 25,000 XNUMX) na temat osób wewnętrznie przesiedlonych w Kolumbii. Bez wątpienia bezwarunkowe wsparcie dla Kolumbii jest łatwiejsze do utrzymania, gdy liberalne media całkowicie ukrywają skalę katastrofy związanej z prawami człowieka, ale Guardian nie tylko pogrzebał skalę zbrodni. Dzięki temu główni sprawcy byli przeważnie poza zasięgiem wzroku.
HRWpodsumowujące raporty na temat Kolumbii z lat 1989-2002 często wskazywały, że zdecydowanej większości morderstw politycznych dokonały wojsko i prawicowe grupy paramilitarne, które działają z tolerancją, a nawet przy bezpośrednim wsparciu wojska. W 2002, HRW podało, że największy paramilitarny szwadron śmierci (AUC) był odpowiedzialny za 50% zabójstw politycznych w porównaniu z 8% w przypadku FARC, największa z lewicowych grup rebeliantów.[3]
W ostatnich latach HRW wzbraniała się przed identyfikacją głównych sprawców morderstw politycznych. Zamiast tego przedstawiła wnioski jakościowe dotyczące ograniczonego podzbioru przestępstw. Na przykład doniesiono, że lewicowi rebelianci są odpowiedzialni za większość werbowania dzieci-żołnierzy, podczas gdy siły paramilitarne są zwykle odpowiedzialne za mordowanie związkowców.[4]
Jednak według prowadzonego przez jezuitów Centrum Badań i Edukacji Ludowej (CINEP), który HRW jak przytaczał w poprzednich raportach, według stanu na rok 2006 większość przypadków łamania praw człowieka w dalszym ciągu popełniała kolumbijska armia i siły paramilitarne. [5]
HRWostatnie raporty nie dają powodów do wątpliwości CINEPwnioski. W 2005 HRW sporządził obszerny raport obnażający oszustwo polegające na „demobilizacji” sił paramilitarnych przez kolumbijski rząd. Raport zatytułowany „Dym i lustra: demobilizacja grup paramilitarnych w Kolumbii” podsumował sytuację sił paramilitarnych w następujący sposób:
„Prawicowe grupy paramilitarne w Kolumbii są niezmiernie potężne. Dzięki handlowi narkotykami i innym nielegalnym biznesom zgromadziły ogromne bogactwa. Przejęły ogromne połacie terytorium kraju, aby je wykorzystać do uprawy koki lub jako strategiczne korytarze, którymi mogą transportować narkotyki i broń W ostatnich latach udało im się wypędzić lewicowych partyzantów i wzmocnić kontrolę nad wieloma częściami kraju. Dzięki tej potędze wywierają obecnie bardzo duży wpływ polityczny, zarówno lokalnie, jak i na szczeblu krajowym… ..w przeszłości siły paramilitarne cieszyły się współpracą, wsparciem i tolerancją wobec jednostek kolumbijskich sił bezpieczeństwa, co skłoniło wielu do określania sił paramilitarnych mianem „szóstej dywizji” armii. Obecnie siły paramilitarne odniosły ogromne sukcesy konsolidując tę bezkarność, wraz z ich siłą gospodarczą i polityczną, ze zmową rządu kolumbijskiego”. [6]
W jakim stopniu Guardian przekazał to wszystko w miesiącach, w których wzrosło zainteresowanie Kolumbią?
W 38 artykułach Guardiana słowo „FARC” pojawia się 135 razy; tylko 17 razy pojawiają się słowa „paramilitarne” lub „paramilitarne”. W 13 artykułach wspomniano o bezpodstawnych zarzutach Kolumbii dotyczących współpracy Wenezueli z USA FARC [7] – tylko pięć artykułów, w których wspomniano o dobrze udokumentowanej współpracy między rządem kolumbijskim a siłami paramilitarnymi. Ale nawet te przekrzywione liczby nie odzwierciedlają zakresu, w jakim Guardian ukrywał sytuację w zakresie praw człowieka w Kolumbii.
W marcu 26, HRWwraz z 22 innymi międzynarodowymi organizacjami praw człowieka, w tym Amnesty International, podpisały list otwarty do prezydenta Kolumbii Alvaro Uribe w związku z zamordowaniem czterech związkowców zaangażowanych w protesty przeciwko przemocy paramilitarnej, które miały miejsce 6 marca. Wielu innych organizatorów protestów zostało zaatakowanych i otrzymywał groźby śmierci. W liście otwartym napisano:
„Na krótko przed atakami doradca prezydenta José Obdulio Gaviria wygłosił w ogólnokrajowym radiu serię oświadczeń, łącząc znanych przedstawicieli ofiar Ivana Cepedę i innych organizatorów protestu z 6 marca ze notorycznie agresywną partyzantką Rewolucyjnych Sił Zbrojnych Kolumbii (FARC). 11 lutego, dzień po tym, jak Gaviria złożyła pierwsze oświadczenia, rzekomo zdemobilizowana grupa paramilitarna Zjednoczonych Sił Samoobrony Kolumbii (AUC) wydała oświadczenie, w którym powtórzyła zarzuty Gavirii”. [8]
W liście wezwano Uribe do potępienia bezpodstawnych zarzutów i zerwania powiązań między siłami paramilitarnymi a jego rządem. Guardian nie podał ani listu otwartego, ani protestów z 6 marca.
Warto przyjrzeć się bliżej jednemu z pięciu artykułów Guardiana, w których faktycznie wspomniano o współpracy rządu z prawicowymi organizacjami paramilitarnymi. Artykuł „Skandal „parapolityczny” w Kolumbii rzuca cień na prezydenta” autorstwa Sibylli Brodzinsky został opublikowany 23 kwietnia. Brodzinsky napisał:
„Mario Uribe był ostatnim z ponad 30 polityków wybranych do Kongresu w 2006 roku, aresztowanych pod zarzutem spisku z paramilitarnymi szwadronami śmierci, które kontrolowały ogromne połacie kraju, zanim rozpoczęły się demobilizacje w 2003 roku”.
Pomija się tu fakt, że większość polityków wywodzi się z koalicji Uribe i że władza paramilitarna pozostała nietknięta przez „demobilizację”. Tydzień przed ukazaniem się artykułu Brodzińskiego HRW zgłosił:
„Prawie wszystkie 30,000 XNUMX„ zdemobilizowanych ”sił paramilitarnych jest wolnych i nigdy nie przeprowadzono w ich sprawie dochodzenia” oraz że „w całym kraju działa wiele„ nowych ”grup ściśle powiązanych z siłami paramilitarnymi, zajmujących się wymuszeniami, zabójstwami, przymusowymi wysiedleniami i handlem narkotykami . [9]
Brodziński napisał także:
„Prezydent Uribe powiedział, że to dzięki jego polityce Kolumbia mogła przejść przez zbiorowe katharsis”.
Choć argument ten nie został podważony HRW niedawno przedstawił mocny kontrargument:
„… dochodzenia te są wynikiem inicjatywy kolumbijskiego Sądu Najwyższego – a nie administracji Uribe. Chociaż Uribe finansował sąd, często podejmował kroki, które mogłyby podważyć dochodzenia, ostro krytykując sędziów Sądu Najwyższego, a nawet, w w jednym punkcie, przedstawiając propozycję, która pozwoli politykom uniknąć więzienia”. [10]
Następnie Brodziński wysunął następujące dziwaczne twierdzenie:
„Pomimo wielokrotnych dochodzeń dziennikarskich i sądowych w sprawie rzekomych powiązań między prezydentem a grupami paramilitarnymi, nigdy nie przedstawiono żadnych dowodów”.
Istnieją oczywiście przytłaczające dowody na bardzo silne powiązania między rządem kolumbijskim (którym od kilku lat kieruje Uribe) a siłami paramilitarnymi. Niektóre dowody zostały nawet przytoczone w artykule Brodzinsky'ego. Wydaje się, że The Guardian stosuje unikalną definicję słowa „dowód” w odniesieniu do polityków wspieranych przez Waszyngton.
W artykule Brodzinsky'ego przytoczono także 84% aprobaty Urine, ale nie udało mu się przekazać ryzyka, jakie dziennikarze, aktywiści i politycy podejmują narażając życie, jeśli rzucają wyzwanie Uribe. Błędem byłoby zaprzeczanie, że Uribe cieszy się znaczącym poparciem społecznym, ale błędem byłoby również zaprzeczanie, że jego rząd sprawia, że zmniejszanie tego poparcia środkami pokojowymi jest zadaniem bardzo niebezpiecznym.
Co więcej, istnieje dobry powód, aby sądzić, że ocena akceptacji Urine'a wyolbrzymia poziom jego poparcia. W wyborach prezydenckich Uribe zdobył głosy około 25 procent uprawnionych do głosowania. W 2003 roku Uribe prowadził bardzo agresywną kampanię na rzecz uchwalenia głosowania na „tak” w referendum, w którym przedstawiono piętnaście radykalnych propozycji. Nie udało mu się przekonać 25 procent elektoratu, aby się za nią opowiedziało – co stanowiło minimalną frekwencję wymaganą do jej uchwalenia – mimo że miał wówczas 75 procent poparcia.[11]
Relacja „The Guardian” z Kolumbii wyjaśnia dlaczego UK Minister spraw zagranicznych Kim Howells odważył się dać sobie sfotografować z kolumbijskimi żołnierzami (właściwie z oddziałem oskarżonym o mordowanie związkowców) i dlaczego Howells miał czelność złośliwie ostro zareagować na Justice For Colombia, brytyjską grupę solidarności. [12]Jeśli gazety takie jak Guardian nawet nie donoszą o tym, co lubią grupy przyjazne establishmentowi HRW muszę powiedzieć, nie powinno być zaskoczeniem, że wspieranie najgorszych przestępców w Kolumbii ma znikome konsekwencje.
SUGEROWANE DZIAŁANIE
Napisz do redaktorki czytelników Guardiana, Siobhain Butterworth
[email chroniony]
[email chroniony]
Napisz do dziennikarzy Guardiana, Sibylli Brodzinsky i Rory’ego Carrolla (korespondenta z Ameryki Łacińskiej)
[email chroniony]
[email chroniony]
[1] http://www.monthlyreview.org/mrzine/emersberger240208.html
http://www.zmag.org/znet/viewArticle/4131
http://pubpages.unh.edu/~mwherold/Herman_Peterson_Szmaely2007.pdf
http://www.counterpunch.org/cook09252006.html
http://www.normanfinkelstein.com/article.php?pg=11&ar=705
[2] http://hrw.org/english/docs/2008/02/01/colomb17975.htm
[3] http://www.hrw.org/doc?t=americas&c=colomb&document_limit=120,20
[4] http://hrw.org/englishwr2k7/docs/2007/01/11/colomb14884.htm
http://www.hrw.org/english/docs/2008/04/15/colomb18551.htm
[5] http://www.cipcol.org/?p=580
[6] http://www.hrw.org/reports/2005/colombia0805/
[7] http://hrw.org/english/docs/2008/04/16/colomb18630.htm
[8] http://hrw.org/english/docs/2008/04/16/colomb18630.htm
[9] patrz uwaga 8
[10] http://www.hrw.org/english/docs/2008/04/16/colomb18630.htm
Świetne podsumowanie skandalu „parapolitycznego” można znaleźć w: http://www.cipcol.org/?p=542
[11] Wyniki referendum są tutaj
http://www.guardian.co.uk/politics/2008/mar/17/foreignpolicy.tradeunions
[12] http://www.guardian.co.uk/politics/2008/mar/17/foreignpolicy.tradeunions
ZNetwork jest finansowany wyłącznie dzięki hojności swoich czytelników.
Darowizna