Od 9 marca, kiedy pakistański władca wojskowy, generał Pervez Musharraf, zwolnił prezesa Sądu Najwyższego, trwa ruch powszechny. Najwyraźniej Prezes Sądu Najwyższego miał nadwyżkę w stosunku do wymagań generała, ponieważ podjął o jedną niestosowną decyzję za dużo, a w szczególności wydał rozkazy wszechpotężnym agencjom wywiadowczym, aby wyprodukowały dziesiątki „osób zaginionych”, z których zdecydowana większość była ofiarami ustawodawstwo antyterrorystyczne uchwalone po 11 września. Co ważne, Prezes Sądu Najwyższego złożył przysięgę pod tymczasowym porządkiem konstytucyjnym (PCO), który Musharraf wprowadził po objęciu władzy i zawieszeniu konstytucji. Dlatego też CJ trudno uznać za pryncypialnego sztandarowego sztandarowego demokracji. Niemniej jednak w niecałe trzy miesiące stał się symbolem rosnącego ruchu przeciwko dyktaturze.
Na czele ruchu stoi wspólnota prawnicza, która w ciągu ostatnich 8 lat w różnych momentach protestowała przeciwko reżimowi Musharrafa. Prawnicy entuzjastycznie sprzeciwiali się reżimowi Musharrafa wkrótce po zamachu stanu i wycofali się dopiero, gdy sojusz partii religijnych Muttahida Majlis-e-Amal (MMA) podpisał w grudniu 2003 r. pakiet poprawek do konstytucji, który nadawał reżimowi pozory formalnej legitymizacji. Tym razem jednak nie ma mowy o manipulacji konstytucją, która mogłaby uciszyć protesty. Rzeczywiście żądania przywrócenia Prezesa Sądu Najwyższego na stanowisko powoli, ale niezawodnie przekształcają się w szerszy ruch mający na celu położenie kresu interwencji wojskowej w sferze politycznej.
Dwie świeckie partie opozycji głównego nurtu, Pakistańska Partia Ludowa (PPP) i Pakistańska Liga Muzułmańska – Nawaz (PML-N), zostały odsunięte od władzy na prawie 8 lat sprawowania władzy Musharrafa, w związku z czym zyskały znaczącą pozycję zwolenników ruchu prawniczego. Niekoniecznie chcieli lub byli w stanie rozszerzyć ruch na inne grupy społeczne, ale przyjęli coraz bardziej radykalne stanowisko, w miarę jak stało się jasne, że szeroki przekrój społeczeństwa jest coraz bardziej zły z powodu dominacji wojska nad władzami kraju. polityka i ekonomia.
MMA wyraźnie ucierpiała z powodu współudziału w reżimie Musharrafa i chociaż niektóre z jej partii próbowały zaistnieć w ramach szerszego ruchu, partia posiadająca najwięcej miejsc w zgromadzeniach prowincjonalnych i krajowych, Jamia't -e-Ulema-e-Islam (JUI) była wyraźnie nieobecna podczas większości protestów. Ogólnie rzecz biorąc, zarówno religijne, jak i świeckie partie głównego nurtu cierpią na deficyt wiarygodności wśród ogółu społeczeństwa, przynajmniej częściowo dlatego, że w przeszłości pogodziły się z systemem politycznym zdominowanym przez wojsko. Należy jednak również pamiętać, że w ciągu 60-letniej historii Pakistanu wojsko systematycznie zniesławiało polityków, a nawet samą politykę, czego piętno jest bardzo wyraźne nawet na obecnym ruchu, który nie przyciągnął jeszcze zwykłych ludzi w bardzo dużej liczbie liczby.
Brak wiarygodności partii głównego nurtu oznacza, że zwykli ludzie skupiają się wokół Prezesa Sądu Najwyższego, zamiast dzielić swój los z partiami opozycji. Rzeczywiście wybuch powszechnego poparcia dla CJ był po prostu niewiarygodny – w szczególności jego kawalkada z Islamabadu do Lahore (odległość 280 km) w dniu 5 maja dotarła do celu w ciągu 26 godzin, oblegana przez prawników, szeregowych działaczy politycznych i zwykli ludzie w każdej małej wiosce po drodze.
Jak wskazano powyżej, coraz bardziej radykalne hasła wykraczają poza wezwania do położenia kresu dyktaturze Musharrafa. W społeczeństwie rośnie świadomość, że od 60 lat Pakistan podlega kaprysom wojskowo-biurokratycznego aparatu państwowego, niezależnie od tego, czy bezpośrednio kierował rządem, czy też pociągał za sznurki zza kulis. Ponadto wojsko stworzyło rozległe imperium gospodarcze poprzez kontrolę nad instytucjami państwowymi, zwiększając swoje udziały w wielu gałęziach przemysłu, jednocześnie kontynuując nabywanie bogatych gruntów mieszkalnych i rolnych na wzór Raju Brytyjskiego, który dosłownie kupił lojalność swoich żołnierzy poprzez wydawanie nadań gruntów.
Oprócz podkreślania politycznej roli wojska protesty skupiały się także na potrzebie niezależnego sądownictwa. Rzeczywiście, wyższa władza sądownicza tolerowała kolejne okresy rządów wojskowych, odwołując się do doktryny konieczności, gdy jeden po drugim uległy sędzia działał zgodnie z potrzebami aparatu wojskowo-biurokratycznego. Wspólnota prawnicza, wzmocniona przez odrębnego sędziego Sądu Najwyższego, który dołączył do jej szeregów, w sposób jednoznaczny podał w wątpliwość wiarygodność władzy sądowniczej wyższej instancji, dając w ten sposób jasno do zrozumienia, że nie będzie ona tolerować niczego innego niż całkowitą rekonfigurację ustaleń dotyczących podziału władzy między władzę sądowniczą, wykonawczą i ustawodawczą państwa.
Obecny ruch wyznacza zatem nowe terytorium na burzliwym krajobrazie politycznym Pakistanu, w zakresie, w jakim kwestionuje się 60-letnie dziedzictwo rządów oligarchicznych. Ważne jest jednak, aby zachować odpowiednią perspektywę. Jak zasugerowano powyżej, nie jest to jeszcze ruch masowy. Protesty skupiały się wokół ruchów CJ. Publiczne wiece organizowane są dość regularnie, a media agresywnie śledzą tę historię. Jednakże różnice zdań są nadal dość fragmentaryczne, a partie polityczne muszą jeszcze zgromadzić wszystkie odmienne grupy, które same w sobie sprawiają, że ich głos jest słyszalny na tym czy innym poziomie. Chociaż protesty w dalszym ciągu bez wątpienia powodują ból serca reżimu, jeśli prawnicy zdecydują się w dowolnym momencie je zakończyć, nie ma na czym się opierać.
Pozostaje także pytanie, co się stanie, jeśli i kiedy odejdzie obecny rząd, co wydaje się coraz bardziej prawdopodobne. Pozornie wybory zostaną przeprowadzone przez każdy utworzony rząd tymczasowy i jeśli obecna fala upolitycznienia ma się zakończyć, wybory będą stosunkowo przejrzyste. Faktem pozostaje jednak, że istniejące partie głównego nurtu pozostawiają wiele do życzenia w zakresie organicznych powiązań z narodem (lub ich braku) i, co ważne, penetracji państwa. Zwłaszcza partie religijne, wciąż unoszące się na fali bezprecedensowych wyników w wyborach w 2002 r., pozostają głównymi zwolennikami paradygmatu bezpieczeństwa narodowego, który od chwili powstania kraju zapewnił aparatowi wojskowo-biurokratycznemu mandat do sprawowania władzy. W ciągu czterech lat sprawowania władzy w województwie NWFP MMA nie zerwała z neoliberalną polityką centrum, ani nie podjęła prób podważenia istniejących w województwie struktur władzy. MMA sprawuje także władzę w Beludżystanie, gdzie rząd federalny rozpoczął operację wojskową przeciwko siłom etnonacjonalistycznym, które rości sobie prawa do zasobów prowincji i żądają gwarantowanej konstytucją autonomii.
W międzyczasie państwo PPP i PML-N złamało organizacyjny kręgosłup i nie zdołały jeszcze odbudować żadnego popularnego elektoratu. Są skłonni do zawierania umów z wojskiem, co robili wielokrotnie w latach 1990. XX wieku, i mogliby to zrobić ponownie. Niemniej jednak prawdą jest również, że partie te zostały ukarane doświadczeniem z lat 1990. XX w. i w związku z tym uzgodniły Kartę Demokracji, w której otwarcie przeprosiły za swoje wcześniejsze wezwania do wojska i przyrzekły wspólną walkę na rzecz trwałego położenia kresu demokracji. polityczną rolę wojska. Jest całkiem możliwe, że pod ciężarem oczekiwań opinii publicznej partie te zapobiegną dalszemu plamieniu swojej wiarygodności poprzez zawarcie kolejnej umowy z wojskiem.
Nierozsądnym byłoby jednak zbytnio polegać na partiach, które w dalszym ciągu są zdominowane przez klasy posiadające, a w przypadku PPP już dawno wyrzekły się ideologicznego przywiązania do niejasnego modelu socjaldemokracji. Partie lewicowe pozostają słabe, podzielone na małe grupy z powodu wzajemnej nieufności. Obecny ruch stworzył dla lewicy przestrzeń, w której może przynajmniej potwierdzić swoje istnienie, co w pewnym stopniu uczyniła. Tymczasem inne postępowe skupiska oporu wobec władzy państwowej i korporacyjnej w dalszym ciągu wyłaniają się jako konieczna konsekwencja neoliberalnego radykalizmu i bezwstydnego przejmowania zasobów naturalnych przez państwo. Jednak postępowe alternatywy dla partii głównego nurtu są nadal słabe; korzystając z dostępnej im obecnie przestrzeni, minie trochę czasu, zanim zaoferują ludziom pracy spójną opcję polityczną.
W każdym razie, jeśli i kiedy odbędą się wybory, zasadą działania pozostanie patronat i właśnie taki rodzaj polityki pozwolił aparatowi wojskowo-biurokratycznemu utrzymać władzę tak długo, jak to możliwe. Podobnie jak większość krajów postkolonialnych, również w Pakistanie specyficzne połączenie dyspozycji kulturowych, ogromnej szarej strefy i państwa, które w dalszym ciągu jest skarbnicą władzy w społeczeństwie, sprawiło, że polityka pozostaje niezwykle spersonalizowana. Oznacza to w praktyce, że walka polityczna jest wyścigiem o dostęp do państwa, aby móc rozdzielać patronat.
Wreszcie nad pakistańską polityką czai się ogromny cień imperium. Od 1954 r. Stany Zjednoczone aktywnie wspierają pakistańską armię, bezpośrednio podważając raczkujący proces polityczny. Pakistan raz po raz stawał się państwem pierwszej linii, aby sprostać potrzebom amerykańskiego imperializmu, a kolejne okresy rządów wojskowych wspieranych przez Amerykanów pogarszały i tak już tragiczną sytuację. Niemal ślepa wiara, jaką administracja Busha okazuje juncie Musharrafa od 11 września 2001 r., wzmocniła ten niefortunny schemat.
Wszelkie natychmiastowe zmiany w Pakistanie będą zatem z konieczności podlegać sankcjom amerykańskim, to znaczy, jeśli zmiany te zostaną pomyślane w korytarzach władzy, a nie na ulicach. Wszystkie obecne siły prawdopodobnie spodziewają się, że obecna fala aktywizmu prędzej czy później wygaśnie i planują nowy układ dotyczący podziału władzy, gdy tylko będą w stanie manipulować bez obawy podżegania do buntu. Nie wiadomo jednak, czy i kiedy sytuacja się uspokoi, a jeśli już, to z każdym dniem sytuacja staje się coraz bardziej napięta.
Przynajmniej częściowo ma to związek z reakcjami samego rządu. Niejednokrotnie reakcją na protesty były represje, a najbardziej haniebny przypadek miał miejsce 12 maja w Karaczi, kiedy z zimną krwią zastrzelono blisko 50 osób. W związku z tym rząd rozważa wprowadzenie zakazu dla kanałów telewizyjnych, które mogą i powinny być nadawane na żywo, a także zaczął publicznie ostrzegać, że krytyka wojska jest aktem zdrady stanu. Wszystkie te działania odzwierciedlają raczej słabość niż siłę. Wbrew temu, w co wyraźnie wierzą polityczni stratedzy reżimu, niechęć staje się z dnia na dzień coraz bardziej dotkliwa.
To, co dzieje się w Pakistanie, w żadnym wypadku nie jest porównywalne z powstaniami ludowymi mającymi miejsce w Ameryce Łacińskiej, ani nawet bliżej domu, w Nepalu. Nie należy jednak w żadnym wypadku umniejszać znaczenia obecnej fali protestów. Biorąc pod uwagę konfigurację władzy utrzymującą się w historii Pakistanu oraz znaczenie armii pakistańskiej dla amerykańskich planów imperialnych w Azji Środkowej i Zachodniej, pojawienie się ruchu mającego jednopunktowy program mający na celu położenie kresu interwencji wojskowej i przywrócenie równowagi instytucjonalnej w państwo jest wszędzie bodźcem dla sił antyimperialistycznych.
Międzynarodowe relacje z protestów powinny również wykazać, że wizerunek Pakistanu w mediach korporacyjnych po 11 września został zniekształcony, ponieważ ruch ten, będący niewątpliwie największym wyzwaniem, przed jakim stanęła junta Musharrafa, ma szerokie korzenie, a partie religijne w rzeczywistości stara się dotrzymać kroku coraz bardziej radykalnym żądaniom prawników, szeregowych partii politycznych i zwykłego społeczeństwa. Pakistan wcale nie jest społeczeństwem, w którym przeważa wrażliwość hiperreligijna, mimo że państwo i imperializm zrobiły wszystko, co w ich mocy, aby stworzyć i utrzymać skupiska bojówki w niektórych obszarach kraju.
Jeśli w nadchodzących tygodniach i miesiącach utrzyma się presja społeczna, polityka pakistańska może znaleźć się na czymś w rodzaju historycznego rozdroża. Wszystkie siły, które pozostaną wierne oligarchicznemu systemowi rządów, staną po jednej stronie płotu, a wszystkie siły, które chcą rządów ludowych, staną po drugiej. W każdym razie, biorąc pod uwagę głęboką niechęć panującą w szerokim przekroju społeczeństwa, niekwestionowana dominacja wojskowo-biurokratyczna z pewnością wkrótce zostanie skazana na śmietnik historii.
ZNetwork jest finansowany wyłącznie dzięki hojności swoich czytelników.
Darowizna