[Poniższy fragment pochodzi z mojej nowej książki Nie myśl o republikanie – jak wygrałem prawybory republikanów jako lewicowy postępowiec i ty też możesz, który opisuje retorykę i strategię bezprecedensowego prawyborów kandydata satyrycznego HF Valentine’a w 2022 r. Zobacz całą książkę tutaj.]
Fragment przemówienia HF Valentine’a dla Crossing Party Lines, rozdział Barter Hollow
Mam krewnego, który w 2010 roku zadzwonił do mnie i zaczął bez przerwy opowiadać o tym, jak Barack Obama był socjalistą. A ja powiedziałem: „Krewny, Barack Obama nie jest socjalistą”. I jak możesz sobie wyobrazić, powiedział: „Tak, jest socjalistą”. A ja odpowiedziałem: „Nie, nie jest”. A on odpowiedział: „Tak, to prawda”. I to trwało tam i z powrotem przez jakiś czas. A potem zapytałem go: „Krewny, czy znasz jakichś socjalistów?” A on na to: „Do diabła, nie, nie znam żadnych socjalistów”. Potem powiedziałem: „No cóż, skąd do cholery wiesz, że on jest socjalistą?” Zapytał: „Co masz na myśli?” Powiedziałem: „Jeśli naprawdę chcesz się w ten czy inny sposób dowiedzieć, czy Barack Obama jest socjalistą, nie wierz mi na słowo. Po prostu idź i zobacz, co mówią o nim wszyscy wielcy socjaliści. Znajdź listę publikacji socjalistycznych w druku lub w Internecie i daj im przeczytać. Sprawdź, czy wierzą, że Barack Obama jest jedna z nich.” A potem zmieniliśmy temat, porozmawialiśmy o jakichś rodzinnych bzdurach, a potem rozmawialiśmy przez telefon.
Około dwa tygodnie później zadzwonił telefon i był to mój krewny. Podniosłem słuchawkę i powiedziałem: „Witam, krewny”. Powiedział: „Hej, stary. Sprawdziłem te socjalistyczne publikacje, tak jak mówiłeś. Zgadnij co? Nie mogą znieść Obamy”. Zapytałem: „Hę, czy to nie jest jakieś gówno?” A mój krewny nigdy więcej nie nazwał Baracka Obamy socjalistą. Przynajmniej nie ze mną.
Opowiadam wam tę historię nie po to, żeby naśmiewać się z mojego krewnego, ale żeby zilustrować, jak łatwo jest nam mieć pewność, kim jest ktoś inny, a kim nie jest, mimo że tak naprawdę nie mamy nic, na czym moglibyśmy oprzeć tę deklarację NA.
I jeśli mamy być szczerzy, myślę, że możemy przyznać, że każdemu z nas zdarzyło się to w tym czy innym czasie. Wiem, że to zrobiłem.
Zrobiłeś to? Czy kiedykolwiek przyłapałeś się na nazywaniu kogoś wytwórnią, choć nie byłeś do końca pewien, co ta etykieta oznacza? Gdybym teraz zapytał pięciu różnych Republikanów, kim jest socjalista, mógłbym uzyskać dwadzieścia różnych odpowiedzi. Gdybym zapytał pięciu różnych Demokratów, kim jest faszysta, wiem, że otrzymałbym dwadzieścia różnych odpowiedzi. To samo dotyczy słów takich jak terroryzm, zdrada stanu, liberalny, konserwatywny, prawicowy, lewicowy lub cokolwiek innego. Żadne z tych słów nie jest pomocne, jeśli jest pomocne tylko dla tego, kto używa ich jako broni.
Wiecie i ja wiem, że te etykiety to najczęściej po prostu bomby rzucane na przeciwnika politycznego. Nie służą one zrozumieniu, wyjaśnieniu lub rozpoczęciu dyskusji w dobrej wierze. To po prostu bomby.
Problem z taką bombą polega na tym, że rzucona w ramach kampanii politycznej, szkodzi nie tylko kandydatowi, w którego została rzucona. To także szkodzi wyborcom. Ponieważ, jak powiedziałem, nie ma to na celu wszczynania zdrowej debaty. Ma to na celu ugasić go lub zapobiec jego rozpoczęciu.
I jeśli nie będziemy mieli jasnego zrozumienia, kim ludzie są, a kim nie są, poza bezsensownymi etykietami, będziemy kontynuować niszczenie naszego procesu politycznego.
Tak więc, jako kandydat będący Target Numero Uno dla tak nieszczerej broni, jednym z moich pierwszych zadań jest rozbrojenie jak największej liczby tych bomb, zanim eksplodują.
Problem w tym, że żyjemy w świecie kęsów dźwiękowych i masz tylko określoną ilość czasu na słuchanie przemówień kampanii. Tak więc, choć bardzo chciałbym, nie mogę prowadzić pięcioczęściowej debaty na temat tego, czym jest, a czym nie jest każda z tych etykiet.
Wszystko, co mogę powiedzieć, to to, że nie jestem zainteresowany zaznaczaniem pól na liście kontrolnej Party. Czy jesteś tym zainteresowany?
Nie interesuje mnie przestrzeganie wymagań wytwórni i pozwalanie, aby ktoś inny definiował mnie według własnych kryteriów. Czy jesteś tym zainteresowany?
Nie interesuje mnie bycie w zgodzie z jakąkolwiek tożsamością polityczną konstruowaną przez konsultantów, firmy PR lub guru establishmentu. Nie interesuje mnie spełnianie życzeń darczyńców zajmujących się dużymi pieniędzmi podczas kampanii. Czy jesteś tym zainteresowany?
Moi główni przeciwnicy powiedzą, że nie chcę się wypowiadać na temat tego, czy jestem tym, czy tamtym. I mówię one nie chcę się odnosić do faktycznej pracy one zrobiłby w biurze. Jest powód, dla którego chcą się na mnie skupić. I to po to, żeby nie musieli skupiać się na sobie. Ponieważ wiedzą, że nie mają nic do zaoferowania poza status quo.
I nie interesuje mnie status quo.
Czy jesteś tym zainteresowany?
Prawda jest taka, że w tej grze polegającej na oszustwach wyborczych te etykiety mogą oznaczać właściwie wszystko, co chcesz. Innymi słowy, przez ich zasady, one nic nie znaczą.
A jeśli etykiety tak naprawdę nic nie znaczą, to nasza tożsamość nie musi być taka, jak nam wmawiano. Możemy być kimkolwiek chcemy. Możemy głosować na kogo chcemy.
Słyszałeś kiedyś, jak jeden z tych Demokratów używa negatywnej etykiety, aby opisać swojego republikańskiego przeciwnika, ale kiedy naprawdę przyjrzysz się temu, co oferują w zakresie polityki, tak naprawdę nie chodzi tu o gówno?
To oni próbują nakarmić cię niebieskim placebo. Sprawia, że myślisz, że twoje lekarstwo to kupa niczego.
Podobnie, gdy Republikanin używa jakiejś innej etykietki przeciwko Demokracie, ale tak naprawdę nie oferuje niczego istotnego, oznacza to, że próbują nakarmić Cię Czerwonym Placebo. Sprawia, że myślisz, że twoje lekarstwo to kupa niczego.
Demokraci i Republikanie głównego nurtu chcą, aby zwracać uwagę na kolor pigułki, a nie na to, co jest w środku. Podobnie jak moi przeciwnicy chcą, abyście zwracali uwagę na dowolną etykietę, a nie na to, co kryje się w ich własnej kampanii. Ale co więcej, nie chcą, żebyś zwracał uwagę na rozwiązania polityczne stosowane w moim.
Za każdym razem, gdy słyszysz jedną z tych etykiet, jedną z tych bomb rzucanych we mnie, pamiętaj, co powiedziałem.
Nie pozwól, aby jakikolwiek kandydat, ktokolwiek w mediach lub ktokolwiek inny próbujący wpłynąć na Ciebie politycznie, nie pozwól, aby każdy z nich oszukuje cię obraźliwymi etykietami, mając na celu przekonanie, że twoje lekarstwo polega na niczym.
Nigdy więcej czerwonego placebo.
Nigdy więcej niebieskiego placebo.
Proszę cię tylko, żebyś spojrzał na to, co jest w środku.
Notatka od HF:
Nietrudno było przewidzieć, że pierwszym i prawdopodobnie najważniejszym problemem do rozwiązania w przypadku takiej kampanii będzie rozproszenie wspomnianych bomb, zanim eksplodują, a może nawet zanim zostaną rzucone. Aby wziąć te polityczne etykiety i zamienić je w bumerangi. Gdzie, jeśli dranie pomyśleli, żeby jednym rzucić, powinni po prostu założyć, że wróci i wybuchnie im w twarz. Krótko mówiąc, musieliśmy stać się gumą i sprawić, że będą klejone.
Musieliśmy uczynić coś haniebnego prowadzenie kampanii opierającej się na celowej dwuznaczności etykiet. Musieliśmy przekonać wyborców, że samo używanie tych etykiet stanowi obrazę dla ich inteligencji i stabilności. Że nasi przeciwnicy liczyli, że wyborcy będą na tyle głupi, że usłyszą jedno słowo, a potem nie usłyszą już nic więcej. Że, jeśli mogę użyć ich własnych tropów, zostałyby wywołane zwykłą etykietą i uciekłyby do bezpiecznej przestrzeni status quo.
Nie oznaczało to jednak, że nasi przeciwnicy i tak nie zamierzali rzucić tych bomb. Z całą pewnością tak zrobili i zrobili to, ponieważ to właściwie wszystko, co mieli. Testem dla nas było to, jak media zamierzają to rozegrać. A to oznaczało, że na początku będziemy musieli przedstawić tę samą krytykę, jeśli chodzi o sposób, w jaki media relacjonowały naszą kampanię. Celem jest to, abyśmy za każdym razem, gdy media próbowały powtarzać oszczerstwa naszych przeciwników dotyczące tej czy innej etykiety, wykonaliśmy wystarczająco dużo pracy, przygotowując wyborców na tego rodzaju atak, tak aby takie osobistości medialne wyglądały na pionków establishmentu i strażników status quo. I, na dobre czy na złe, nie było to takie trudne, biorąc pod uwagę poziom nieufności wyborców Partii Republikańskiej do większości korporacyjnych podmiotów medialnych.
Jeśli zostanie to zrobione prawidłowo, ostatecznym celem będzie skorzystanie z takich ataków. Brać takie retoryczne granaty i przekształcać je w powietrzu w polityczne babeczki. Smaczny mały prezent od naszych przeciwników, potwierdzający, że mieliśmy rację co do tego, jak cienka jak papier była ich sprawa.
I właśnie takimi się okazały. Och, jakie smaczne małe prezenty.
ZNetwork jest finansowany wyłącznie dzięki hojności swoich czytelników.
Darowizna