Siedemnastu członków jednej rodziny zginęło w ataku rakietowym. Zbombardowano ośrodek dla osób niepełnosprawnych. Atakowano szkoły i meczety. Operacja Protective Edge była katastrofą humanitarną dla mieszkańców Gazy. Najwyraźniej tak Izrael definiuje „samoobronę”.
Eksperci nie są z tym zgodni. Najwyższy urzędnik ONZ ds. praw człowieka, Navi Pillay, powiedział, że zabijanie palestyńskich cywilów w Gazie budzi „poważne wątpliwości… czy izraelskie ataki były zgodne z międzynarodowym prawem humanitarnym”. Human Rights Watch i Amnesty International posunęły się dalej, wzywając nieszczęsnego prezydenta Mahmouda Abbasa, aby Autonomia Palestyńska dołączyła do Międzynarodowego Trybunału Karnego i postawiła Izraelowi zarzuty zbrodni wojennych.
Przez wielu swoich zwolenników na Zachodzie Izrael jest niesprawiedliwie krytykowany. Jak ze złością powiedział mi były minister spraw zagranicznych tego kraju Shlomo Ben-Ami w wywiadzie dla Al-Jazeera English w 2013 roku: „Próbujesz zrobić z Izraela przypadek szczególny”.
Według osób takich jak Ben-Ami w innych częściach świata istnieje znacznie więcej podłych reżimów i bardziej brutalnych grup. Po co czepiać się dzielnego Izraela? A co z Chinami, Rosją, Syrią, Arabią Saudyjską, Iranem, Sudanem i Birmą? Gdzie protesty przeciwko ISIS, Boko Haram czy pakistańskim talibom?
Istnieją różne możliwe reakcje na takie próby odchylenia. Po pierwsze, czy Izrael naprawdę chce, żeby dorównywano standardom najgorszych krajów świata? Czy Izrael nie twierdzi, że jest demokracją liberalną, „jedyną” na Bliskim Wschodzie?
Po drugie, czy to nie jest najgorszego rodzaju „co z tego”? David Cameron powiedział tym z nas, którzy sprzeciwiali się interwencji NATO w Libii w 2011 roku: „Fakt, że nie wszędzie można postępować właściwie, nie oznacza, że nie należy gdzieś postępować właściwie”. Cóż, całkiem. To samo z pewnością odnosi się do krytyki Izraela – fakt, że nie możemy lub nie potępiamy każdego innego reżimu na ziemi łamiącego prawa człowieka, nie oznacza automatycznie, że nie wolno nam wypowiadać się przeciwko nadużyciom Izraela w Gazie i na Zachodnim Brzegu . (Tak samo jak obecność niewielkiej mniejszości wśród krytyków państwa żydowskiego, którzy są niewątpliwie zagorzałymi antysemitami.)
Próby ukrywania zbrodni Izraela wobec Palestyńczyków za, powiedzmy, syryjskimi bombami beczkowymi, obozami pracy przymusowej w Chinach lub prześladowaniami gejów w Rosji nie zdadzą egzaminu. W końcu na jakiej podstawie „wyróżniliśmy” apartheid w Republice Południowej Afryki w latach 1980. XX wieku jako obszar potępienia i bojkotu? Czy w tamtym czasie w Afryce nie było innych, bardziej dyktatorskich reżimów, rządzonych przez czarnych Afrykanów, takich jak Mengistu w Etiopii czy Mobutu w Zairze? Czy ośmielaliśmy się na tej podstawie usprawiedliwiać zbrodnie białych Afrykanerów?
Zajęcie stanowiska moralnego nieuchronnie wymaga od nas selektywności, konkretności i, tak, nawet niespójności. „Niektóre formy niesprawiedliwości niepokoją [ludzi] bardziej niż inne” – napisał Peter Beinart, autor książki Kryzys syjonizmu, w grudniu 2013 r. „Korzenie tej niespójności mogą być irracjonalne, a nawet niepokojące, ale nie oznacza to, że nie powinni przeciwdziałać nadużyciom, na których im najbardziej zależy”.
Po trzecie, Izrael jest dziś „wyróżniany”, ale przez swoich przyjaciół, a nie tylko przez swoich wrogów. Został wyróżniony za niezrównane wsparcie – finansowe, wojskowe i dyplomatyczne – ze strony mocarstw zachodnich. Rzeczywiście jest to, cytując Ben-Amiego, „przypadek szczególny”.
Który inny kraj otrzymuje pomoc amerykańską w wysokości 3 miliardów dolarów rocznie pomimo utrzymywania przez 47 lat okupacji wojskowej z naruszeniem prawa międzynarodowego? Któremu innemu krajowi pozwolono potajemnie opracowywać i gromadzić broń nuklearną?
Którego innego kraju premier mógłby „upokorzyć” – cytując gazetęMa'ariv – urzędujący wiceprezydent USA podczas swojej wizyty w Izraelu w marcu 2010 r., a mimo to podczas swojej wizyty w USA rok później otrzymał od Kongresu 29 owacji na stojąco? I który inny kraj jest beneficjentem komicznie jednostronnych uchwał na Kapitolu, w których członkowie Kongresu przewracają się nawzajem, deklarując swoją dozgonną miłość i wsparcie dla Izraela – stosunkiem głosów 410 do 352, 21 do 390 lub XNUMX do pięciu ?
Rzeczywiście, który inny kraj był chroniony przed krytyką Rady Bezpieczeństwa ONZ dzięki zastosowaniu przez USA zdumiewającej liczby 42 weta? Dla przypomnienia, liczba weta USA wystosowanych przed ONZ w imieniu Izraela jest większa niż liczba weta wyrażonych przez wszystkie pozostałe państwa członkowskie ONZ we wszystkich innych kwestiach razem wziętych. Wyróżnisz się, ktoś?
Po czwarte, niewygodna prawda jest taka, że na Zachodzie możemy szczęśliwie potępiać osoby takie jak, powiedzmy, Assad czy ajatollah Chamenei, ale niewiele możemy zrobić, aby wpłynąć na ich faktyczne zachowanie. Czy sankcje zatrzymały machinę zabijania Assada? A może program nuklearny Iranu? Dla kontrastu, mamy duży wpływ na Izrael – od umów handlowych, przez sprzedaż broni, po głosowania w ONZ. Izrael jest naszym szczególnym przyjacielem, naszym bliskim sojusznikiem.
Jednak kiedy Izrael zaczął w tym miesiącu bombardować Gazę, twierdząc, że działa w odpowiedzi na nadlatujący ostrzał rakietowy i próbuje zabić agentów Hamasu, Cameron jedynie „potwierdził zdecydowane wsparcie Wielkiej Brytanii dla Izraela” i „podkreślił prawo Izraela do samoobrony”. A setki zabitych Palestyńczyków? Czy nie mieli prawa do samoobrony? Od naszego premiera nie było ani słowa. To w końcu jest zasadnicza różnica, jeśli chodzi o porównywanie nadużyć Izraela z nadużyciami innych „zbójniczych” narodów. Wyróżniamy Izrael, ponieważ – co haniebne – jesteśmy współwinni jego zbrodni.
Mehdi Hasan jest dyrektorem politycznym brytyjskiej gazety Huffington Post i autorem artykułów dla „New Statesman”, gdzie ta kolumna jest zamieszczona
ZNetwork jest finansowany wyłącznie dzięki hojności swoich czytelników.
Darowizna