Prezydent Trump próbuje zerwać porozumienie nuklearne z Iranem, ale jednocześnie sprawić, by Irańczycy wzięli na siebie winę. Dzisiaj po raz kolejny wydał wypowiedzenia, na mocy których ponownie nałożono surowe sankcje gospodarcze na Iran, ale zagroził, że wycofa się następnym razem, jeśli Kongres i kraje europejskie nie poprawią warunków porozumienia z punktu widzenia USA. Zapowiedział także nałożenie sankcji na poszczególnych irańskich urzędników za rzekomą korupcję i łamanie praw człowieka podczas niedawnych protestów ulicznych w Iranie.
Jednak prawdziwym celem amerykańskich przeciwników porozumienia nuklearnego podpisanego przez prezydenta Obamę i innych w 2015 roku jest upewnienie się, że Iran nie otrzyma „pokojowej dywidendy” z porozumienia i nie zostanie sprowokowany do odstąpienia od niego. Prawdopodobnie irańscy przywódcy są zbyt sprytni, aby wpaść w pułapkę, ale polityka irańska jest produktem konkurujących ze sobą ośrodków władzy w Teheranie, więc to, co podejmą, nie jest ani pewne, ani niekoniecznie bardzo mądre.
Wrogość wobec porozumienia wyrażona przez Trumpa już oznacza, że zagraniczne banki i firmy są powstrzymywane od prowadzenia interesów w Iranie w obawie, że sankcje mogą w każdej chwili zostać ponownie nałożone. Jakiekolwiek korzyści, jakie zwykli Irańczycy sądzili, że uzyskają z umowy w postaci pracy i poprawy standardu życia, nigdy nie miały miejsca.
Jest też mało prawdopodobne, że Trump – po tak częstym potępianiu tej umowy od czasu kampanii przed wyborami prezydenckimi jako „najgorszej w historii” – Trump daje się wpędzić w pułapkę własnej retoryki – choć nigdy nie okazywał z tego powodu najmniejszego dyskomfortu. Dąży do jednostronnych zmian warunków porozumienia po stronie amerykańskiej i radykalnej renegocjacji ze strony Irańczyków i Europejczyków, do czego prawdopodobnie nie dojdzie.
Cokolwiek stanie się w najbliższej perspektywie, irańskie porozumienie nuklearne, czyli Wspólny kompleksowy program działania (JCPOA), jak się go nazywa, zaczyna przypominać dotknięty irański tankowiec dryfujący obecnie i płonący między Chinami a Japonią, który zatonie lub stanie się spalony kadłub, nikomu nieprzydatny.
Ale choć wygląda na to, że Iran będzie czerpał coraz mniejsze korzyści gospodarcze z JCPOA, jego zyski polityczne wynikające z porozumienia rosną w kraju i za granicą. Prezydent Hassan Rouhani może winić za oszczędności, rosnące ceny i bezrobocie bezpośrednio Trumpa i USA. Spontaniczne protesty inspirowane problemami gospodarczymi, które wybuchły w całym Iranie kilka dni po 28 grudnia, można demonizować jako zaplanowane przez zagranicznych wrogów lub grające na ich korzyść, ponieważ główny wróg, jakim jest Trump, im kibicuje.
Kolejna potencjalna korzyść polityczna dla Iranu stała się bardziej widoczna w ciągu ostatnich kilku dni, gdy kwestia irańskiego porozumienia nuklearnego ponownie znalazła się na pierwszym miejscu w programie informacyjnym. Od zwycięstwa Trumpa w wyborach prezydenckich w 2016 r. państwa europejskie włożyły wiele wysiłku w udawanie, że nie jest „szaloną kobietą ze strychu”, która w jakiś sposób przejęła kontrolę nad Białym Domem. Istniała nadzieja, że Trump osłabnie lub wielki amerykański statek państwowy popłynie dalej własnym impetem, niezależnie od dziwaczności nowego człowieka na czele. Zagraniczne rządy na wpół przekonały same siebie, że jeśli zatka się nos i będzie udawał, że Trump jest taki jak inni amerykańscy prezydenci, to może stać się taki jak jeden z nich, w przeciwnym razie ludzie nie zauważą, że nim nie jest.
Ale pozory stają się coraz cieńsze. Jak słabo było to widoczne w tym tygodniu, gdy europejscy ministrowie spraw zagranicznych spotkali się w Brukseli ze swoim irańskim odpowiednikiem Mohammadem Javadem Zarifem, którego rzekomym celem było przekonanie Iranu do ograniczenia jego destabilizujących działań na Bliskim Wschodzie, które mają wpływ na porozumienie nuklearne. Ale tak nie wyglądało: jeśli rzeczywiście Zarif został pociągnięty do odpowiedzialności, nie okazywał oznak dyskomfortu, gdy siedział i uśmiechał się do ministrów spraw zagranicznych Wielkiej Brytanii, Francji i Niemiec, a oni uśmiechali się do niego. O wiele bardziej wyglądało to na to, że Iran i potężne państwa europejskie, poza Rosją, która jest już w irańskim narożniku, prezentowały wspólny front przeciwko USA w obronie porozumienia nuklearnego. „Dzisiaj w Brukseli silny konsensus” – radośnie napisał na Twitterze Zarif. „Iran przestrzega JCPOA”.
Trump może ostatecznie sabotować porozumienie nuklearne, ale Stany Zjednoczone zapłacą wysoką cenę polityczną. Europejczycy są zawstydzeni, że zostali zepchnięci w irański róg wraz z Rosją i Chinami, ale nie mają dużego wyboru w sprawie JCPOA i – coraz częściej – w innych kwestiach. Niechętnie decydują, że Trump jest wielkim destabilizatorem i znacznie większym zagrożeniem dla porządku międzynarodowego niż jakiekolwiek niebezpieczeństwo stwarzane przez Iran.
Pamiętajcie, że wszyscy urzędnicy zgromadzeni w Brukseli spędzili w ostatnich dniach część swojego czasu na czytaniu w całości lub w formie fragmentów, druzgocącej książki Michaela Wolffa pt. Ogień i Furia: Wewnątrz Białego Domu Trumpa, który cytuje starszych doradców Trumpa, którzy twierdzili, że ma on wszechogarniający egotyzm dziecka pragnącego natychmiastowego zaspokojenia swoich życzeń i nie jest w stanie wykonywać swojej pracy jako prezydent USA. Być może książka, oparta na wywiadach z bliskimi Trumpa, będzie miała w USA mniejszy wpływ niż powinna, bo kraj jest już tak podzielony na obozy zwolenników i przeciwników Trumpa. Jednak w pozostałej części świata, gdzie wciąż byli wahacze, którzy dostrzegli jakąś metodę w szaleństwie Trumpa, utwierdza się przekonanie, że Trump jako siewca chaosu nie ma sobie równych i jest bardziej niebezpieczny dla międzynarodowego pokoju niż cokolwiek, co można znaleźć w Teheran, Moskwa czy Pekin.
Niektórzy optymiści uważają, że Trump może być takim samym wariatem, jak sądzą jego krytycy, ale pocieszenie jest takie, że jest zbyt chaotyczny i epizodyczny, aby wpływać na świat tak bardzo, jak by chciał. Twierdzą, że pomimo całej spienionej retoryki wydobywającej się z Białego Domu w 2017 roku rzeczywiste szkody wyrządzone przez Trumpa były mniejsze, niż wielu się obawiało. Jest to ryzykowny argument, który na Bliskim Wschodzie lekceważy fakt, że potężni ludzie i kraje, które nie wiedzą, co robią, są manipulowane i generalnie prowadzone na ścieżkę ogrodową przez innych, którzy wiedzą, czego chcą. Na przykład Wolff mówi, że „prezydent, ignorując, jeśli nie przeciwstawiając się, porady dotyczące polityki zagranicznej, ukłonił się planowi Saudyjczyków zastraszania Kataru”.
Grzechy zaniedbania i popełnienia przestępstwa miały katastrofalne skutki, takie jak brak presji USA na Arabię Saudyjską, aby zakończyła wojnę w Jemenie. Wszystkie te nieprzemyślane działania i zaniechania Trumpa i jego koterii bledną w porównaniu z perspektywą podsycenia konfrontacji militarnej z Iranem. Byłaby to poważniejsza wojna niż inwazja i okupacja Iraku przez USA i Brytyjczyków w 2003 roku. Trump może nie chcieć wojny z Iranem ani kimkolwiek innym, ale nikt nie wpadnie w nią bardziej niż on przez ignorancję i pobożne życzenia.
ZNetwork jest finansowany wyłącznie dzięki hojności swoich czytelników.
Darowizna