Fczy imigranci w Worthington w stanie Minnesota, 13,000-tysięcznym mieście niedaleko granicy ze stanem Iowa, każdy dzień jest zniechęcający. „Każdego dnia budzisz się. Dobrze dla ciebie. Będziesz mógł wrócić do domu, ponownie spotkać się z rodziną, a nawet lepiej” – mówi Jessica Lee Velasco, główna organizatorka w Worthington w Unidos Minnesota. „I to jest smutne. To nie jest sposób na życie.”
Organizacja Lee Velasco, Unidos Minnesota, wraz z koalicją Demokratów, niektórymi przedstawicielami biznesu i grupy gospodarstw, organy ścigania i zwolennicy imigracji, a także kilku Republikanów. Na początku tego roku zorganizowano wiece, aby zwrócić uwagę szerszej społeczności na proponowane przepisy i wywrzeć presję na legislaturę, aby przyjęła ustawę. W Worthington Lee Velasco koordynował podpisywanie petycji i wiece. Ostatecznie ustawę zatwierdziła kontrolowana przez Demokratów Izba Reprezentantów, ale kontrolowany przez Republikanów Senat nigdy w tej sprawie nie głosowałem, a w wyniku negocjacji prowadzonych w ostatniej chwili nie udało się przekształcić go w kompromisowy projekt ustawy. Bitwa o prawa jazdy dla nielegalnych imigrantów stanowi szerszą walkę w Worthington i w całym sercu Stanów Zjednoczonych.
W ostatnich latach populacja imigrantów w Worthington wzrosła dzięki obecności zakładu pakowania mięsa JBS USA, największego pracodawcy w mieście, zatrudniającego około 1,800 pracowników. Zakład jest także miejscem jednej z największych akcji egzekwowania prawa imigracyjnego w historii Stanów Zjednoczonych, kiedy firma była własnością Swifta. Kiedy agenci ICE przybyli do Worthington w 2006 roku, w zakładzie aresztowano setki nielegalnych pracowników. Nalot był wymierzony w różne lokalizacje Swifta w całym kraju i prawie Zatrzymano 1,300 osób.
Wkrótce po nalotach spółka JBS USA – amerykańskie skrzydło brazylijskiej firmy jest jednym z największych producentów mięsa na świecie – kupiła zakład, co stanowi konsolidację odzwierciedlającą zmiany w samej branży. Zakład jest siłą napędową gospodarki dla całego regionu, ponieważ współpracują z nim wykonawcy instalacji elektrycznych, firmy budowlane, hodowcy zwierząt gospodarskich i firmy transportowe.
Worthington stanowi ilustrację rozszerzenia granicy amerykańsko-meksykańskiej w miarę jak działania egzekucyjne przeniosły się do wnętrza kraju, począwszy od administracji George'a W. Busha wraz z utworzeniem Departamentu Bezpieczeństwa Wewnętrznego oraz Imigracji i Egzekwowania Celnego (ICE). w 2001 r. Ekspansja reżimu bezpieczeństwa granic była kontynuowana za prezydentury Baracka Obamy, a za administracji Trumpa została rozszerzona, aby objąć wszystkich imigrantów, zwłaszcza że grozi on nasileniem nalotów na miejsca pracy, z czego poprzednia administracja się wycofała. Wzbudziło to obawy nie tylko wśród imigrantów nieposiadających dokumentów, ale u wszystkich mieszkańców Ameryki Łacińskiej i Ameryki Łacińskiej, którzy obawiają się profilowania i dyskryminacji.
W Worthington granica to główna droga przebiegająca przez miasto, którą codziennie dojeżdżają robotnicy-imigranci do pracy w zakładzie pakowania mięsa i powiązanych z nim gałęziach przemysłu. Właśnie dlatego ustawa o prawie jazdy miała tak duże znaczenie dla miasta takiego jak Worthington, gdzie ryzyko zatrzymania, a w rezultacie przeniesienia do ICE, wydaje się duże.
Widmo ICE oznacza, że wielu rodziców zmuszonych jest do rozmów z dziećmi, aby przygotować je na możliwość, że nie wrócą do domu.
Widmo ICE oznacza, że wielu rodziców zmuszonych jest do rozmów z dziećmi, aby przygotować je na możliwość, że nie wrócą do domu. „To trudne rozmowy” – mówi Lee Velasco. „Jak przygotować ich dzieci na taką możliwość?” Jej własne dzieci wyraziły zaniepokojenie swoim statusem po wyborze Donalda Trumpa na prezydenta, mimo że jej potomkowie meksykańsko-laotańscy mają dokumenty.
Jest to obawa, która nie może pomóc, ale wydaje się istotna w środowisku polityki „zero tolerancji”, gdzie administracja ogranicza legalne możliwości pozostania imigrantów w kraju, rodziny są rozdzielane na granicy, osoby ubiegające się o azyl są demonizowane, firmy świadczące usługi w zakresie prywatnych ośrodków penitencjarnych przetrzymują imigrantów na coraz dłuższe okresy w coraz bardziej niepokojących warunkach.
ICE rośnie na Środkowym Zachodzie
Tchociaż to administracja George'a W. Busha położyła podwaliny pod lepszą koordynację między lokalnymi jurysdykcjami policyjnymi a ICE, administracja Obamy była rekordzistą pod względem większości deportacji – wskaźnika, który mógłby zostać przekroczony, gdyby Trump kontynuował swoją strategię imigracyjną „zero tolerancji”. Jednak za czasów Obamy priorytetowo traktowano „przestępców, a nie rodziny”, co pozwoliło większości przetrzymywanych nielegalnych imigrantów na zwolnienie z aresztu w oczekiwaniu na rozprawę sądową.
Administracja Trumpa rozszerzyła ten system deportacji, obierając za cel wszystkich nielegalnych imigrantów, zwiększając nie tylko liczbę aresztowań, ale także długość czasu aresztowani są przetrzymywani. Wzrost wynika zarówno z ostrzejszej polityki egzekwowania prawa, jak i odmów zwolnienia za kaucją, takich jak decyzja prokuratora generalnego Williama Barra instrukcje do sądów federalnych o odmowę zwolnienia za kaucją osobom ubiegającym się o azyl. Dynamikę tę dodatkowo pogłębia fakt, że system sądownictwa imigrantów jest przeciążony sprawami, lecz brakuje mu zasobów niezbędnych do ich rozstrzygnięcia. W styczniu 2019 r New York Times poinformowało, że zaległości wzrosły o 50% od objęcia urzędu przez Trumpa, a 800,000 XNUMX spraw oczekuje na rozwiązanie.
Obejmując urząd, prezydent Trump podpisał zarządzenie wykonawcze uznawało, że każda osoba przebywająca w Stanach Zjednoczonych bez zezwolenia może zostać deportowana. Tymczasem ICE w coraz większym stopniu koncentruje się na wnętrzu kraju, po cichu, ale radykalnie rozszerzając swój zakres i zasięg wśród spadek aresztowań na południowej granicy, co oznacza najniższy poziom od 46 lat pod koniec 2017 r. W rzeczywistości w październiku 2017 r. ICE wydany „prośbę o informacje” w celu „identyfikacji wielu możliwych miejsc przetrzymywania cudzoziemców-przestępców i innych osób naruszających zasady imigracji… w większym obszarze Chicago, Detroit, St. Paul i Salt Lake City”.
Jeśli plany zostaną zrealizowane, w ramach systemu deportacji w miastach głównie Środkowego Zachodu powiększonych zostanie od 10,000 30,000 do XNUMX XNUMX łóżek, co będzie zmianą systemową, która jeszcze bardziej rozdzieli rodziny i zdestabilizuje społeczności. Dokumenty uzyskane w maju 2018 r. przez Krajowe Centrum Sprawiedliwości dla Imigrantów ujawniły, że hrabstwo Sherburne w stanie Minnesota złożyło ICE propozycję zwiększenia pojemności, wraz z planami rozbudowy wspólnego ośrodka detencyjnego z 300 do łącznie 500 łóżek. Separacja powoduje ogromne straty dla rodzin imigrantów, a jednocześnie nagradza instytucje takie jak więzienie hrabstwa Sherburne, którego propozycja jest jednym z głównych kandydatów do projektu.
Powrót rewizji w miejscu pracy wydaje się prawdopodobnym skutkiem eskalacji reżimu deportacyjnego i rozszerzenia „priorytetyzacji” deportacji.
Powrót rewizji w miejscu pracy wydaje się prawdopodobnym skutkiem eskalacji reżimu deportacyjnego i rozszerzenia „priorytetyzacji” deportacji. W miarę jak coraz więcej imigrantów osiedla się w społecznościach wiejskich, ryzyko i podatność na zagrożenia stają się coraz bardziej dotkliwe. Chociaż niektóre organizacje, takie jak Unidos Minnesota, istnieją i Kościół Katolicki Najświętszej Marii Panny w Worthington Deklarowana uważają swój kościół za sanktuarium po wyborze Donalda Trumpa, niewiele jest środków, które mogłyby pomóc w obronie praw i ochrony imigrantów.
Dla Jima Callahana, wielebnego w St. Mary's od prawie 10 lat, wspomnienie nalotu w 2006 roku jest świeże. „Dzieci wróciły do domu, a rodziców nie było” – mówi. „To było naprawdę straszne, wiele osób przyszło do kościoła, ale nikt nie wiedział, co się dzieje”. Callahan zauważył, że chce, aby ludzie wiedzieli, że Kościół Mariacki jest bezpieczną przystanią dla osób zagrożonych deportacją. „Jeśli kiedykolwiek ponownie dojdzie do nalotu, jesteśmy tutaj; nasze drzwi są otwarte.”
Zmiana demografii w małych miasteczkach w Ameryce
ANa pierwszy rzut oka różnorodność Worthington – składającego się z około 62 różnych narodowości – jest niezwykła. Największą grupą etniczną są Latynosi, z których większość to rdzenni Gwatemalczycy, głównie z dystryktu San Marcos, będącego siedliskiem represji rządowych podczas 36-letniej wojny domowej, która trwała od 1960 do 1996 r. Wielu uciekło przed polityką spalonej ziemi zimnej wojny Era wojny i dyktatura wojskowa Gwatemali wspierana przez Stany Zjednoczone.
Wkrótce po tym okresie społeczność Latinx zaczęła się rozwijać, co spowodowało masową transformację demograficzną i kulturową. W rzeczywistości Worthington z 2015 roku raport okręgu szkolnego stwierdziło, że „przewiduje się, że w ciągu pięciu lat uczniowie należący do mniejszości będą stanowić 71.4 procent uczniów szkół podstawowych i gimnazjów nr 12”. Osoby kolorowe stanowią obecnie większość, zwłaszcza imigranci, którzy tworzą Worthington MPR opisuje je jako „bardziej zróżnicowane niż jakiekolwiek inne duże miasto w Minnesocie”, z populacją, która 93 lat temu składała się z 25 procent rasy białej.
Spacerując po centrum Worthington, tętniąca życiem mieszanka restauracji i sklepów spożywczych odzwierciedla tę uderzającą zmianę demograficzną, która ożywiła śródmieście, które wcześniej borykało się z problemami. Przyszłość miasta jest związana ze społecznościami imigrantów dominującymi obecnie w sektorze komercyjnym i wypełniającymi tak potrzebne luki w zatrudnieniu. Muszą jednak jeszcze wejść do miejskiej struktury władzy, takiej jak Rada Miejska.
Tymczasem wielebny Callahan mówi, że jego kościół ma trudności z zbliżeniem społeczności białych mieszkańców Worthington do nowo przybyłych imigrantów. Według Callahana, niegdyś funkcjonalnie podzielony kościół, Kościół Najświętszej Marii Panny podjął kroki, aby połączyć kongregacje. Korzystając z tego samego budynku, kongreganci mówiący po angielsku i hiszpańsku mieli oddzielne komisje finansowe oraz rady parafialne i duszpasterskie. Callahan natychmiast połączył te oddzielne infrastruktury. W związku z tym Callahan opracował program, w ramach którego rodziny imigrantów i białych parafian mogli wspólnie zjeść posiłek. „Próbujemy przełamać bariery, aby ludzie zrozumieli, że to są Wasi sąsiedzi”.
Kościół zapewnia także opiekę lekarską i stomatologiczną osobom nieubezpieczonym. Callahan mówi, że niektórzy parafianie kwestionują programy. Dla Callahana podstawowe rasizm, dyskryminacja i uprzedzenia w społeczności nadal istnieją, a postawy te przenikają poza Kościół. W lutym 2019 r. rada szkoły głosowała za zatwierdzeniem obligacji na budowę nowej szkoły średniej ze względu na rosnącą populację przegrał zaledwie 17 głosami. Callahan i inni uważają, że za ostatecznym głosowaniem kryły się uprzedzenia, ponieważ nowa szkoła miała służyć głównie większości populacji szkolnej innej niż biała.
Lee Velasco, która od czasów gimnazjum mieszka w Worthington w stanie Minnesota, na własnej skórze doświadczyła tego uprzedzenia. „W starej społeczności Worthington wasze dzieci muszą stracić język. Twoje dzieci muszą przyzwyczaić się do jedzenia pewnych pokarmów, do których nie są przyzwyczajone. Zwłaszcza jeśli jesteś nowym imigrantem, Twoje dzieci muszą zrozumieć, że niezależnie od tego, jak dobre są w czymś, nigdy nie będą tak dobre jak przeciętny biały dzieciak” – mówi. „Musisz rozrzedzić to, kim jesteś, abyś mógł poczuć, że możesz przynależeć”.
Podejmowane są wysiłki na rzecz dywersyfikacji stanowisk władzy, ale dla Lee Velasco nie są to stanowiska znaczące. „Worthington to idealne miejsce” – mówi. „Ale kiedy mówisz o problemach, z którymi się borykasz, lub słyszysz historie rodzin, które stanęły przed tymi problemami, chcą zamieść to pod dywan”. Dla Lee Velasco oznaką zmian będzie moment, w którym „dzieci zaczną postrzegać siebie jako przywódców” i mieć wpływ na zarządzanie miastem i kierowanie nim.
Te walki dominują w rozmowach w całym kraju. Jak opisuje to Callahan, Worthington to mikrokosmos społeczeństwa jako całości, a prezydent Trump dał wyraz cichej wrogości wielu miast zamieszkanych przez większość białych wobec przybyszów. Dziś te małe miasteczka radzą sobie z wyzwaniami stojącymi przed wojowniczym prezydentem i codziennymi wymaganiami miasta, które skądinąd boryka się z trudnościami. Stawka – dla milionów imigrantów cierpiących z powodu natywistycznej, rasistowskiej polityki – nie może być wyższa. „Gdyby imigranci wyjechali stąd jutro, to miasto umarłoby” – mówi Callahan.
Filiberto Nolasco Gomez jest byłym organizatorem związków zawodowych, a obecnie jest redaktorem naczelnym pisma z siedzibą w Minneapolis Dzień roboczy w Minnesocie, pierwsza w tym stanie publikacja internetowa zawierająca wiadomości dotyczące pracy. Filiberto koncentruje się na dziennikarstwie długoterminowym i śledczym. Poruszał takie tematy, jak praca więźniów, handel ludźmi i walki związkowe w miastach bliźniaczych.
ZNetwork jest finansowany wyłącznie dzięki hojności swoich czytelników.
Darowizna