Nic dziwnego, że protestujący studenci z Quebecu straszą angielsko-kanadyjski establishment. Jeśli im się to uda, te same pomysły mogą zostać przyjęte tutaj, a najlepiej ułożone plany oszczędnościowe zostaną zniszczone.
Tym, co wydaje się szczególnie irytować niektórych angielsko-kanadyjskich komentatorów, jest fakt, że studenci z Quebecu – którzy w weekend po trzymiesięcznym strajku doszli do wstępnego porozumienia z prowincją – protestują przeciwko podwyżkom czesnego, dzięki któremu nadal będą otrzymywali najniższe czesne w kraj. Dlaczego te rozpieszczone bachory nie mogą być wdzięczne i wrócić do oglądania gier wideo i dotrzymywania kroku Kardashianom jak normalna, dobrze przystosowana młodzież z Ameryki Północnej?
To stary problem dotyczący Quebecu. W jakiś sposób tamtejszym ludziom udaje się nieco uwolnić od sztywnego sposobu myślenia narzuconego przez korporacje, który ogarnął Amerykę Północną w ostatnich dziesięcioleciach, przekonując nas, że jako społeczeństwo musimy ograniczać rzeczy – takie jak edukacja uniwersytecka i emerytury – które były w jakiś sposób przystępne w czasach, gdy nasze społeczeństwo było znacznie mniej bogate.
Studenci z Quebecu, bardziej otwarci na świat zewnętrzny, odkryli, że to samozaparcie ma więcej wspólnego z dogmatami niż z jakąś nową rzeczywistością rzekomo wymuszoną przez globalną gospodarkę.
Jak inaczej wytłumaczyć fakt, że wielu krajom Europy Północnej udaje się zapewnić przystępne ceny edukacji uniwersyteckiej – nawet bezpłatnej w Skandynawii – a jednocześnie bardzo skutecznie konkurować w gospodarce światowej?
Ambasada Norwegii w Ottawie potwierdziła wczoraj, że oprócz bezpłatnego czesnego Norwegia zapewnia stypendium pokrywające większość kosztów utrzymania studenta. (Oczywiście Norwegia jest obdarzona dużymi zasobami ropy naftowej – prawie tak samo błogosławiona jak Kanada.)
Skandynawowie – i studenci z Quebecu – uważają szkolnictwo wyższe za dobro publiczne, niezbędne dla demokracji.
Wiele krajów skandynawskich demonstruje swoje zaangażowanie w tę koncepcję – i na rzecz prawdziwej społeczności globalnej – oferując nawet bezpłatne studia uniwersyteckie obcokrajowcom, w tym mieszkańcom Ameryki Północnej. Odwzajemniamy się, traktując studentów zagranicznych jak dojne krowy, które należy nieustannie doić, pobierając od nich czesne mniej więcej trzykrotnie wyższe od stawki kanadyjskiej.
Teraz panuje duch globalnej współpracy!
Ten brak hojności wobec innych nie jest zaskakujący, ponieważ rzucamy nawet własne młode pod autobus. Zadłużenie studentów w tym kraju, które spada nieproporcjonalnie na gospodarstwa domowe o niskich dochodach, wynosi obecnie 14.4 miliarda dolarów i rośnie z każdą sekundą, jak pokazuje tykający zegar zadłużenia Kanadyjskiej Federacji Studentów .
Oczywiście wysokie czesne pozwala również naszej placówce trzymać uczniów na smyczy, skupiając się na dostaniu się do szkół zawodowych i biznesowych (gdzie będą mieli nadzieję na spłatę swoich długów) i unikając kursów, które mogłyby nauczyć ich kwestionowania panujących trendów. ortodoksje i sposób myślenia.
Niektórzy błędnie widzą, że toczy się tu wojna pokoleniowa. Fetyszyści polityki oszczędności mają jednak na celu także starsze osoby, planując odebranie im dwóch lat emerytury.
W rozsądniejszym skandynawskim podejściu – zakazanym na mocy dominującego tu dogmatu biznesu – system podatków i transferów pomaga obywatelom przechodzić przez kolejne etapy życia.
Za edukację płacą osoby pracujące, których emeryturę później zapłacą studenci, za których edukację zapłacili. W całym cyklu życia wszystko się sprawdza. Każdy wnosi swój wkład, gdy pracuje, i otrzymuje pomoc na początku i na końcu swojego życia.
Każdy ma także szansę rozwijać się na miarę swoich możliwości, maksymalizując swój potencjał i podnosząc produktywność kraju.
Rex Murphy, piszący w National Post, odrzucił protesty studentów jako „przyszłą elitę Quebecu wpadającą w pobłażanie sobie”.
To dziwna forma pobłażania sobie. Dziesiątki tysięcy studentów maszerowało setki godzin na zimnie, potencjalnie zagrażając swojej przyszłości akademickiej (i finansowej), aby bronić dostępnej edukacji dla wszystkich jako kamienia węgielnego demokratycznego społeczeństwa.
Gdyby tylko mogli mniej pobłażać sobie i skupić się na piciu, imprezowaniu i znajdowaniu sobie wygodnej niszy w świecie korporacji.
Kolumna Lindy McQuaig ukazuje się co miesiąc. [email chroniony]
ZNetwork jest finansowany wyłącznie dzięki hojności swoich czytelników.
Darowizna