„Patrz świat ich oczami”
(6 grudnia 2007) Od kilku miesięcy odwiedzającym spoza Wielkiej Brytanii odwiedzającym witrynę Guardiana wyświetlana jest nieskończenie obracająca się animacja podzielona na trzy segmenty, która nie wygląda nie na miejscu w FAIR, ZNet czy też Media Lens.
Pierwsza część przedstawia niebieskookiego mężczyznę w okularach, w którego odbiciach odbijają się wizerunki antywojennych demonstrantów. Protestujący niosą transparent z napisem: „Zakończ wojnę TERAZ!” Od razu przypomina się ogromny marsz antywojenny, który odbył się 15 lutego 2003 roku w Londynie.
Drugi segment przedstawia nerwowo wyglądającą kobietę ubraną w tradycyjny arabski strój, z intensywnymi płomieniami odbijającymi się w jej oczach. Trzecia przedstawia dwie pogrążone w smutku kobiety, znów ubrane w arabskie stroje, z których jedna niesie przestraszone dziecko – ich wizerunki odbijają się w żołnierskich goglach. Animacja kończy się słowami:
„Popatrz na świat ich oczami. Globalna sieć Guardian Weekly (theguardian Weekly.co.uk)”
Obrazy te są wyświetlane godzina po godzinie, tydzień po tygodniu osobom odwiedzającym witrynę. Z pewnością jest to gazeta poddająca zachodnią politykę ostrej krytycznej analizie. Musi nieustannie skupiać się na cierpieniach Irakijczyków, Afgańczyków i innych cywilów w wyniku tej polityki.
Ale w rzeczywistości Guardian ma długą historię wspierania przemocy państwa zachodniego i ukrywania prawdy o jej konsekwencjach.
W 1956 roku redaktorzy Guardiana poparli działania militarne podczas kryzysu sueskiego:
„Rząd słusznie jest przygotowany na akcję militarną w Suezie”, napisano w gazecie, ponieważ egipska kontrola nad kanałem byłaby „komercyjnie szkodliwa dla Zachodu i być może stanowiłaby część planu utworzenia nowego imperium arabskiego opartego na Nilu”. . (Leader, 2 sierpnia 1956; cytowane, Murray Mcdonald, „50,000 2007 wydań imperialistycznej, podżegającej do wojny i przepełnionej nienawiścią gazety Guardian”, lipiec XNUMX; http://www.medialens.org/forum/viewtopic.php?t=2617&highlight=murray+McDonald)
W 1991 roku przywódca Strażników wychwalał słuszność operacji Pustynna Burza w niemal biblijnych kategoriach:
„W ostatecznym rozrachunku prosta przyczyna jest sprawiedliwa. Zły reżim w Iraku przeprowadził złą i brutalną inwazję. Nasi żołnierze i lotnicy są tam, na żądanie ONZ, aby naprawić to zło. Ich obowiązki są jasne… niech dynamika i rozwiązanie będą szybkie”. (Lider, 17 stycznia 1991, tamże)
Eric Hoskins, kanadyjski lekarz i koordynator zespołu badawczego z Harvardu, poinformował później, że bombardowania alianckie, które nastąpiły, „skutecznie zakończyły wszystko, co istotne dla przetrwania ludzkości w Iraku – elektryczność, wodę, kanalizację, rolnictwo, przemysł i opiekę zdrowotną”. (Cyt. za Mark Curtis, „The Ambiguities of Power – British Foreign Policy from 1945”, Zed Books, 1995, s. 189–190)
„The Guardian” trzy razy użył słowa „zło” w jednym akapicie w swoim przywódcy. To samo wywołujące emocje słowo nie zostało użyte ani razu w żadnym artykule redakcyjnym Guardiana do opisania inwazji Busha, Blaira i Browna na Irak – zbrodni wojennej, która kosztowała życie miliona ludzi, a kolejne 4 miliony zmusiła do opuszczenia domów.
W marcu 1999 r. brak zgody Organizacji Narodów Zjednoczonych nie powstrzymał „Guardiana” od ponownego wspierania wojny:
„Jedynym honorowym kursem dla Europy i Ameryki jest użycie siły militarnej w celu ochrony ludności Kosowa”. (Lider, „Smutna potrzeba użycia siły”, The Guardian, 23 marca 1999)
W grudniu 2001 roku Guardian świętował szybkie zwycięstwo w Afganistanie:
„… kampania pod przewodnictwem USA w Afganistanie w dalszym ciągu odnosi znacznie większe sukcesy, niż pesymiści, a nawet większość optymistów, kiedykolwiek sądziła, że jest to możliwe. Zawsze trudniej jest działać niż nie działać, ale działania podjęte przez USA zostały w dużej mierze potwierdzone, przynajmniej na krótką metę… To nie jest powód do głupiej przechwałki; ale z pewnością powinien to być powód, aby ci, którzy konsekwentnie twierdzili, że wiedzą, że każdy etap operacji spowoduje jakąś nową, gorszą katastrofę, przyznali się, że się mylili. Ich pewność siebie okazała się strachem. Ich pozorna wiedza była w rzeczywistości ignorancją. Ich wiara, że historia udowodni im rację, okazała się jedynie bardziej pożyteczną lekcją, że historia się powtarza, dopóki tak się nie stanie. W końcu wojna w dużej mierze zakończyła się przed Bożym Narodzeniem. (Lider, „Zrobili to po swojemu: zwycięzcą jest George Bush, a nie Tony Blair”, The Guardian, 8 grudnia 2001 r.)
W lutym 2003 roku, zaledwie cztery lata po Kosowie, „The Guardian” po raz kolejny z radością uwiarygodnił oczywiście oszukańczy pretekst do wojny:
„Niewiarygodne jest twierdzenie, jak to uczynił Irak w swojej początkowej reakcji na pana Powella [w Radzie Bezpieczeństwa], że to po prostu kłamstwa… Irak musi się rozbroić”. (Lider, „Powell strzela, żeby zabić”, The Guardian, 6 lutego 2003)
Cztery dni po wkroczeniu amerykańskich czołgów do Bagdadu w kwietniu 2003 r. czołowy komentator Guardiana, Hugo Young, szybko uzasadnił agresywną wojnę Blaira – najwyższą zbrodnię wojenną:
„Dla przywódcy politycznego niewiele terapii równa się zwycięstwu militarnemu. Dla przywódcy, który wyruszył na wojnę pod nieobecność ani jednego sojusznika politycznego, który wierzył w wojnę tak samo jak on, Irak wygląda teraz jak windykacja na zdumiewającą skalę… Nikt nie może zaprzeczyć, że zwycięstwo się wydarzyło. Fakt egzystencjalny odsuwa na bok dotychczasowe cierpienie.” (Young, „Tak zaczyna się popadanie Blaira w bezsilną przeciętność”, The Guardian, 13 kwietnia 2003 r.)
Czas się pożegnać
Podobnie jak animacja Guardiana, felietonistka i zastępczyni redaktora Guardiana Madeleine Bunting sprawia wrażenie, jakby jej gazeta była pełnym współczucia głosem przeciwko przemocy. Bunting niedawno ubolewał, że rzeź w Iraku została „znormalizowana w tle naszego życia”. „Publiczna odraza” wobec przemocy pozostaje, ale „przerażenie ustępuje miejsca wyczerpaniu”. (Bunting, „Wojna w Iraku stała się katastrofą, o której postanowiliśmy zapomnieć”, The Guardian, 5 listopada 2007 r.)
Częścią problemu – kontynuował Bunting – było to, że prawie niemożliwe stało się relacjonowanie wojny, co wymagało „albo przerażającej odwagi, albo niezwykłej pomysłowości”, aby wyświetlić na naszych ekranach obrazy osób uwikłanych w katastrofę.
Ale coś się nie zgadza. Jak zauważyła Bunting w swoim artykule, co szósty Irakijczyk został wysiedlony z kraju, wielu uciekło do Syrii (1.4 miliona) i Jordanii (750,000 XNUMX). Czy naprawdę mamy wierzyć, że dziennikarze latają do Damaszku i Ammanu, aby relacjonować ich trudną sytuację, wymagają „przerażającej odwagi”? A jednak w mediach brytyjskich niemal całkowicie nie ma relacji o cierpieniach irackich uchodźców. W rzeczywistości było tak niewiele szczegółowych raportów, że trudno nam sobie wyobrazić, jak to wygląda.
Wzniosły przykład podaje odważna młoda iracka pisarka Riverbend na swojej stronie internetowej Baghdad Burning: http://riverbendblog.blogspot.com/
W swoim wpisie z 7 września zatytułowanym „Leaving home” dała wgląd w tragedię, która pochłonęła 4 miliony uchodźców z Iraku. Nieszczęście życia wykorzenionego przez strach i przemoc zostało przekazane poprzez prostą prawdę zarejestrowanych szczegółów. Kiedy ona i jej rodzina przygotowywały się do opuszczenia Bagdadu, ich domu na całe życie, każdy członek rodziny mógł zabrać tylko jedną walizkę pełną rzeczy osobistych. Riverbend napisała:
„Dwa miesiące temu walizki były spakowane. Moja samotna, duża walizka przeleżała w mojej sypialni przez prawie sześć tygodni, tak wypełniona ubraniami i przedmiotami osobistymi, że zapięcie jej na zamek zajęło mi, E. i naszemu sześcioletniemu sąsiadowi…. Pakowałam i rozpakowywałam cztery razy. Za każdym razem, gdy ją rozpakowywałam, przysięgałam, że wyeliminuję część rzeczy, które nie były mi absolutnie potrzebne. Za każdym razem, gdy pakowałem go ponownie, dodawałem więcej „rzeczy” niż poprzednio.
„Pożegnanie z rodziną było pełne łez, gdy wychodziliśmy z domu. Rankiem w dniu wyjazdu jedna z moich ciotek i wujek przyszli się pożegnać. Był uroczysty poranek i przez ostatnie dwa dni przygotowywałam się, żeby nie płakać. Nie będziesz płakać, powtarzałam, bo wrócisz. Nie będziecie płakać, bo to taka mała wycieczka, jak te, na które jeździliście przed wojną do Mosulu czy Basry…
„Nadszedł czas wyjazdu i chodziłem od pokoju do pokoju, żegnając się ze wszystkim. Pożegnałem się z biurkiem – tym, którego używałem przez całe liceum i studia. Pożegnałem się z zasłonami, łóżkiem i kanapą. Pożegnałam się z fotelem E. i złamałam się, gdy byłam młodsza. Pożegnałem się z dużym stołem, przy którym zasiadaliśmy do posiłków i odrabiania zadań domowych. Pożegnałam się z duchami oprawionych w ramki obrazów, które kiedyś wisiały na ścianach, bo zdjęcia już dawno zdjęto i schowano – ale wiedziałam, co gdzie wisi. Pożegnałem się z głupimi grami planszowymi, o które nieuchronnie się kłóciliśmy – arabskim monopolem z brakującymi kartami i pieniędzmi, których nikt nie miał serca wyrzucić.
„Wiedziałem wtedy tak samo, jak wiem teraz, że to tylko przedmioty – ludzie są o wiele ważniejsi. Mimo to dom jest jak muzeum, ponieważ opowiada pewną historię. Patrzysz na kubek lub pluszową zabawkę, a przed Twoimi oczami otwiera się rozdział wspomnień. Nagle uderzyło mnie, że chciałam odejść o wiele mniej, niż myślałam.
„Płakałam, gdy wychodziliśmy – pomimo obietnic, że tego nie zrobimy. Ciotka płakała… wujek płakał. Moi rodzice starali się zachować stoicki poziom, ale gdy się żegnali, w ich głosach brzmiały łzy. Najgorsze jest pożegnanie i zastanawianie się, czy kiedykolwiek jeszcze zobaczysz tych ludzi. Wujek zacisnął szal, który zarzuciłam na włosy, i stanowczo poradził, żebym go „trzymała aż do granicy”. Ciotka pobiegła za nami, gdy samochód wyjechał z garażu i wylał na ziemię miskę z wodą, co jest tradycją – życzyć podróżującym bezpiecznego powrotu… ostatecznie.”
Jak często pozwalano, by dotykał nas tego rodzaju prawdomówność, humanizująca w oczach czytelnika iracką nędzę? Gdzie media skupiają się na danych osobowych i mają moc przekształcania anonimowych mas, zwykłych liczb, w ludzi? Gdzie jest głębia niepokoju sugerowana przez Guardiana w animacji jego strony internetowej?
W rzeczywistości Guardian zarezerwował dla Riverbend 625 słów na publikację dziwnie nijakiego artykułu w maju („Goodbye Bagdad”, 11 maja 2007; http://www.guardian.co.uk/comment/story/0,,2077244,00.html) – to jedyny raz, kiedy pojawiła się w gazecie w ciągu czterech lat palących komentarzy naocznych świadków. Nawet my opublikowaliśmy prawie dwa razy więcej słów (1,155) w jednym artykule w Guardianie w tym samym okresie.
Jedyne inne wystąpienie Riverbenda w prasie brytyjskiej miało miejsce w znacznie obszerniejszym, liczącym 2,500 słów artykule w „Sunday Times” (2 kwietnia 2006 r.). Pozostałe 19 wzmianek, które otrzymała w ogólnokrajowych gazetach, to głównie krótkie recenzje jej książki Baghdad Burning.
Słowa Riverbenda zostały napisane w kraju, w którym od 2003 r. zginęło około miliona osób, a od 1.5 r. zginęło kolejne 1990 miliona osób w wyniku sankcji. W swojej kluczowej książce A Different Kind Of War – The ONZ Sanctions Regime In Iraq (Barghahn Books, 2006), były koordynator ONZ ds. pomocy humanitarnej w Iraku, Hans von Sponeck, pisze:
„W okresie obowiązywania kompleksowych sankcji gospodarczych ani przed, ani w trakcie realizacji programu „Ropa za żywność” nie było wystarczających zasobów, aby zaspokoić minimalne potrzeby w zakresie fizycznego i psychicznego przetrwania ludzi”. (str. 144)
Wynik:
„Przeważyło twarde podejście [USA i Wielkiej Brytanii], w wyniku czego praktycznie cały naród padł ofiarą biedy, śmierci i zniszczenia swoich fizycznych i psychicznych podstaw”. (str. 161)
I to był główny powód, dla którego, jak zauważa von Sponeck, liczba nadmiernych zgonów dzieci poniżej piątego roku życia w latach 1991–1998 wahała się między 400,000 500,000 a 165 XNUMX. (Tamże, s. XNUMX)
Miało to miejsce jeszcze przed jeszcze gorszą katastrofą, która nastąpiła po inwazji w 2003 roku. Musimy zatem jasno powiedzieć, że słowa Riverbend opisują doświadczenia porównywalne z najgorszymi tragediami w historii – jest ona współczesną Anną Frank. A te wydarzenia mają miejsce teraz, kilka godzin drogi od Londynu, w wyniku działań naszego rządu.
Szokujące jest czytanie „Riverbend” i uświadomienie sobie, jak bardzo jesteśmy oderwani od prawdy o Iraku. Wiemy to, ponieważ czytając jej słowa – o 6-letniej sąsiadce pomagającej zamknąć walizkę, o ukochanym stole, przy którym odrabiano pracę domową – rzeczywistość narodu irackiego nagle nabiera ostrości. Możemy sobie wyobrazić Riverbend odrabiającą pracę domową, znamy jej łzy, gdy wychodziła z domu, możemy sobie wyobrazić jej małego sąsiada, ponieważ znaliśmy te wszystkie rzeczy w swoim życiu. Mogłaby być dowolną elokwentną, inteligentną młodą kobietą piszącą z dowolnego miasta w Wielkiej Brytanii.
Czytamy wrażenia duszy wrażliwej na ból rozłąki ze znanymi przedmiotami, na puste przestrzenie na ścianach, na niepewność rozłąki z sąsiadami i bliskimi – a przecież to ta sama dusza przetrwała 12 lat okrutnych bombardowań, dyktatury i sankcji oraz kolejne cztery lata kataklizmicznej przemocy. Ta świadomość, ta wrażliwość mogła zostać z łatwością zgaszona w dowolnym momencie, tak jak wiele innych.
20 lutego zwykle powściągliwy Riverbend napisał o zbiorowym gwałcie na Irakijce, Sabine, dokonanym przez irackie „siły bezpieczeństwa”. Zakończyła swój artykuł tymi słowami:
„W miarę jak sytuacja Irakijczyków w Iraku i poza nim, a także Amerykanów w Iraku stale się pogarsza, Amerykanie w Ameryce wciąż debatują na temat stanu wojny i okupacji – wygrywają czy przegrywają? Czy jest lepiej czy gorzej.
„Pozwólcie, że wyjaśnię każdemu kretynowi, który ma wątpliwości: jest gorzej. To koniec. Przegrałeś. Straciliście dzień, w którym wasze czołgi wjechały do Bagdadu, ku wiwatom importowanych, wyszkolonych w Ameryce małp. Straciłeś każdą rodzinę, której dom naruszyli twoi żołnierze. Straciliście wszystkich rozsądnych, czerwonokrwistych Irakijczyków, kiedy ukazały się zdjęcia Abu Ghraib i potwierdziły wasze okrucieństwa za murami więzień, a także te, które widzimy na naszych ulicach. Przegraliście, doprowadzając do władzy morderców, rabusiów, gangsterów i szefów milicji i okrzykując ich pierwszym demokratycznym rządem Iraku. Przegrałeś, gdy twoim największym osiągnięciem została nazwana makabryczna egzekucja. Straciłeś szacunek i reputację, jakie kiedyś miałeś. Straciłeś ponad 3000 żołnierzy. W ten sposób straciłeś Amerykę. Mam nadzieję, że przynajmniej olej sprawił, że było warto.
Ta szczerość zawstydziła niemal każdego dziennikarza piszącego w brytyjskich mediach. Riverbend pisze teraz, znacznie rzadziej, jako uchodźca w Syrii.
Występ Guardiana – tylko liczby
W ciągu ostatnich sześciu miesięcy Guardian w kilkunastu artykułach poświęcił konkretnie trudnej sytuacji uchodźców irackich. W większości były to krótkie, suche wiadomości dokumentujące najnowsze statystyki dotyczące cierpień z najnowszych raportów agencji pomocowych. 31 lipca Jonathan Steele omówił raport Oxfamu i sieci 80 agencji pomocowych, w którym opisano „ogólnokrajową katastrofę, w wyniku której około 8 milionów Irakijczyków – prawie jedna trzecia populacji – potrzebuje pomocy doraźnej”. (Steele, „Dzieci najbardziej dotknięte kryzysem humanitarnym w Iraku”, The Guardian, 31 lipca 2007 r.)
27 sierpnia raport Iana Blacka został zatytułowany „Podwójna liczba wysiedlonych Irakijczyków pomimo gwałtownego wzrostu militarnego Stanów Zjednoczonych” (Black, The Guardian, 27 sierpnia 2007). Użycie przez Blacka słowa „mimo” nie miało w sobie żadnej ironii, choć byłoby to nie do pomyślenia w przypadku relacjonowania jakiejkolwiek innej nielegalnej okupacji Wielkiego Mocarstwa.
Więcej statystyk podała Suzanne Goldenberg 20 września: „2 miliony Irakijczyków zmuszonych do opuszczenia swoich domów: wielu przeprowadza się kilka razy w poszukiwaniu bezpieczeństwa i pracy. Przerysowano mapę etniczną, podaje raport Czerwonego Półksiężyca”. (Goldenberg, „Uchodźcy na swoim własnym lądzie”, The Guardian, 20 września 2007)
Nie było opisów przestrzeni na ścianach, małych sąsiadów zmagających się z walizkami, żadnych łez – same liczby.
Pięć dni później Richard Norton-Taylor w artykule składającym się z 326 słów podał podobne liczby. 11 października Julian Borger zauważył, że Amnesty International skrytykowała Wielką Brytanię za przymusowe powroty irackich uchodźców. Cytowano typowe agencje pomocowe:
„‚Istnieje coraz więcej prowizorycznych obozów w fatalnych warunkach, ze strasznymi warunkami sanitarnymi i zaopatrzeniem w wodę, z bardzo słabą opieką zdrowotną lub bez niej i bez szkół’ – powiedział wczoraj Ron Redmond, rzecznik Wysokiego Komisarza ONZ ds. Uchodźców”. (Borger, „Irackie prowincje odcinają się od uchodźców wewnętrznych”, The Guardian, 11 października 2007)
Trzeba przyznać, że szczegóły obojętności rządu brytyjskiego były wystarczająco niepokojące. Według danych Home Office z 740 orzeczeń dotyczących losu irackich uchodźców w zeszłym roku Wielka Brytania przyznała azyl 30. W ubiegłym roku Stany Zjednoczone zezwoliły na wjazd 535 Irakijczykom, czyli mniej niż jedną piątą liczby, jaką przyjęły w 2000 r., trzy lata przed rozpoczęciem wojny.
Pamiętamy też, jak Tony Blair z drżącą szczęką upierał się, że współczucie dla losu cierpień irackich cywilów było oczywiście w samym sercu motywacji USA i Wielkiej Brytanii do ataku na ten kraj:
„Ale moralny argument przeciwko wojnie ma moralną odpowiedź: jest to moralny argument za usunięciem Saddama… Tak, wojna ma konsekwencje. Jeśli usuniemy Saddama siłą, ludzie umrą, a niektórzy będą niewinni. I musimy żyć z konsekwencjami naszych działań, nawet tych niezamierzonych. Ale są też konsekwencje „zatrzymania wojny”. Nie będzie marszu w intencji ofiar Saddama, żadnych protestów w związku z tysiącami dzieci, które co roku niepotrzebnie umierają pod jego rządami, żadnej słusznej złości z powodu izb tortur, które, jeśli pozostawi się go u władzy, pozostaną w mocy…” (Blair , „Cena mojego przekonania”, The Observer, 16 lutego 2003)
20 października Michael Howard z Guardiana w końcu przedstawił kilka akapitów osobistych zeznań na temat losu, jaki spotkał Irakijczyków, którzy uciekli ze swoich domów w Bagdadzie w obliczu bombardowań z Turcji na północy Iraku. (Howard, „Kurdystan: Irakijczycy, którzy uciekli z domów w strachu, stają w obliczu nowego terroru, gdy Turcja atakuje rebeliantów PKK”, The Guardian, 20 października 2007)
Z kolei 5 grudnia Michael Howard napisał o „tysiącach uchodźców i osób wewnętrznie przesiedlonych, które wracają do swoich dawnych domów po niedawnym uspokojeniu przemocy na tle religijnym”. (Howard, „ONZ obiecuje pomoc, gdy wysiedleni Irakijczycy będą wracać do domu”, The Guardian, 5 grudnia 2007 r.)
Jest to propagandowa wersja wydarzeń szeroko rozpowszechniana w mediach. Tydzień wcześniej Jonathan Steele z Guardiana doniósł o badaniu ONZ przeprowadzonym wśród irackich uchodźców, w którym opisano ich prawdziwe powody powrotu do Iraku: „tylko 14% uważało, że bezpieczeństwo się poprawiło. Czterdzieści sześć procent stwierdziło, że nie stać ich już na pozostanie w Syrii, a 25% stwierdziło, że ich wizy wygasły i są „zobowiązani do opuszczenia Syrii”. (Steele, „Uchodźcy świętują pierwszy autobus powrotny do Iraku”, The Guardian, 28 listopada 2007)
W ciągu ostatnich sześciu miesięcy Guardian nie opublikował ani jednego szczegółowego raportu opartego na relacjach naocznych świadków cierpień irackich uchodźców.
Nie jest to odosobnione zjawisko powiązane z „zmęczeniem współczuciem”, jak chciałby nam wierzyć Bunting. Analiza doniesień medialnych pokazuje, że ludzie konsekwentnie dzielą się na ofiary „godne” i „niegodne”.
19 stycznia 100 wybitnych lekarzy wspieranych przez grupę międzynarodowych prawników napisało do Tony’ego Blaira z Iraku:
„Chore lub ranne dzieci, które w innym przypadku mogłyby zostać wyleczone prostymi środkami, umierają setkami, ponieważ nie mają dostępu do podstawowych leków i innych środków. Dzieci, które straciły ręce, stopy i kończyny, pozostają bez protez”. (List: „Setki dzieci chorych lub rannych, które można łatwo wyleczyć, umierają”; http://news.independent.co.uk/world/middle_east/article2165471.ece)
Lekarze dodali:
„… wzywamy rząd Wielkiej Brytanii, aby nie odchodził od tego problemu, ale aby wypełnił swoje zobowiązania, które podjął na mocy rezolucji Rady Bezpieczeństwa nr 1483 w okresie od 22 maja 2003 r. do 28 czerwca 2004 r.”.
Rząd jednak odstąpił od tej decyzji, a „The Guardian” nie opublikował tej historii.
14 września raport brytyjskiej organizacji badawczej Opinion Research Business (ORB) ujawnił, że od inwazji USA-Wielka Brytania w marcu 1.2 roku 2003 miliona obywateli Iraku „zostało zamordowanych”. (www.opinion.co.uk/Newsroom_details.aspx?NewsId=78)
The Guardian nie poinformował o ankiecie.
W 2006 roku Hans von Sponeck opublikował swoją obciążającą relację z zakresu kryminalistyki, szczegółowo opisującą odpowiedzialność USA i Wielkiej Brytanii za katastrofalny wpływ sankcji na Irak. The Guardian nie zrecenzował tej książki ani nawet nie wspomniał o jej istnieniu.
Porzuceni przez brytyjski rząd i brytyjskie media, w tym „The Guardian”, iraccy uchodźcy kontynuują walkę o przetrwanie. W przesłaniu z Syrii jeden z nowo wysiedlonych uchodźców, Riverbend, pisze:
„Kiedy przekroczyliśmy granicę i zobaczyliśmy ostatnią iracką flagę, łzy zaczęły się ponownie. W samochodzie panowała cisza, jeśli nie liczyć paplaniny kierowcy, który opowiadał nam historie o swoich eskapadach podczas przekraczania granicy. Ukradkiem spojrzałem na moją matkę siedzącą obok mnie i jej łzy również popłynęły. Kiedy opuszczaliśmy Irak, po prostu nie było nic do powiedzenia. Chciałem płakać, ale nie chciałem wyglądać jak dziecko. Nie chciałam, żeby kierowca pomyślał, że jestem niewdzięczna za szansę opuszczenia tego, co przez ostatnie cztery i pół roku stało się piekielnym miejscem”.
W tym samym ujmującym duchu nieskończenie wnikliwej obserwacji i niezłomnego optymizmu dodaje:
„Wszyscy byliśmy uchodźcami – bogaci czy biedni. A wszyscy uchodźcy wyglądają tak samo – na ich twarzach można dostrzec wyjątkowy wyraz – ulgę zmieszaną ze smutkiem i obawą. Prawie wszystkie twarze wyglądają tak samo.”
Ale dla brytyjskiego dziennikarstwa ich twarze nie wyglądają tak samo – w ogóle nie istnieją.
SUGEROWANE DZIAŁANIE
Celem Media Lens jest promowanie racjonalności, współczucia i szacunku dla innych. Jeśli zdecydujesz się napisać do dziennikarzy, zdecydowanie zalecamy zachowanie grzecznego, nieagresywnego i nieobraźliwego tonu.
Napisz do Alana Rusbridgera, redaktora Guardiana
E-mail: [email chroniony]
Napisz do Siobhain Butterworth, redaktorki czytelników Guardiana
E-mail: [email chroniony]
Napisz na stronę z listami
E-mail: [email chroniony]
Odwiedź www.4basra.org i rozważ przekazanie datków na rzecz szpitali dziecięcych w Basrze w Iraku.
Prosimy o przesłanie kopii wiadomości e-mail do nas
E-mail: [email chroniony]
ZNetwork jest finansowany wyłącznie dzięki hojności swoich czytelników.
Darowizna