CI, którzy mają wiele do stracenia w obecnym załamaniu na giełdzie, stosują interesującą, choć samobójczą strategię maskowania systemu finansowego, który wydaje się podatny na kryzys.
Załamanie kredytów hipotecznych subprime w
A jednak większość analityków powtarza mantrę, że jesteśmy świadkami jedynie „korekty rynkowej” – koncepcji tyleż pobożnej, co wprowadzającej w błąd.
Wiara w samokorygujący się rynek ma w liberalnym myśleniu ekonomicznym od dawna i mityczny status, co zbliża się do prawa natury. Opiera się na dwóch fałszywych założeniach.
Po pierwsze, zaangażowanie państwa nie jest wymagane, gdy rynki zawodzą – lub że rynki tak naprawdę nigdy nie zawodzą. A jednak zdarza się to nawet w
Drugie założenie jest takie, że gospodarka światowa, pomimo swojej zmienności, jest z natury racjonalna, a zatem możliwa do zarządzania. Niewiele jest dowodów na poparcie takiego przekonania.
Zdaniem historyka gospodarczego Gabriela Kolko błędem jest postulowanie spójności i racjonalności gospodarki światowej, która zakłada, że jest ona celowo zintegrowana i realna, tak aby wyłoniła się jej funkcjonalistyczna wizja. Zgodnie z tym poglądem błędów i niepowodzeń jest niewiele. Ktoś zawsze kontroluje i kieruje. Mechanizmy zabezpieczające wbudowane w światowe struktury finansowe ostatecznie zapobiegną „wielkiemu odprężeniu”.
Kolko argumentuje, że problem z taką wizją polega na tym, że w niewielkim stopniu uwzględnia ona wypadki, głupotę czy niepowodzenia wywiadu spowodowane przez biurokratycznych graczy. Nie może wyjaśnić zamieszania ani tego, dlaczego coś regularnie i nagle idzie nie tak. Co najważniejsze, błędnie zakłada, że istnieje wyższa inteligencja kapitalistyczna, czyli „logika”, która kieruje wydarzeniami i je kontroluje. Może to uspokajać, a nawet być konieczne do utrzymania zaufania do systemu, jest jednak iluzją.
Kolko twierdzi, że największym błędem w ocenie gospodarki światowej jest założenie, że systemy o tak różnorodnych komponentach politycznych, ekonomicznych i ideologicznych dają się racjonalnie zarządzać. Oni nie mogą. Gospodarka światowa staje się coraz bardziej anarchiczna, częściowo w wyniku deregulacji i liberalizacji, a częściowo z powodu oszałamiającego szeregu tajemniczych strategii finansowych opracowanych w celu wzbogacenia chciwych i niecierpliwych. Zagrożenia dla stabilności światowego sektora finansowego są obecnie głównym zmartwieniem konserwatywnych ekonomistów, bankierów centralnych i MFW.
Nieprzejrzyste i złożone instrumenty finansowe, takie jak kredytowe instrumenty pochodne, zabezpieczone zobowiązania dłużne, swapy ryzyka kredytowego i opcje binarne – które niewiele osób potrafi wyjaśnić – są siłą napędową funduszy hedgingowych, które sieją panikę finansową za każdym razem, gdy upadają.
Enron szeroko z nich korzystał, aż w 2001 roku zbankrutował, ponosząc straty w wysokości 100 miliardów dolarów (121 miliardów dolarów). We wrześniu ubiegłego roku Amaranth Advisory straciło w ciągu jednego tygodnia 6 miliardów dolarów, czyli ponad 60 procent swoich aktywów. Niedawny upadek dwóch funduszy hedgingowych w Bear Stearns Asset Management nadal nie został oszacowany.
Fundusze hedgingowe posiadają obecnie aktywa o wartości ponad 1500 miliardów dolarów, a liczba ta potroiła się w ciągu niecałych siedmiu lat. Agencja ratingowa Moody’s uważa obecnie, że prawdopodobieństwo upadku dużego funduszu w wyniku strat na rynkach subprime wynosi 50 do 50.
Egzotyczne papiery wartościowe, takie jak strukturyzowane instrumenty inwestycyjne wykorzystujące krótkoterminowe pożyczki do finansowania inwestycji w niepłynne inwestycje długoterminowe, stanowią wyzwanie dla integralności światowego systemu finansowego. Niewielu, łącznie z ich projektantami, rozumie, jak działają.
Ci, którzy chcą uregulować te produkty, albo są zastraszeni milczeniem, albo po prostu nie są w stanie dotrzymać kroku tak innowacyjnemu i wyrafinowanemu przemysłowi. Ostrożność i długoterminowe strategie inwestycyjne bankierów establishmentu ustąpiły miejsca spekulacjom i hazardowi w celu uzyskania natychmiastowych zysków przez grupy private equity.
Wielu obserwatorów niepokoi fakt, że niektóre z tych funduszy hedgingowych są obecnie zbyt duże, aby można je było uratować dzięki interwencji rządu w przypadku ich upadku. Następnym etapem jest awaria systemu.
„Korekty rynkowe” i „zarządzanie ryzykiem” nadają pozory racjonalności finansowej dżungli, która nie zasługuje na taki opis. Jeśli bańka pęknie, nie zapewnią one większego pocieszenia tym, którzy stracili domy, świadczenia emerytalne lub oszczędności życia.
Jak zauważa Kolko, ci, którzy „zarządzają” kapitalizmem, nie potrafią go przekonująco wyjaśnić ani opisać, jak on funkcjonuje. Co gorsza, nie są w stanie utrzymać systemu na stabilnych podstawach, co okresowo powoduje niepokój i nierówności. To pierwsza lekcja z klęski subprime.
Dr Scott Burchill jest starszym wykładowcą stosunków międzynarodowych na Uniwersytecie im
ZNetwork jest finansowany wyłącznie dzięki hojności swoich czytelników.
Darowizna