W zeszłym tygodniu miasto Montreal było gospodarzem nieformalnego spotkania około 25 ministrów handlu ze Światowej Organizacji Handlu. Podczas gdy minister handlu międzynarodowego Pierre Pettigrew był szeroko omawiany w mediach, zachęcając do prozelityzmu o zaletach „globalizacji”, media głównego nurtu jednocześnie zapewniały, że osoby sprzeciwiające się programowi WTO zostały nie tylko zmarginalizowane, ale w dużej mierze zdyskredytowane za brak pokojowego protestu . Rzeczywiście, decydując się na skupienie się na odosobnionym wandalizmie kilku sklepów i luksusowych pojazdów podczas jednego z dni protestu, media głównego nurtu nie zbadały asymetrycznej rzeczywistości, którą wielu protestujących przeciwko globalizacji korporacyjnej (zarówno „brutalnych”, jak i „brutalnych” „bez użycia przemocy”) sprzeciwiają się. Wydaje się, że ilekroć protestujący angażują się w „brutalne” zachowanie, uwaga mediów szybko odwraca się od kwestii, którymi demonstranci często starają się poruszyć, i zamiast tego skupia się na milczącej gloryfikacji rzekomych zalet pokojowego protestu, które do dziś pozostają w dużej mierze bezpodstawne, jeśli są wdrażane na wyłączność z zamiarem wywołania zmiany społecznej; na każdego Martina Luthera Kinga Jr. i Mohandasa Gandhiego przypadał Malcolm X i Bhagat Singh.
Można łatwo zaobserwować, że obsesja na punkcie „pokojowego sprzeciwu” zakorzeniła się w dyskursie normatywnym w naszym społeczeństwie i niestety nie jest przedmiotem zainteresowania wyłącznie mediów głównego nurtu. Można postulować, że uznanie „pokojowego” protestu za jedyną formę uzasadnionego sprzeciwu przy jednoczesnym piętnowaniu osób stosujących bardziej zdecydowaną taktykę okazało się skutecznym sposobem zapobiegania zakłóceniu status quo. Rzeczywiście, demonstracje przeciwko WTO wielokrotnie charakteryzowano jako „przeradzające się w wandalizm” po kilku odosobnionych przypadkach, w wyniku których uszkodzone zostały sklepy w centrum miasta i luksusowe pojazdy. Niepokojący jest jednak fakt, że nigdy nie podjęto próby rozróżnienia pomiędzy przemocą popełnianą wobec symboli państwa (np. wandalizm biura rekrutacyjnego sił kanadyjskich) i korporacji (np. wybijanie okien w sklepach Gap i Burger King) – „które stanowią uzasadnione cele dla kogoś, kto ma uzasadnione przekonanie, że podmioty te dopuszczają się brutalnego i niemoralnego zachowania wobec bezbronnej ludności oraz przemocy popełnianej wobec ludności cywilnej. Przez cały ten czas strukturalna i systematyczna przemoc wyrządzona przez państwa i korporacje tej samej bezbronnej ludności pozostaje żałośnie niekwestionowana i niekwestionowana. Bez wątpienia ta przemoc jest większa zarówno pod względem zakresu, jak i stopnia w porównaniu z izolowanymi rozbitymi szybami lub namalowanymi sprayem graffiti i przekłada się w bardzo namacalny sposób na niewybaczalną degradację i utratę niezliczonych istnień ludzkich zarówno tutaj, jak i za granicą (choć te obrazy życia są wprawdzie większe w zakresie i stopniu za granicą niż tutaj). Biorąc pod uwagę tę rzeczywistość, można zauważyć, że protestujący paradoksalnie (biorąc pod uwagę ich wszechobecny wizerunek „brutalny” w mediach) wykazali jak dotąd znaczną powściągliwość, powstrzymując się od atakowania z wielką energią tych symboli chciwości i nieokiełznanej władzy.
Jeżeli protestujący byli zaangażowani w ataki na ludność cywilną lub domy, można zasadnie zarzucić ich taktyce. Jednakże w świecie, w którym władza rozumie jedynie język siły, dość intuicyjne i właściwe jest, aby ci, którzy sprzeciwiają się zakorzenionym mechanizmom dominacji i kontroli nad bezbronnymi populacjami, uciekali się do bardziej agresywnej taktyki, aby zostać usłyszanym. Tylko jeśli celem sklepów Gap (tj. firmowych, a nie osobistych) będzie tu, w świecie zachodnim, kierownictwo Gap zastanowi się dwa razy nad utrzymaniem drakońskiej polityki, która zapewnia zależność i podporządkowanie pracowników w ich zakładach produkcyjnych w biednych krajach. Podobnie, gdy celem są tutaj gigantyczne sieci fast foodów, takie jak Burger King i McDonald’s, do ich decydentów wysyłany jest bardzo namacalny sygnał, informujący ich, że wielu sprzeciwia się ich rozprzestrzeniającej się hegemonicznej ekspansji w całym regionie. glob. Niewątpliwie potężny pokaz sprzeciwu na spotkaniach WTO w Seattle w 1999 r. zmusił zachodnich polityków do przebudzenia się i wywołania fali sprzeciwu wobec obecnego kierunku polityki handlowej wyrażanego przez obywateli w ich własnych krajach (oczywiście narody cierpiące z powodu nakazów kolonializmu, imperializmu, a obecnie neoliberalizmu, od dawna opierają się takiej polityce z czystej konieczności). Tak więc, chociaż kampanie bojkotu i bardziej pokojowe formy protestu odgrywają rolę w wyrażaniu swojego niezadowolenia z takich podmiotów, elitarni menedżerowie tego społeczeństwa nie będą skłonni zająć się naszymi obawami, jeśli nie będzie istniało wyraźne zagrożenie dla ich codzienne działania. Wyraźny antykapitalistyczny impet napędzający ruch ludowy sprzeciwiający się globalizacji kierowanej przez korporacje zasadniczo nakazuje, aby organom propagującym kapitalistyczną przedsiębiorczość i czerpiącym z niej stawiać stawiać siłowy opór, jeśli istnieje jakakolwiek szczera chęć obalenia takiego niesprawiedliwego systemu gospodarczego, politycznego i stosunki społeczne.
Obserwatorzy powinni także zwrócić uwagę na podwójne wiązanie, w jakie nieustannie wplątani są protestujący. Na przykład po tym, jak policja w Montrealu aresztowała protestujących za rzekome zachowanie przemocy podczas niedawnych protestów WTO, pokojowi demonstranci utworzyli „Zieloną Strefę” wiele przecznic dalej. Według policji, która aresztowała wszystkie osoby w Zielonej Strefie, w dalszym ciągu oznaczało to udział w nielegalnej demonstracji (co zwiększa łączną liczbę protestujących aresztowanych podczas protestów WTO do około 240), mimo że zgromadzenie odbyło się na terenie prywatnym za pozwoleniem właścicieli tej nieruchomości. Część aresztowanych protestujących została następnie zwolniona bez postawienia zarzutów po spędzeniu całej nocy w więzieniu. Jednakże w niedawnej osobistej korespondencji z jednym z aresztowanych protestujących ujawniono, że wielu aresztowanym postawiono zarzuty w rodzaju „nielegalnych zgromadzeń”, a także musieli zgodzić się na warunki ograniczające ich wolność słowa i prawa na zgromadzenie przed ich zwolnieniem. Przesłanie władz było jasne: forma protestu nie ma znaczenia, za obraźliwy uznawany jest po prostu sam fakt protestowania. W obliczu tak rażącego nadużycia władzy policji i łamania podstawowych praw człowieka do wolności i wolności słowa skupianie się wyłącznie na przemocy ze strony protestujących jest całkowicie niesprawiedliwe.
Minister handlu międzynarodowego Pierre Pettigrew oportunistycznie wykorzystał mobilizację przeciwko spotkaniom WTO w Montrealu jako etap do wygłaszania pomówień na temat fałszywych zalet handlu międzynarodowego. Jednakże w ostrym przeciwieństwie do jego twierdzeń istnieje wiele źródeł szczegółowo opisujących mechanizmy i skutki, sugerujących, w jaki sposób i dlaczego neoliberalny program handlowy jest szkodliwy dla bezbronnych i marginalizowanych, którzy stanowią zdecydowaną większość światowej populacji. Na przykład, z punktu widzenia zdrowia, Jim Yong Kim, Joyce Millen, Alec Irwin i wielu innych pracowników organizacji Partners in Health na Uniwersytecie Harvarda w Bostonie w stanie Massachusetts wykonali pouczającą pracę na temat szkodliwego wpływu takiej polityki handlowej na rynek zdrowie biednych. W książce „Dying for Growth: Global Inequality and the Health of the Poor” 1 przedstawiają ponure fakty i liczby, które stanowią dowód przeciwko bezpodstawnej doktrynie, że handel międzynarodowy poprawia los wszystkich zaangażowanych stron; wręcz przeciwnie, choć pozwala na dobrobyt nielicznym wybranym, dzieje się to kosztem bardzo wielu.
Tymczasem pan Pettigrew posuwa się nawet do karcenia protestujących dwulicowością, przez co Orwell przewróciłby się w grobie, sugerując, że „uparty sprzeciw niektórych protestujących wobec globalizacji szkodzi jedynie biednym ludziom w krajach rozwijających się”2. Jego niedorzeczne twierdzenie to, że protestujący w jakiś sposób próbują „oszukać afrykańskich rolników uprawiających bawełnę, a także afrykańskie ofiary wirusa HIV” jest jaskrawym przykładem tego, co w psychiatrii nazywa się „projekcją”, w ramach której jednostka radzi sobie z konfliktem emocjonalnym lub wewnętrznym lub zewnętrznych czynników stresogennych poprzez fałszywe przypisywanie innej osobie własnych niedopuszczalnych uczuć, impulsów lub myśli. To nie protestujący uniemożliwiają osobom zakażonym wirusem HIV uzyskanie swobodnego dostępu do podstawowych leków antyretrowirusowych na mocy międzynarodowych umów handlowych, takich jak porozumienie w sprawie handlowych aspektów praw własności intelektualnej (TRIPS), ani to protestujący nie zmusili afrykańskich rolników uprawiających bawełnę do w rolnictwie dochodowym; są to produkty neoliberalnego programu handlowego, który zapewnia zależność – a nie dobrobyt – całych narodów żyjących w biedniejszych krajach od kapryśnych nakazów bogatych ludzi u władzy. Jako osoba, która stanowczo sprzeciwia się temu neoliberalnemu programowi handlowemu, nie próbuję narażać życia osób zmuszanych do pracy w opłakanych warunkach w zakładach produkcyjnych Gap lub na polach bawełny w Afryce, jak w uproszczeniu sugeruje pan Pettigrew; jednakże chcę pociągnąć do odpowiedzialności tych, którzy ułatwiają ten wyzysk i podporządkowanie i czerpią z niego korzyści. Zgubnych ideologii wyznawanych przez ludzi takich jak pan Pettigrew nigdy nie można zreformować, ponieważ opierają się na ciągłym istnieniu dysproporcji gospodarczych; tacy ludzie pragną jedynie nieznacznego zmniejszenia tej dysproporcji. Taka jest rzeczywistość kapitalistycznego sposobu gospodarki. Dyskusje w WTO koncentrują się wokół tego, jak nieco poprawić życie biednych, podczas gdy zasadniczymi celami wielu członków ruchu protestacyjnego jest kategoryczne żądanie, aby przede wszystkim nie doprowadzać ludzi do biedy.
Celem tego tekstu nie jest propagowanie idei carte blanche dla brutalnych działań podczas demonstracji per se; w istocie skuteczność takich działań można ocenić jedynie w dłuższym okresie, jednocześnie oceniając je pod kątem sukcesów i porażek pokojowego sprzeciwu na przestrzeni lat, i warto je zbadać osobno3. Jednakże istotnym czynnikiem motywującym w przypadku tej konkretnej pracy jest pogląd, że „przemoc” – stosowana przez protestujących w połączeniu z innymi formami akcji bezpośrednich (w tym pokojowymi i pacyfistycznymi) – nie powinna należy uznać prima facie za błędne. Decydując się na taktykę, która w przewidywalny sposób wpędzi protestujących w kłopoty z kanadyjskim systemem prawnym, podejmują oni świadomą i świadomą decyzję, zgodną ze swoimi godnymi pochwały przekonaniami na rzecz lepszego i bardziej sprawiedliwego świata. Decyzja ta jest często podejmowana pomimo faktu, że wielu z tych protestujących znajduje się już w niepewnej sytuacji prawnej i finansowej. Nie są to impulsywne działania, w jakie chcieliby, abyśmy uwierzyli politycy i media głównego nurtu, żerując na sensacyjnych nagraniach dźwiękowych i klipach wideo. W rezultacie zamiast karykaturować tych protestujących jako uproszczonych fanatyków, którym brakuje zrozumienia, jak działają systemy gospodarcze i polityczne, społeczeństwu wypada zagłębić się w dobrze sformułowane motywacje takich protestujących i szybko dać świadectwo ich obawom i żądaniom.
Przypisy końcowe:
1. Kim, Jim Yong i in. (red.). Dying for Growth: Globalna nierówność i zdrowie biednych. Common Courage Press: Monroe, 2000, s. 3. 61-XNUMX.
2. „Pettigrew beszta protestujących przeciwko globalizacji”, Canadian Press, The Globe and Mail, wydanie internetowe, 25 lipca 2003.
3. Jeden kieruje się do książki Warda Churchilla Pacyfizm jako patologia: refleksje na temat roli walki zbrojnej w Ameryce Północnej (Arbeiter Ring Publishing, 1998) za szczególnie ważne zgłębienie tego tematu.
Samir Hussain jest niezależnym pisarzem i obrońcą sprawiedliwości społecznej. Z wykształcenia jest lekarzem, a obecnie uczestniczy w programie szkoleniowym w zakresie rezydentury z pediatrii. Można do niego dotrzeć [email chroniony]
ZNetwork jest finansowany wyłącznie dzięki hojności swoich czytelników.
Darowizna