W środku najbardziej ruchliwego dworca autobusowego w Nowym Jorku, w zarządzie portu, dwie pracownice w kiosku dzielą się randkami, przerywając post. Jeden jest Pakistańczykiem, drugi Bangladeszem. Ich szefem jest mężczyzna z Indii. Między tą trójką koleżeństwo jest cudownie oczywiste.
Amerykanie indyjskiego pochodzenia, klasa robotnicza, nie mają żadnych skrupułów, by zadawać się z Pakistańczykami. Istnieje sporo indyjskich fast foodów, które zatrudniają Pakistańczyków zamiast osób innej narodowości. Azjaci z subkontynentu w poszukiwaniu amerykańskiego snu na ogół współistnieją w zgodzie.
Zgorzknienie zaczyna się na wyższych szczeblach społeczeństwa. Indianie odnoszący sukcesy – a wszędzie ich pełno – skłaniają się ku szowinistycznej stronie i często dość ugodowo decydują się trzymać swojego gatunku. Pakistańczycy, którzy również nabrali nieco śmiałości ze względu na swoją mobilność w górę i akceptację w niezwykle konkurencyjnym środowisku amerykańskim, poruszają się w synchronizacji z rodakami.
W sercu każdego Hindusa i Pakistańczyka tkwią stereotypy wyświechtane w sklepach, tak trudne do pokonania i tak wszechobecne, że obiecujące, że nigdy nie znikną. Politycy i dyplomaci – gadające głowy obu krajów – których kariery robią się poprzez ostrzeliwanie celów, wściekle podsycają ogień nienawiści i wojny.
Nie szukaj dalej niż nieznośny główny minister Gujarat, Narendra Modi, który ostro krytykuje prezydenta Musharrafa – oskarżając go o wspieranie radykalnych islamistów – nazywając go „Miya Musharraf”. Jego obraźliwe aluzje i stereotypy na temat posiadania przez muzułmanów zbyt wielu dzieci to tylko jeden mały przykład tego, jak Hindusi traktują swoje 10 procent populacji. Zobacz, jak minister spraw zagranicznych Indii Sinha i jego premier Vajpayee wpadają w panikę, gdy Amerykanie wspominają słowo „mediacja”. „Jesteśmy uczuleni na to słowo” – przyznaje tutaj indyjski dyplomata, apelując jednak do Ameryki, aby przekręciła Islamabad w kwestii „terroryzmu transgranicznego” i „wojny zastępczej” – wytartych frazesów New Delhi.
Załatwienie zaległych rachunków dyplomatycznych po 55 latach stało się dla Indii i Pakistanu grą o sumie zerowej.
W wywiadach i dyskusjach na temat przeszłości z dyplomatami z Azji Południowej te stereotypy i metafory przekształcają się w prawdziwości. Przeprowadzając sekcję zwłok, Hindusi badają sześć stereotypów utrwalonych w świadomości Pakistańczyków. Indie obwinia się za: 1) niepogodzenie się z istnieniem Pakistanu; 2) chcąc trwale go uszkodzić; 3) dążenie do hegemonii regionalnej; 4) gromadzenie zapasów broni nuklearnej w celu trwałego zniszczenia bezpieczeństwa Pakistanu; 5) praktykowanie fałszywej świeckiej polityki skierowanej przeciwko muzułmanom; 6) nielegalnie i przebiegłymi sposobami odebrali Pakistanowi Kaszmir.
Z drugiej strony, indyjskie nastawienie przeciwko Pakistanowi wynika z myślenia, że Pakistańczycy: 1) chcą rozpadu unii indyjskiej; 2) marzenie o ponownym zainstalowaniu takht (królestwa) Mogołów w Delhi; 3) myśleć, że Hindusi to „banie” i dlatego nie są zdolni do hojności; 4) uważają się za lepszych i turecko-perskich; 5) I że Hindusi wierzą, że islam jest zdeterminowany zniszczyć poprzez dżihad tradycje przedislamskie i współczesny indyjski sekularyzm.
„Czy są puste czy prawdziwe?” zapytaj dyplomatów: „czy są wyrafinowani, czy zamrożeni w retorycznej animozji? Czy zdradzają głębszy patologiczny sposób myślenia, który należy leczyć?” Nie mówią jednak, co Indie mogą zrobić. Zamiast tego zostają wciągnięci w te same ksenofobiczne stereotypy, o których wspominali minutę temu, obwiniając Islamabad za podcinanie porozumień z Lahore, Agry i Kargil.
Następuje więcej sloganów, gdy naciskają oni na Pakistan, aby „ograniczył działalność” (terroryzm transgraniczny i wojna zastępcza), aby zapewnić sobie nawzajem odpowiednią przestrzeń, „tylko wtedy przy pewnym przywództwie, zrównoważonym i politycznym osądzie będziemy mogli ruszyć dalej, ale Kaszmir nie może być główną kwestią… proces pokojowy może przebiegać dalej”.
Według doniesień dwa lata temu ambasador Indii w Islamabadzie VK Nambiar (obecnie Stały Przedstawiciel Indii przy ONZ) zwrócił się do Pakistańskiego Kolegium Obrony Narodowej, prosząc funkcjonariuszy, aby rozważyli wyważony i pełen niuansów obraz historyczny – „Indie i Pakistan są spadkobiercami wielkiego subkontynentalnych tradycji, które wykształciły najlepsze mózgi na świecie, najlepsze zasoby ludzkie oraz najlepszych dyplomatów i urzędników zajmujących najwyższe stanowiska w Banku Światowym i ONZ, w przedsiębiorstwach i szanowanych ośrodkach doradczych – możemy na tym budować i wypracować głębokie wzajemne wsparcie.” Jak jednak zatrzeć odruchowo wzajemne podejrzenia? Hindusi mówią, że polityka zagraniczna Pakistanu jest „koncentryczna na Indiach”. Z tego samego powodu ich działalność jest „koncentryczna w Pakistanie”.
Dyskurs, przeciążony konkretnymi fabułami, staje się zanieczyszczony i dialog staje się niemożliwy.
Trzeci pogląd – młodzieńczy, świeży, nieskalany śladami historii – po cichu nabiera kształtu i pewnego dnia może przedostać się do głównego nurtu głosów decyzyjnych. Niektórzy mądrzy Hindusi i Pakistańczycy w Ameryce z MENSA łączą swoje własne doktryny rozwiązywania konfliktów, odrzucając „konwencjonalne” opcje jako „marginalne i daremne”.
Zamiast tego należy szukać „niekonwencjonalnych” opcji, jeśli rywalizujące państwa chcą przetrwać i prosperować. „Trudne, ale nie niemożliwe” – to ich pogląd. Indie i Pakistan powinny zaproponować coś „dramatycznego”: dalekosiężne porozumienie z udziałem Wielkiej Brytanii i USA. Elementy tej umowy powinny obejmować wszystkie (a nie tylko niektóre) z poniższych elementów:
(1) Natychmiastowe zaprzestanie programu broni nuklearnej w Indiach i Pakistanie, całkowite rozbrojenie nuklearne, uznanie, że odstraszanie nuklearne nie jest optymalną ani praktyczną obroną dla obu.
(2) Natychmiastowe i ostateczne rozstrzygnięcie kwestii Kaszmiru z Indiami poprzez akceptację aktualnego planu ustaleń (lub jego niewielkiej zmiany).
(3) Pomoc gospodarcza na szeroką skalę w edukacji, ochronie zdrowia i infrastrukturze z Zachodu.
Chociaż w obu krajach religia podnosi swą brzydką głowę, a bieda jest w obu krajach powszechna, uwydatniają one pewne „istotne różnice między nierównym rodzeństwem”, które dają większym (Indiom) większe pole manewru.
„W porównaniu z Pakistanem Hindusi wydają się znacznie bardziej przywiązani do demokracji, nawet w tej prymitywnej formie, w jakiej jest ona tam praktykowana. Armia Indii jest w większym stopniu pod kontrolą rządu cywilnego. Prasa indyjska odgrywa większą rolę w indyjskiej polityce niż prasa pakistańska w Pakistanie. Gospodarka Indii rośnie i jest znacznie bardziej zróżnicowana niż gospodarka Pakistanu.
Względna siła Indii w zakresie oprogramowania i pokrewnych dziedzin technicznych sprawia, że są one bardziej globalnym graczem niż Pakistan. Różnorodność populacji Indii daje im mocne strony, ale także ból głowy, podczas gdy mniej zróżnicowany skład Pakistanu czyni go bardziej bezbronnym”.
Oba kraje, ich zdaniem, marnują swoją przyszłość na „kłótnie o Kaszmir”. Nie wykorzystują możliwości uzyskania ogromnej pomocy z Zachodu, pozostając odizolowani, prymitywni i prowincjonalni. „Połączmy ręce, próbując przekonać oba rodzeństwo do rozbrojenia i porozumienia”.
ZNetwork jest finansowany wyłącznie dzięki hojności swoich czytelników.
Darowizna