Ludzie w dalszym ciągu opierają się nielegalnej władzy, nawet jeśli wydaje się to beznadziejne. Eric Garner, Afroamerykanin, który zmarł w lipcu w wyniku uduszenia przez policję, nie mógł wiedzieć, że wkrótce umrze, zanim policja go złapała. Ale musiał wiedzieć, że bierze udział w bitwie, której nie może wygrać. A mimo to, gdy zwróciła się do niego policja, upierał się: „To kończy się dzisiaj”. Najwyraźniej policja nękała go zbyt wiele razy i zdecydował, że to się więcej nie powtórzy. Jego ostatnie słowa brzmiały: „Nie mogę oddychać”.
Na znacznie większą skalę sprzeciwiają się także mieszkańcy Ferguson w stanie Missouri. Zamknięci na terenach demonstracyjnych, ostrzelani gumowymi kulami i gazem łzawiącym, zagrożeni czołgami i pojazdami opancerzonymi, upierają się – podobnie jak Eric Garner – w powtarzaniu: „To kończy się dzisiaj”. Częściowo jest to wściekłość na zabójstwo Mike'a Browna, a częściowo jest to wściekłość z powodu faktu, że „Czarni w aglomeracji St. Louis i w całym kraju – od pierwszego dnia są marginalizowani ekonomicznie i fizycznie”. Jak napisał Steven Thrasher The Guardian, to jest „prawdziwy grabież Fergusona”. Niezależnie od tego, jaki towar mógł zostać skradziony ze sklepów podczas protestów Fergusona, strata ta blednie w porównaniu z systemową grabieżą życia ludzi, której towarzyszy nieproporcjonalna liczba osób przebywających w więzieniach w społecznościach kolorowych, nieodpowiednia opieka zdrowotna, krótsza długość życia, chronicznie niższe stawki płac, ukierunkowane na drapieżne pożyczki itp. itp.
Ludzie nie ustają w stawianiu oporu, nawet gdy są duszeni i okradani, a nawet gdy stają w obliczu najbardziej rozdzierających emocjonalnie wyzwań, z jakimi mogą się kiedykolwiek zmierzyć. W proteście z 14 sierpnia przeciwko skutkom kryzysu egzekucyjnego Miejskie życie/Vida Urbana członkini, Marie Bain, opowiedziała zebranym o utracie domu, gdy jej syn umierał na guza mózgu. „Przyszli zlicytować mój dom, gdy mój syn jeszcze żył, ale był bardzo chory. W tym momencie poruszał się na wózku inwalidzkim.” Choć jej sytuacja była i nadal jest tragiczna, nie jest sama. Należy do zorganizowanego ruchu oporu – ruchu przeciwko wykluczeniu, działającego w całym kraju.
„Będę nadal walczyć” – powiedziała tłumowi, a protestujący ją wiwatowali. Dzięki jej wysiłkom i wysiłkom tysięcy takich jak ona istnieje bardzo duża szansa, że „dławienie”, które nastawiona na zysk branża mieszkaniowa nałożyła na miliony ludzi w USA, nieco się rozluźni. Dzięki naciskom zorganizowanego ruchu właściciele przejętych domów mogą pozostać w swoich domach, płacąc czynsz bankom lub negocjując z bankami w celu obniżenia ich zadłużenia.
Oto dobra wiadomość: ludzie stawiają opór; wbrew wszelkim przeciwnościom, nawet gdy mają przewagę liczebną i przewagę. Kolejna dobra wiadomość: ludzie przyłączają się do innych w zorganizowanym oporze, który faktycznie ma moc odparcia ucisku opresyjnych instytucji.
Jak napisałem w moim ostatnim komentarzu („Krok 1: Zidentyfikuj wśród nas prawdziwych przestępców”, dostępny na stronieTeleSUR i ZNet), ten rodzaj oddolnego oporu ma miejsce w całym kraju dzięki tysiącom organizacyjnych wysiłków. Czy chodzi o obudowa, imigracja, prawa pracownicze, prawo do wodylub prawo do tego, aby nie dać się zabić podczas oddawania się policji (żeby wymienić tylko kilka), ludzie uczą się, jak wyjaśniać, co jest nie tak, i przyłączają się do innych, aby walczyć o pomoc.
Ale jest problem z tym zdjęciem. Kiedy ludzie stawiają opór i walczą o złagodzenie ucisku, co dzieje się dalej? Ludzie przyłączają się do walki. Dowiadują się, że nasz system gospodarczy opiera się na systemowej chciwości i rosnącej nierówności. Otrzymują więcej informacji na temat instytucjonalnego wzmacniania rasizmu, seksizmu i innych form ucisku. Widzą, że bez względu na to, w jaki sposób przystąpili do walki – czy to przez problemy mieszkaniowe, w miejscu pracy, przemoc ze strony policji, czy też przez dowolną liczbę innych punktów wejścia – ich walka jest powiązana z walkami innych osób pozbawionych praw wyborczych i marginalizowanych. Zdają sobie sprawę, że nie są sami, że to nie ich wina, że mogą odzyskać głos i że organizacja działa. Co wtedy?
NTanya Lee i Steve Williams to dwie osoby, które zadały sobie podobne pytanie. Pracując w Bay Area w Kalifornii, oboje działali w oddolnych organizacjach budujących bazę. Brali udział w wielu zwycięstwach, ale zauważyli, że życie ludzi w ich społecznościach stawało się coraz gorsze. Byli sfrustrowani sporadycznym wygrywaniem krótkoterminowych zysków; chcieli móc rozwinąć moc potrzebną do dokonania „fundamentalnych i przemieniających zmian na świecie”.
W 2012 r. postanowili spróbować zrozumieć, co myślą o tym problemie inni oddolni aktywiści, a mianowicie, że musimy zmienić naszą walkę z walki skupiającej się na przeciwstawieniu się najnowszemu atakowi na walkę mającą na celu fundamentalną transformację. Rozpoczęli nowy projekt, który nazwali Ucho do ziemi, który obejmował podróżowanie po całym kraju i przeprowadzanie wywiadów z ponad 150 działaczami z różnych sektorów ruchu. Co według uczestników było najbardziej potrzebne, aby być bardziej skutecznym w swojej pracy? Oto cztery najważniejsze rekomendacje:
1. Opracuj wspólną wizję zdrowego, sprawiedliwego i zrównoważonego społeczeństwa.
2. Pogłębiać rozwój polityczny wszystkich działaczy i przywódców ruchu.
3. Opracuj wielosektorową strategię na rzecz trwałych zmian społecznych.
4. Tworzenie nowych form organizacyjnych w celu przełamania silosów problemowych i sektorowych.
Ekscytującym aspektem ich raportu jest to, że istnieje ogromna jedność w różnych sektorach ruchu. Wielu aktywistów zgadza się, że musimy zrobić coś innego, że musimy zrobić coś więcej niż tylko przeciwstawić się uciskowi. Musimy go przekształcić w coś zupełnie innego. Potrzebujemy edukacji, strategii i nowych organizacji, aby móc przeprowadzić tę transformację. Wiedząc, jak kreatywni i odporni są aktywiści, jest to ekscytująca perspektywa – przejść od reagowania na status quo do budowania lepszego świata!
Kolejnym ekscytującym aspektem ich raportu jest to, co nastąpiło później. Nie tylko zebrali te informacje. Podjęli w związku z tym działania. Latem 2013 roku Steve i NTanya oraz dziesiątki innych aktywistów z Bay Area wzięli udział w zgromadzeniu założycielskim LeweKorzenie, krajowa organizacja aktywistów, którzy chcą „połączyć oddolne walki ze strategią mającą na celu wyzwolenie wszystkich ludzi i planety”.
Ich struktura i członkostwo odzwierciedlają ich zaangażowanie na rzecz demokracji wewnętrznej i zakorzenienia w społecznościach najbardziej dotkniętych uciskiem. 90% ich członków to ludzie kolorowi. 75% to kobiety lub osoby transpłciowe. Istnieją dwa poziomy uczestnictwa, przy czym oba płacą składki na podstawie dochodów, ale głosować mogą tylko osoby aktywnie zaangażowane w pracę na rzecz sprawiedliwości społecznej. Aby mieć pewność, że wszyscy mają wspólny dostęp do informacji, historii i analiz, proszą członków o ukończenie 7-tygodniowego „obozu szkoleniowego”. Obecnie mają jeden oddział w Bay Area i planują rozwój kolejnych oddziałów oraz zorganizowanie krajowej konferencji za trzy lata.
LeftRoots to godny projekt i aktywiści w USA powinni wziąć to pod uwagę. Chociaż pojawiło się wiele wezwań do utworzenia struktury narodowej, która pomogłaby nam zjednoczyć nasze ruchy w coś potężniejszego niż suma naszych części, jest to pierwszy wysiłek, jaki widziałem, który byłby tak głęboko zakorzeniony w walkach oddolnych. Wiemy, że istnieje pragnienie i umiejętność przeciwstawienia się. Widzieliśmy to u Erica Garnera i Marie Bain oraz milionów innych osób, które walczą. Aktywiści w całym kraju są bohaterami ze względu na swoje ciągłe zaangażowanie w organizowanie tego ruchu oporu w coś na tyle potężnego, aby rzucić wyzwanie instytucjom i przynieść pomoc tym, którzy najbardziej cierpią. LeftRoots zapewnia tym aktywistom sposób na przeniesienie ich organizacji na wyższy poziom – gdzie możemy połączyć się z Erikiem Garnerem i powiedzieć: „To kończy się dzisiaj”. A „koniec” nie oznaczałby śmierci. Oznaczałoby to wspólne znalezienie innego sposobu życia.
Cynthia Peters jest redaktorką Agent Zmian. Jest wieloletnią działaczką i członkinią Miejskie życie/Vida Urbanai zasiada w zarządzie organizacji zajmującej się wymiarem sprawiedliwości dla młodzieży Szkoła Miejska oraz Rada Absolwentów Myśl społeczna i ekonomia polityczna na UMASS/Amherst. Mieszka w Bostonie i pisze dla ZNet i TelSUR.
ZNetwork jest finansowany wyłącznie dzięki hojności swoich czytelników.
Darowizna