To był punkt, który zasługiwał na częstsze poruszanie. Przerobiony wizerunek Clinton w kampanii jako populistki walczącej o „małego faceta” ostro kontrastował z jej długą historią jako członka establishmentu Partii Demokratycznej i obrończyni korporacji takich jak Wal-Mart.
Ale może Obama miał swoje powody, by milczeć na temat Bestii z Bentonville.
Gdy nominacja była wreszcie w zasięgu ręki, Obama ogłosił, że dodaje zespół doradców politycznych prosto z prokorporacyjnego, promilitarnego głównego nurtu Clintonizmu.
Na szefa swojego zespołu ds. ekonomii wybrał Jasona Furmana – najbardziej znanego działaczom związkowym z napisania w 2005 r. artykułu broniącego Wal-Martu jako „historii postępującego sukcesu” i potępiającego wysiłki wspieranych przez związki zawodowe grup, takich jak Wal-Mart Watch, mające na celu ujawnienie gigant handlu detalicznego.
Nominacja Furmana była zgodna z serią zwrotów w prawo Obamy. Dzień po ogłoszeniu zwycięstwa po ostatnich prawyborach Demokratów 3 czerwca Obama pojawił się przed amerykańską Izraelską Komisją Spraw Publicznych, gdzie zobowiązał się do niepodzielnej Jerozolimy, co nie jest nawet stanowiskiem administracji Busha. Podczas przemówienia z okazji Dnia Ojca ponowił swoją krytykę zrzucającą winę na ofiarę pod adresem Czarnych mężczyzn jako odpowiedzialnych za problemy czarnej społeczności.
Oczywiście przywódcy Partii Demokratycznej powszechnie uważają, że ich kandydat na prezydenta musi skierować się w stronę „centrum”, gdy rozpoczynają się wybory powszechne. Ale Obama – który kiedyś rzeczywiście powiedział, że będzie Demokratą innego rodzaju – coraz bardziej przypomina samochód, którego kierownica jest przekręcona w jednym kierunku: w prawo.
Ostatni zwrot Obamy nastąpił po ogłoszeniu przez Sąd Najwyższy Stanów Zjednoczonych decyzji 5 do 4 zakazującej egzekucji osób skazanych za zgwałcenie dzieci. Obama skrytykował orzeczenie, które oznaczało zjednoczenie się z prawicowym, ekstremistycznym skrzydłem sądu: Johnem Robertsem, Samuelem Alito, Antoninem Scalią i Clarencem Thomasem.
W kwestii kary śmierci Obama lubi wiązać się z moratorium w Illinois na egzekucje ogłoszonym przez byłego gubernatora George'a Ryana, gdy Obama był jeszcze senatorem stanu. Na przykład podczas jednej z debat Demokratów mówił o „zepsutym systemie”, który „wysłał 13 niewinnych ludzi do celi śmierci”.
Nie ma powodu sądzić, że system wymiaru sprawiedliwości jest mniej uszkodzony, jeśli chodzi o przestępstwa inne niż morderstwo – i Obama o tym wie. Jednak on i jego doradcy najwyraźniej uznali, że bardziej strategiczne będzie podpisanie absurdalnego ataku na Sąd Najwyższy za „nadużycie władzy sądowniczej”, jak powiedział gubernator Luizjany Bobby Jindal.
* * *
WYBÓR Furmana na szefa swojego zespołu ds. finansów podkreśla, jak daleko Obama jest od ikony postępu, za jaką uważają go jego zwolennicy.
Furman jest protegowanym Roberta Rubina, bankiera z Wall Street, który w latach 1990. ukształtował Clintonomics tak, aby służył probiznesowemu, neoliberalnemu programowi.
W 2006 roku Furman został wybrany na szefa Hamilton Project w Brookings Institution, zespole doradców założonym przez Rubina w celu naciskania na wolny handel i politykę zrównoważonego budżetu. W radzie doradczej Hamilton Project zasiadają Rubin i inni dyrektorzy Citigroup, a także wybitni szefowie funduszy hedgingowych, tacy jak Eric Mindich z Eton Park Capital Management i Thomas Steyer z Farallon Capital.
Obama był głównym mówcą podczas ceremonii rozpoczęcia Projektu Hamilton. Pochwalił jej przywódców za chęć „eksperymentowania z polityką, która niekoniecznie była stronnicza czy ideologiczna”.
Nikt nie pomyliłby Furmana z radykałem. W zeszłym roku w artykule opublikowanym w „Washington Post” opowiadał się za obniżeniem stawki podatku od przedsiębiorstw, pod warunkiem usunięcia luk w kodeksie podatkowym. „Powinniśmy rozważyć” – napisał – „reformę podatkową w klasycznym trybie z 1986 r.” – czyli politykę podatkową zdefiniowaną za czasów Ronalda Reagana.
Jednak Furman wykraczał poza to wezwanie w artykule z 2005 roku zatytułowanym „Wal-Mart: historia postępu”, w którym argumentował, że niskopłatne i pozbawione korzyści miejsca pracy utworzone przez agresywnie antyzwiązkowy Wal-Mart są cenę do zapłaty, aby Amerykanie o niskich dochodach mogli kupować towary po niskich cenach.
Tak jakby przykład dany przez Wal-Mart i naśladowany przez inne korporacje nie był jednym z głównych powodów, dla których amerykańscy pracownicy muszą walczyć o okazyjne ceny. Zgodnie z logiką Furmana każdy strajk na rzecz lepszych płac jest ciosem wymierzonym w interesy klasy robotniczej jako całości – a zranienie jednego musi być zwycięstwem wszystkich.
Podczas debaty na portalu Slate.com na temat taktyki grup organizujących się przeciwko nadużyciom Wal-Martu wobec pracowników i klientów Furman wyraźnie był zachwycony używaniem tych samych oszczerstw wobec liberałów zatrudnionych przez takich jak Karl Rove.
„Uboczne szkody wynikające z tych wysiłków, aby Wal-Mart podniósł swoje płace i świadczenia, są zbyt ogromne i szkodliwe dla ludzi pracy i szerzej gospodarki, żebym mógł bezczynnie siedzieć i śpiewać „Kum-Ba-Ya” w interesie progresywnej harmonii” – napisał Furman.
* * *
FURMAN NIE JEST wyjątkiem, ale regułą w zespole doradców ekonomicznych Obamy, który wywodzi się, jak to ujęła autorka Naomi Klein, „z lewej strony spektrum, które kończy się na centroprawicy”.
Na przykład Austan Goolsbee z wydziału ekonomii Uniwersytetu w Chicago – choć obecnie jest bardziej znany ze spotkań z urzędnikami rządu Kanady, aby zapewnić ich, że poprzednia retoryka kampanii Obamy przeciwko NAFTA „należy postrzegać bardziej jako stanowisko polityczne niż wyraźne formułowanie planów politycznych.”
Wydział ekonomii Uniwersytetu Kalifornijskiego jest oczywiście znany jako siedziba Miltona Friedmana i arcykapłanów neoliberalizmu i globalizacji korporacyjnej. Goolsbee wywodzi się z demokratycznego skrzydła departamentu, ale nadal czci wolny rynek i tego samego oczekuje od wspieranego przez siebie kandydata na prezydenta. „Jeśli spojrzeć na jego stanowisko, doradców i temperament” – Goolsbe powiedział o Obamie jednemu z reporterów, „facet ma zdrowy szacunek do rynków”.
Jak zauważył Klein w „Nation”, neoliberalne dogmaty „szkoły chicagowskiej” są coraz bardziej dyskredytowane ze względu na szkody, jakie wyrządziły – do tego stopnia, że „nazwisko Friedmana jest postrzegane jako ciężar nawet na jego własnej macierzystej uczelni. Dlaczego więc Obama wybrał ten moment, kiedy opadły wszelkie złudzenia co do konsensusu, aby przejść do Chicago w stylu retro?”
Pytanie jest odpowiedzią. Mimo wszystkich swoich rozmów o zmianach Obama pokazuje w swoich działaniach swoje zaangażowanie w program gospodarczy akceptowalny dla Wall Street i korporacyjnej Ameryki.
Alana Maassa jest redaktorem Pracownik socjalistyczny. Można się z nim skontaktować pod adresem: [email chroniony]
ZNetwork jest finansowany wyłącznie dzięki hojności swoich czytelników.
Darowizna