„Większość populacji Indii mieszka obecnie w stanach, w których powszechna jest selektywna aborcja dziewcząt”. Taki wniosek sformułował 24 maja 2011 r. The Lancet po ocenie proporcji płci w Indiach na podstawie analizy trzech rund reprezentatywnego w całym kraju Krajowego Badania Zdrowia Rodziny obejmującego okres od 1990 do 2005 r. oraz kohorty urodzeniowe dzieci w wieku 0–6 lat w badaniu z 1991 r. spisy powszechne z 2001 r. i 2011 r. Koncentrując się szczególnie na porodach drugiego rzędu – czyli badaniu płci drugiego dziecka, gdy pierwszym jest chłopiec i gdy pierwszym jest dziewczynka – badanie przynosi dwa szczególnie wymowne wnioski: bogactwo i wyższe wykształcenie nie usuwają uprzedzeń związanych z płcią. Odkrycia nie są szokujące, po prostu potwierdzają to, na co feministki wskazywały od tak dawna i tak boleśnie: potrzebujemy całościowej zmiany w naszym podejściu do dziewcząt i kobiet – w ich narodzinach, edukacji, wychowaniu, małżeństwach, zatrudnieniu i śmierci — jeśli naprawdę zależy nam na milionach „zaginionych dziewcząt” w Indiach. W przeciwnym razie nadal będziemy tworzyć nieskuteczne prawa i zasady; organizować źle ukierunkowane kampanie społeczne; wygodnie społecznie zawstydzić kilka łatwych celów; i nadal prowadzimy badania, które wskazują oczywistą prawdę: nasze córki są niechciane.
Dziewczynki są niechciane nawet w najbogatszych i najlepiej wykształconych domach, nic więc dziwnego, że nie są pożądane w domach, które są mniej zamożne i wykształcone, a co za tym idzie, przede wszystkim boją się większej niepewności. Dziewczyny – których bezbronną skromność należy chronić, trzeba płacić posag ślubny, a pozycja społeczno-ekonomiczna jest niewystarczająca, aby zapewnić rodzicom stabilność ekonomiczną i bezpieczeństwo – są postrzegane jako ciężar i zobowiązania dla ich rodzin. Selektywna aborcja kobiet zarówno odzwierciedla, jak i wzmacnia tę dewaluację dziewcząt oraz jeszcze bardziej utrwala uprzedzenia związane z płcią. Ale aborcje selektywne ze względu na płeć są jedynie symptomem problemu – dziewczęta stają się kobietami, które mają ugruntowaną nierówną pozycję w naszym społeczeństwie. Poprawa proporcji płci bez zbadania ich przyczyn nie jest ani możliwa, ani pożądana.
Po pierwsze, nie da się poprawić samych liczb. Z politycznego punktu widzenia istnieją trzy możliwe odpowiedzi na powszechny problem społeczny, jakim są aborcje selektywne ze względu na płeć: kryminalizacja, regulacja i dekryminalizacja.
W odpowiedzi na zawstydzające i alarmujące dane ze spisu ludności oraz naciski organizacji pozarządowych Indie w 1994 r. uznały aborcję ze względu na płeć za przestępstwo na mocy ustawy o technikach diagnostyki prenatalnej (regulacja i zapobieganie nadużyciom) („ustawa PNDT”). Ponieważ jednak w ciągu dekady po wprowadzeniu ustawy PNDT liczba aborcji wzrosła, a nie spadła, w 2003 r. zmieniono ją na „Techniki diagnostyczne przed poczęciem i w okresie prenatalnym (zakaz selekcji płci)” („PNDT 2003”). PNDT 2003 nałożyło ograniczenie stosowania najnowszych procedur diagnostycznych przed poczęciem do sytuacji, w których ich zastosowanie jest konieczne z medycznego punktu widzenia, a także nałożyło obowiązek nałożenia bardziej rygorystycznych wymogów rejestracyjnych dla dostawców usług USG. Ponadto poprawka odniosła się do krytyki ustawy PNDT z 1994 r., jakoby była ukierunkowana na tradycyjne kliniki, ale nie uwzględniała w wystarczającym stopniu przenośnych „klinik” lub ultrasonografów zasilanych bateryjnie instalowanych z tyłu samochodów dostawczych. Jednak egzekwowanie prawa nawet PNDT 2003 było bardzo trudne. Lekarze często ignorują nakazy prawa w zamian za wysokie opłaty. Wyniki testów określających płeć często podaje się ustnie – każda z nas może wziąć udział w nieformalnej ankiecie u ginekologów i poznać takie znaki, jak „jeden kciuk w górę oznacza chłopca”. Co więcej, ultrasonografy, z których lekarze regularnie korzystają w celach zgodnych z prawem w drugim i trzecim trymestrze ciąży, również ujawniają płeć dziecka. Uregulowanie prywatnej komunikacji pomiędzy lekarzami a pacjentami podczas USG jest niezwykle trudne.
Chociaż decydenci nie uznali jeszcze regulacji za prawną reakcję na wybór płci, łatwo można sobie wyobrazić potencjalne środki regulacyjne. Aborcje selektywne ze względu na płeć stały się przemysłem, a regulacje mogłyby mieć na celu ograniczenie tego sektora poprzez sprawdzanie dostawców i lepsze informowanie ich klientów. Na przykład przepisy mogłyby zakazać publicznych reklam promujących selekcję płci, nałożyć obowiązkowe badania lekarskie kobiet ubiegających się o testy selektywne ze względu na płeć i aborcję oraz wymagać poradnictwa dla par rozważających aborcję. Jednak regulacje mogą być równoznaczne z dekryminalizacją, biorąc pod uwagę, że przepisy nie są egzekwowane w sposób jednolity i szerzy się korupcja. Niektóre z powyższych metod regulacji zostały już przetestowane – osławione reklamy „Wydaj 5000 teraz, zaoszczędź 50,000 XNUMX później” stanowią w ostatnich latach raczej wyjątek – i jak wynika z badań, pozostają nieskuteczne w obliczu głęboko zakorzenionych uprzedzeń społecznych wobec córek przez najnowsze badania.
Wreszcie dekryminalizacja selekcji płci potwierdziłaby uprzedzenia społeczne wobec dziewczynek i być może zachęciłaby do większej liczby aborcji selektywnych ze względu na płeć. Biorąc pod uwagę obecne trendy, z pewnością nie poprawiłoby to tych liczb.
Co więcej, samodzielna poprawa tych liczb nie jest nawet pożądana. Kryminalizacja, regulacja i dekryminalizacja to nieadekwatne feministyczne reakcje na selekcję płci. Chociaż brak egzekwowania prawa stanowi poważny problem w kampanii przeciwko aborcji selektywnej ze względu na płeć, pomyślne wdrożenie ustawy PNDT i PNDT 2003 stwarza również niepokojące problemy dla zaangażowanych kobiet. Kobiety znajdują się zatem w podwójnej sytuacji – z jednej strony rodziny wywierają na nie presję, aby urodziły synów; z drugiej strony prawo grozi im, jeśli poddadzą się testom określającym płeć lub aborcji selektywnej ze względu na płeć. Biorąc pod uwagę, że na kobiety wywiera się presję, aby nie rodziły dziewcząt, karanie kobiet, które poddają się aborcji selektywnej ze względu na płeć, jest karaniem samych ofiar podwójnego wiązania. Poza tym kryminalizacja zagraża również zdrowiu kobiet, kierując je do nielegalnych dostawców, a także może zachęcać do praktyk takich jak dzieciobójstwo. Podobnie regulacje mogą również zagrażać zdrowiu kobiet, ograniczając dostęp do ważnych informacji; zagrażanie poufności pomiędzy lekarzem a pacjentem; i otwieranie kobiet na molestowanie. Dekryminalizacja aborcji selektywnej ze względu na płeć potwierdza uprzedzenia społeczne wobec dziewczynek i nie zapewnia ochrony prawnej kobietom, które mogłyby być zmuszane do aborcji selektywnej ze względu na płeć. Biorąc pod uwagę niedoskonałości wszystkich tych alternatyw, nie jest zaskakujące, że w celu wykorzenienia selekcji płci stosowano opcje niezgodne z prawem w postaci kampanii i inicjatyw publicznych.
W takich kampaniach i inicjatywach publicznych przyjęto taktykę „wymieniania, obwiniania i zawstydzania”. Osoby oddające się aborcji ze względu na płeć wzbudzają poczucie winy i w ten sposób zachęca się je (a czasem zmusza) do porzucenia tej praktyki. Na przykład cieszący się dużym uznaniem „model Nawanhehara” mający na celu wykorzenienie selekcji płci w Pendżabie. Władze lokalne Nawanshehar twierdziły, że dzięki ich wysiłkom proporcja płci wzrosła z ponad 900 dziewcząt do 1000 chłopców w 77 wioskach. Podejście Nawanshehar obejmowało kampanie uświadamiające prowadzone przez organizacje pozarządowe, studentów i wolontariuszy. Organizacjom pozarządowym przydzielono pojazdy, aby jeździły po wioskach, odtwarzały na głośnikach popularne piosenki i rozpowszechniały informacje o wartości i wartości dziecka płci żeńskiej. Potępiali selekcję płciową i ostrzegali, że aborcja selektywna ze względu na płeć ma tragiczne konsekwencje dla kobiet. Wykorzystywano komunikaty prasowe i reklamy, aby zachęcić do współpracy lekarzy, dziennikarzy, polityków i zwykłych obywateli. Ponadto w niektórych wioskach w tej dzielnicy rozwieszono zdjęcia indyjskich wzorców do naśladowania, takich jak młoda tenisistka Sania Mirza, aby służyć jako inspiracja. Jak na razie dobrze. Ale „model” obejmował także energiczne taktyki zawstydzania. Komisarz okręgowy pobudził do działania zespół informatorów, w skład którego wchodzili jego pracownicy, pracownicy organizacji pozarządowych, urzędnicy wiejscy, pracownicy służby zdrowia i różni wolontariusze, w tym studenci. Grupa ta monitorowała ciąże, aby mieć pewność, że w okręgu nie doszło do zabójstwa płodu żeńskiego. Pracownicy Kumara prowadzili bazę danych kobiet w ciąży, którą nazywali rodzinami i „alarmowali” je, że DC wiedział o zbliżającej się ciąży. Utworzono numer telefonu „gorącej linii”, pod który mieszkańcy wioski mogli dzwonić, gdy podejrzewali, że kobieta rozważa wykonanie USG lub aborcję. Obywatele otrzymali kwotę 5000 tys. XNUMX za udzielenie takich informacji. Biuro DC zatrudniało także studentów do przekazywania informacji w zamian za nagrody pieniężne. Po otrzymaniu informacji z któregokolwiek z ww. źródeł pracownicy DC udali się do kobiety w celu sprawdzenia otrzymanych informacji. W jednym ze zgłoszonych przypadków urzędnicy zorganizowali „pozorny pogrzeb” przed domem kobiety, która dokonała aborcji ze względu na płeć, a ochotnicy skandowali modlitwy w intencji płodu i krzyczeli „zabójcy dziewczyn”.
Chociaż strategia zastosowana w Nawanshehar podobno przyniosła statystycznie korzystne wyniki, należy ją krytycznie ocenić. Model Nawanshehar nie zagraża ogólnemu prawu kobiet do aborcji i wydaje się wpisywać w ramy prawne Ustawy o medycznym przerwaniu ciąży (1971), zgodnie z którą aborcja jest legalna do dwudziestego tygodnia ciąży. Ultradźwięki, które nadzorowano w Nawanshehar, nie pozwalają określić płci dziecka przynajmniej przed dwudziestym szóstym tygodniem. Oznacza to, że aborcje selektywne ze względu na płeć dzieci płci żeńskiej na podstawie wyników USG byłyby w przeciwnym razie nielegalne ze względu na moment dokonania aborcji. Pomimo swojej legalności strategia Nawanshehar jest potencjalnie szkodliwa dla kobiet. Kobiety poddające się aborcji selektywnej ze względu na płeć robią to pod presją rodziny i społeczeństwa. Techniki zawstydzania stosowane w Nawanshehar karzą kobietę, która mogła po prostu działać na polecenie rodziny. Ostracyzują kobietę, pogłębiając jej niepokój emocjonalny. System zakłada także ingerencję w prywatność kobiety w ciąży na co najmniej kilka miesięcy. Mieszkańcy wsi, w tym małe dzieci, otrzymują zachęty pieniężne za „zgłaszanie” kobiet w ciąży. Co więcej, zachęty pieniężne budzą obawy dotyczące fałszywych zgłoszeń i niepotrzebnego nękania. Programy te zapewniają sukces kosztem praw i autonomii kobiet. Co więcej, poza negatywnymi konsekwencjami dla prywatności kobiet, model ten jest również prawdopodobnie niezrównoważony. Zapobieganie aborcjom selektywnym ze względu na płeć poprzez działania policji i zawstydzanie kobiet i rodzin może być rozwiązaniem krótkoterminowym, ale prawie nie zmienia sił społecznych i politycznych, w wyniku których kobiety są dewaluowane – tych samych sił, które przede wszystkim spowodowały selekcję ze względu na płeć.
Gdy kobiety i rodziny zaczną odczuwać presję kampanii zewnętrznych, mogą zacząć uciekać się do nielicencjonowanych dostawców i opierać się opiece medycznej, zagrażając zdrowiu kobiet i ich dzieci. Co gorsza, w niektórych obszarach kobiety wracają do odwiecznej praktyki dzieciobójstwa. Zatem kampanie uświadamiające skupiające się na zaburzonych proporcjach płci nie rozwiązują problemu, a w niektórych przypadkach promują reakcje, które mogłyby zaszkodzić zaangażowanym kobietom. Wysiłki Nawanshehar ilustrują, dlaczego skuteczne egzekwowanie ustaw PNDT może nie być najlepszą drogą do trwałych zmian.
Akty oporu samych kobiet stanowią ziarno takiej zmiany. Działacze na rzecz zwalczania aborcji selektywnej ze względu na płeć stoją przed wieloma wyzwaniami. W odróżnieniu od posagu czy małżeństw dzieci aborcja – nowy czynnik patriarchatu – sama w sobie nie jest działaniem antyfeministycznym. Aby zaprowadzić prawdziwą sprawiedliwość płci, wszyscy aktywiści muszą atakować wszelkie formy patriarchatu, zamiast po prostu blokować wybór płci. W tym celu aktywistki potrzebują zwiększonego wsparcia ze strony innych kobiet i mężczyzn. Powszechnie przyjmuje się, że Indie zawsze były patriarchalne. W większości przypadków ten patriarchat jest akceptowany jako „kultura” – czy to w celu usprawiedliwienia różnych standardów stosowanych przy wychowaniu synów i córek; różne zasoby udostępnione na potrzeby edukacji; różne oczekiwania na weselach; odmienny podział prac domowych dla mężów i żon oraz synów i córek; różna wartość przypisywana poszczególnym karierom; różne wymagania wobec zięciów i synowych; odmienne traktowanie rodziców mieszkających z zamężnymi córkami i synów; różne reakcje na dziedziczenie nazwiska lub majątku w roli syna i córki. Biorąc pod uwagę wszystkie różnice, nie powinno dziwić, że dziewczynka, przygotowując się do macierzyństwa kolejnego pokolenia, nie sprzyja urodzeniu dziewczynki.
Jeśli poważnie podchodzimy do odpowiedzi na badania takie jak badanie The Lancet, musimy przyjąć jedno rozwiązanie: walkę z głęboko zakorzenionymi uprzedzeniami społecznymi. Ta walka zaczyna się w domu – podczas naszych przyjęć urodzinowych, naszych wesel, naszych Lohris i naszych rozmów w salonie. Ta walka wymaga odwagi. Sama ta walka pomoże nam odnaleźć nasze „zaginione” dziewczyny, brakującą równowagę i równość.
Mallika Kaur (JD/MPP, Berkeley/Harvard) koncentruje się na kwestiach płci w Azji Południowej i USA i jest autorką książki „Lessons from Punjab's „Missing Girls”: Toward a Global Feminist Perspective on „Choice” in Abortion”, California Law Recenzja, czerwiec 2009.
ZNetwork jest finansowany wyłącznie dzięki hojności swoich czytelników.
Darowizna